ks. Andrzej Siemieniewski
Na skale czy na piasku?
1. Potrzeba spotkania katolickiego
Od czasu, jak zrobiło się trochę cieplej, na Ostrowie Tumskim koło katedry ciągle widzę szkolne wycieczki. Przychodzą oglądać katedrę, i jak to uczniowie: trochę rozmawiają, trochę się rozglądają, a trochę słuchają tego, co im mówi przewodnik. Ponieważ tylko piąte przez dziesiąte do nich dociera, to myślę, że jedni po powrocie do domu będą wspominać: „Katedra to dwie wspaniałe wieże z nowymi strzelistymi szczytami”. Inni może powiedzą: „Nie, to nieprawda. Katedra to barokowe kaplice, położone wśród zieleni, wśród drzew i kwiatów”. Jeszcze inny może zaprzeczy i powie: „Nic podobnego. Katedra to średniowieczne mury zakrystii przy ulicy brukowanej kamieniami”. Kto ma rację? Każdy po trosze, czyli w gruncie rzeczy nikt, bo brakuje jednego całościowego spojrzenia: powszechnego, uniwersalnego, albo – mówiąc z grecka – brakuje spojrzenia katolickiego, które spogląda na wszystkie elementy naraz i widzi jedną, całościową, piękną, harmonijną budowlę.
Jest pewien powód, z którego zawsze w niedzielę mamy trzy czytania: Stary Testament, pisma Apostołów, Ewangelia. Ten powód jest taki: byśmy uczyli się harmonijnego, całościowego, uniwersalnego, czyli katolickiego czytania Pisma Świętego; byśmy widzieli nie jakiś fragmencik: jakieś dwie linijki u św. Pawła, a tam pół linijki w Ewangelii albo coś w Starym Testamencie. Byśmy uczyli się dostrzegać i piękne wieże ze strzelistymi szczytami, i barokowe kaplice, i średniowieczny mur, i zobaczyli, że to wszystko tworzy całość. Dlatego czyta się Pismo Święte w trzech odsłonach i chyba rzadko tak jasno jak dzisiaj widać potrzebę pełnego, harmonijnego czytania Biblii. Spojrzenia z różnych, ze wszystkich stron. To jest prawdziwe, Boże spojrzenie na temat, jak budować swoje życie na skale. W tych trzech odsłonach: Księga Powtórzonego Prawa, List Pawłowy do Rzymian, Ewangelia według św. Mateusza – Bóg na trzy różne sposoby przestrzega: Uważaj, słuchaczu, bo są różne sposoby budowania na piasku zamiast na skale.
2. Budowanie na piasku
a. Najczęstszy sposób: życie w grzechu
Najpierw więc słyszeliśmy w Księdze Powtórzonego Prawa o najprostszym, najbardziej rozpowszechnionym, najczęstszym sposobie budowania na piasku, mianowicie życie w grzechu. Człowiek żyje bez prawa. To jest bezprawie (por. Pwt 11,18n). Człowiek się nie przejmuje: kradnie, cudzołoży, oszukuje, zabija i ma sobie prawo Boże za nic. To jest najczęstszy i najbardziej rozpowszechniony sposób budowania na piasku. To jest budowanie życia na swoją zgubę: „Runie, a wielki będzie jej upadek”.
Takim ludziom mówi Bóg w Księdze Powtórzonego Prawa: nie można żyć „bezprawnie” – Niech moje Prawo będzie w twoim sercu, żeby stało się częścią Twojej natury, przyzwyczajeniem: Nie kradnij! Nie cudzołóż! Nie zabijaj! Nie mów fałszywego świadectwa.
Obrazowo powiedziano: „Przywiąż je jako znak na swojej ręce”. Obrazowe powiedzenie: Aby cokolwiek będzie robiła Twoja ręka, by Twoje spojrzenie spoczęło na niej i przypomniało sobie, czy Prawo Boże jest z tym zgodne.
Obrazowo powiedziano: „Niech będzie ozdobą między Twoimi oczami” – aby o czymkolwiek pomyślisz, było to oświetlone światłem Prawa.
Budowaniem na piasku jest życie w grzechu, życie bez Prawa. Pan Bóg mówi: „Moje Prawo ma być w twoim sercu, ma być przywiązane do twojej ręki i ma być ozdobą między oczami”.
b. Inny sposób: zadufanie w „uczynkach Prawa” (Rz 3,21n)
Święty Paweł mówi nam o drugim, nieco rzadszym sposobie budowania na piasku, o tych, którzy są z kolei zadufani „w uczynkach Prawa”. Co to były „uczynki Prawa”? Każdy słuchacz Ewangelii słyszał o nich sto razy. To powód do dumy, z którym występowali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Mówili: My obmywamy naczynia. My płacimy dziesięcinę. My nie stykamy się z nieczystymi. My przestrzegamy rytualnych, kultowych przepisów Prawa Mojżeszowego i nie jesteśmy jak ten tłum, który nie zna Prawa i jest przeklęty. Takim z kolei Bóg mówi przez św. Pawła: „Człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, niezależnie od pełnienia takich uczynków Prawa” (por. Rz 3,28).
Tutaj uwaga: uczynki Prawa to nie znaczy wszystko, o czym mówi Prawo, gdyż inaczej to wyrażenie byłoby absurdalne. Chyba nikt nie myśli, że Pan Bóg chciał przekazać nam taką właśnie myśl: człowiek osiąga usprawiedliwienie niezależnie od tego, czy codziennie będzie kogoś mordować; czy codziennie będzie cudzołożyć: niech sobie morduje, cudzołoży, kradnie, to wszystko jedno, byle wierzył. To byłby oczywisty absurd, któremu zresztą na wielu miejscach i św. Paweł, i Pan Jezus zaprzeczają. Oczywiście chodzi o uczynki Prawa dotyczące kultu, o uczynki rytualnej czystości. To niezależnie od pełnienia takich uczynków Prawa człowiek osiąga usprawiedliwienie przez wiarę, a nie niezależnie od tego, czy morduje czy nie morduje, cudzołoży czy nie cudzołoży, bo i tak będzie usprawiedliwiony przez wiarę.
Trzeba uwierzyć, ale uwierzyć po biblijnemu, a wiara po biblijnemu to coś więcej niż tylko „uznanie za prawdę”. Uznać za prawdę to może na przykład student geometrii albo arytmetyki: uzna za prawdę jakieś matematyczne twierdzenie. Jemu to wystarczy. Ale po biblijnemu uwierzyć, to znaczy uwierzyć Komuś. Nie tylko uznać za prawdę. Nawiązuje się relacja serca. A jak się nawiązuje relacja serca, to uwierzyć znaczy także: pójść za. Jak nie idę za, to znaczy, że nie uwierzyłem. To najlepszy dowód. W tym sensie biblijna wiara jest czymś bardzo bliskim miłości. Kto nie idzie za, to nie kocha. Gdyby narzeczona powiedziała narzeczonemu: „Kocham cię, ale nie chcę być z tobą. Nie chcę za ciebie wychodzić, ale cię kocham” – to znaczy, że nie kocha. Podobnie, jeśli ktoś mówi: „Wierzę” – ale nie idzie za, to znaczy, że nie wierzy. Stąd być może w dzisiejszej polszczyźnie dobrze byłoby często uzupełnić słowo „wierzę” słowem „ufam”. Dlatego taką oszałamiającą karierę zrobiły objawienia siostry Faustyny: „Jezu, ufam Tobie”. W „ufam” mieści się „wierzę” w sensie „uznaję za prawdę”, mieści się „nakłaniam moje serce” i mieści się „idę za tobą”, „robię to”. Jak nie robię, to nie ufam, bo myślę, że źle na tym wyjdę, a jak myślę, że źle na tym wyjdę na tym, co mówisz, to znaczy, że nie ufam.
To też echo słów św. Pawła u św. Faustyny: „O, Krwi, któraś wypłynęła z boku Chrystusowego, ufamy Tobie”. A co mówił św. Paweł przed chwilą? „Ustanowił Bóg Chrystusa narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego Krwi” (Rz 3).
Jest więc drugi sposób budowania na piasku, kiedy człowiek zasłania się legalizmem, rytualizmem, przepisami kultu i mówi: Nie muszę ufać, nie muszę iść za, bo wypełniłem rytualne przepisy.
c. Jeszcze inny sposób: zadufanie w charyzmatyczne moce (Mt 7,21n)
Słyszeliśmy też o trzecim sposobie budowania na piasku. Ten trzeci sposób wspomniał Pan Jezus w Ewangelii: to ci, którzy są zadufani w coś jeszcze innego, mianowicie w charyzmatyczne moce. Mówią sobie tak: „Kto jak kto, ale my to na pewno jesteśmy najlepsi. Różni są ludzie, lepsi, gorsi, ale my na pewno jesteśmy najlepsi, bo nikt nie ma więcej charyzmatycznych znaków niż my. Ten tłum na zewnątrz to jakaś słabizna. To my prorokujemy. To my wyrzucamy złe duchy. To my oglądaliśmy cuda czynione mocą imienia Jezus. Popatrzcie tylko na tę resztę: czy ktoś z nich w ogóle widział jakiś cud? Jesteśmy najlepsi. Kto jak kto, ale my to już na pewno”.
O tym mówi Pan Jezus w Ewangelii Mateuszowej: „Powie Mi wielu w owym dniu: «Panie, czy nie prorokowaliśmy – i zauważmy – mocą Twojego imienia?»”. Nie w jakiś sposób niewłaściwy. We właściwy sposób: „mocą Twojego imienia”. Dalej: „Czy nie wyrzucaliśmy złych duchów? – znowu: nie przez jakieś zaklęcia – ale mocą Twojego imienia?”. Dalej: „Czy nie czyniliśmy wielu cudów – nie jakimiś sztuczkami – mocą Twego imienia?”. (A jednak w ten sposób też można budować na piasku: „Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości”).
Na różne sposoby można budować na piasku:
Można budować na piasku żyjąc bezprawnie, bezbożnie, jak się komu podoba, zabijając, cudzołożąc i kradnąc.
Można budować na piasku, pokładając ufność w uczynkach Prawa, legalizmie rytualnym.
Można też budować na piasku, pokładając ufność w znakach i charyzmatach.
To wszystko – jak mówi Pan Jezus – i tak bywa budowaniem na piasku, ponieważ budowanie na skale wygląda inaczej: „Jeśli słucha Moich słów i wypełnia je”.
Wypełnianie Bożych słów jest budowaniem. Św. Paweł – to Pierwszy List do Koryntian, rozdział trzeci – mówi tak: „Fundamentem jest Jezus”. Ale na tym nie kończy. Przypomina, że fundament służy do tego, żeby na nim budować. Nie słyszałem, żeby ktoś się wprowadzał do fundamentu. Ludzie się wprowadzają do domu zbudowanego na fundamencie. Mówi nam dalej św. Paweł: „W dzień Pański okaże się, jak kto budował na tym jednym fundamencie: czy budował z trawy, ze słomy, czy z drewna”, bo dzień Pański jest gorący jak piec i wszystkie słomiane i trawiaste śmieci wypali. Czy też okaże się, że budował w materiale odpornym na ogień: „budował ze złota i z drogich kamieni”. Dzisiejsza Ewangelia jest również o wysiłku i zapale w budowaniu domu.
Chciałem się teraz podzielić czymś, czego doświadczyłem tydzień temu. W budowaniu często chcemy mieć luksusowe warunki: chcemy mieć wspólnotę Hallelu Jah; żeby inni nam pomagali, a nie przeszkadzali; żeby nas zachęcali, a nie zniechęcali – i wtedy nam się dobrze buduje. A tydzień temu doświadczyłem bardzo poruszającej mocy budowania w warunkach naprawdę trudnych. Pojechałem 40 km od Wrocławia na wieś Bukówka. To jest tak mała wieś, że tam nawet nie ma parafii: ma tylko 250 mieszkańców. Ksiądz przyjeżdża tam raz na tydzień: w niedzielę. Na Dolnym Śląsku zwykle do kościoła chodzi połowa ludzi. Jeżeli odliczyć dzieci i chorych, to zostaje jakieś kilkadziesiąt osób na wsi, które chodzą do kościoła w niedzielę, z czego część to są bezrobotni, ośmiu to są rolnicy (sprawdziłem w kronice), a kilku dojeżdża do pracy w różne miejsca. Nie wiem, jak ja bym się zachowywał w takich trudnych warunkach: mała wieś na uboczu, na odludziu, gdzie – chciałoby się powiedzieć – nic się nie dzieje. Co tam się może dziać? Dziać to się może coś na Jasnej Górze: tydzień temu, w sobotę przyjechało tam 250 tys. ludzi. Ale w takiej wsi, gdzie mieszka 250 osób z dziećmi, chorymi i bezrobotnymi, i emerytami, co tam się może dziać?
Porozmawiałem sobie z najbardziej aktywnymi mieszkańcami, przejrzałem sobie kronikę wioskową. Dowiedziałem się, że kilka lat temu stała tam ruina, spustoszony kościół z zawalonym dachem: poluterański, więc nikt się nim nie interesował. Otóż ci ludzie własnym sumptem, własną energią doprowadzili do tego, stukając i we Wrocławiu, i w Warszawie, i w Niemczech, że powstało tam ekumeniczne sanktuarium Dolnego Śląska. W takiej wiosce! Mają dwie doroczne imprezy: w styczniu i w czerwcu, na które przyjeżdżają z pastorem wyznawcy Kościoła luterańskiego i z księdzem prawosławnym przyjeżdżają prawosławni i protestanci z różnych miejsc na Dolnym Śląsku. Mają tam modlitwy, mają procesje, mają mecze. Co roku mają w takiej małej wiosce dwie duże imprezy ekumeniczne. Prowadzą współpracę z Niemcami: oni jeżdżą tam, Niemcy jeżdżą tu. Mają współpracę z towarzystwami z Wrocławia: naukowymi i turystycznymi. Tylko 250 ludzi w wiosce, którzy od kilkunastu lat sami usilnie organizują się i pracują.
Muszę powiedzieć, że dla mnie było to niesłychanie mocne świadectwo, bo ja nie wiem, ile ja bym energii potrafił z siebie wykrzesać w takich warunkach. Mi jest łatwo wykrzesać energię, kiedy „energicznie” jest naokoło. Jak się do tego chętnie dołączę, by razem z innymi coś z siebie wykrzesać. Ale gdybym tak się znalazł w takich warunkach, być może bym oklapł.
Dla mnie było to świadectwo, że ludzie wierzący mogą czynić wielkie dzieła, jeśli mają rzeczywiście Boży zapał, modlą się i nie ustają. Dla mnie to był przykład tego, co to może znaczyć, kiedy Pan Jezus mówi, że człowiek roztropny buduje na skale. Buduje na skale – i nawet kiedy przychodzą warunki przeciwne, wichry i rwące potoki, ten dom się nie zawali.
A o. Kolbe, jak wyczytałem w komentarzu na dzisiejszą niedzielę, powiedział tak: „Myśl często o tym, aby pełnić wolę Bożą. Poza wolą Bożą wszystko jest tylko marnowaniem czasu”. Amen.
2005