Dary duchowe w dawnych wiekach Kościoła. "Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu" (1 Tm 4,14) - Część I


bp Andrzej Siemieniewski

DARY DUCHOWE W DAWNYCH WIEKACH KOŚCIOŁA.
"Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu" (1 Tm 4,14)

Cześć I.
„Jak było na początku” (Dz 11,15) − dary duchowe pierwszych chrześcijan

1.1. Pierwszych sto pięćdziesiąt lat
a. Co napisali uczniowie uczniów Pana Jezusa?

Didache

Najstarszy tekst chrześcijański, który nie wchodzi w skład Pisma Świętego, to Didache. Specjaliści próbują ustalić dokładniejszą datę napisania tego anonimowego pisma, przypuszczając, że nastąpiło to prawdopodobnie w latach 70-100 n.e. Twierdzą, że niektóre fragmenty mogły powstać jeszcze wcześniej, nawet już około roku 50. W każdym razie Didache ma wszelkie dane po temu, aby elektryzować dzisiejszego czytelnika, a już zwłaszcza uczestnika charyzmatycznych ruchów odnowy Kościoła. Dlaczego? Oto mamy do dyspozycji tekst starszy od niektórych ksiąg Nowego Testamentu, a więc otrzymujemy w ten sposób „okno z widokiem na pierwotny Kościół” – na taki Kościół, jaki zakładali Apostołowie i ich bezpośredni uczniowie. Możemy dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak naprawdę zrozumieli uczniowie nauczanie Jezusa o działaniu Ducha Świętego i jak pojęli obiecane skutki Zmartwychwstania Pana. Z Didache możemy też wywnioskować, jaką rangę przypisywano manifestacjom charyzmatycznym wśród pierwszych chrześcijan i jak rozeznawano, które z nich przynoszą pożytek, a które należy odrzucić.

Po pierwsze więc, ten pierwszy chrześcijański podręcznik ewangelizacji poświęca nieco miejsca darom duchowym, choć nie tak wiele, jak mógłby się spodziewać współczesny chrześcijanin: nie wspomina się w nim o szczególniejszej roli charyzmatów w dziele szerzenia Ewangelii. O wiele większą wagę przywiązuje się w Didache do Eucharystii czy moralności chrześcijańskiej. Spośród darów duchowych w dzisiejszym, potocznym rozumieniu tego słowa Didache wymienia jeden: proroctwo. Autor starożytny poleca cenić sobie ten dar i obficie korzystać z jego dobrodziejstwa. Używając miejscami zamiennie, jak się wydaje, określeń „prorok” i „apostoł”, pisze:

„W sprawie apostołów i proroków postępujcie w taki sposób […]: każdego apostoła, który do was przychodzi, przyjmijcie jak samego Pana […]. Każdy prawdziwy prorok, który chciałby u was osiąść, wart jest swojej strawy”[1].

Jak widać, spodziewano się, że dar proroctwa pojawi się u kogoś we wspólnocie; jego obecność była oczekiwaną normą. Dar taki należy przyjąć z otwartością serca i cieszyć się nim jako ważną pomocą od Boga w codziennym życiu braterskiej wspólnoty. Trzeba jednak przyznać, że liczono się także z tym, iż w niektórych gminach w Kościele tego daru zabraknie: „Jeśli nie macie proroka, daj [pierwociny] ubogim”[2]. To ważne: z tekstu Didache wynika, że chociaż nie może być wspólnoty bez niedzielnego zgromadzenia na Eucharystii, bez biskupów i diakonów[3], to jednak bez proroków wspólnota może się obyć (chociaż oczywiście, gdyby we wspólnocie byli prorocy, to będzie to dla niej bardzo pożyteczne).

W Didache podkreśla się bardzo mocno pewien problem: jak tylko pojawił się w tym tekście temat proroków, natychmiast zaznaczył się równoległy temat proroków fałszywych. „Nie każdy, kto mówi pod natchnieniem Ducha, jest prorokiem. Jest nim tylko wtedy, gdy żyje na sposób Pana”[4]. Powstaje oczywisty problem: oto pojawia się ktoś, kto twierdzi, że przemawia z natchnienia Ducha Świętego. Jak można sprawdzić, do której z dwóch wymienionych grup proroków należy, aby z jednej strony nie dać się zwieść na manowce, a z drugiej strony nie gasić Ducha?

Pierwsze kryterium podane nam w tym najstarszym pozabiblijnym dokumencie starożytnego chrześcijaństwa brzmi tak:

„Jeśliby ktoś przyszedł i nauczał was wszystkiego tego, co zostało wyżej powiedziane, przyjmijcie go. Jeśli jednak ów nauczający zmieni coś i zacznie wykładać inną naukę po to, żeby burzyć, nie słuchajcie go”[5].

To pierwsze kryterium – najstarsze, jakie spotkamy u pierwszych chrześcijan – jest odwołaniem się do tego, co dziś nazywamy Tradycją Kościoła. Posługując się tym sprawdzianem, należy się najpierw przekonać, czy to, co nam się głosi jako prorocze objawienie duchowe, jest zgodne z tym, czym Kościół żył do tej pory, co otrzymaliśmy w przekazie od poprzedzających nas nauczycieli wiary. Potem w Didache dodane są kolejne kryteria: prorok prawdziwy nie będzie nadużywał gościnności, nie może żądać pieniędzy, musi żyć według tego, co głosi[6].

Klemens Rzymski, Ignacy z Antiochii, Barnaba
Gdy dobiegało już końca swoich dni pokolenie tych ludzi, którzy mogli zetknąć się osobiście w swoim życiu z Apostołami Jezusa Chrystusa, powstały inne ważne pisma chrześcijańskie: List do Kościoła w Koryncie Klemensa Rzymskiego, listy biskupa Ignacego z Antiochii i List Barnaby.

Najpierw więc, około roku 95, powstało ważne pismo Klemensa Rzymskiego. Był to list napisany przez niego jako interwencja w sporze wśród chrześcijan w Koryncie. Spór wybuchł około roku 90, a więc może jeszcze za życia Jana Apostoła. Niezmiernie ciekawy jest sposób, w jaki Klemens Rzymski używa słowa „charyzmat”:

„Niech więc zachowa swoją jedność to Ciało, które tworzymy razem w Jezusie Chrystusie! Niech każdy okazuje posłuszeństwo temu ze swych bliźnich, który został obdarzony stosownym charyzmatem”[7].

Z kontekstu całości listu i natury sporu w Koryncie wynika, że mowa tu o posłuszeństwie prawnie ustanowionym prezbiterom. Zgodnie z nauczaniem św. Pawła (1 Tm 4,14; 2 Tm 1,6), Klemens nazywa dar pasterzowania wśród wierzących charyzmatem i podporządkowuje mu inne dary, jak dar mądrości lub bezżeństwa.

Piszący kilka lat później biskup Ignacy z Antiochii w równie ciekawy sposób łączy charyzmatyczne objawienie z obowiązkiem posłuszeństwa biskupom w Kościele, jako że to oni są gwarancją trwania w prawdzie: „Nie wiedziałem tego od żadnego człowieka. Duch [Święty] to głosił, mówiąc: «Nie czyńcie nic bez biskupa, strzeżcie swego ciała jako świątyni Bożej, kochajcie jedność, unikajcie podziałów»”[8]. Niewiele późniejszy autor Listu Barnaby wspomina krótko charyzmatyczne działanie Ducha takimi słowami: „Bóg mieszka prawdziwie w nas, w domu serca naszego […]. On sam w nas prorokuje, On sam w nas mieszka […]. Oto duchowa świątynia wybudowana dla Pana”[9].

Pasterz
Powstałe ok. 140-150 roku dzieło Hermasa zatytułowane Pasterz cieszyło się wśród starożytnych chrześcijan pierwszych pokoleń niebywałym wzięciem. Dziś jest nieco zapomniane, ale niesłusznie. Także i tu znajdziemy wzmianki o charyzmatycznym działaniu Ducha. Jeśli zapytamy o rangę przypisywaną charyzmatom rozumianym jako dary duchowe, to z pewnością nie zajmują one tutaj jakiegoś centralnego miejsca. Najtrafniejsze wydaje się określenie, że są po prostu wspomniane.

Najpierw mówi się o nich z wdzięcznością za wspaniały dar Boga:

„Jeśli człowiek posiadający Ducha Bożego przyjdzie na zgromadzenie mężów sprawiedliwych, którzy mają wiarę w Ducha Bożego, i jeśli to zgromadzenie zwróci się z prośbą do Boga, wówczas napełni owego człowieka czuwający nad nim Anioł ducha proroczego, a człowiek ów napełniony Duchem Świętym przemówi do tłumu tak, jak chce tego Bóg”[10].

Autor Pasterza porusza też oczywiście problem sygnalizowany tylekroć przez Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów: „Jak może człowiek poznać, kto jest prorokiem, a kto prorokiem fałszywym?”[11]. Gdyż niestety, jak się dowiadujemy, z takim problemem wyznawcy Ewangelii mieli wtedy często do czynienia. W Pasterzu można przeczytać, że istnieje kategoria wierzących, dla których fałszywe proroctwa nie są groźne: to ci, „co są wierni”, są „mocni w wierze i przyodziani w prawdę”. Jednym słowem, trwają niezmiennie w przekazanej im uprzednio prawdzie wiary, a nie są jak ci, co „wątpią i często zmieniają zdanie”[12]. Tradycja wyznawanej wiary wiąże się rzecz jasna z istniejącym już uprzednio Kościołem, od którego fałszywy prorok stroni, tworząc sobie nowe grupy wyznawców na uboczu: „człowiek taki nie zbliża się do zgromadzenia mężów sprawiedliwych, lecz ich unika, wiąże się z wątpiącymi i próżnymi, a po kątach im prorokuje”[13].

Istnieją też inne kryteria pozwalające rozpoznać proroka prawdziwego. Podobnie jak w Didache są to kryteria moralne: „na podstawie jego życia poznasz człowieka, który ma ducha Bożego”[14]. Człowiek taki ma być łagodny, spokojny, pokorny, stroniący od pożądliwości i próżnej chwały tego świata. Ważne też, że nie on sam ma wysuwać roszczenia posiadania mowy proroczej, gdyż byłby to znak braku jego Bożego posłannictwa: prorok fałszywy „sam się wywyższa, chce mieć pierwsze miejsce, jest zuchwały, bezczelny, gadatliwy”, a także bierze zapłatę[15].

b. Świadectwo czwartego pokolenia o charyzmatach
Nazwijmy umownie czwartym pokoleniem środowisko tych pisarzy, który tworzyli wspaniałe dzieła literatury chrześcijańskiej od połowy II wieku aż do początku wieku następnego. Wtedy właśnie pisali swoje teksty św. Justyn († ok. 165 r.), św. Ireneusz († 202 r.), Klemens Aleksandryjski († ok. 220 r.) oraz św. Hipolit († 236). Warto nieustannie sobie przypominać, jak niewielka odległość czasowa dzieliła tych słynnych ojców od naocznych świadków życia i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu: uczniem Jana Apostoła był Polikarp († 165); Polikarp spotkał Ireneusza, a Ireneusz z kolei uczył Hipolita. Łańcuch osób przekazujących sobie osobiście wiarę z ust do ust jest bardzo blisko źródła. Jak nigdzie indziej, tutaj właśnie odczuwamy w pełni, co to znaczy żywa Tradycja Kościoła.

W Dialogu z Żydem Tryfonem, na pytanie rozmówcy o wypełnienie się proroctwa o darach Ducha z Księgi Izajasza (Iz 11,1-2), Justyn odpowiada, że Duch Święty rozdzielał uprzednio swoje dary tylko wśród wyznawców judaizmu. Obecnie zmienił jednak sposób działania. Justyn powołuje się przy tym nie tylko na proroctwa biblijne, ale także na konkretne przykłady charyzmatów obecnych w znanych mu wspólnotach chrześcijańskich. One to właśnie potwierdzają, że proroctwa Pisma spełniają się w Kościele połowy II stulecia:

„Należało, aby takie dary […] stały się darami, które z łaski mocy Jego Ducha On sam rozdziela tym, którzy wierzą w Niego […]. Zgodnie z tym powiedziano: «Wstąpiwszy do góry, wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary» (Ef 4,8). I znowu w innym proroctwie powiedziano: «W ostatnich dniach − mówi Bóg − wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i nawet na niewolników i niewolnice moje, i będą prorokowali» (por. Dz 2,17-18; Jl 3,1-2) […]. Można spotkać między wami kobiety i mężczyzn, którzy posiadają dary Ducha Bożego”[16].

Widać wyraźnie, że dla Justyna występowanie charyzmatów jest jednym z ważnych dowodów na obecność Ducha Świętego w Kościele. Dlatego Justyn, pytany o argument za prawdziwością chrześcijaństwa, powołuje się między innymi właśnie na dary duchowe:

„Codziennie niektórzy z was stają się uczniami w imieniu Chrystusa i porzucają ścieżkę błędów; otrzymują też dary, według tego, jak kto jest tego godny, oświecony imieniem Chrystusa. Gdyż jeden otrzymuje ducha zrozumienia, inny rady, inny mocy, inny uzdrowienia, inny przepowiadania, inny nauczania, inny bojaźni Bożej […]. Prorokowano, że po wstąpieniu Chrystusa do nieba uwolni On nas od błędu i rozda nam dary. A oto te słowa: «Wstąpił do góry, powiódł jeńców w niewolę, rozdał ludziom dary» (Ef 4,8) […]. My otrzymaliśmy dary od Chrystusa, którzy wstąpił do góry”[17].

Ciekawe, że Justyn widzi w chrześcijanach przede wszystkim obecność siedmiu darów Ducha Świętego wymienionych w Księdze Izajasza (11,1-2), choć przeplata ich nazwy z innymi obdarowaniami nowotestamentowymi, jak przepowiadanie lub uzdrawianie.

Niezwykłe charyzmaty są też dowodem mocy imienia Jezusa. Ze słów Justyna możemy się dowiedzieć o stałej obecności takich darów, choć oczywiście trudno nam wyrokować o ich powszechności, czyli o liczbie ludzi, którzy mogliby takimi charyzmatami posługiwać.

„Chrystus stał się człowiekiem i narodził się z woli Boga Ojca dla zbawienia ludzi wierzących i na zgubę demonów, o czym zresztą teraz możecie przekonać się na własne oczy. Licznych bowiem opętanych przez demony w całym świecie, a także w samym waszym mieście waszych obywateli, których żaden zaklinacz ani czarodziej czy magik nie mógł uleczyć, chrześcijanie uleczyli i wciąż leczą wezwaniem imienia Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego pod Poncjuszem Piłatem, wypędzając i uwalniając od demonów, które trzymają w swej niewoli ludzi”[18].

Niedługo po Justynie żyje i pisze św. Ireneusz. Ten wielki pisarz II stulecia chrześcijaństwa potwierdza, że charyzmaty trwają w Kościele nadal:

„Podobnie [jak za czasów Apostoła Pawła] my też znamy braci w Kościele, którzy posiadają dary prorocze i którzy przez Ducha mówią wszelkimi rodzajami języków, ujawniają dla ogólnego dobra ukryte sprawy ludzi i ogłaszają tajemnice Boże. Ich to Apostoł nazywa «duchowymi», a są duchowi, gdyż mają udział w Duchu […]”[19].

Ważne, że święty biskup z II wieku powołuje się na czasy Apostoła Pawła: zaświadcza tym samym, że w jego opinii Boże plany udzielania charyzmatów ludowi chrześcijańskiemu nie zmieniły się. Dowiadujemy się, że charyzmaty są normalnym wyposażeniem wspólnoty Kościoła (chociaż nie można sprecyzować, na ile miałyby być częste).

„Prawdziwi uczniowie Jego, którzy od Niego otrzymali łaskę, czynią w Jego imię dla dobra reszty ludzi takie cuda, do jakich każdy z nich dar odebrał. Otóż jedni wypędzają demony rzeczywiście i prawdziwie, tak że często ludzie uwolnieni od złych duchów przyjmują wiarę i wstępują do Kościoła. Inni znów znają przyszłość, mają widzenia i wypowiadają proroctwa. Inni zaś przez wkładanie rąk leczą chorych i zdrowie im przywracają, a nawet […] i umarli już powstawali, i żyli z nami przez wiele lat […]. Nie można zgoła podać liczby charyzmatów, jakie w całym świecie Kościół otrzymuje od Boga i w imię Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego pod Poncjuszem Piłatem”[20].

c. Szkoła prorocza i mówienie w językach, czyli jak odróżnić ziarno od plew
św. Ireneusz
Niezwykle pouczające jest szerokie spojrzenie św. Ireneusza, który dostrzegając pożytek płynący z prawdziwych charyzmatów, nie unika stawienia czoła charyzmatom prowadzącym na manowce. Było to bardzo aktualne za jego czasów. Oprócz katolików o charyzmatach mówili też bardzo wiele gnostycy, a więc ludzie z pogranicza chrześcijaństwa i kultów mistyczno-filozoficznych. Jeden z nich, Markus, uczeń słynnego gnostyka Walentyna, prowadził nawet instytucję, którą można by określić jako szkołę proroczą. Markus uczył tam prorokowania według swojej metody i szczęśliwie mamy dokładny opis, jak takie pseudoprorocze szkolenie wyglądało. Markus zapewniał, że uczniowie i uczennice jego szkoły zostaną obdarowani specjalną łaską (czyli Charis), co Ireneusz ironicznie krytykuje:

„«Niewiasto, oto Charis spoczęła na tobie: otwórz usta i prorokuj». A ona zaraz nadyma się próżnością, uniesiona tymi słowami i wielce poruszona w duszy oczekiwaniem, że oto ma prorokować! Jej serce z emocji bije gwałtownie, zbiera w sobie niezbędną śmiałość i w swej wyzywającej próżności wypowiada jakiś nonsens, który jej przyjdzie na myśl, jak tego można oczekiwać od kogoś nadętego pustym duchem […]. Od tej pory uważa się za prorokinię i dzięki składa Markusowi, że udzielił jej ze swej Charis”[21].

Według gnostyków nie każdy wierzący i ochrzczony był prawdziwym chrześcijaninem. Bynajmniej, w ich oczach był to tylko jakiś „zwykły chrześcijanin”. Natomiast prawdziwym uczniem był dopiero ten, który „ma Ducha”. Gnostycy wyraźnie przeciwstawiali „zwykły” chrzest swojemu wyższemu uduchowieniu i wywodzili, że tylko oni mogą naprawdę zasługiwać na miano chrześcijan. Czytamy o tym na przykład w jednej z gnostyckich pseudoewangelii, Ewangelii Filipa:

„Namaszczenie przewyższa chrzest, bowiem z powodu namaszczenia nazywa się nas chrześcijanami, a nie z powodu chrztu. I z powodu namaszczenia [Jezus] został nazwany Chrystusem. Ojciec bowiem namaścił Syna, Syn zaś namaścił apostołów, apostołowie zaś namaścili nas. Kto został namaszczony, posiada Pełnię, ma zmartwychwstanie, światłość, krzyż, Ducha Świętego”[22].

Jak widzieliśmy już wcześniej, Ireneusz pisał, co prawda, z aprobatą o znanych mu braciach w Kościele, „którzy posiadają dary prorocze i którzy przez Ducha mówią wszelkimi rodzajami języków”. Jednak temu uczonemu chrześcijaninowi z II wieku nie mogło to zamknąć oczu na fakt, że modlitwa językami nie jest automatycznie dowodem prawdziwej wiary. W pismach gnostyckich pojawiają się zapisy uderzająco podobne do glosolalii, na przykład taki jak ten: „O, prawdziwie Jedyny! O, tesseus, mazareus, jessedekeus, O, wodo żyjąca! […] iiii oooo uuuu OOOO aaaa”[23]. A jednak ta glosolalia z II wieku pochodzi ze środowiska gnostyków, ewidentnie odchodzącego od ewangelicznej wiary głoszonej przez biskupów Kościoła powszechnego.

Ireneusz, jako nauczyciel wiary, stał więc przed tym samym problemem, który towarzyszył, jak widzieliśmy, jego poprzednikom od pierwszych dziesięcioleci istnienia chrześcijaństwa. Problem ten brzmiał: Jak odróżnić charyzmaty wykorzystywane zgodnie z zamysłem Bożym od działania charyzmatów w nurtach heretyckich lub zgoła niechrześcijańskich? Rozwiązanie Ireneusza zgadzało się, rzecz jasna, z tym, czego uczyli Apostołowie i ich bezpośredni uczniowie.

Rozwiązaniem dylematu, jak wychwycić w nadzwyczajnych darach duchowych, co jest działaniem Ducha Świętego, a co pochodzi z działania ducha zamieszania i błędu, była wierność Tradycji Kościoła. O montanistach na przykład, którzy uczyli, że w Kościele katolickim nie ma ducha proroczego, Ireneusz twierdził, że oddzielili się od życiodajnej wspólnoty braci i sióstr katolickiego Kościoła, w której od początku istniał dar prorokowania i nigdy nie zanikł:

„Chcąc udaremnić dar Ducha Świętego, który w ostatnich czasach według upodobania Ojca wylał się na rodzaj ludzki, nie przyjmują Ewangelii w postaci Janowej, w której Pan obiecał zesłać Parakleta. Odrzucają więc jednocześnie i Ewangelię, i ducha proroczego. Nieszczęśni, bo nie chcąc przyjąć pseudoproroków, wyganiają zarazem łaskę proroctwa z Kościoła […]. Tacy nie uznają również Apostoła Pawła, albowiem w pierwszym swym Liście do Koryntian szczegółowo opisał charyzmaty proroctwa i wspomniał ludzi prorokujących w Kościele”[24].

Ireneusz przywołał nauczanie św. Pawła o charyzmatach z 1 Listu do Koryntian. Przypomniał nie tylko fakt występowania charyzmatów, ale także apostolskie nauczanie o hierarchii kościelnego porządku wśród charyzmatyków. Na straży porządku w Kościele stoją najpierw apostołowie, a dopiero potem prorocy, nauczyciele i czyniący cuda (por. 1 Kor 12,28). Zgodnie zaś z nauką pierwszych uczniów oraz Klemensa Rzymskiego i Ignacego z Antiochii, za następców Apostołów Ireneusz uważał biskupów mających obowiązek czuwania nad autentycznością nauki Ewangelii:

„Trzymajmy się nauki Kościoła, bo ona jest zawsze ta sama i trwa niezmiennie, a ma świadectwo proroków, apostołów i wszystkich uczniów […]. Bóg w Kościele ustanowił apostołów, proroków i wszelkie inne działania Ducha. Uczestnictwa w Nim nie mają ci, co nie biegną do Kościoła […]. Albowiem gdzie Kościół, tam i Duch Boży, a gdzie Duch Boży, tam Kościół i wszelka łaska − Duch zaś jest prawdą”[25].

Ukoronowaniem nauki św. Ireneusza o darach duchowych jest nauczanie o charyzmacie prawdy, dzięki któremu wszystkie inne charyzmaty mogą się bezpiecznie rozwijać. Pisze, że skoro „zwierzchnicy w Kościele mają następstwo od Apostołów”, to wraz „z następstwem biskupstwa otrzymali oni pewny charyzmat prawdy (charisma veritatis certum)”. Z tego powodu „prawdy należy się uczyć tam, gdzie Pan złożył swoje charyzmaty”, a to znaczy „u tych, którzy od Apostołów odziedziczyli kościelną sukcesję, zasady zdrowego postępowania”, a z nimi „skarb nieprzeinaczonej nauki”. Tacy właśnie ludzie „tłumaczą nam Pismo Święte bez obawy pomyłki”[26]. Owszem, zdarzają się w Kościele grzechy i występki, ale próba ich leczenia przez rozłamy i usiłowanie tworzenia struktur alternatywnych jest w oczach Ireneusza tragiczną pomyłką: „Od takich, co wywołują schizmy, nie może wyjść poprawa stojąca w jakiejkolwiek proporcji do szkód wyrządzonych przez ich rozłamy”[27].

Klemens Aleksandryjski
Także inny wielki chrześcijański intelektualista tego samego okresu, Klemens Aleksandryjski, stosuje do swoich czasów naukę Pawłową o charyzmatach. Najpierw trzeba nam zauważyć, że tak jak Apostoł Paweł, tak samo Klemens podkreślał „charyzmat prawdy”, czyli rolę Kościoła we właściwej interpretacji Pisma Świętego: ci, co „zeszli z właściwej drogi, błądzą”, ponieważ „nie mają narzędzia oceny prawdy i fałszu”. Co to za narzędzie? Nie mają go ci, co „wzgardzili przekazem Kościoła i nagle przerzucili się na poglądy herezji ludzkich”[28]. Tak właśnie powstają „fałszerstwa w stosunku do najstarszego i najbardziej autentycznego Kościoła”[29].

Klemens cytuje na innym miejscu cały fragment 1 Kor 12,7-11 i wymienia dziewięć przejawów działania Ducha: słowo mądrości, słowo poznania, wiarę, uzdrawianie, czynienie cudów, proroctwo, odróżnianie duchów, różne języki, tłumaczenie języków, po czym dodaje:

„Prorocy uzyskują doskonałość w proroctwach, sprawiedliwi w sprawiedliwości, męczennicy w wyznaniu wiary, inni w jej głoszeniu […]. Utrzymujemy, że każdy, kto uwierzył, został napełniony przez Ducha Świętego […]. Joel, jeden z dwunastu proroków, mówi zupełnie jawnie tak: «I stanie się po tym, że wyleję Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki będą wygłaszać proroctwa»”[30].

Oczywiste dla starożytnych chrześcijan traktowanie męczeństwa jako charyzmatu Ducha Świętego udzielonego w obliczu prześladowań prowadzi nas dalej, do jednego z najważniejszych świadectw o działaniu Ducha w pierwotnym Kościele: do opisu męczeństwa dwóch świętych kobiet: Perpetuy i Felicyty.

d. „Na niewolników i niewolnice wyleję Ducha mego”
W starożytnym Kościele o obietnicy darów Ducha Świętego pisano nie tylko w uczonych apologiach i traktatach teologicznych. Nie zapominano, że obietnica ta dotyczyła każdego bez wyjątku, także ludzi prostych, i z upodobaniem przypominano, że „na niewolników i niewolnice moje wyleję Ducha mego” (Dz 2,17-18; Jl 3,2). Wspaniałym przykładem może tu być opis męczeństwa świętych Perpetuy i Felicyty z 203 roku, w którym jako najbardziej zdumiewający dar duchowy przedstawia się heroiczne męczeństwo kobiety fizycznie słabej, duchowo zaś – pełnej mocy. Obok tego wspomina się także jej dar proroczy, podając zresztą przejmujące opisy przeżywanych przez nią wizji. Oto jak autor tego poruszającego tekstu wprowadza nas w lekturę:

„Ci, którzy uważają, że jest tylko jeden dar prorokowania zesłany przez jednego tylko Ducha Świętego dla wszystkich czasów i pokoleń, niech zrozumieją, że te ostatnie wydarzenia […] świadczą o wyjątkowej łasce zesłanej w czasach najnowszych. Bowiem «w ostatnich dniach − mówi Pan − wyleję ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali ich synowie i córki; i na niewolników i niewolnice moje wyleję Ducha mego; a młodzi ludzie będą mieć widzenia, a starzy sny śnić będą» (Dz 2,17-18; Jl 3,1-2). Tak więc i my, zgodnie z otrzymaną obietnicą, uznajemy i wielce poważamy zarówno nowe proroctwa, jak i nowe wizje. I wszystkie inne łaski Ducha Świętego traktujemy jako narzędzie zamierzone dla dobra Kościoła, bo przecież został On mu zesłany, aby rozdzielać dary na wszystkich, jak Bóg każdemu wyznaczył”[31].

Dla naszego zrozumienia duchowości chrześcijan pierwotnego Kościoła niezmiernie ważne jest, że Perpetua − czekająca na chrzest w niebezpieczeństwie męczeńskiej śmierci − oczekiwała jako dodatkowych darów uzupełniających najważniejsze dary, nowego narodzenia i nowego życia, także charyzmatu męczeństwa: „Udzielono nam chrztu. Duch mnie natchnął, abym w czasie chrztu nie prosiła o nic innego jak tylko o dar wytrzymałości cielesnej”[32].

1.2. Tertulian: charyzmatycy kontra „duszewni”
Niezwykle utalentowany, choć kontrowersyjny pisarz chrześcijański, Tertulian († po 220), stanowi sam w sobie osobną klasę pisarzy starożytnego chrześcijaństwa, jako że w jego życiu i twórczości odzwierciedliły się wszystkie trudne problemy związane z istnieniem nadzwyczajnych charyzmatów i z problemem ich rozeznawania. W ciągu swojego życia Tertulian zdążył być poganinem, katechumenem, katolikiem (krótko) i wrogiem katolicyzmu (dłużej). Interesujące, że pod koniec życia oceniał katolików jako „psychików”, co można by przetłumaczyć „ludzie duszewni”, jako że psyche (dusza), to niższa część człowieka w porównaniu z pneuma (duchem). Chrześcijanie wyższego rodzaju w jego ocenie to ludzie „duchowi”, czyli „pneumatycy”. Nic więc dziwnego, że dla Tertuliana w niekatolickim okresie jego twórczości „ludzie prości (by nie rzec: nierozumni i ignoranci) stanowią zwykle większość wierzących”[33].

a. Jak działa Duch Święty?
Ale na początku warto zauważyć rzecz znamienną: wydaje się, że w oczach Tertuliana stosowną okazją proszenia o charyzmaty był czas chrztu. Gdy nowo ochrzczony wychodzi z wody chrztu, czyli z „kąpieli nowego narodzenia”, i gdy po raz pierwszy rozkłada ręce do modlitwy jako nowo narodzony chrześcijanin, wtedy powinien z braćmi w Kościele modlić się do Ojca i Pana o charyzmaty: „skoro wyciągniecie w Kościele ręce do modlitwy, wyproście od Pana skarby łaski i uległość otrzymanym charyzmatom: «Proście, a otrzymacie»”[34]. Widać tu wyraźną zbieżność z postawą Perpetuy, która przecież także wyznała: „Duch mnie natchnął, abym w czasie chrztu nie prosiła o nic innego jak tylko o dar wytrzymałości cielesnej”. Nic zresztą dziwnego. Męczeństwo Perpetuy i Felicyty wydarzyło się za życia Tertuliana, i to w jego ziemi ojczystej.

Czytając Tertuliana i szukając biblijnych tekstów, na które powoływał się w nauce o charyzmatach, zauważymy pewną prawidłowość. Jest już kolejnym z pisarzy, którzy widzieli główne gwarancje dla charyzmatycznych obdarowań wspólnoty kościelnej w tekstach Ef 4,8 i Jl 3,1-2 (z wypełnieniem proroctwa Joela w Dz 2,17-18):

„Stwórca zapowiedział nadejście charyzmatów od Chrystusa wziętego do nieba:
«wstąpiwszy na wyżyny» − to jest do nieba;
«wziął jeńców do niewoli» − to jest i śmierć ludzką, i niewolę;
«rozdał ludziom dary» (Ef 4,8) − to jest łaski, które nazywamy charyzmatami […].
Mówi bowiem: «Wyleję w ostatnich dniach Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki wasze będą prorokować» (Jl 3,1-2)”[35].

Tertulian podaje nam listę charyzmatów, jakie można zaobserwować w Kościele jego czasów. Sięga przy tym zarówno do Nowego Testamentu (do tekstów św. Pawła), jak i do Starego Testamentu. W głęboki sposób porównuje dary opisane przez Apostoła i pokazuje, jak spełniła się w nich obietnica siedmiu darów Ducha Świętego przekazana przez proroka Izajasza. W tym celu Tertulian porządkuje dziewięć charyzmatów z listy z 1 Kor 12,8-10 według sześciu darów Ducha z Iz 11,1-2. Jest to bardzo interesujące dopasowanie obu list do siebie i może nam się przydać także dzisiaj:

„«Innemu, mówi, dane jest przez Ducha słowo mądrości» – natychmiast Izajasz ustanowił ducha mądrości;
«innemu słowo poznania» – tu będzie słowo rozumienia i rady;
«innemu wiara w tym samym Duchu» – tu będzie duch pobożności i bojaźni Bożej;
«innemu dar uzdrawiania, innemu [dar] mocy» – tu będzie duch męstwa;
innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu [różne] rodzaje języków, innemu tłumaczenie języków – tu będzie duch wiedzy"[36].

Charyzmaty służą Tertulianowi jako ważny argument, kiedy chce wykazać, że Duch Święty nieustannie działa wśród chrześcijan. Duch Boży potwierdza prawdę nauczania o Chrystusie znakami swojej obecności, czyli swoimi darami. „Stwórca będzie mówił nawet w innych językach i obcymi wargami − to potwierdza charyzmat języków”, pisze nasz autor i dodaje zaraz: „o kobietach powiedział [Apostoł], że i one mogą mieć dar prorokowania”[37].

Polemizując z heretykiem Marcjonem, którego nauka o istnieniu innego boga poza Bogiem Stwórcą wprowadziła za czasów Tertuliana wiele zamieszania, pisał:

„Niech Marcjon ujawni dary swojego boga, jakichś proroków […], którzy przepowiadaliby przyszłe rzeczy i wyjawiali tajniki serca. Niech poda jakiś psalm, niech opowie jakieś widzenie, jakąś modlitwę, byle tylko duchową, w ekstazie, to jest w odejściu od zmysłów, a jeżeli trzeba, niech u niego dojdzie do tłumaczenia języka! Niech mi udowodni, że nawet niewiasta u niego prorokowała, choćby jedna z najświętszych wielkich niewiast. A ja powtórzę: jeśli te zjawiska mogę przytaczać łatwiej i ja […], to bez wątpienia i Chrystus, i Duch, i apostoł będą należeć do mojego Boga”[38].

Tertulian, w swoim Traktacie o duszy dowodząc pewnego rodzaju cielesności duszy (co nie musi nas teraz zajmować), przy okazji zdał relację o sposobie praktykowania charyzmatów za jego czasów. Zapoznajmy się z tym tekstem; choć jest nieco dłuższy, to zapewne nie mniej interesujący dla współczesnego czytelnika:

„Uznajemy duchowe charyzmaty, czyli dary, i my też zasłużyliśmy na osiągnięcie daru proroczego […].
Oto mamy pośród nas pewną siostrę, której przypadł los wyróżnienia przez rozmaite dary objawienia, jakich doświadcza w Duchu poprzez ekstatyczne wizje pośród świętych obrzędów w dzień Pański w kościele: rozmawia z aniołami, a czasem nawet z Panem; zarówno widzi, jak i słyszy tajemne przekazy; rozumie serca niektórych ludzi, a którym jest to potrzebne − rozdziela pomoc. Czy to podczas czytania Pisma, czy śpiewu psalmu, czy to głoszenia kazania, czy podczas ofiarowania modlitw – we wszelkich tych posługach religijnych udzielane jej są okazje i materia do postrzegania wizji. […] Po rozesłaniu ludzi na końcu świętych obrzędów ma ona zwyczaj donoszenia nam o wszystkim, co widziała w wizjach (gdyż wszystkie jej przekazy są sprawdzane z największą troską, by rozeznać ich prawdziwość). «Pośród innych rzeczy – mówi – ukazała mi się dusza w kształcie cielesnym, a także duch mi się pokazywał […], tak jakbym mogła potknąć go ręką, miękki, przezroczysty i o eterycznym kolorze». Taka była jej wizja i jej świadkiem był Bóg; a Apostoł przepowiedział usilnie, że będą «duchowe dary» w Kościele”[39].

W komentarzu do tego tekstu nasz autor znowu wspomina o fragmencie z trzeciego rozdziału Księgi Joela jako o ważnej biblijnej zapowiedzi, której spełnienie chrześcijanie oglądają na własne oczy i której skutki odczuwają na co dzień:

„Od Boga, który obiecał wylać łaskę Ducha na wszelkie ciało i nakazał, by niewolnicy prorokowali i by niewolnice miały widzenia, i by wypowiadali proroctwa (por. Dz 2,17-18; Jl 3,1-2), muszą pochodzić wszystkie te wizje, które przyrównać można do aktualnej łaski Boga jako uczciwe, święte, prorocze, natchnione”[40].

Tertulian nie tylko opisuje rozmaite charyzmaty, ale też przypomina hierarchię darów Ducha Świętego, co ważne jest dla ich właściwego wykorzystania: „[Apostoł] upodobnił jedność naszego ciała do spójności rozmaitych charyzmatów”. Dlatego „miłość należy przedkładać nad wszelkie charyzmaty na mocy podstawowego przykazania, które i Chrystus potwierdził”[41]. Łączy się z tym smutna prawda: charyzmaty można zaprzepaścić, jeśli wykorzysta się je niezgodnie z zamysłem Ofiarodawcy, czyli wbrew woli Ducha Świętego. Wprawdzie Tertulian, pisząc swoje tyrady Przeciw Prakseaszowi, wykładał naukę chrześcijańską już w sposób antykatolicki, to jednak był świadkiem przynajmniej samej zasady służebności charyzmatów wobec miłości i jedności Kościoła[42].

b. Rozdwojone królestwo?
Tertulian, odchodząc od Kościoła katolickiego, stawał się coraz większym entuzjastą ekstatycznych stanów duchowych, coraz to nowych proroctw, wizji i objawień, i − niestety – coraz bardziej podporządkowywał im swoje rozumienie chrześcijaństwa. Wywodził, że nawet Apostoł Piotr popadł w ekstatyczne stany na Górze Przemienienia, co miałoby być miarodajne dla kolejnych pokoleń chrześcijan:

„[…] bronimy [tezy], że nowym prorokom również przysługuje łaska ekstazy, to jest odchodzenia od zmysłów. Człowiek jest bowiem szczególnie zbudowany w duchu, gdy wpatruje się w chwałę Bożą albo gdy Bóg mówi przez niego, tak że z konieczności odchodzi od zmysłów, okryty cieniem mocy Bożej. A jeśli o to wszczyna się kwestie między nami a psychikami [tj. katolikami], to łatwo udowodnić nawet Piotrowi odchodzenie od rozumu [na Górze Przemienienia]”[43].

Co do swoich poglądów, coraz bardziej odbiegających od całej dotychczasowej nauki Kościoła, Tertulian twierdził, że poparciem dla nich jest „trwające w naszej wierze słowo nowego proroctwa (novae prophatiae sermo)”[44]. Takie nowe proroctwa zrównywał co do wartości z proroctwami Starego Testamentu mawiał: „jak nauczają stare i nowe proroctwa”[45]. Chociaż Tertulian wciąż używał słowa „kościół”, to jednak stopniowo zaczynał przez to rozumieć nie ten katolicki Kościół, który zastał w chwili swojego nawrócenia i od którego przejął swoją wiarę w Chrystusa, ale coraz bardziej jakiś kościół nowych proroctw, jednym słowem: swój nowy kościół. Dlatego w dyskusji z pewnym polemistą Tertulian wywodził: „będziemy się odwoływać do duchowej formy i do prorockiej łaski i żądać będziemy, by przepowiadał także przyszłe wypadki i by wyjawiał tajniki serca oraz tłumaczył tajemnice”. A skoro rozmówca „nie przytoczy nic takiego ani nie udowodni, to my przedstawimy i Ducha, i proroctwo Stwórcy, przepowiadające zgodnie w Kościele należącym do Boga, którego Duch działa zawsze i którego obietnice spełniają się, jak długo Kościół istnieje”[46].

Wspólnota, do jakiej przystał Tertulian, była to heretycka grupa ludzi nazywanych montanistami, gdyż ich nauka pochodziła od nauczyciela imieniem Montanus. Przy tej okazji można krótko przypomnieć, co wiemy o owym Montanusie, który taki zachwyt wzbudzał u Tertuliana. Euzebiusz pisał o nim około 320 roku (choć być może nieco stronniczo), co następuje:

„Montanus, wychodząc z siebie i popadając nagle w rodzaj podniecenia czy ekstazy, szalał i zaczynał bełkotać i wymawiać dziwne rzeczy, prorokując w sposób sprzeczny z ustalonym zwyczajem w Kościele przekazanym przez tradycję od początku […]. Niektórzy zakazywali mu przemawiać, pamiętni na rozróżnienie uczynione przez Pana i Jego ostrzeżenie, by mieć się na baczności przed nadchodzącymi fałszywymi prorokami. Ale inni, wyobrażając sobie, że pełni są Ducha Świętego i daru proroczego, nadymali się pełni uniesienia, a zapominając o rozróżnieniu Pana, wzywali ducha szalonego, podstępnego i zwodzącego, a ten ich oszukiwał i mamił”[47].

Choć może to być spojrzenie nadmiernie wyostrzone i nazbyt krytyczne, niemniej jednak jest niezwykle cenne przez przypomnienie biblijnej zasady: prorocy mogą być prawdziwi, ale równie dobrze mogą być fałszywi. Uczył o tym Jezus Chrystus i nauczali tego Jego Apostołowie. Doświadczały tego kolejne pokolenia chrześcijańskie i nie ma żadnego powodu, dlaczego Kościół dziś nie miałby stawać przed tą samą trudnością.

Na marginesie warto zauważyć − przenosząc się na chwilę z powrotem do współczesności − że dzisiaj zdarza się sympatykom postępowania Tertuliana przedstawiać go jako „pierwszego ważnego teologa pentekostalnego”[48]. Traktują go jako kogoś w rodzaju prekursora charyzmatycznego przebudzenia, mając na myśli całą ewolucję jego poglądów, łącznie z okresem antykatolickim. Powodem tego jest oczywiście rosnący entuzjazm Tertuliana dla popadania w duchowe ekstazy, jego podziw dla objawień, wizji, a w szczególności dla tego wszystkiego, co nazywał nowym proroctwem. Nic więc dziwnego, że ci, którzy naczelne miejsce w duchowości chrześcijańskiej rezerwują dla znaków i cudów, proroctw i wizji, widzą w nim swojego naturalnego sojusznika.

Czy taki pogląd da się jednak utrzymać? Trzeba stanąć przed konsekwencjami tej opinii: Tertulian był entuzjastą nie tylko zjawiska nowych proroctw, ale oczywiście też ich treści. A do treści tych należało na przykład nauczanie o niemożliwości odpuszczenia chrześcijaninowi grzechów ciężkich. Trzeba by tu też przypomnieć naukę Tertuliana o grzeszności ponownego małżeństwa wdowców, a także przedziwny „wodowstręt” w jedzeniu i myciu się. Czy to rzeczywiście możliwe, aby jakiś charyzmatyczny teolog uważał dzisiaj, że Bóg Ojciec przez Ducha Świętego podyktował montanistom swoją wolę w takich właśnie sprawach? Zresztą przekonajmy się sami, wnikając w przekonania Tertuliana ukształtowane przez proroctwa i wizje. Jest to fragment dotyczący katolików, zwanych przez niego − jak pamiętamy − psychikami (czyli ludźmi „duszewnymi”). By ten tekst zrozumieć, musimy pamiętać, że monogamia oznacza tu zakaz powtórnego małżeństwa wdowców:

„[Ich] zwierzęcą wiarę rozpoznaję przez troskę o ciało […]. Psychicy wzbudzają spory z Duchem; to dlatego odrzucają Nowe Proroctwo: przecież ani Montanus, ani [jego uczennice] Pryscylla i Maksymilia nie głoszą innego Boga […]. Ogłosiliśmy już obronę monogamii. Teraz nasza walka jest walką o powściągliwość w diecie […]. Mają nam za złe, że nasze pożywienie nie jest okraszone żadnym mięsem ani sosem, ani żadnym soczystym owocem; i że nie jemy ani nie pijemy niczego o smaku winnym; że powstrzymujemy się od kąpieli, co jest w zgodzie z nasza suchą dietą”[49].

Wydaje się więc, że spotykany w naszych czasach bezkrytyczny podziw dla Tertuliana i cenionych przez niego montanistów wynika raczej z upatrywania istoty chrześcijaństwa w popadaniu w prorocze stany i niecodzienne fenomeny duchowe. Zjawiska takie, o nie do końca rozeznanym pochodzeniu, bywają przyjmowane entuzjastycznie, niezależnie od tego, czy ich skutki zgodne są z ortodoksją chrześcijańską, nawet najluźniej pojętą. Oto jeszcze jeden przykład treści Tertulianowych nauk:

„Mówiąc: «Kiedy Duch Święty przyjdzie, doprowadzi was do całej prawdy», [Pan] wystarczająco jasno ukazuje nam, że przyniesie nam takie nauczania, które będą oceniane jako nowości, jako coś nigdy wcześniej nieogłoszonego. […] Twierdzimy nawet więcej: że gdyby nawet Paraklet w naszych dniach ostatecznie [wszystkim] nakazał dziewictwo i wstrzemięźliwość całkowitą i absolutną, aby nie dopuścić, by żar ciała pienił się nawet w jednym małżeństwie, to i tak nie przykazałby żadnej «nowości»”[50].

Gdzie leży przyczyna ewolucji Tertuliana, która prowadziła go stopniowo do kręgów ludzi nieuznających możliwości pokuty po grzechu ciężkim, napawających się wymyślnymi umartwieniami, pogłębiających swoją odrazę do „pospolitości katolickiego tłumu” oraz wzmacniających podejrzliwość do takich ludzkich instytucji jak małżeństwo? Po pierwszą odpowiedź sięgnijmy do traktatu Tertuliana O skromności, gdzie przeciwstawia on „dwa Kościoły”: Kościół Ducha i Kościół biskupów. Odrzucając władzę odpuszczania grzechów ciężkich przez biskupa Kościoła, wyzywająco pisze do biskupa Rzymu:

„Pokaż mi więc teraz, apostolski panie, prorocze dowody, bym uznał twoją nadprzyrodzoną moc i przyznał ci władzę odpuszczania takich grzechów! […] «Ale – mówisz – Kościół ma władzę odpuszczania grzechów». To uznaję i ja i wyznaję bardziej niż ty; ja w osobie nowych proroków mam samego Parakleta, który mówi: «Kościół ma władzę odpuszczania grzechów, ale Ja nie będę odpuszczać, aby innych nie pociągnęli [do grzechu]»”[51].

Jedną z ważnych przyczyn błędów Tertuliana jest utrata wizji Kościoła katolickiego jako uprzywilejowanego miejsca działania Ducha Świętego i wprowadzenia na to miejsce nieomylności własnej osoby: teraz przecież to „ja mam Parakleta”, a gwarancją nieomylności są ciągle nowe proroctwa. Tak powstała recepta na utworzenie nowego kościoła – już nie katolickiego, lecz raczej niezależnego kościoła pojętego jako prywatna inicjatywa charyzmatyka, zadufanego w swoje objawienia i duchowe obdarowania.

c. Niezależny i wolny kościół Noetosa
Na zakończenie części poświęconej Tertulianowi sięgniemy jeszcze po dwa przykłady pochodzące również z kręgu łacińskiego chrześcijaństwa, i to z czasów nieodległych od Tertuliana. Za ilustrację powstawania w pierwotnym chrześcijaństwie wspólnot oddzielających się od Kościoła katolickiego niech posłuży nam pewien tekst św. Hipolita. Autor ten niedługo po roku 200 zwięźle opisał swoją obserwację, jak taki wolny kościół faktycznie powstawał:

„Niejaki Noetos głosił, że sam jest Mojżeszem, a jego brat Aaronem. Kiedy więc błogosławieni prezbiterzy dowiedzieli się o głoszonej przez niego nauce, wezwali go i przesłuchali przed obliczem Kościoła. Noetos początkowo zaprzeczył, jakoby wyznawał podobne poglądy. Później jednak oddalił się, a zgromadziwszy wokół siebie gromadkę zwolenników, usiłował już otwarcie bronić swej nauki. Błogosławieni prezbiterzy ponownie wezwali go do siebie i udzielili mu nagany. Wówczas Noetos zaczął z nimi polemizować; pytał: «Czy robię coś złego, jeśli sławię Chrystusa?». [Prezbiterzy] potępili go i usunęli z Kościoła. Noetosa zaś ogarnęła taka pycha, że zorganizował szkołę. Jego zwolennicy usiłują swe twierdzenia poprzeć autorytetem nauki [Pisma] […]. Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej: Pismo zawiera słuszną naukę, ale Noetos opacznie ją pojmuje”[52].

Mamy tu zarysowane najważniejsze etapy tego procesu: najpierw głoszenie dziwnej i niepokojącej nauki w ramach Kościoła katolickiego. Potem reakcję właściwych pasterzy Kościoła, co prowadzi do wyparcia się własnych poglądów przez charyzmatycznego przywódcę niepokoju. Jednak nie zaprzestaje on wcale swej działalności, tyle że teraz dzieje się to już skrycie, w celu zgromadzenia odpowiedniej ilości zwolenników. Na tym etapie dobrze służy mu, jak się wydaje, hasło: „Przecież ja też, tak jak wy, głoszę Jezusa − co macie mi do zarzucenia?”. W końcu zaś, po postawieniu kategorycznego wymogu podporządkowania się ustalonej nauce Kościoła, następuje zorganizowanie odrębnych struktur kościelnych z motywacją: „To właśnie my naprawdę uczymy tego, czego uczy Biblia”.

Ten sam autor, czyli św. Hipolit, w innym dziele z 215 roku, zatytułowanym Tradycja apostolska, opisuje, jak w Kościele katolickim obok ustanawiania biskupów, prezbiterów i diakonów rozdzielano posługi także ludziom świeckim: wdowom, lektorom, dziewicom, subdiakonom. Przy tej okazji dowiadujemy się, że liczono się z możliwością pojawienia się charyzmatów wśród świeckich: „Jeśli ktoś pośród świeckich otrzymał przez objawienia dar uzdrawiania, nie należy nakładać na niego rąk, gdyż sprawa jest oczywista”[53]. Ale dowiadujemy się od Hipolita rzeczy jeszcze ważniejszej: charyzmaty służą ewangelizacji i jedności Kościoła, którego autentyczność gwarantują nie prywatne objawienia i osobiste natchnienia, ale biskupi czuwający razem nad prawowiernością niezmiennej nauki Ewangelii.

Podobnie uczył o darach Ducha dla wierzących Nowacjan (ur. ok. 200 r.), który był prezbiterem w Rzymie. Około roku 240 napisał dzieło O Trójcy Świętej. Opiewa w nim hojność Chrystusa, który swoją Oblubienicę, czyli Kościół święty, obdarował klejnotami darów i charyzmatów, tak by niczego jej nie zabrakło do doskonałej piękności.

„[Uczniowie] nie bali się ani więzień, ani kajdan […], mając w sobie dary, które teraz ten sam Duch rozdał i pomnaża Kościołowi, Oblubienicy Chrystusa, niczym jakieś klejnoty. On jest bowiem tym, który ustanawia proroków w Kościele, kształci nauczycieli, każe mówić językom, udziela sił i uzdrowień, sprawia cudowne dzieła, udziela rozeznania duchów, ustanawia rządy, proponuje rady, łączy i rozdziela inne dary, które wypływają z charyzmatów, i z tego względu czyni Kościół Pański wszędzie i we wszystkim doskonałym”[54].

Bóg „poprzez niebiańską moc” przyzwyczaja ludzi „do połączenia z boską wiecznością Ducha Świętego”, gdyż na tej drodze staje się w wierzących „Sprawcą świętości”. Działanie Ducha ma także bardzo ważny aspekt uwalniania od popełniania nowych grzechów, w tym również − co podkreśla Nowacjan − grzechu rozłamu i herezji:

„On jest tym, który powściąga nienasycone pożądliwości, przezwycięża nieskromne żądze, gasi niedozwolone płomienie, zwycięża płonące popędy, oddala pijaństwo, odrzuca chciwość, ucieka od zbytkownych biesiad, splata miłością, łączy uczuciami, odrzuca sekty, rozwija regułę prawdy, pokonuje heretyków, wyrzuca za drzwi nieuczciwych, strzeże Ewangelii”[55].

Wątek jedności Kościoła nieskalanego w prawdzie i obyczajach pojawia się także dalej w dziele Nowacjana, kiedy obok takich dzieł Ducha, jak świadectwo Apostołów, niezmienność męczenników, skromność dziewic, niezmienność Pańskiego nauczania we wszystkich wierzących, wymienia też i kolejne: „tępi heretyków, poprawia przewrotnych, karci niewiernych, ukazuje obłudników, poprawia także nieuczciwych, strzeże autentycznego i nieskazitelnego Kościoła w świętości wiecznej czystości i prawdy”[56].

1.3. Orygenes – miłośnik Biblii i Ducha Świętego
Przechodzimy teraz do pism następnego wielkiego pisarza chrześcijańskiej starożytności, ale tym razem stajemy od razu onieśmieleni rozmachem myśli i objętością dzieła wielkiego katechisty i teologa. Otwierając dzieła Orygenesa, zapalony miłośnik starożytnego chrześcijaństwa czuje się podekscytowany jak jeszcze nigdy dotąd. Po pierwsze, otwiera się nam okno na wspólnotę chrześcijańską prześladowanego Kościoła nieodległą w czasie od pierwszych pokoleń uczniów naocznych świadków Jezusa (ów pisarz z egipskiej Aleksandrii żył mniej więcej w latach 185-253). Po drugie, pasją Orygenesa była Biblia. Studiowaniu Pisma Świętego poświęcił życie i niezmordowanie uczył innych katolickiej wykładni słowa Bożego. A uczył między innymi o charyzmatach i o płynących z nich pożytkach, ale także o potrzebie czuwania nad ich właściwym wykorzystaniem dla dobra ewangelizacji.

a. Trzy rodzaje chrześcijan
Na pierwszy rzut oka, zwłaszcza dla niewprawnego nowicjusza, mentalność przenikająca teksty Orygenesa sprawia niekiedy wrażenie podobnej do gnostycznego sposobu myślenia. Czyż nie przypominają nam się zawiłe wynurzenia gnostyków, kiedy słyszymy o trzech grupach wiernych: „cielesnych”, „duszewnych” i „duchowych”? Jednak Orygenes, używając tej samej terminologii, niekoniecznie miał na myśli to samo: bynajmniej nie odrzucał zwykłych ludzi z powodu ich prostej wiary. Akceptował ich trwanie w Kościele, chociaż oczywiście pragnął, aby jak najwięcej chrześcijan wzrastało w prawdziwie duchowym rozumieniu Pisma. Są więc w Kościele ludzie:

– prości, którzy czerpią zbudowanie z ciała Pisma, czyli z sensu dosłownego i historycznego;
– czyniący postępy, którzy czerpią z duszy Pisma, czyli z moralno-duchowego zastosowania słów Biblii do aktualnego życia Kościoła;
– doskonali, którzy czerpią z ducha Pisma, czyli z sensu odnoszącego się do spraw niebieskich[57].

Widać tu niewątpliwie pewne podobieństwo do podziału ludzi na trzy grupy przez heretyckich gnostyków. Te grupy to hylicy (cieleśni), psychicy (duszewni) i pneumatycy (duchowi). Podobieństwo to jest jednak raczej zewnętrzne: przecież według gnozy hylicy skazani byli na potępienie, psychicy mogli zbawić się przez wiarę, a pneumatycy − byli przeznaczeni do zbawienia niezależnie od postępowania[58]. Natomiast czytając Orygenesa, możemy być spokojni: „O tym, jak wielki pożytek płynie z tego prostego rozumienia [Pisma], które nazwaliśmy historycznym, świadczą całe rzesze wiernych, które wierzą dosyć szczerze i w prosty sposób”[59]. Można być prostym chrześcijaninem i to też jest droga do zbawienia w Jezusie Chrystusie. Natomiast komu czas i zdolności pozwalają, nie powinien pozostawać na tym tylko poziomie: „Przylgnij do lektury świętych Pism! […] Szukaj sensu świętych Pism ukrytego przed oczami większości. Nie poprzestawaj jednak na pukaniu i szukaniu; bardzo potrzebna jest też modlitwa o zrozumienie spraw Bożych”[60].

I jeszcze pewna ciekawostka: często spotykamy się dzisiaj z ludźmi, którzy narzekają na upadek gorliwości w naszym XXI wieku i tęsknie wzdychają za starymi, dobrymi czasami pierwszych chrześcijan, kiedy to − jak sądzą − powszechnie kwitła gorliwość ‪i wszyscy porwani byli świętym zapałem. Warto zadedykować im pewną obserwację wielkiego Aleksandryjczyka, która wskazuje, że wieki wprawdzie mijają, ludzie jednak wciąż są podobni:

„Kto bada Pismo Boże? − często zachęcam do tego młodych ludzi, ale – jak widzę – nie odnoszę skutków, lecz tylko tracę czas; nie potrafię sprawić, żeby choć kilku z nich zajęło się pilniej świętymi Księgami”[61].

b. Kościół pełen charyzmatów
Powróćmy do sprawy charyzmatów. Orygenes, czytając w Piśmie Świętym o darach duchowych, zauważa, że ich czasy nie przeminęły i że dary duchowe można spotkać także za jego dni. Nowe narodzenie w sakramencie chrztu i wzrost nowego człowieka przez wiarę można opisać też jako obdarowanie duchową płodnością duszy uprzednio bezsilnej. „W jaki sposób bezdzietna rodzi siedmioro? […] Skoro przez wiarę w Chrystusa dusza zasłużyła na łaskę Ducha Świętego i wypełnił ją duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch sprawiedliwości i miłosierdzia, wypełnił ją duch bojaźni Bożej – pewne jest, że niepłodna urodziła siedmioro”[62]. Orygenes wymienia nawet konkretne charyzmaty, które można zaobserwować we współczesnej mu wspólnocie wierzących:

„[Apostołowie Jezusa] bez pomocy cudów nie zdołaliby nakłonić swych słuchaczy do tego, żeby porzucili dawne obyczaje i z narażeniem życia przyjęli nowe, nieznane jeszcze nauki. Ślady tego Ducha, który pojawia się w postaci gołębicy, trwają do tej pory w chrześcijanach, którzy wypędzają złe duchy, dokonują wielu uzdrowień i z łaski Słowa posiadają zdolność przewidywania przyszłych wydarzeń”[63].

Orygenes zajmował się przez całe życie nauczaniem wiary. Przygotowywał ludzi do chrztu w ramach katechumenatu, pisał komentarze do ksiąg biblijnych, spisywał teologiczne traktaty. Był jednak głęboko świadomy, że chrześcijaństwo nie ogranicza się do systemu idei, podobnego do tylu filozofii popularnych w całym ówczesnym rzymskim świecie, a zwłaszcza w rozdyskutowanej Aleksandrii. Chrześcijaństwo otwiera przecież na realny kontakt z Bogiem żywym i prawdziwym, z Bogiem działającym mocą Ducha Świętego.

„Nauka nasza posiada swoje własne dowody, napełnione mocą Bożą bardziej niż argumenty wywodzące się z zasad dialektyki greckiej. Ten boski sposób dowodzenia Apostoł nazywa «ukazaniem Ducha i mocy» (1 Kor 2,4). Ducha − przez proroctwa, które potrafią utwierdzić w wierze każdego czytelnika, zwłaszcza w wierze, która dotyczy Chrystusa; mocy − za pomocą cudów, których istnienia można dowieść różnymi sposobami, ale przede wszystkim na tej podstawie, że ich ślady przetrwały do naszych czasów w ludziach, którzy żyją zgodnie z zasadami nauki”[64].

Orygenes pisze o aktywności Ducha Świętego, który dawniej przejawiał swoją aktywność w prorokach Starego Testamentu, a dziś prowadzi cały Kościół do zbawienia. Jednym ze sposobów Jego działania jest obdarowywanie znakami i cudami. Znaki te były wyjątkowo obfite podczas ziemskiej działalności Jezusa, ale i teraz − jak stwierdza − trwają w postaci „śladów”. Orygenes pisze dalej o „nielicznych”, wśród których te ślady można zaobserwować. Jaka szkoda, że nie możemy go osobiście zapytać, co miał na myśli: Czy nieliczni to w jego opinii chrześcijanie wśród większości ludzi niewierzących, czy ci nieliczni to chrześcijanie z narodu żydowskiego wobec większej liczby Żydów, którzy nie przyjęli wiary w Jezusa, czy też może nieliczni charyzmatycy wśród licznych chrześcijan?

„Pojawiały się liczne znaki Ducha Świętego, gdy Jezus zaczął nauczać i gdy zmartwychwstał, potem już nie było ich wiele. Zresztą jeszcze i teraz istnieją ślady Ducha w tych nielicznych, których dusze zostały oczyszczone nauką Chrystusową i postępowaniem zgodnym z nauką”[65].

Przejdźmy teraz do konkretnych charyzmatów. Orygenes wymienia najpierw wypędzanie złych duchów. Co ciekawe, łącząc tę czynność z charyzmatem egzorcysty, jednocześnie wyjaśnia, że największą moc odpędzania diabła mają po prostu same słowa Ewangelii, jeśli zostaną przeczytane z wiarą:

„Egzorcyści czerpią siłę nie z magicznych zaklęć, lecz z imienia Jezusa oraz z odczytywania Jego historii. Słowa Ewangelii bardzo często wypędzały złe duchy z serc ludzkich, zwłaszcza wtedy gdy były wypowiadane szczerze, z wiarą i z przekonaniem. Imię Jezusa ma zresztą taką władzę nad demonami, że wypowiedziane nawet przez grzeszników wywiera niekiedy określony skutek”[66].

Następnie możemy znaleźć wzmianki o charyzmacie rozpoznawania duchów. Orygenes przypomina biblijne nauczanie, iż w praktyce często będzie zdarzać się sytuacja, że „anioł niegodziwości podaje się za anioła światłości”. Wzrost duchowy polega między innymi na radzeniu sobie w takich sytuacjach: „dusza, gdy w swej wędrówce dojdzie do tego, że zaczyna już rozróżniać wizje, zostanie uznana za duchową, jeśli potrafi wszystko rozróżnić. Dlatego między darami Ducha Świętego wymieniono umiejętność rozpoznawania duchów”[67]. Przy lekturze niektórych tekstów Orygenesa mamy wrażenie, że ów dar może posiąść każdy wierzący chrześcijanin i że o to właśnie powinien się modlić:

„Proszę słuchaczy, aby pilnie uważali, by uzyskali łaskę Ducha zwaną rozpoznawaniem duchów, aby jak doświadczeni bankierzy pilnie baczyli, w którym momencie jestem fałszywym nauczycielem, a w którym głoszę słuszną naukę”[68].

Jako nauczyciel prawd biblijnych Orygenes wyraźnie pisał o tym, że bez specjalnego oświecenia darem mądrości nie da się zrozumieć ukrytej prawdy Pisma Świętego. W tym sensie twierdził, że „doskonalszym darem jest ten, który został umieszczony przed wszystkimi pozostałymi − to «słowo mądrości», oraz wymienione po nim «słowo poznania»”[69], albo że „ci, którzy postępują dzięki widzeniu, posiadają wspanialsze dary: dar «słowa mądrości» [dany] przez Ducha Bożego oraz dar «słowa wiedzy według tego samego Ducha»”[70]. Dary takie służą rozumieniu Biblii, co jest niezbędne dla życia słowem Bożym: „Bóg niech nas natchnie […], [byśmy] otrzymali dar mądrości, jaki Bóg daje przez Ducha, i słowo poznania, [mądrości], której Bóg udziela według Ducha (por. 1 Kor 12,8)”[71]. Bóg wlewa mądrość szczególnie po to, aby chrześcijanin mógł zrozumieć trudniejsze fragmenty Starego Testamentu w świetle słów Nowego Przymierza:

„Słuchacze słów Ksiąg świętych! […] niechaj was nie zraża, jeśli opowiadanie wydaje się wam mniej atrakcyjne […]; dla wyjaśnienia [takiego tekstu Biblii] potrzebna wam jest owa łaska Ducha Świętego, o której tak mówi Apostoł: «Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu słowo poznania według tego samego Ducha» (1 Kor 12,8). Tej więc łaski potrzebujemy przy omawianiu tekstu”[72].

Fakt, że do zrozumienia Pisma Świętego potrzebne są duchowe dary mądrości i poznania, nie oznacza jakiegoś skrajnego elitaryzmu, jakby nauka chrześcijańska była zarezerwowana dla niewielu. Wręcz przeciwnie, jak uczy Orygenes, „są niezliczone rzesze wiernych i […] niemal wszyscy wiedzą doskonale, że nie należy w sensie cielesnym pojmować ani obrzezania, ani bezczynności w dzień szabatu […]; nie ulega wątpliwości, że rozumienia tego udziela wszystkim moc Ducha Świętego”[73]. Zresztą podobnie jak dar mądrości i poznania otwiera duchowe znaczenie księgi Biblii, tak też lektura świętego tekstu staje się kontaktem z Bogiem. Tekst biblijny dosłownie tchnie mocą Ducha:

„Sam możesz wydobyć z Pism tego rodzaju wichry […]; owe skarby są w Chrystusie. Stamtąd więc przybywają owe wichry, owe duchy, aby jeden człowiek był mądry, drugi wierny, inny miał poznanie, a jeszcze inny otrzymał jakiś inny dar Boży: «Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu łaska uzdrawiania w jednym Duchu» (1 Kor 12,8-9)”[74].

Bardzo pożyteczne jest wczytanie się w to, co Orygenes rozumiał pod określeniem charyzmat proroctwa. Dar ten niekoniecznie ma się objawiać przez rodzaj wyroczni ogłaszanej podniosłym stylem na modlitewnym zgromadzeniu. Proroctwo w rozumieniu Orygenesa bardziej przypomina to, co dziś nazywamy katechezą, homilią lub pouczeniem. Orygenes widział w Biblii dwa wyraźnie odróżnione dary proroctwa. Jedno, które głosi: „To mówi Pan”. To proroctwo, jak zaznacza nasz autor, przeminęło: „trwało bowiem do czasów Jana, jak napisano w Ewangelii: «Aż do Jana sięgało Prawo i Prorocy» (Łk 16,16)”. Drugie zaś proroctwo, powszechne u chrześcijan, występuje wtedy, „gdy ktoś przemawia dla zbudowania ludzi, dla ich pokrzepienia i pocieszenia”. Budujące pouczanie lub pocieszanie zależy z jednej strony od ludzkich umiejętności i zdolności, dlatego „możemy starać się o dar takiego proroctwa, i leży to w naszych możliwościach”. Jako odpowiedź na nasze wysiłki „zostanie nam dany również dar proroctwa, który od Boga pochodzi”. Inna postać chrześcijańskiego proroctwa, to „kiedy w Kościele głoszona jest nauka moralna, wówczas pobudzone zostaje sumienie w sercu każdego słuchacza”[75]. W taki sposób trzeba rozumieć tor jego myślenia, kiedy zadając pytanie: „Czy widzisz, jakich synów rodzi łaska?”, odpowiedzi każe szukać w obdarowaniach Ducha Świętego: „Tak bowiem napisano o tych, którzy osiągnęli łaskę Ducha, bo Apostoł mówi: «Gdy zaś wszyscy prorokują, a wejdzie [podczas tego] jakiś poganin lub człowiek prosty, będzie przekonany przez wszystkich, osądzony i jawne staną się tajniki jego serca; a tak, upadłszy na twarz, odda pokłon Bogu, oznajmiając, że prawdziwie Bóg jest między wami» (1 Kor 14,24-25)”[76].

c. Listy charyzmatów
Oprócz omawiania poszczególnych charyzmatów Orygenes czasami podaje całe zestawy darów, a więc gotowe listy charyzmatów. Co ciekawe, wcale nie zawsze są one wprost wzorowane na wyliczeniach, jakie można znaleźć w Nowym Testamencie. Oto przykład takiej krótkiej listy darów duchowych:

W Duchu Świętym „zawiera się istota wszystkich darów; «jednym jest udzielane przez Ducha słowo mądrości, innym słowo poznania, a jeszcze innym wiara» (1 Kor 12,8-9), a dzieje się tak u poszczególnych ludzi, którzy potrafią Go przyjąć”[77].

A oto podobne zestawienie darów, w którym Orygenes wyraźnie powraca do idei, że chociaż pożyteczną rzeczą jest zdobywać mądrość w sprawach Bożych, to ostatecznie zbawieni jesteśmy przecież przez wiarę:

„Mądrość pochodząca od Boga […] jest pierwszym z tak zwanych darów Bożych. Drugie po niej miejsce wśród darów Bożych zajmuje, jak piszą znawcy tych zagadnień, tak zwana wiedza, trzecie miejsce wiara, albowiem trzeba, aby także ludzie prości, którzy wedle swych sił pragną osiągnąć pobożność, zostali zbawieni” (tu powołuje się na 1 Kor 12,8-9). „Nie każdy zatem człowiek został obdarzony mądrością Bożą; posiadają ją ci, którzy się wyróżniają wśród chrześcijan”[78].

Ponieważ często zdarza się dziś pomijanie listy charyzmatów, które św. Paweł podał w Liście do Rzymian (Rz 12,6-9), tym bardziej warto zauważyć, że Orygenes nie zaniedbywał sięgania także do tego miejsca w Biblii w poszukiwaniu danych świadczących o rozmaitości działania Bożego Ducha.

„Zastanówmy się nad wymienionymi przez Apostoła darami: wymienia więc proroctwo, dar posługiwania, dar nauczania, zachętę, szafowanie, to znaczy rozdawanie, stanowisko przełożonego i dzieła miłosierdzia”[79].

Spotkamy też listę ułożoną na podstawie lektury dwunastego rozdziału 1 Listu do Koryntian, z której wyraźniej dowiemy się o dwóch rodzajach wiary, wiary „zwykłej” i wiary jako charyzmatycznego daru:

„Dar wiary Paweł w wykazie darów Bożych wymienił na trzecim miejscu po mądrości i umiejętności poznania, mówiąc: «Innemu dar wiary w tym samym Duchu» (1 Kor 12,9)”[80]. Jest to „wiara udzielana przez Boga obok tej wiary, która jest w nas […]; [taka] wiara to cnota, pochodząca od Boga − rodzi się dopiero wówczas, gdy pojawi się w nas cnota pochodząca z naszego wolnego wyboru, i to właśnie znaczy, że Bóg udziela «łaski po łasce»”[81].

Charyzmatyczne obdarowania można porównać ze zmysłami cielesnymi, gdyż pełnią one analogiczną rolę w świecie ducha jak zmysły w świecie materialnym. Podobnie jak cielesne zmysły pozwalają zrozumieć świat materialny i umożliwiają sprawne poruszanie się w nim, tak samo charyzmaty jako zmysły duchowe dają nam zrozumienie Bożego planu oraz zdolność przeżywania naszych dni po Bożemu:

„Pismo poucza, że istnieje jakiś święty zmysł, osiągalny wyłącznie dla błogosławionych […]:
wzrok, zdolny do oglądania rzeczy niematerialnych, w których objawiają się cherubini i serafini,
słuch potrafiący rozróżnić dźwięki nieistniejące w powietrzu,
smak kosztujący żywego chleba, który zstąpił z nieba i udziela życia światu (por. J 6,33), węch odczuwający zapachy, o których powiedział Paweł, że «są miłą Bogu wonią Chrystusową» (por. 2 Kor 2,15),
oraz dotyk, o którym wspomina Jan, mówiąc, że dotykał rękami Słowa życia (por. 1 J 1,1)”[82].

Ostatecznym celem udzielenia charyzmatów przez Boga jest powstanie sprawnego i skutecznego w działaniu organizmu Kościoła − Ciała Chrystusa. Wczytajmy się we wspaniałą wizję Kościoła, jaką roztacza przed nami Orygenes. Jest to z jednej strony Kościół złożony ze zwykłych ludzi, a z drugiej − Kościół pełen mocy Ducha dzięki udzielonym charyzmatom.

„Jeden zajmuje się badaniem mądrości Bożej i nauki słowa oraz we dnie i w nocy nieustannie rozmyśla nad Prawem Bożym − ten jest okiem tego wielkiego ciała. Ktoś inny zajmuje się posługiwaniem braciom i ubogim − ten jest ręką tego świętego ciała. Jeszcze inny jest gorliwym słuchaczem słowa Bożego − on jest uchem ciała. Inny znów okazuje pilność, nawiedzając chorych, karcąc prześladowców, wspomagając tych, co się znaleźli w trudnej sytuacji: takiego niewątpliwie nazwiemy nogą kościelnego ciała”[83].

d. Bóg nieograniczony w inwencji
Idąc za św. Pawłem, Orygenes oczywiście nie ograniczał się do jakże popularnej dziś listy charyzmatów z 1 Kor 12,6-9. Doskonale wiedział, że po pierwsze, Apostoł mówił o charyzmatach także w innych miejscach swoich Listów, a po drugie, że wykazy darów duchowych Pawła są i tak tylko przykładowe, ponieważ Bóg nie jest przecież wcale nimi skrępowany w obdarowywaniu swoich wiernych. Dlatego Orygenes powołuje się na przykład, jak widzieliśmy, na listę charyzmatów zaczerpniętą z Rz 12,6-9, pisząc, że Apostoł „wymienia proroctwo, dar posługiwania, dar nauczania, zachętę, szafowanie, to znaczy rozdawanie, stanowisko przełożonego i dzieła miłosierdzia”[84]. Orygenes sięga także do charyzmatów wymienionych w siódmym rozdziale 1 Listu do Koryntian i dlatego niezmiernie ważny jest dla niego, podobnie jak dla całego pierwotnego chrześcijaństwa, charyzmat bezżeństwa: „Bez wątpienia duchowym darem jest dar wiary, dar mądrości i wiedzy, a także dar dziewictwa”.

„Zbawiciel poucza nas, że całkowita czystość jest darem udzielonym nam przez Boga i że jest owocem nie tylko ćwiczenia, ale też Bóg użycza jej dzięki wielu modlitwom […]. Pełnej więc czystości w bezżeństwie i dziewictwie jako wspaniałego daru użycza Bóg tym, którzy całą swoją duszą, z wiarą i nieustannie w modlitwach o nią Go proszą”[85].

Natomiast małżeństwo (podobnie jak majątek, siła fizyczna czy władza ziemska) to − jak pisze − dar Boży, choć nie „dar duchowy”: małżonkowie chrześcijańscy mają więc czuć się obdarowani przez Boga charyzmatem małżeństwa[86].

Pouczający jest również Orygenesowy opis drogi do zdobycia charyzmatów. Do obdarowania nie prowadzą jakieś modlitewne techniki; nie jest to droga na skróty, na przykład przez serię spotkań modlitewnych. Jest to raczej trudna droga Ewangelii Jezusa Chrystusa, a więc praktykowanie przykazania miłości:

„Kto wypełnił wszystko, co zapisane zostało o miłości Boga i bliźniego, godny jest otrzymać od Boga największe dary, z których pierwsze miejsce zajmuje dane przez Ducha Świętego słowo mądrości, drugie słowo poznania według Ducha (1 Kor 12,8). Godny tych wszystkich darów raduje się mądrością Bożą, mając serce pełne miłości Bożej i całą duszę oświeconą światłem słowa poznania, a cały umysł słowem Bożym. Dostąpiwszy zaś tego rodzaju darów od Boga, rozumie z całą pewnością, że całe Prawo i Prorocy stanowią pewną część całej mądrości i wiedzy Bożej”[87].

Ostatecznie zaś „jeśli ktoś zasłużył na uczestnictwo w Duchu Świętym, to poznawszy Jego niewysłowione tajemnice, otrzymał niewątpliwie pocieszenie i radość serca”. Człowiek taki żyje w pokoju, gdyż „nic go nie trwoży, skoro połączywszy się mocno ze Słowem Boga i Jego Mądrością, «mówi z łaski Ducha Świętego, że Jezus jest Panem»”[88].

* * * * *

Po tym przeglądzie licznych wypowiedzi Orygenesa na temat autentycznego działania Ducha Świętego na sposób charyzmatyczny w ludzie chrześcijańskim przejść trzeba do drugiej strony problemu. Tak dobry znawca Biblii jak Orygenes nie mógł przecież pominąć faktu, że tak jak Pismo Święte zachęca do otwierania się na prawdziwe charyzmaty Boże, tak równie często przestrzega przed fałszywymi znakami i cudami, a najmocniej przed fałszywymi prorokami.

Duchowe dary są Bożym obdarowaniem. Charyzmaty mają swój cel, jakim jest ewangelizacja, budowanie Kościoła, wzrastanie duchowe. Ale przecież Duch Święty nie działa całkiem sam: działa przez człowieka. A człowiek bywa słaby i grzeszny. Co będzie, jeśli większe niż zwykle obdarowanie duchowe spotka się z większą niż zwykle słabością człowieka? Na przykład z wyjątkową nieroztropnością albo z niespotykaną pychą? To właśnie są pytania, przed którymi stawiał swoich czytelników Orygenes. Na te pytania udzielał również odpowiedzi.

e. Kiedy pyszałek odkrywa obdarowanie duchowe…
Wielki Aleksandryjczyk uczył o potrzebie zwiększonej czujności duchowej właśnie wtedy, kiedy człowiek zaczyna odkrywać w sobie działanie Ducha Świętego. Nawet w charyzmatyku pozostają przecież grzeszne słabości, a największą spośród nich jest pycha, w jego samopoczuciu wynosząca człowieka ponad wspólnotę Kościoła i ponad „zwykłych wierzących”. Tak jak ktoś zamożny patrzy z góry na ludzi ubogich, jak obfitujący w dobra protekcjonalnie traktuje gorzej sytuowanych, tak samo chrześcijanin napełniony charyzmatami musi osobiście liczyć się z niebezpieczeństwem pychy:

„Wbijam się w pychę również wtedy, gdy rozumiem słowo Boże i jestem mądrzejszy od innych. Albowiem «wiedza wbija w pychę» (1 Kor 8,1). […] [Dary duchowe] w człowieku słabym wzniecają pychę i pewne samozadowolenie, kiedy mu się wydaje, że jest doskonalszy od innych […]. Często grzech pychy rodzi się na skutek darów duchowych […].Kto się jeszcze znajduje wśród ludzkiego rodzaju i przebywa w doczesnej światłości, powinien obawiać się nie tylko tego, co za dobro uchodzi w oczach tego świata, ale również i tego, co jest prawdziwym dobrem, ponieważ nie możemy udźwignąć tego, co wielkie: […] pychę rodzi zarówno obfitość pokarmów, jak i dary duchowe”[89].

Nie są to rozważania tylko teoretyczne. Orygenes znał takie przypadki z osobistego doświadczenia: „wielu było takich, którzy otrzymawszy dar posługiwania lub dar nauczania, myśleli więcej, niż należy − i urósłszy w pychę lub doznawszy osłabienia w zbytkach, upadli”[90]. Przekonywał się wtedy, jak w praktyce sprawdza się nauczanie biblijne z 1 Listu do Koryntian: „ten, kto posiadł znajomość tajemnic lub proroctw, ale miłości nie miał, stał się jako miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”[91]. Przypadki takie niestety zdarzały się w II i III wieku we wspólnocie Kościoła, przypominając, że nawet autentyczny charyzmat nie jest gwarancją właściwej posługi charyzmatyka: „Widzimy przecież, że niektórzy otrzymali łaskę nauki albo dar zachęcania ludu, lecz z tego powodu stali się dumni i pyszni i popadli pod osąd diabła; inni otrzymali łaskę, ale zmarnowali ją przez duchowe niedbalstwo i gnuśne życie”[92].

Niekiedy, jak się wydaje, charyzmatyczne dary bywały udzielane przy chrzcie, innym razem − przy jakiejś modlitewnej okazji. W każdym przypadku obowiązkiem człowieka była troska o należyte wykorzystanie Bożego daru: „ludzie otrzymują dar Ducha Świętego przez chrzest albo przez łaskę Ducha, gdy udzielana bywa w darze «mowa mądrości»; «mowa wiedzy» albo jeszcze coś innego; jeżeli więc darem tym człowiek nie zarządzał odpowiednio, to dar Ducha zostanie bez wątpienia odebrany duszy”[93].

Dlatego tak ważne jest, by pamiętać o podstawowym sprawdzianie miłości, a jest nim jedność wspólnoty wierzących. Absolutnie nie wystarczy powoływanie się na Biblię, bo przecież każdy znajdzie w niej stosowne cytaty dla poparcia swojej, nawet najbardziej niekościelnej nauki. „Jeśli usłyszysz, że ktoś powołuje się na świadectwo Pisma, bacz, byś od razu nie przyznał mu racji”, ale najpierw − radzi Orygenes − „zastanów się, czy przypadkiem jak wilk pod owczą skórą nie ukrywa heretyckiej trucizny i czy to diabeł przez Jego usta nie cytuje Pisma”[94].

Pycha duchowa przejawia się między innymi w tym, że chrześcijanin zaczyna mniemać, iż sam posiada w sobie wystarczające zdolności do rozsądzenia, co jest, a co nie jest nauką biblijną. W ten właśnie sposób postępują heretycy i „budują dom ze słów, które można przeczytać u Mojżesza, z tych, które znaleźli u Izajasza, Jeremiasza i u pozostałych proroków”, jednak „z ich warg nie spływa miód, lecz płyną tylko słowa tych, co dokonują wyciągów z Pisma”[95]. Heretycy sobie przypisują nazwę prawdziwych uczniów: „nazywają siebie chrześcijanami, a niektórzy trzymają się też Prawa i pouczeni przez nie głoszą, że są przewodnikami ślepych oraz nauczycielami dzieci”; dlatego też oczywiście roszczą sobie prawo do tego, by ratować katolików z błędów, w jakie ci rzekomo popadli: „rozpoznając, co lepsze, twierdzą, że zdolności takiej nie mają członkowie Kościoła”. Tak postępując, heretycy „rabują z Pisma Świętego perły prawdziwej wiary”[96]. Na tej drodze powstają całe struktury wspólnot odłączonych od jedności Kościoła, które powołują się na potrzebę odnowienia zagubionej rzekomo w Kościele katolickim nauki Apostołów:

„Posłuchaj heretyków: twierdzą, że posiadają tradycję apostolską. Posłuchaj fałszywych nauczycieli: utrzymują, że ich nauka jest nauką Pana […]. Również nauczyciele ze szkoły Marcjona twierdzą, że ich słowa są prawdą, zwolennicy fałszywych zmyśleń Walentyna, że przepotężna jest jego sekta […]; wiele Kościołów, oszukanych przez heretycką przewrotność, zgodziło się z ich opinią”[97].

Problem rozłamów jako wynik pochopnego przyjmowania nowych proroctw i duchowych rzekomo nauczań nieobcy był Orygenesowi, a nawet stanowił jedną z jego trosk codziennych. „Heretycy gromadzą trzody rozłamów przeciw Kościołowi Bożemu, przeciw domowi Izraela; heretycy głoszący bezbożną naukę lub fałszywi nauczyciele oszukujący tych, czyje uszy łechcą, a trzodami tymi są ich uczniowie i wychowankowie”[98]. Ten element też należał do realiów życia pierwotnego Kościoła.

f. Jak sprawdzić, kto ma rację?
Pycha człowieka oznajmiającego: „Prawda jest u mnie, gdyż ja mam właściwe zrozumienie Pism Bożych i to ja mam natchnienie Ducha Świętego!”, przeciwstawia się pokorze prawdziwego nauczyciela wiary. Autentyczny nauczyciel wie, że to nie do niego należy ocenianie i osądzanie Tradycji Kościoła, ale że to raczej do Kościoła należy ocenianie i osądzanie jego nauki.

Ostatecznie, pisze Orygenes, „możesz mi zarzucić, że głoszę złą naukę”, jeżeli „moje poglądy są sprzeczne z poglądami Kościoła”[99]. Kiedy pisze: „spróbuję wskazać, jaką drogę do zrozumienia Pisma uważam za odpowiednią”, od razu podsuwa, które kryteria są tu najważniejsze. Trzeba więc kierować się nauką tych, „którzy zachowują przekazaną w dziedzictwie przez Apostołów swoim następcom, nauczycielom Kościoła niebieskiego, regułę i naukę, którą im dał Jezus Chrystus”[100]. Jeśli zaś „mężowie w mowie i życiu doskonali, z pewnością od kanonu Kościoła nieodstępujący”, są dla kogoś podejrzani „z powodu głębi swych nauk”, to zapewne tylko dla tych, „co przywykli głosić jakieś nowiny, nie bacząc na zdrową mowę Pana naszego, Jezusa Chrystusa”[101]. Bóg dopuszcza istnienie poglądów antykatolickich także po to, aby służyło to umocnieniu katolickości prawdziwego Kościoła. „Naukę katolicką otaczają ataki jej wrogów − po to, by wiara nasza nie gnuśniała w bezczynności, lecz by się oczyszczała dzięki ćwiczeniom […]. Któż doceniałby słodycz miodu, gdyby nie skosztował czegoś gorzkiego?”[102].

Przecież obok ważnych i cennych charyzmatów uzdrowienia, języków, natchnień, wizji i proroctw, obok charyzmatów bezżeństwa i nauczania wiary jest też w Kościele charyzmat pasterzowania. To on stoi na straży porządku, tak aby całe ciało Kościoła napełnione charyzmatami nie ulegało pokusom rozłamów, by ręka nie mówiła nodze „nie potrzebuję cię!” (por. 1 Kor 12,21). Jest więc potrzebny charyzmat śledzenia w Pismach wymagań ewangelicznej prawdy i charyzmat czuwania, jak tę prawdę owocnie stosować w Kościele: „Kapłanów zaś słusznie można nazwać okiem Kościoła, ponieważ wypatrują i śledzą; diakonów oraz innych pomocników [słusznie można nazwać] rękami, gdyż sprawują oni wszystkie duchowe posługi, lud natomiast − to nogi Kościoła”[103].

1.4. Cyprian − biskup, charyzmatyk i męczennik
a. Charyzmaty pasterza
Oddzielony od Orygenesa barierą języka i geograficzną odległością afrykański biskup łaciński, Cyprian (ok. 200-258), jest kolejnym wybitnym świadkiem wiary starożytnego Kościoła, który nas poprowadzi w rozumieniu darów duchowych. O prawdzie Ewangelii Cyprian zaświadczył męczeństwem. Od niego również możemy się nauczyć czegoś o obecności charyzmatów w pierwotnym chrześcijaństwie, o radościach i pożytkach z tego płynących, ale też o możliwych niebezpieczeństwach fałszywych proroctw oraz takich znaków i cudów, które nie są dokonywane zgodnie z zamysłem Ducha Bożego.

Rzecz ciekawa, że św. Cyprian w liście do prezbiterów i diakonów na temat modlitwy pisze o swoich własnych wizjach modlitewnych. Wspomina na przykład: „w widzeniu, jakie miałem, uczyniono nam zarzut, że na modlitwach śpimy, że się nie modlimy czujnie”[104]. Także w liście do Florencjusza pisze w roku 254 o swoich profetycznych snach, łącząc od razu Boży charyzmat z płynącą od Boga łaską pasterzy Kościoła, prezbiterów i biskupów:

„Pamiętam bowiem o tym, co mi już zostało objawione, a raczej co uległemu i bojaźliwemu słudze powaga Pańska i Boża nakazała. Ten, co między innymi łaskawie zechciał [mi się] okazać i objawić, dodał i to:

«Kto więc nie wierzy Chrystusowi ustanawiającemu kapłana, później mu uwierzy, gdy [Chrystus] pomści kapłana. Chociaż wiem, że niektórzy śmieją się ze snów i widzenie za głupotę uważają, są to oczywiście ci, którzy wolą wierzyć w to, co przeciw kapłanowi jest mówione, niż [wierzyć] kapłanowi. Lecz nic w tym dziwnego, skoro o Józefie mówili jego bracia: «Oto jasnowidz idzie, chodźcie więc teraz, zabijmy go»”[105].

Jako dobry znawca Biblii, a zwłaszcza nauczania Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów, Cyprian oczywiście doskonale wie, że istnieją też fałszywe wizje i proroctwa. Oto przykład intrygującej relacji o niezwykłej charyzmatyczce, która przyciągnąwszy pewną liczbę ludzi, zaczęła uzurpować sobie prawo do udzielania chrztu i sprawowania Wieczerzy Pańskiej a nawet do tworzenia paralelnych struktur kościelnych:

W czasie prześladowań „nagle ukazała się tu pewna kobieta, która ogłaszała się za prorokinię i tak postępowała, jakby była pełna Ducha Świętego. Tak ją unosiła moc głównych szatanów, że przez długi czas niepokoiła i oszukiwała wiernych. Czyniła rzeczy zdumiewające i nadzwyczajne i zapowiadała, że poruszy ziemię. […]
Szatan sprawił też, że owa kobieta w ciężką zimę chodziła boso po zlodowaciałym śniegu bez żadnej dla siebie szkody i jakiegokolwiek zranienia. […]
Często odważała się udawać, że przez jakieś nie do pogardzenia wezwanie poświęca chleb i czyni Eucharystię, i składa ofiarę Panu bez użycia zwykłej formuły liturgicznej. Chrzciła również wielu”[106].

Co robić wobec takich niezwykłych, choć niepokojących zjawisk duchowych? Na szczęście chrześcijanie nie są pozostawieni przez Boga w sytuacji chaosu, niepewności i szukania po omacku. Drogą wyjścia z problemu jest rozeznawanie wizji według autorytetu Kościoła, gdzie trwa autentyczna wiara ewangeliczna w apostolskiej wspólnocie Jezusa Chrystusa. Wspólnota taka jest nie tylko „wspólnotą z niektórymi”, a więc z dowolnie wybranymi na zasadzie sympatii lub zgadzania się w poglądach; obejmuje ona z definicji na pierwszym miejscu pasterzy, którzy pozostają ze sobą w katolickiej łączności na całym świecie:

„Biskup jest w Kościele, a Kościół w biskupie, i jeśli kto nie jest z biskupem, nie jest w Kościele. Daremnie pochlebiają sobie ci, którzy nie utrzymują pokoju z kapłanami, że ukradkiem wcisną się do Kościoła, pozostając w ukryciu poza nim we wspólnocie z niektórymi. Kościół katolicki jest tylko jeden, nierozerwalny, niepodzielny, całkowicie złączony i zespolony cementem wzajemnie zjednoczonych ze sobą kapłanów”[107].

b. U progu nowej przygody
Przy końcu tego krótkiego i fragmentarycznego przeglądu świadectw o charyzmatach zawartych w pismach chrześcijańskich autorów II i III wieku przyda nam się jeszcze rzut oka na to, jak przy końcu starożytności w Kościele uprzywilejowanym środowiskiem przeżywania charyzmatów stało się środowisko mnichów. Oto Orygenesowe homilie do Księgi Psalmów stały się po prawie dwóch wiekach materiałem wyjściowym do głoszeniu Dobrej Nowiny przez św. Hieronima (ok. 347-420). To co Orygenes opisywał jako działanie charyzmatów we wspólnocie chrześcijańskiej w ogólności, Hieronim odnosił raczej do wspólnoty mnichów żyjących radami ewangelicznymi. Oto ówczesny znak czasu! Wyzbywanie się dóbr materialnych odczytywano jako dowód równie potężnego działania Ducha Świętego, co wylanie Ducha w dzień Pięćdziesiątnicy:

„Także święci co dnia upijają się w gorączce wiary, a upijają się Duchem Świętym. Ty, który wczoraj gromadziłeś złoto, a dziś je porzucasz − czyż w oczach tych, którzy cię nie znają, nie uchodzisz za szalonego? Ponieważ Duch Święty zstąpił na Apostołów i napełnił ich, i mówili różnymi językami, również o nich mówiono, że upili się młodym winem”[108].

W dzień Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie Duch Święty wylał obficie swoje charyzmaty na Kościół. Po niedługim czasie Apostołowie mogli już powiedzieć, że wylewa się na następnych z kolei ludzi „tak jak na nas na początku” (Dz 11,15). Słowa te powtarzali na podstawie własnego doświadczenia bezpośredni uczniowie Apostołów, a potem z kolei ich uczniowie i wychowankowie tych uczniów. Działo się tak w I wieku i w II, i na początku III stulecia. Każde pokolenie chrześcijańskie mogło powiedzieć: „I u nas działa Duch Boży, jak to było na początku Kościoła”. Przy końcu pierwszego etapu naszej duchowej wędrówki śladami niezwykłych darów Ducha Świętego stanęliśmy więc u progu charyzmatycznej przygody mnichów IV wieku.

„Wino rozwesela serce człowieka. Lecz tu jest mowa o winie duchowym, co natychmiast upaja człowieka, który je wypije. Wy wszyscy, skoro porzuciliście wasz majątek, waszych rodziców, synów i krewnych, wypiliście wino i upojeni zaczęliście szaleć w sprawie Chrystusa. Czyż nie wydaje się wam upojeniem […] uciekać z miast, iść na pustynię, wyzbyć się afektów, nie dbać o pokrewieństwo cielesne, a znać tylko Chrystusa? Takim winem upili się Apostołowie”[109].

Przypisy

[1] Didache, XI, 3-4; XIII, 1.
[2] Didache, XIII, 4.
[3] Didache, IX, 1 – X, 7; XIV, 1 – XV, 2.
[4] Didache, XI, 8.
[5] Didache, XI, 1-2.
[6] Didache, XI-XIII.
[7] Klemens Rzymski, List do Kościoła w Koryncie, XXXVIII, 1.
[8] Ignacy Antiocheński, List do Kościoła w Filadelfii, VII.
[9] List Barnaby, XVI, 9.
[10] Hermas, Pasterz, 43,9.
[11] Hermas, Pasterz, 43,7.
[12] Hermas, Pasterz, 43,1.4.
[13] Hermas, Pasterz, 43,13.
[14] Hermas, Pasterz, 43,7.
[15] Hermas, Pasterz, 43,7-10.
[16] Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, LXXXVII-LXXXVIII.
[17] Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem, XXXIX.
[18] Justyn Męczennik, 2 Apologia, 6,5-6.
[19] Ireneusz, Przeciw herezjom, V, 6,1.
[20] Ireneusz, Przeciw herezjom, II, 32,4.
[21] Ireneusz, Przeciw herezjom, I, 13,3.
[22] Ewangelia Filipa, 95.
[23] Ewangelia Egipcjan, III, 2,42.
[24] Ireneusz, Przeciw herezjom, III, 11,9.
[25] Ireneusz, Przeciw herezjom, III, 24,1.
[26] Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 26,5.
[27] Ireneusz, Przeciw herezjom, IV, 33,7.
[28] Klemens Aleksandryjski, Kobierce, VII, 94,6 – 95,1.
[29] Klemens Aleksandryjski, Kobierce, VII, 107,2.
[30] Klemens Aleksandryjski, Kobierce, IV, 132,3 – 133,1 i V, 88,1.
[31] Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 1.
[32] Męczeństwo św. Perpetuy i Felicyty, 3.
[33] Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, 3,1.
[34] Tertulian, O chrzcie, 20,5.
[35] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8,5.
[36] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8,6-8.
[37] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8,10.
[38] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8,12.
[39] Tertulian, Traktat o duszy, 9.
[40] Tertulian, Traktat o duszy, 47.
[41] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 8,9.
[42] Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, I, 5-7.
[43] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, IV, 22,4-5.
[44] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, III, 23,4.
[45] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 15,4.
[46] Tertulian, Przeciw Marcjonowi, V, 14,6.
[47] Euzebiusz, Historia Kościelna, V, 16,7-8.
[48] Por. tamże, s. 63.
[49] Tertulian, O poście, 1,1-2.
[50] Tertulian, O monogamii, II-III.
[51] Tertulian, O skromności, 21.
[52] Hipolit, Przeciw Noetosowi, 1-2.
[53] Hipolit, Tradycja apostolska, 14.
[54] Nowacjan, O Trójcy Świętej, XXIX (167).
[55] Nowacjan, O Trójcy Świętej, XXIX (170).
[56] Nowacjan, O Trójcy Świętej, XXIX (172).
[57] Orygenes, O zasadach, 4, II, 4.
[58] Por. Orygenes, Przeciw Celsusowi, V, 61.
[59] Orygenes, O zasadach, 4, II, 6.
[60] Orygenes, List do Grzegorza Cudotwórcy, 4.
[61] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, XII (Ez 28,12n).
[62] Orygenes, Homilie o Księgach Samuela, 1,18.
[63] Orygenes, Przeciw Celsusowi, II, 46.
[64] Orygenes, Przeciw Celsusowi, I, 2.
[65] Orygenes, Przeciw Celsusowi, VII, 8.
[66] Orygenes, Przeciw Celsusowi, I, 6.
[67] Orygenes, Homilie o Księdze Liczb, 27,11.
[68] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, II (Ez 13,1-9).
[69] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Jana, II, XXIV (157).
[70] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Jana, XIII, LIII (354).
[71] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Mateusza, XIV, 6.
[72] Orygenes, Homilie o Księdze Jozuego, 8,1.
[73] Orygenes, O zasadach, 2, VII, 2.
[74] Orygenes, Homilie o Księdze Jeremiasza, 8,5.
[75] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, IX, 3.
[76] Orygenes, Homilie o Księgach Samuela, 1,5.
[77] Orygenes, O zasadach, 2, VII, 2.
[78] Orygenes, Przeciw Celsusowi, VI, 13.
[79] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, IX, 3.
[80] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Jana, XX, XXXII (285).
[81] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Jana, fragm. 11.
[82] Orygenes, Przeciw Celsusowi, I, 48.
[83] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, I, 10-13.
[84] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, I, 10-13.
[85] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Mateusza, XIV,25.
[86] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, IX, 3.
[87] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Mateusza, cz. 2, 4.
[88] Orygenes, O zasadach, 2, VII, 4.
[89] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, IX (Ez 16,45-52).
[90] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, IX, 3.
[91] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Jana, VI, XX (108).
[92] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, IX, 3.
[93] Orygenes, O zasadach, II, X, 7.
[94] Orygenes, Homilie o Ewangelii św. Łukasza, XIV, 5.
[95] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, VIII (Ez 16,31-33).
[96] Orygenes, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, II, 11-12.
[97] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, II (Ez 13,1-9).
[98] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, II (Ez 13,1-9).
[99] Orygenes, Homilie o Księgach Izajasza i Ezechiela, VII (Ez 16,16-30).
[100] Orygenes, O zasadach, 4, II, 2.
[101] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Mateusza, cz. 2, 28.
[102] Orygenes, Homilie o Księdze Liczb, 9,1.
[103] Orygenes, Komentarz do Ewangelii według św. Mateusza, XIII, 24.
[104] Cyprian, Listy, XI, 5.
[105] Cyprian, Listy, LXVI, 10.
[106] Cyprian, Listy, LXXV, 10.
[107] Cyprian, Listy, LXVI, 8.
[108] Orygenes – Hieronim, Homilie o Księdze Psalmów, LXXX.
[109] Orygenes – Hieronim, Homilie o Księdze Psalmów, CXXVII.