Świadectwo z Syberii

ks. Andrzej Siemieniewski


HOMILIA
23 stycznia 2005

Świadectwo z Syberii

Kilka dni temu doszedł do mnie biuletyn misji na Syberii, misji, którą mają tam ojcowie klaretyni. Ten biuletyn dlatego mnie szczególnie zaciekawił, bo zawiera nazwiska syberyjskich proboszczów i czcigodnych ojców, a ja ich pamiętam z ławki szkolnej − uczyłem ich... Pamiętam, jak prac nie oddawali w terminie, denerwowałem się na nich. To było kilka lat temu, a teraz przysyłają z Syberii, z Krasnojarskiego kraju biuletyn misji. I dzisiaj chciałem nie tyle mówić, co przeczytać fragmenty świadectwa, które w tym biuletynie są zamieszczone:

„Nazywam się Tatiana Ugajnowa – pisze autorka tego świadectwa – pochodzę z Syberii, urodziłam się w Krasnojarskim Kraju, w bardzo małej wiosce […]. Później wyjechałam do miasta, aby dalej uczyć się. Zobaczywszy świat nie tylko z okna chaty w rodzinnej wiosce, dostrzegłam różnicę między tajgą a tak zwaną cywilizacją. Cywilizacja [Związku Radzieckiego] proponowała ateizm, i to w jego naukowym wydaniu. Świadomie poszłam za jego głosem. Ateizm mówił, że człowiek sam jest twórcą swego szczęścia, że już wszystkich wyprzedziliśmy [cały niekomunistyczny świat], zwyciężyliśmy i że już niedługo będziemy żyli w raju, który nazywa się komunizm”.

Dalej Tatiana Ugajnowa z Krasnojarskiego Kraju pisze:

„Kilka lat pracowałam jako nauczyciel zawodu i wychowawca i brałam aktywny udział w życiu Komsomołu [Związek Młodzieży Komunistycznej]. Wieczorami dokształcałam się w różnych szkołach, wystarczy, że wymienię Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu, Fakultet Naukowego Ateizmu i inne komsomolskie szkoły. Realizowałam się jako działaczka i organizatorka. Bardzo wcześnie wstąpiłam do partii i szybko zostałam wybrana sekretarzem komsomolskiej organizacji studentów, później zaś partyjnej nauczycieli […]; rozpoczęłam pracę społeczną, jako przewodnicząca związku zawodowego studentów [i nagle] zrozumiałam, że wszystko, co czyniłam, jak żyłam, nie ma wartości, że tak żyć nie można. Wtedy też wystąpiłam z partii”.

Muszę powiedzieć, że kiedy to czytałem, to bardzo mocno skojarzyło mi się z czytaniem dzisiejszym: i z proroka Izajasza, i z Ewangelii – „mieszkańcy cienistej krainy śmierci” (Mt 4,16; por. Iz 9,1).

Tatiana Ugajnowa pisze dalej tak:

„Co było dalej? Dalej było wielkie pytanie o sens życia człowieka. Jeśli go nie ma w tym, czym żyłam, to gdzie jest? Szukałam […] w przyjaźniach, niekończących się imprezach, astrologii, magii i wróżbiarstwie […], i kiedy pozornie poukładane wartości życiowe rozpadły się, poczułam się odrzucona przez świat, rodzinę i przyjaciół, a wraz z odrzuceniem przyszła rozpacz, beznadzieja, a nawet brak chęci życia. Nie miałam żadnych marzeń, ani pragnień”.

Mieszkańcy cienistej krainy mroków... A teraz coś dziwnego, coś nietypowego. Tatiana pisze tak:

„Właśnie wtedy nagle zaczęłam odczuwać blisko siebie obecność drugiej osoby, ale nie był to tylko człowiek […]; jego wzrok mówił wyraźnie, że czegoś ode mnie chce. Moją pierwszą myślą było: «Zwariowałam». Widzenia te trwały aż do momentu, kiedy ostatecznie zdecydowałam się zacząć wszystko od początku. Pewnego razu miałam dziwny sen […]. Zobaczyłam […], jak papież odprawiał Mszę świętą. Nigdy wcześniej ani nie widziałam Jana Pawła II, ani nie wiedziałam, jak wygląda. I nic też nie wiedziałam o Mszy świętej. Ale ten sen mnie poruszył i zaniepokoił. […] Niedługo potem, czytając lokalną gazetę, zobaczyłam ogłoszenie, że Kościół rzymskokatolicki zaprasza na Mszę świętą do Pałacu Kultury”.

Do Pałacu Kultury, bo to Kraj Krasnojarski, więc kościołów nie było...

Dalej pisze:

„Zdecydowałam się pójść. Udało mi się namówić jeszcze moją siostrę i jedną kobietę z wioski. Ubrałyśmy się jak do teatru i udałyśmy się do Pałacu Kultury”.

Czemu jak do teatru? Gdyż nie wiedziała, co to jest ta Msza. Jeszcze w Domu Kultury – no to chyba jakaś sztuka teatralna, którą katolicy wystawiają!

Gdy tam dotarła, zapytała: „Gdzie są ci katolicy? […] Czemu jest ich tak mało i dlaczego nie ma jeszcze tego przedstawienia, które nazywają Mszą świętą?”. I w rozmowie, tam w kościele, padło słowo „siostry zakonne”.

Tatiana Ugajnowa pisze tak:

„Zaintrygowało mnie określenie «siostry zakonne» – kto to taki? […] Myślałam, że chyba wzięli je z muzeum […], a mojemu zdumieniu nie było końca, gdy zobaczyłam je na własne oczy”. Dalej pisze: „W spotkaniu z tymi odważnymi ludźmi po raz pierwszy spotkałam się z Panem Jezusem, ale Jego obecność w ofierze Mszy świętej, Komunii, słowie Bożym i we wspólnocie […] była dla mnie jeszcze tajemnicą. Od tego czasu moje życie zmieniło się, skierowało się ku Bogu i Kościołowi. Jestem przekonana, że Pan Bóg osobiście troszczy się o wszystkich ludzi i czasem posyła do nas świadków swojej miłości. Dla mnie tymi świadkami były siostry zakonne. Dzisiaj sama jestem siostrą zakonną Zgromadzenia Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa”.

Bardzo ciekawa jest jej motywacja − dlaczego:

„Być może dlatego, że kilka lat wcześniej boleśnie poznałam cenę ludzkiej krwi, kiedy w okrutny sposób zabito moją siostrzenicę i jej męża […]. Zrozumiałam, że to we Krwi Jezusa bije źródło przebaczenia dla wszelkiego zła […]. Tam właśnie chcę nieść nadzieję Bożego przebaczenia, płynącą z ceny, jaką zapłacił za każdego Chrystus”.

Przyznaję, że to jest bardzo dziwne świadectwo o działaczce Komsomołu i partii z Kasnojarskiego Kraju. Jest coś o duchowej wizji jakiejś tajemniczej osoby, która czegoś chciała, ale nie do końca wiadomo czego. Jest coś o ogłoszeniu o „przedstawieniu mszalnym” w Pałacu Kultury i o tym, jak pani Tatiana została siostrą adoratorką. Jest to dziwne dziwne, ale po prostu takie jest. I takie dotarło do mnie z misji księży klaretynów w Krasnojarsku od ludzi, którzy kojarzą mi się do dziś z chłopcami, którzy nie odrabiali zadań domowych, a tymczasem przez nich Pan Bóg takie wielkie dzieła czyni tysiące kilometrów stąd, na Syberii. „Mieszkańcom cienistej krainy śmierci” zajaśniało światło. Amen.

2005