bp Andrzej Siemieniewski
Nauka i religia: te dwie dziedziny życia bywają postrzegane jako strony konfliktu. Jedni mówią: „Zdobycze nauki: oto, co uskrzydla człowieka! Religijna wiara dostarcza tylko wiedzy iluzorycznej. My potrzebujemy konkretu, twardego gruntu pod stopami. Potrzebujemy scjentyzmu. A religia jest możliwa tylko za cenę intelektualnego samobójstwa”.
Inni głoszą: „My idziemy za głosem serca, a nauka to tylko zimne wyrachowanie nie dające sercu ufności i zapału. Wiara to odczucie i poezja, cóż komu po wiedzy o historii życia na Ziemi lub o prawidłach ruchów ciał niebieskich? Potrzebujemy duchowości, a scjentyzm jest możliwy tylko za cenę samobójstwa serca”.
Jeśli tak opiszemy strony konfliktu, to czyż nie stoimy przed sporem o to, gdzie znaleźć podmuch ognia, który zapali serce człowieka, wleje nadzieję i radość? Czy prawdziwe oświecenie pochodzi ze zdobyczy analitycznego rozumu, który wydziera przyrodzie jedną tajemnicę za drugą? Czy też może z zamknięcia oczu na to, co nas otacza, by wsłuchać się w tajemniczy głos mistyki serca?
A może jest jeszcze inne wyjście, łączące naukowy zapał w poznawaniu świata z głęboką wiarą w obecność osobowego Stwórcy? Pozwalające przeplatać chwile modlitwy z wysiłkiem zrozumienia praw przyrody? Czy jest możliwa „teologia scjentystyczna”, która nie tylko czerpie pełnymi garściami ze współczesnej nauki przyrodniczej, ale nawet uważa ją za najbardziej pożyteczną towarzyszkę teologii, zwaną w średniowieczu ancilla theologiae[1]?
Aby nie pozostawać tylko na płaszczyźnie teoretycznych rozważań weźmy za przykład jak najbardziej bieżącą dyskusję dotyczącą relacji nauk przyrodniczych ze światem wiary, teologii i duchowości. Niech inspiracją będzie film wyprodukowany niedawno przez BBC. Tytuł filmu – Did God Create the Universe? (2011 r.) – stawia widza przed pytaniem, czy Bóg stworzył świat? Treść filmu zmierza do udzielenia odpowiedzi. A jest to odpowiedź negatywna: Bóg miałby być zbędną hipotezą przy rozstrzyganiu tego typu spraw. Mentorem oprowadzającym telewidza po barwnym świecie historii nauki i jej bieżących osiągnięć jest nie kto inny, ale sam Stephen Hawking.
ST. HAWKING to jedna z najbardziej barwnych postaci współczesnego świata nauki. Ten brytyjski uczony urodzony w 1942 roku zasłynął jako matematyczny geniusz i astrofizyk. Badał właściwości wszechświata u źródeł jego powstania, począwszy od Wielkiego Wybuchu (zwanego z angielska Big Bang); zajmował się też matematyczną strukturą kosmicznych czarnych dziur. Ale Hawking nie pasuje do stereotypowego obrazu naukowca posługującego się tylko i wyłącznie językiem tak hermetycznym, że nikt z laików nie może nawet pokusić się o jego zrozumienie. Wręcz przeciwnie: oprócz specjalistycznych, naukowych dzieł wydaje też regularnie opracowania dla szerokiej publiczności popularyzujące w nadzwyczaj atrakcyjnej formie zdobycze nowoczesnej astrofizyki. Porywające tytuły jego dzieł mogą zaintrygować nawet ludzi skądinąd stroniących od matematyki i fizyki. Do najbardziej znanych należą:
- Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce (1995)
- Krótka historia czasu (1996)
- Wszechświat w skorupce orzecha (2004)
- Ilustrowana historia wszystkiego (2004)
- Wielki projekt (2010).
Dodajmy do tego fakt, że profesor Hawking doszedł do swoich osiągnięć zmagając się z niespotykanymi wręcz przeciwnościami losu: postępująca choroba sprawia, że od lat porusza się na wózku inwalidzkim, a prawie całkowity paraliż, że porozumiewa się ze światem zewnętrznym przez komputerowy syntezator mowy.
Od lat Stephen Hawking wykazywał też zainteresowania przekraczające zamknięte rewiry nauk ścisłych. Czytelnicy jego książek spotykali rozsiane w nich to tu, to tam myśli dotyczące religii. Czy Bóg istnieje? Czy nauki ścisłe mogą pomóc znaleźć odpowiedź na to pytanie? Czy fizyka i astronomia rozstrzygną ten odwieczny problem ludzkości?
Miłośnicy tekstów Hawkinga pamiętają zdanie kończące jego najbardziej znaną książkę. W Krótkiej historii czasu (którą wydano w dziesięciu milionach egzemplarzy!), brytyjski astrofizyk deklaruje swoje nadzieje związane z tak zwaną „teorią wszystkiego”, która ostatecznie wyjaśniłaby tajniki elementarnych cząstek materii oraz ponad trzynastu miliardów lat historii kosmosu: „Gdy znajdziemy odpowiedź na to pytanie, będzie to ostateczny triumf ludzkiej inteligencji – bowiem wtedy poznamy umysł Boga”. Wtedy, jak dodał Hawking, wszyscy, „filozofowie, przyrodnicy i zwykli ludzie, będziemy mogli brać udział w dyskusji, dlaczego jesteśmy my i dlaczego istnieje wszechświat”[2].
Trudno odmówić temu uczonemu prawdziwie religijnego tonu…
Wprawdzie tak pojęta fizyczna teoria wszystkiego na razie pozostaje poza zasięgiem ludzkich możliwości, ale kolejne prace brytyjskiego astrofizyka doprowadziły go do ponownego poruszenia podobnej problematyki z okazji siedemdziesiątej rocznicy jego urodzin: „pochodzenie wszechświata można wyjaśnić prawami fizyki bez odwoływania się do cudów lub Bożych interwencji”[3].
Czy nie jest zdumiewające, że podtytuł wywiadu Hawkinga dla tygodnika Der Spiegel z 1988 roku brzmi Rozmowa z astrofizykiem o Bogu i o kosmosie? A jeszcze bardziej zadziwiające jest wyznanie profesora zawarte w pierwszym zdaniu wywiadu: „nawet ja nie rozumiem wszystkich myśli z mojej książki; gdybym rozumiał, to znałbym plan Boga”[4].
W innych wypowiedziach profesor Hawking bywa jeszcze bardziej zdecydowany i radykalny. W odpowiedzi na odwieczne pytanie filozofów „dlaczego istnieje raczej coś niż nic”, odpowiada w książce z roku 2010: „powodem, dlaczego istnieje raczej coś niż nic, dlaczego istnieje wszechświat, i dlaczego istniejemy my, jest spontaniczne stworzenie”[5]. W sfilmowanym komentarzu dodaje nawet: „skoro istnieją takie prawa jak grawitacja, to wszechświat może powstać i powstanie z niczego; nie ma po co przywoływać Boga, aby wystrzelił fajerwerki i wprawił wszechświat w ruch”[6]. A w całkiem niedawnych wypowiedziach dla mediów wyjaśniał: „Nauka przewiduje, że wszechświaty różnych rodzajów będą spontanicznie powstawać z niczego. W których z nich się znajdziemy, to kwestia przypadku”[7].
W jaki sposób wyjaśnia to przystępnie szerokiej publiczności bez powoływania się na skomplikowane uzasadnienia matematyczne? Najlepiej można się tego dowiedzieć z powstałego w roku 2011 filmu dokumentalnego Did God create the Universe?[8] ze Stephenem Hawkingiem w roli głównej (trzeba przyznać, że to nietypowe zajęcie jak na światowej klasy fizyka).
Hawking w tym ponad czterdziestominutowym obrazie buduje napięcie, przechodząc od pierwszych naukowych pytań stawianych jeszcze w starożytnej Grecji, poprzez średniowiecze, do początków nowożytnej metody naukowej za czasów Galileusza, i dalej, śladami Newtona i Einsteina, aż do dzisiaj. Jest to więc krótka, popularna wizja całej historii nauki przedstawiona, co ciekawe, przez cały czas w kontekście religii sąsiadującej w społeczeństwie z nauką.
Jaka jest wizja chrześcijaństwa zaprezentowana w filmie Stephena Hawkinga? Składa się z dwóch aspektów: pierwszy to kilka obrazków z historii; drugi zaś to konfrontacja najnowszych idei kosmologicznych z tym, co Hawking uważa za odwieczne, katolickie oczywistości. Niestety, ani jeden ani drugi z tych aspektów nie wypada dla Kościoła pozytywnie. Kościół jawi się jako konkurencja dla nauki i w tym zmaganiu – zdaniem brytyjskiego uczonego – przegrywa. Czy jest to opinia uzasadniona? Sprawdźmy. Zacznijmy od historii: co Hawking wybrał z dziejów relacji świata wiary i świata nauki, aby zobrazować ich wzajemne odniesienie?
- przerażenie Wikingów
Jako pierwsi pojawiają się w filmie Wikingowie. „Nawet Wikingowie wierzyli w nadprzyrodzone istoty, aby wyjaśnić zjawiska przyrody takie jak błyskawice lub sztormy”, słyszymy z ust Stephena Hawkinga. Jednak największe wrażenie na tych średniowiecznych żeglarzach miały wywierać zaćmienia Słońca. Na ekranie widzimy jasną tarczę Słońca stopniowo ginącą za ciemnym obliczem Księżyca. W miarę gaśnięcia światła dnia narasta przerażenie na twarzy średniowiecznych podróżników. Są pewni, słyszymy wyjaśnienie, że to bóg-wilk pożera Słońce. Aby uratować świat, przerażeni Wikingowie wznoszą okrzyki, aby spłoszyć bezwzględnego boga-wilka… Udaje im się! Słońce wraca! Świat został ocalony z nieprzeniknionych, nadprzyrodzonych zagrożeń. Stephen Hawking przeciwstawia temu obrazowi niewiedzy i przesądów postępy nowożytnej nauki. „Bez naukowego wyjaśnienia jakże przerażające musiało być zniknięcie Słońca?”
Czy cała ta barwnie opowiedziana historia jest rzeczywiście reprezentatywna dla wierzącego człowieka we wczesnym średniowieczu? Dla chrześcijanina patrzącego wówczas w niebo podczas zaćmienia Słońca? Czy rzeczywiście dopiero zanik wiary w Boga Stworzyciela i w Jego objawione Słowo pozwolił otworzyć się na naukowe wyjaśnianie zjawisk kosmicznych? W rozdziale pierwszym – Nauka za czasów Wikingów – spróbujemy skonfrontować się z prawdziwymi dokumentami epoki Wikingów, a więc w IX i X wieku. W Europie nie tylko pływano wówczas po morzach i napadano na miasta, ale także tworzono ośrodki nauk i studiów. Niech pisma Jana Szkota Eriugeny i innych intelektualistów tamtej epoki pomogą nam odpowiedzieć na postawione pytania.
- nieposłuszna grawitacja
Hawking w filmie Czy Bóg stworzył świat? wspomina następnie papieży Kościoła. Pierwszy z tak wyróżnionych hierarchów to Jan XXI z trzynastego wieku. Drugi zaś to współczesny nam Jan Paweł II. Najpierw więc: czym zasłużył sobie średniowieczny pasterz Kościoła na wzmiankę w filmie brytyjskiego profesora? Otóż, jak dowiaduje się telewidz, „dawno temu, w roku 1277 papież Jan XXI tak bardzo czuł się zagrożony ideą praw przyrody, że ogłosił, iż są one herezją”. Na dowód tego widzimy na ekranie bardzo nerwowo zachowującego się papieża: istotnie, wygląda na wystraszonego ideą praw przyrody. Na tym jednak nie koniec, gdyż lękliwość papieża została ukarana. Papieski dekret „niestety niewiele mógł zrobić przeciw prawu grawitacji: kilka miesięcy później sufit pałacu zawalił się na papieską głowę”. Możemy sobie wyobrazić konsternację trzynastowiecznego Kościoła, kiedy okazało się, że spadający sufit nie chciał być posłuszny papieskim dekretom…. „Ale zorganizowana religia wkrótce znalazła wyjście z tej sytuacji: przez kilka następnych wieków ogłaszano po prostu, że prawa przyrody to dzieło Boga; a Bóg może je łamać, jeśli tak zachce”. I przez tych kilka następnych wieków katolicy znów mogliby spać spokojnie. Mogliby, gdyby cała ta historia była prawdziwa. Ale czy jest? Czy to w ogóle prawda, że papież ogłosił herezją prawa przyrody? Tym zajmiemy się w rozdziale drugim – Grawitacja papieżowi nieposłuszna?, gdzie oprócz papieskich tekstów z 1277 roku pomoże nam żyjący i piszący właśnie wtedy franciszkański mnich Roger Bacon.
- papież znów zakazuje
Drugi z papieży wspomniany w filmie przez Stephena Hawkinga to nasz błogosławiony Jan Paweł II. Brytyjski astrofizyk wspomina w filmie, co zapamiętał ze spotkania z nim:
„W 1985 roku brałem udział w Watykanie w Rzymie w konferencji na temat kosmologii. Zgromadzenie naukowców miało audiencję z papieżem Janem Pawłem II. Powiedział nam, że badanie, jak działa wszechświat jest OK. Ale nie powinniśmy stawiać pytań o jego początek, gdyż to jest dziełem Boga”.
„Na szczęście”, jak wspomina Hawking, „tym razem nie poszedłem za jego radą; po prostu nie potrafię wyłączyć swojej ciekawości: myślę, że kosmolog może próbować dojść do tego, skąd wziął się wszechświat”.
Czy to możliwe, aby papież doradzał naukowcom, aby nie badali pewnej części zjawisk przyrodniczych? Że publicznie doradzał im, aby pewne rzeczy zostawili w spokoju, bo przecież muszą pozostać jakieś nieruszone rozumem ludzkim rewiry jako argumenty za wiarą w Boga? Przypuszczamy, że pewnie nie… Ale lepiej się upewnić: to właśnie uczynimy w rozdziale trzecim, Jan Paweł II zakazuje badań?
Jeden z największych umysłów współczesnych nauk ścisłych prezentuje nam bardzo negatywną wizję Kościoła i relacji świata wiary ze światem nauki. Mamy jedyną okazję poznać z pierwszej ręki, co o nas myśli. Nie mamy żadnego powodu, aby wątpić w jego szczerość. Dowiedzieliśmy się, że w jego oczach rozwój nauki zapoczątkowany w starożytnej Grecji po średniowiecznej zapaści kontynuowany był dopiero od XVI w., a chrześcijańska starożytność i zdominowane przez Kościół europejskie średniowiecze jawi mu się tylko jako czas zastoju. Okazało się, że w oczach współczesnego reprezentanta nauk ścisłych wpływ wiary można zobrazować przez przykład Wikingów: o czym ludzie religijni myślą podczas zaćmienia Słońca, jak nie o groźnych duchach? W tej optyce jedyne, na co stać „zorganizowaną religię”, to zamachy na wiedzę naukową, stopniowo coraz bardziej nerwowe i kompromitujące. Do tego, nawet dzisiaj hierarchia kościelna ma podobno blokować badania w niektórych dziedzinach fizyki i astronomii, aby „zostawić coś dla wiary”.
Ten obraz Kościoła jest zapewne podzielany przez wielu innych, mniej wybitnych astrofizyków i matematyków. Stawia to przed współczesnym katolikiem ogromną ilość pytań. Jedne z nich dotyczą historii Kościoła, inne współczesnych papieży, a pozostałe tego, jak wyobrażali sobie kosmos i rządzące nim reguły chrześcijanie minionych wieków. Jest więc co badać i jest o czym debatować.
Odpowiedź może być krótka i precyzyjna. Takiej udzielił John C. Lennox, kolega Hawkinga z Oxfordu i tamtejszy profesor matematyki i filozofii nauki, który odniósł się do zdania sformułowanego przez Hawkinga mogącego służyć za podsumowanie jego metody wnioskowania: „Ponieważ jest prawo grawitacji, to wszechświat może się sam stworzyć z niczego”. Jak zauważa Lennox, zdanie to zawiera dwie logiczne sprzeczności. Najpierw sygnalizuje, że punktem wyjścia jest istnienie czegoś: prawa grawitacji, a w konsekwencji i samej grawitacji. Następnie zaś głosi, że świat powstaje z niczego. Potem ogłasza, że wszechświat musi poprzedzać sam siebie, skoro istnienie wszechświata jest wynikiem jakiegoś aktu wszechświata[9].
Odpowiedź może też być nieco dłuższa, ubrana w historyczne szczegóły i w cytaty ze starych tekstów. Takiej właśnie odpowiedzi spróbujemy udzielić na poniższych stronicach w trzech kolejnych rozdziałach.
Przypisy
[1] Por. trzytomowe dzieło A.E. MCGRATH, A Scientific Theology: Nature; Reality; Theory, London 2006. Autor obszernymi rozważaniami uzasadnia użycie nazwy „teologia scjentystyczna”, by wykazać jej przydatność dla chrześcijańskiej duchowości.
[2] ST. HAWKING, A Brief History of Time, New York: Bantam 1988.
[3] Dnia 6 I 2012 w rozmowie radia BBC - Radio 4's Today, www.telegraph.co.uk/science/stephen-hawking (2012).
[4] „…würde ich den Plan Gottes kennen”, Gespräch mit dem Astrophysiker Stephen Hawking über Gott und das Weltall, „Der Spiegel” 42/988.
[5] „Spontaneous creation is the reason there is something rather than nothing, why the Universe exists, why we exist”, ST. HAWKING, L. MLODINOV, The Grand Design: new answers to the ultimate questions of life, New York: Bantam 2010.
[6] „Because there are laws such as gravity, the universe can and will create itself from nothing. It is not necessary to invoke God to light the blue touch paper and set the Universe going”, z filmu reklamującego książkę The Grand Design, www.age-of-the-sage.org/scientist/stephen_hawking_god_religion.html (2012).
[7] www.guardian.co.uk/science/2011/may/15/stephen-hawking-interview-there-is-no-heaven (2012).
[8] delishows.com/curiosity-season-1-episode-1-did-god-create-the-universe.html (9 I 2012); opis filmu wyjaśnia: „This program examines the creation of the universe through the commentary and opinion of the professor Stephen Hawking”.
[9] Zdanie Hawkinga brzmi: „Because there is a law of gravity, the universe can and will create itself out of nothing”, ST. HAWKING, L. MLODINOV, The Grand Design, s. 180. Wywód Lennoxa zawarty jest w: J. C. LENNOX, God and Stephen Hawking: Whose Design is it Anyway?, Oxford 2011, s. 29.