2. Napełnieni wszelkim błogosławieństwem


bp Andrzej Siemieniewski

"TROSZCZYĆ SIĘ O SPRAWY PANA..."

2. NAPEŁNIENI WSZELKIM BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM

Co to znaczy: napełnieni "błogosławieństwem duchowym"? Wyruszmy teraz na biblijną wędrówkę w poszukiwaniu odpowiedzi, by dojść do tematu rad ewangelicznych[12]. Ale uwaga – są one raczej docelowym punktem tej wędrówki!

Napełnienie "błogosławieństwem duchowym" to najpierw odniesienie do ośmiu błogosławieństw. Nie chodzi nam przecież o wymyślanie sobie samemu błogosławieństw (by być nieustannie zdrowym i uśmiechniętym, zawsze bogatym i lubianym…), czy postulowanie jakichś atrakcji duchowych (by modlitwa była nieustannym doznawaniem wewnętrznych zachwytów…). Błogosławieństwo duchowe to przede wszystkim to, co Pan Jezus nazwał „błogosławieństwem”. Jego osiem błogosławieństw to jest duch rad ewangelicznych. To pierwszy etap naszej biblijnej wędrówki przez krainę błogosławieństw. Drugim etapem będzie odkrycie, że rady ewangeliczne są najpierw obecne w życiu Pana Jezusa. Chrystus nie powiedział wskazując z daleka palcem na innych: „wy tak żyjcie”. Powiedział raczej wskazując na siebie: „żyjcie tak, jak Ja!” Trzecim etapem będzie to, że Jezus, który już żył błogosławieństwami i radami, podsunął swoim uczniom myśl, by żyć tak samo. Takie jest źródło rad ewangelicznych. A czwarty etap, to recepcja rad ewangelicznych w Kościele nowotestamentowym. Przecież to ważne pytanie: czy biblijny Kościół pierwotny tylko słuchał o radach ewangelicznych, czy też nimi również żył?

Czekają nas więc cztery etapy biblijnej wędrówki, przez które teraz przejdziemy:

(1) fundament rad ewangelicznych w ośmiu błogosławieństwach,
(2) rady ewangeliczne obecne w życiu Pana Jezusa,
(3) rady ewangeliczne w nauczaniu Pana Jezusa wypowiedziane jako rady,
(4) rady ewangeliczne przyjęte w Kościele opisanym w Nowym Testamencie.

2.1 Rady ewangeliczne w ośmiu błogosławieństwach

Trzy znane nam rady ewangeliczne to jeden ze sposobów zrealizowania ośmiu błogosławieństw. To o nich myślimy na pierwszym miejscu czytając, że Bóg "napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym" (Ef 1,3)[13]. Jest na pewno wiele innych błogosławieństw i rozmaitych przejawów życiowej pomyślności, ale wszelkie błogosławieństwa są wtórne do tych pierwotnych[14]:

"Jezus widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami" (Mt 5,1-12).

Makarioi (greckie słowo tłumaczone jako "błogosławieni") miało dwa znaczenia: „obdarzeni przez Boga” i „szczęśliwi”. Łącząc te dwa znaczenia możemy powiedzieć, że błogosławieni, to obdarzeni przez Boga szczęściem. Szukanie znaczenia słowa „błogosławieństwo”, to nic innego jak poszukiwanie drogowskazów ku szczęściu.

Zacznijmy od pierwszego drogowskazu:

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie (Mt 5,3).
Już w pierwszej chwili łatwo o skojarzenie ze znaną nam z duchowości zakonnej radą ubóstwa. Rzeczywiście, jednym ze sposobów i praktycznych wcieleń pierwszego z ośmiu błogosławieństw, będzie ta ewangeliczna rada. Wyrażenie "ubodzy w duchu" nasuwa skojarzenie, że ktoś czegoś nie ma i w tym sensie jest ubogi. Ale zachęta podsunięta tutaj przez Jezusa jest przedziwna – ten, kto nie ma, jest błogosławiony, gdyż ma, posiada Królestwo. Ubodzy (którzy nie mają czegoś), są błogosławieni (bo mają więcej) – mają Królestwo Boże. Nie chodzi więc o przeżywanie ubóstwa jako rodzaju jednostronnej ascezy w stylu: „wyrzeknę się wielu rzeczy i będę cierpiał z tego powodu, że nie mam”. Ubóstwo jest raczej przeżywane jako udział w błogosławieństwie Królestwa[15].

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni (Mt 5,4).
Znowu sformułowanie jest intrygujące, a motywacja zaskakująca. "Którzy się smucą…", tak naprawdę się cieszą! Będą promieniować radością ci, którzy doznali smutków, trudności, niepowodzeń czy zranień. Jak powie potem św. Paweł: "Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga" (2Kor 1,34).

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5,5).
W jakim sensie cisi? Nie chodzi o to, że ktoś jest z natury małomówny. Pan Jezus wypowiedział bardzo dużo słów nauczania, napomnień i przypowieści, a jednak patrząc na Niego poznajemy znaczenie cichości: "uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem" (Mt 11,29). Był cichy, ale tylko w tych sprawach, które zajmują ludzi tego świata. Taka cichość jest kluczem do "posiadania ziemi", nie jako ktoś zarządzający nią politycznie, lecz jako ten, kto służy, pomaga, niesie Boga ludom ziemi.

Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą na-syceni (Mt 5,6).
W tym miejscu chodzi ewidentnie o sprawiedliwość Bożą, która jest darem spływającym z góry. Człowiek staje się w oczach Bożych niesprawiedliwy przez grzech, a kiedy zostanie ze swojego grzechu usprawiedliwiony, staje się na nowo sprawiedliwy, otrzymuje sprawiedliwość od Boga, czyli zostaje nasycony: "Łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (Rz 5,21).

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7).
Tu znowu chodzi nie tylko o zewnętrzne działania charytatywne, ale także o przyjęcie Bożego miłosierdzia, przyjęcie Pana Jezusa do swojego serca i nawrócenie.

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8).
Tu znajdujemy fundament, na którym pojawi się ewangeliczna rada czystości, bezżeństwa. W szerokim rozumieniu mówimy o czystości serca przez oderwanie się od współczesnego pan-seksualnego społeczeństwa. Jest to rada, by w tym sensie „wyjść z tego świata”, by nie żyć antywartościami i by zobaczyć Boży plan w tej dziedzinie dla każdego człowieka – plan rodzinny, małżeński, plan życia konsekrowanego czy celibatu.

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi (Mt 5,9).
Na pierwszym miejscu chodzi o ten pokój, o którym pisze św. Paweł: "A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie" (Flp 4,7). Ten pokój każdy musi najpierw znaleźć w swoim sercu, aby mógł go potem nieść innym. Gdy będziemy mieć pokój Boży w sobie, to on będzie się rozlewał na innych.

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie (Mt 5,10).
Tutaj przypominamy sobie męczenników wszystkich wieków Kościoła. Są to osoby, które w chwili doznawania męczeństwa zwykle oceniano jako przegrane. Ale to właśnie oni, pohańbieni i przegrani, są zwycięzcami. O nich pamięta dziś Kościół, a oprawców, którym wydawało się wtedy, że wygrali nikt już nie chce wspominać. W prześladowanych działał Duch Święty i oni są błogosławieni – oddali życie za Boga, cierpieli prześladowanie i zyskali Królestwo.

To są błogosławieństwa według Pana Jezusa. To o nich trzeba sobie przypomnieć, gdy czytamy u św. Pawła: "On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie" (Ef 1,3). Gdy czytamy – "do tego jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo" (1P 3,9) – to przede wszystkim chodzi o te błogosławieństwa, które wymienia sam Jezus. Owszem, może ktoś powiedzieć, że Bóg mu błogosławi powodzeniem w życiu rodzinnym, pomyślnością w sferze zawodowej i finansowej, a także w zdrowiu. To wszystko też jest ważne, ale jednak na pierwszym miejscu w Nowym Testamencie chodzi o błogosławieństwa z Kazania na Górze[16].

Apostoł Paweł wyjaśnił to klarownie w Drugim Liście do Koryntian (2Kor 11). Tłem jego nauczania są błogosławieństwa obiecane synom Abrahama: "błogosławiony będzie przychówek twych zwierząt, wrogowie zostaną pobici przez ciebie", będzie z tobą "błogosławieństwo w spichrzach" (Pwt 28,4-8). Ale na tym tle Apostoł paradoksalnie ogłasza: "Są potomstwem Abrahama? I ja. Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze bardziej!" (2Kor 11,22). Po czym wylicza, w jaki sposób ma udział w błogosławieństwach swojego Zbawiciela: "przez więzienia, przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci, byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości" (2Kor 11,23-27). I dodaje z triumfem: "będę się chlubił z [tych] moich słabości" (2Kor 11,30). Jakby chciał powiedzieć: „oto jestem błogosławiony!” oraz – "niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa", bo "On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie" (Ef 1,3). To właśnie jest duch rad ewangelicznych, który jest jednocześnie stylem życia w Królestwie[17].

W starożytności powstało dzieło św. Augustyna De Beata Vita, czyli "O życiu szczęśliwym". Jak przeżyć szczęśliwie życie chrześcijańskie? Prawzór tego mamy w ośmiu błogosławieństwach, czyli ośmiu „uszczęśliwieniach” (gr. makarioi): "Błogosławieni ubodzy w duchu, błogosławieni cisi, błogosławieni, którzy pragną sprawiedliwości, błogosławieni miłosierni, błogosławieni czystego serca, wprowadzający pokój, cierpiący prześladowanie i ci, którym urągają. Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie".

Ta nagroda w niebie ma podwójne znaczenie. Pierwsze znaczenie jest eschatologiczne, czyli poza czasem – nagroda w niebie, zbawienie wieczne. Drugie znaczenie jest wspomniane w Liście do Efezjan: błogosławiony jest Bóg, który już posadził nas na wyżynach niebieskich.

Dlatego obowiązuje tu zasada: „już i jeszcze nie”. Nagroda w niebie jest czymś, czego przedsmak odczuwa się już tutaj. Apostoł Paweł mówi o zadatku Ducha Świętego: "Bóg, który nas do tego przeznaczył, dał nam Ducha jako zadatek" (2Kor 5,5). Czym jest zadatek? W życiu codziennym, gdy ktoś ma nam wykonać jakąś usługę, to bierze właśnie zadatek, czyli np. 20 procent wartości dzieła. Już trochę dostał, ale jeszcze nie wszystko – „już i jeszcze nie”. Zadatek Ducha Świętego polega na tym, że Duch Boży daje nam radość nagrody w niebie, takie „20 procent” już teraz. I dlatego, kiedy Apostołowie pytali: "co z tego będziemy mieli?", Jezus powiedział, że będą mieli sto razy więcej. Dodał, że będzie to wśród prześladowań, aby ktoś nie pomylił tego z posiadaniem sto razy więcej władzy, kont bankowych i trywialnych przyjemności; wśród prześladowań, ale jednak sto razy więcej:

"Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym" (Mk 10,28-30).

Oto żyzny grunt na wyrośnięcie z ośmiu błogosławieństw trzech rad – ewangelicznej rady ubóstwa, ewangelicznej rady bezżeństwa oraz ewangelicznej rady posłuszeństwa. Bardzo ważne jest zauważenie tego, że wszystkie one są zapisane w Ewangelii. Są częścią Radosnej Nowiny o dobrym i szczęśliwym życiu.

2.2 Rady ewangeliczne obecne w życiu Pana Jezusa

Skoncentrujemy się teraz na drugim aspekcie. Rady ewangeliczne obecne są w życiu Pana Jezusa, gdyż zanim pojawią się w Jego nauczaniu, już wcześniej są zrealizowane w Jego codzienności. Największą wartością rad ewangelicznych jest to, że należą do stylu życia Jezusa. Patrząc na nie tylko przez pryzmat życia zakonnego dzisiaj, patrzylibyśmy niejako od końca. Trzeba by zadać sobie pytanie: dlaczego rady ewangeliczne są w dokumentach o życiu zakonnym, dlaczego są w konstytucjach zakonnych? Nie dlatego, że jakiś „konstytucjo-dawca” lub „reguło-dawca” tak sobie to obmyślił, lecz dlatego, że ich początkiem jest styl życia Chrystusa i pierwotnie zostały zrealizowane w Jego życiu[18].

(a) Zacznijmy od ewangelicznego wzoru ubóstwa (w życiu samego Jezusa), który stoi u początku ewangelicznej rady ubóstwa (na użytek uczniów Jezusa):

"Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć»" (Mt 8,19-20).

Po opuszczeniu przez Jezusa domu rodzinnego w Nazarecie, Jego styl życia tak właśnie wyglądał. Jest to życie w ubóstwie, w sensie niedysponowania majątkiem: "Syn Człowieczy nie ma gdzie oprzeć głowy". Oczywiście, używał majątku, kiedy pomieszkiwał w Kafarnaum i zatrzymywał się u swoich uczniów, ale nie gromadził majątku, nie dysponował nim, nie było to Jego prywatną własnością. Podobnie jest w zgromadzeniach zakonnych – używa się domów i tego, co składa się na majątek, ale te rzeczy są tylko do dyspozycji, nie stają się prywatną własnością.

(b) Z tej odpowiedzi Jezusa wynika też ewidentnie to, że po opuszczeniu rodzinnego domu Najświętszej Maryi Panny, Jezus nie miał rodziny w sensie naturalnym. Miał jednak nową rodzinę złożoną z braci i sióstr, których powołał do wiary. Ta nowa rodzina zaczęła stopniowo przemieniać się w Kościół. Pan Jezus żył więc stylem ewangelicznej rady ubóstwa i ewangelicznej rady bezżeństwa.

(c) Podobnie jest z posłuszeństwem. Pan Jezus nie miał swoich prywatnych projektów życiowych. Nie kierował się planami samorealizacji. Powiedział o sobie: "Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło" (J 4,34) oraz – "Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał" (J 6,38), a także – "Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!" (Łk 22,42b).

Posłuszeństwo to włączenie życia w plan większy od człowieka. Boży plan dociera do zakonnika w postaci konkretnych decyzji i zadań do wypełnienia. To oczywiście nie oznacza jakiegoś niewolnictwa czy spętania woli. Można to porównać do podróży koleją. Jeśli wsiadam do Bożego pociągu, to jadę w konkretnym kierunku. Nie skręcam na prawo ani na lewo, bo poruszający się wagon jedzie prosto, wzdłuż torów, zgodnie z wolą Bożą. W tym sensie jestem posłuszny. Oczywiście, nawet w pociągu mam spory zakres wolności, ale jeśli już rozpocząłem podróż „Bożą koleją”, według mojego powołania, to moim codziennym kierunkiem jest wola Boża i jak Jezus będę wypełniać nie swoją wolę, lecz wolę Tego, który mnie posłał.

Rady ewangeliczne w życiu Chrystusa są widoczne dla każdego czytelnika czterech Ewangelii. Są stylem życia Pana Jezusa i to jest ich największą wartością. To dlatego w Kościele miały zawsze uprzywilejowane miejsce w życiu duchowym. Nie dlatego, że jakiś teolog je sklasyfikował, ale dlatego, że błogosławieństwa z Kazania na Górze można by nazwać osobistym dzieleniem się Pana Jezusa swoim życiem. Powiedział uczniom na podstawie własnego życia, jaki jest „przepis” na szczęśliwe życie.

To nie jest nauczanie kogoś, kto stoi z boku i innym mówi, jak żyć. Jezus mówi, że ewangeliczne błogosławieństwa i wynikające z nich rady ewangeliczne są w Nim. On sam tak żyje i do takiego życia zaprasza – "Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych" (Mt 11,29).

2.3 Rady ewangeliczne w nauczaniu Jezusa

Dopiero teraz, gdy mamy już fundament rad ewangelicznych w życiu Jezusa, możemy przejść do rad ewangelicznych jako wezwań Jezusa skierowanych do niektórych uczniów. Byłoby błędem od razu przejść do tych wezwań. Aby zrozumieć ich sens, najpierw musimy znaleźć ich sens w życiu Zbawiciela, gdyż On sam według nich żył i tym stylem życia się z nami podzielił. Czas więc popatrzeć na dosłowność rad ewangelicznych kierowanych do uczniów[19].

(a) Zacznijmy od rady ubóstwa. Mamy związaną z nią przejmującą scenę z Ewangelii św. Marka. Odczujmy więc całą jej dynamikę:

"Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości" (Mk 10,17-22).

Tekst jest wyjątkowo zwarty, a jednocześnie dynamiczny[20]. Oto, gdy Jezus ruszał w kolejny odcinek drogi podróżując od miasta do miasta, ktoś podbiegł do Niego i upadł na kolana. Zadał pytanie, co czynić i nazwał Jezusa dobrym nauczycielem. Zaświadczył przy tym, że wszystkich przykazań w zasadzie przestrzegał. Oznacza to, że był porządnym człowiekiem i Chrystus wcale temu nie zaprzeczył! Tym bardziej intryguje nas, że jednak pada pytanie – jak żyć? Jest to świadectwem oczekiwania od Jezusa czegoś więcej niż tylko przepisu na życie porządnego człowieka. Kryje się tu oczekiwanie życia „skrojonego” na Bożą miarę, z obietnicą możliwie największej przygody.

Oczywiście, bardzo dobrze jest być porządnym człowiekiem i zawsze cieszymy się, że wokół jest tylu porządnych ludzi. Z Ewangelii wg św. Marka wynika jednak, że Pan Jezus może mieć w zanadrzu plan większy. Oprócz tego, co konieczne i potrzebne, może mieć więcej. Z sąsiedniego fragmentu Ewangelii wiemy, że nawet sto razy więcej... Rada ubóstwa jest więc słowem miłości Tego, który pragnie dać więcej, chce dać pełne życie. W Ewangelii św. Jana czytamy – "aby mieli życie w obfitości" (J 10,10). Jest to propozycja większej intensywności życia, większego bogactwa, jakiegoś otwarcia na wieczność, która stanie się dostępna tu i teraz. To otwarcie możliwości "udziału świętych w światłości" (Kol 1,12).

Zaraz po pytaniu nastąpiło "spojrzenie z miłością" i słowo – "jednego ci brakuje". Brakuje nie do osiągnięcia życia wiecznego, ale do otrzymania sto razy więcej niż do tej pory: "Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!" (Mk 10,21).

Istota posiadania sto razy więcej to chodzenie za Jezusem. Na tym polega obietnica bogactwa nowego życia. W scenie Ewangelii wyraźnie widać, że w tamtym momencie historii „pójście za Panem Jezusem” oznaczało faktyczną pielgrzymkę w Jego towarzystwie, wędrowanie z Nim i za Nim po miastach i wioskach Izraela. Istotą zaproszenia Jezusa jest to, że człowiek będzie z Nim. "Spojrzał na niego z miłością", gdyż chciał dołączyć młodego człowieka do swoich uczniów. Polecił mu wszystko sprzedać, gdyż nie dało się tego nowego planu zrealizować z takim bagażem majątkowym, jaki posiadał zamożny człowiek. Majątkiem trzeba zarządzać, administrować, zajmować się nim, a to pochłania większość życiowej energii, zajmuje wyobraźnię, pamięć, talenty, zdolności. To właśnie dlatego najpierw – "sprzedaj wszystko", a będziesz wolny, by dołączyć do uczniów.

Sprzedanie wszystkiego to tylko mniejsza i wstępna część planu. Częścią większą i zasadniczą jest to, że człowiek będzie mógł chodzić z Jezusem, być w Jego towarzystwie, słuchać Go. Będzie mógł stać się uczniem Królestwa.

"Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości" (Mk 10,22). Intrygujące słowo "spochmurniał". Jakby nadpłynęła chmura i rzuciła cień na twarz. Przed chwilą świeciło słońce Obecności Chrystusa, a teraz nastała po-chmurna chwila koncentracji na swoim ego. Dopóki bogaty człowiek dostrzegał, że Jezus "spoglądał na niego z miłością", jego twarz była rozjaśniona słońcem miłości Bożej, a kiedy zląkł się wymagania, nadeszła chmura – „mam pola, przedsiębiorstwa, zatrudnionych ludzi... czy można tak po prostu to sprzedać?” I odszedł zasmucony, z sercem przesłoniętym chmurą troski o samego siebie.

To jest tekst źródłowy ewangelicznej rady ubóstwa. „Ewangelicznej”, gdyż znaj-duje się w tekście Ewangelii. „Rady”, ponieważ w dosłownym znaczeniu nie jest dla wszystkich. Niektórzy mieli stanowiska i posiadłości (Józef z Arymatei, Nikodem) i Jezus bynajmniej nie prosił ich o porzucenie tego wszystkiego. A jednak temu młodzieńcowi to zaproponował i „doradził”. Bogacz nie przyjął Słowa. Nie znaczy to, że nie osiągnął życia wiecznego. Znaczy jednak, że "odszedł zasmucony", bo nie przyjął Bożego „więcej”.

Co to dziś znaczy – "pójdź za Mną"? To znaczy, dziel Mój styl życia. "Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy złożyć", więc "pójdź za Mną", byś i Ty nie miał "gdzie głowy złożyć". W ten sposób zaczniesz iść za Mną. To właśnie jest ewangeliczna rada ubóstwa[21]. Można jej nie przyjąć (jest przecież tylko „radą”, nie jest to przykazanie). Jednak "młodzieniec odszedł zasmucony", co znaczy, że gdyby przyjął tę radę Pana Jezusa, to by nie odszedł zasmucony, ale pozostał uradowany.

(b) Jest też ewangeliczny tekst o radzie ewangelicznej czystości, gdzie Pan Jezus mówi, by i w ten sposób dzielić Jego styl życia i wejść w krąg błogosławieństwa:

"On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla Królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»" (Mt 19,11-12).

To część rozmowy z Apostołami, którzy zaczęli dyskusję o małżeństwie. Od tema-tu małżeństwa przeszli do rozmowy o bezżeństwie. I okazało się, że tę drogę pojmują tylko ci, którym "jest to dane". A więc znów jest to rada, gdyż nie dla wszystkich, tylko dla niektórych. I nie chodzi o jakąkolwiek bezżenność, ale tylko w określonym celu – dla Królestwa niebieskiego. Mowa o bezżennych nie dlatego, że zostali do tego zmuszeni czy to przez innych, czy przez okoliczności życia. Także rada bezżenności jest tylko warunkiem i środkiem, a nie celem. Bo celem jest pójście za Jezusem i wejście w Jego Królestwo[22]: "Kto może pojąć, niech pojmuje".

(c) Co do ewangelicznej rady posłuszeństwa, to nie występuje w tak dosłownej postaci w tekście biblijnym, jak dwie poprzednie. Co się tyczy rad ubóstwa i bezżeństwa, dotyczące ich teksty są bardzo dosłowne i jednoznaczne. Co do rady posłuszeństwa, teksty są raczej rozproszone:

"Kto was słucha, Mnie słucha" (Łk 10,16b),

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne" (Hbr 13,17).

Dynamika rady posłuszeństwa jest następująca: najpierw Pan Jezus był posłuszny Ojcu, potem Apostołowie – Jezusowi (gdy ich posyłał), a wreszcie zostaje to przeniesione na przełożonych w Kościele. W Liście do Hebrajczyków czytamy, że mamy być "posłuszni przełożonym". Dlaczego? "Ponieważ oni czuwają nad naszymi duszami i z tego zdadzą sprawę przed Bogiem". Posłuszeństwo nie jest tu celem samym w sobie. Jest to przecież posłuszeństwo w jakimś celu – by dusze wiernych wypełniły swoje powołanie, by łatwiej wchodziły w prowadzenie przez Ducha Świętego.

Werset Listu do Hebrajczyków kończy się bardzo poruszającym dodatkiem, a mianowicie, by przełożeni czynili to "z radością, a nie ze smutkiem". Kiedy czuwanie nad duszami byłoby smutkiem dla przełożonych? Gdyby posłuszeństwo było nieustannie wymuszane. Oczywiście, jesteśmy tylko ludźmi i nasze posłuszeństwo nigdy nie będzie idealne. Chodzi jednak o to, by „wymuszanie” nie stało się regułą.

W ten sposób znaleźliśmy w Biblii teksty mówiące o radach ewangelicznych w postaci pouczeń i zachęt skierowanych przez Jezusa do niektórych uczniów. Rady są w palecie darów i "tych cudów, które Duch Święty zdziałał w sercach wierzących w początkach głoszenia Ewangelii". Są „radami”, czyli nie są kierowane do wszystkich. Zaproszenie ze strony Pana Jezusa do Jego własnego stylu życia brzmi więc trochę tak: „Bracie i siostro, przez to (do niektórych kierowane) zaproszenie, możesz w niezwykły sposób uczestniczyć w Mojej misji! Nie jest to jedyny sposób uczestniczenia w misji Pana Jezusa, ale akurat ten przez wieki szczególnie przyjął się w Kościele i rozwinął. Jezus poprzez rady ewangeliczne zaprasza do udziału w swoim ubóstwie, bezżeństwie i posłuszeństwie. Dlaczego to wezwanie jest nie dla wszystkich? Bo istnieją też inne drogi pójścia za Jezusem i udziału w Jego życiu, np. przez bycie kapłanem, głoszenie Ewangelii, dźwiga-nie krzyża, męczeństwo, życie rodzinne ("kobieta będzie zbawiona przez rodzenie dzieci" – 1Tm 2,15).

Stoimy teraz przed kolejnym zadaniem. Jak faktycznie to Słowo Chrystusa zostało przyjęte w biblijnym Kościele? Pan Jezus podzielił się stylem swojego życia z uczniami i udzielił tego swojego stylu życia jako rady niektórym, którzy z łaską Bożą są w stanie tak żyć. Czy coś z tego faktycznie weszło w życie? Zobaczmy, czy w Słowie Bożym znajdziemy odpowiedź.

2.4 Rady ewangeliczne w życiu biblijnego Kościoła

(a) W Dziejach Apostolskich czytamy: "Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby" (2,44-45). To niekoniecznie znaczy, że wszyscy sprzedawali majątki, ale na pewno zdarzało się, że niektórzy tak robili. Dlaczego niektórzy tak czynili? Ponieważ słyszeli od Piotra, Jana, Jakuba, co się stało pewnego razu, gdy Jezus wyruszał z drogę, że oto nagle przybiegł młodzieniec z zapytaniem, co ma czynić, a Pan odpowiedział mu, aby sprzedał to, co posiada. Słysząc to od Apostołów, niektórzy nawróceni przyjęli te słowa jako osobiste wezwanie i sprzedali swoje majątki, a uzyskane pieniądze rozdzielali innym według potrzeby. To było dosłowne przyjęcie słów: "Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim" (Mk 10,21). W ten sposób Pan Jezus udzielił im łaski naśladowania Go w Jego ubóstwie. Zobaczymy to też w kolejnym fragmencie Dziejów Apostolskich:

"Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby" (4,33-35).

Mamy nawet konkretny przykład takiej osoby, która wszystko sprzedała:

"Józef, nazwany przez Apostołów Barnabas, to znaczy „Syn Pocieszenia”, lewita ro-dem z Cypru, sprzedał ziemię, którą posiadał, a pieniądze przyniósł i złożył u stóp Apostołów" (Dz 4,36-37).

Wiemy, że po tym pierwszym geście wyrzeczenia się swego majątku, Barnaba poszedł za Jezusem. Po Jego Zmartwychwstaniu nie oznaczało to już wędrowania za Nim po ziemi izraelskiej, ale raczej prowadzenie przez Ducha Świętego w służbie Kościoła.

Okazuje się więc, że co do tego pierwszego daru rady ubóstwa ewangelicznego ewidentnie znajdujemy przykład w pierwotnym, biblijnym Kościele. Byli tacy, którzy ją podejmowali. Nie tylko słuchali nauczania, ale praktycznie wprowadzali je w życie. Niektórzy w formie bardziej ogólnej mieli wszystko wspólne pomagając sobie nawzajem, inni zaś w formie radykalnej, sprzedając pola i domy[23].

Do dziś mamy życie konsekrowane realizujące radę ewangeliczną ubóstwa i jest to jeden z "cudów, który Duch Święty czyni od początku głoszenia Ewangelii", jak to określa modlitwa mszalna. Tak przeżywane ewangeliczne ubóstwo nie jest czymś nowym; czymś, co dołączyłoby się do życia Kościoła w V czy w XIV wieku. Jest już w Dziejach Apostolskich w pierwszych miesiącach i latach życia Kościoła, a więc "w początkach głoszenia Ewangelii". I jest jednym z cudów, gdyż normalnie raczej nie spotyka się takich zachowań, żeby rozdawać swoje majątki.

Gdyby dziś w Kościele zabrakło ludzi, którzy na to się decydują, to ten cud już by się nie powielał. Tego cudu życia w radykalnym, zadeklarowanym, konsekrowanym ubóstwie by zabrakło. Nie moglibyśmy wtedy powiedzieć, że wszystkie cuda, które działy się na początku głoszenia Ewangelii rzeczywiście są dziś w Kościele obecne. To właśnie dlatego oczekujemy, że i dziś w Kościele znajdą się osoby, które będą żyły ewangeliczną radą ubóstwa na wzór Pana Jezusa. Może nie będzie to sprzedaż majątków, może będzie to deklaracja potwierdzona ślubem, że nie będzie się nic mieć na własność, że nie będzie się nic nabywać. Ale będzie podjęciem ewangelicznej rady Zbawiciela.

(b) Jak wyglądała sytuacja z ewangeliczną radą bezżeństwa? Odpowiedź znajdziemy w pierwszym liście św. Pawła do Koryntian. Głównym tematem tego listu nie jest wprawdzie systematyczna relacja z życia pierwotnej wspólnoty chrześcijańskiej, ale jakby przy okazji dowiadujemy się, jaki styl życia prowadzili pierwsi uczniowie w Koryncie, a także, jaki styl życia prowadził sam Apostoł Paweł. List napisany został kilka lat po założeniu tego Kościoła. Mamy więc do czynienia z chrześcijanami, którzy zaledwie parę lat wcześniej byli poganami. Odpowiada to więc naszemu oczekiwaniu, by szukać cudów "z początków głoszenia Ewangelii".

W rozdziale siódmym swojego listu św. Paweł, odpowiadając na pytania o życie w małżeństwie, przy okazji naucza, że życie w małżeństwie nie jest jedynym powołaniem: "Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki" (1Kor 7,7). Co to znaczy, że Paweł by pragnął, by inni żyli "tak jak on"? Nie pisze o jakimś obowiązku dla wszystkich chrześcijan, by stali się bezżenni. Dzieli się wprawdzie swoim pragnieniem, by byli tak bezżenni jak on sam, ale jednak "każdy ma swój własny dar".

Apostoł zapewne bardzo mocno i głęboko przeżywał swój dar jako błogosławieństwo i pragnął się nim dzielić, ale rozumiał, że to nie on jest dawcą darów. Dawcą jest Bóg i każdy członek Kościoła otrzymał inny dar. Użyte tu słowo "dar" w języku greckim to charisma. Paweł napisał więc Koryntianom, że każdy ma swój charyzmat, "jeden taki, a drugi taki". Jeden ma charyzmat małżeński, a drugi charyzmat bezżeństwa. Charyzmat to dar Boży dla służby innym. Charyzmat małżeński jest to dar wzajemnej służby małżonków sobie nawzajem. Mąż ma służyć żonie, a żona mężowi. A w jakim sensie charyzmat bezżeństwa jest darem i dla kogo?

Najpierw zauważmy, że taki biblijny dar jak charyzmat bezżeństwa (czystości konsekrowanej, celibatu) rzeczywiście istnieje. Z tekstu Listu do Koryntian wynika nie tylko, że we wspólnocie chrześcijańskiej zdarzają się ludzie bezżenni, ale że dzieje się to mocą udzielonego przez Boga nadzwyczajnego charyzmatu. Jest to więc kolejny "cud w początkach głoszenia Ewangelii". Słowo Jezusa, że "są tacy bezżenni, którzy dla Królestwa pozostali bezżenni", nie tylko było głoszone w tamtym czasie, ale także podejmowane w życiu według tego daru. W siódmym rozdziale listu Pawła sporo jest na ten temat, ale kluczowy jest następujący fragment:

"Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Po-dobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi" (1Kor 7,32-34).

Wracamy do pytania – dla kogo jest ten dar? Nie polega on na wpatrywaniu się z zachwytem w swoje bezżeństwo, ale na "troszczeniu się o sprawy Pana i o to, jakby się przypodobać Panu". Widzimy tu aż dwa aspekty. Pierwszy, "aby się przypodobać Panu". Charyzmat dany osobie bezżennej ma więc służyć Panu Jezusowi. To On pragnie mieć osobę, która troszczy się o żywe, nieustanne, duchowe spotykanie się z Nim. Drugim aspektem jest "troska o sprawy Pana", czyli służba braciom[24].

Czym są te "sprawy Pana"? Co to za sprawy, które Jezus ma do załatwienia na tym świecie? Co by chciał uczynić lub wykonać? Najprawdopodobniej dokładnie to samo, co robił, kiedy przechodził od miasta do miasta, od wsi do wsi:

"Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię Królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości" (Mt 9,35).

To są sprawy Pana. To, co kiedyś Pan Jezus czynił chodząc po ziemi, teraz chce czynić przez swoje Ciało, czyli Kościół. Człowiek bezżenny troszczy się o te właśnie sprawy. Troszczy się o to, by chorzy doczekali się pomocy; by ci, którzy pragną usłyszeć Słowo Boże mogli je usłyszeć, a ci, którzy chcą się modlić, by zastali zakrystię i kościół przygotowany do liturgii.

Troszczenie się o "sprawy Pana" nie może odbywać się kosztem troski o "przypodobanie się Panu", czyli o przyjaźń z Jezusem. Człowiek bezżenny ma na to więcej energii życiowej i więcej czasu (skoro nie ma rodziny, dzieci i troski o prywatny dom). Taki jest sens charyzmatu bezżeństwa i czystości konsekrowanej. Pouczający jest następny werset: "Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie" (1Kor 7,34).

Zauważmy – sprawy świata, a nie Pana. Człowiek w małżeństwie musi troszczyć się o mieszkanie, pracę, dzieci, zajęcia domowe. To wszystko są bardzo ważne i istotne sprawy, ale siłą rzeczy nie umożliwiają człowiekowi takiej intensywności modlitwy, takiego przebywania z Jezusem, takiej dyspozycyjności dla spraw Pana, jak u człowieka bezżennego. To chciał pokazać nam Apostoł zestawiając te dwa powołania: "troszczy się o sprawy Pana" oraz "troszczy się, jakby się przypodobać żonie". Gdyby natomiast człowiek bezżenny nie wykorzystywał swego czasu i pasji na "przypodobanie się Panu", to jego charyzmat pozostałby niewykorzystany. Byłby dany przez Boga i początkowo przyjęty, ale zostałby niewykorzystany i bezużyteczny. Ten dar ma być po to, by "troszczyć się o sprawy Pana i o to, jakby się przypodobać Panu". Dalej św. Paweł pisze tak:

"Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi" (1Kor 7,34).

Widzimy tu znowu te dwa aspekty: "sprawy Pana", czyli to, co Pan Jezus czynił na ziemi (a teraz ma czynić Ciało Chrystusa, czyli Kościół), a z drugiej strony, "by była święta ciałem i duchem". To jest ujęcie innymi słowami tej samej troski, "by się przypodobać Panu". W liście Pawła wyraźnie widać, że ten stan niezamężności wspomnianej dziewicy zaplanowany jest na całe życie. Nie chodzi tu tylko o lata poprzedzające ewentualny przyszły związek małżeński, ale o całe życie, skoro Apostoł pisze dalej w ten sposób:

"Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni. Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia" (1Kor 7,37-38).

Małżeństwo jest błogosławione, ale "jeszcze lepiej czyni" ten, kto zostaje bezżenny. Chodzi o zaplanowane na całe życie i zadeklarowane wobec wspólnoty Kościoła bezżeństwo. Dziś nazywamy to złożeniem ślubu czystości konsekrowanej.

Ten rozdział Listu do Koryntian kończy się takimi słowami: "Szczęśliwszą jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą" (1Kor 7,30a). Konkluzją wywodu Apostoła i sednem życia w bezżeństwie jest więc znowu bycie szczęśliwą, czyli błogosławioną. Oczywiście po rozeznaniu, że taki charyzmat faktycznie zostaje jej udzielony przez Boga. Św. Paweł podsumowuje to słowami – "A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego" (1Kor 7,30b). O ile wcześniej (1Kor 7,7) pisał ostrożniej, że "pragnąłby, aby wszyscy byli bezżenni" (jak on sam), to teraz kończy zdaniem o posiadaniu Ducha Świętego. Nauczanie o charyzmacie bezżeństwa jest ewidentnie nauczaniem z Ducha Bożego (1Kor 7,40)[25].

Co z tego wynika? Że w pierwotnym, biblijnym Kościele były osoby żyjące charyzmatem życia konsekrowanego[26]; że wystarczyło kilka lat życia nowej, apostolskiej wspólnoty chrześcijańskiej, by stało się jasne – jako jednego z owoców życia tej wspólnoty należy oczekiwać konsekrowanych osób, które będą żyły w bezżeństwie; takich, które podejmują tę decyzję na całe życie wobec Boga i to publicznie deklarują.

[Tu uwaga na marginesie: celowo nie używamy tu słowa „śluby”, gdyż nie wiemy, czy w tamtych czasach deklaracja takiej decyzji przybierała formalną postać ślubów. Na pewno wiemy jednak, że przyjmowało to kształt zobowiązania wobec wspólnoty Kościoła; że była to deklaracja na całe życie i wszyscy wiedzieli o tych osobach, że żyją w bezżeństwie dla Królestwa; że od początku Kościoła istniało bezżeństwo jako przyjmowanie charyzmatu Bożego].

Jeśli więc zabrakłoby w Kościele takiej formy życia, czyli bezżeństwa na całe życie przyjętego jako charyzmat i zadeklarowanego wobec wspólnoty Kościoła, to zabrakłoby jednego z cudów, o które Kościół do dziś się modli: "Ześlij dary Ducha Świętego na całą ziemię i dokonaj w sercach wiernych tych cudów, które zdziałałeś w początkach głoszenia Ewangelii". A jeśli taka forma życia istnieje, jeśli są osoby, które wchodzą w konsekrowaną czystość życia, w zadeklarowane i ślubowane bezżeństwo, to Bóg odnawia jeden z cudów, które – jak to widzimy w Słowie Bożym – "były w początkach głoszenia Ewangelii".

Tyle dowiedzieliśmy się z Dziejów Apostolskich i z listów św. Pawła na temat ewangelicznej rady ubóstwa i rady bezżeństwa konsekrowanego. Jak widać, niekoniecznie te dwa charyzmaty spotykały się razem (w tekście listu Apostoła lub w życiu wspólnoty), ale logicznie rzecz biorąc, na pewno były ze sobą praktycznie związane. Życie rodzinne wymaga przecież zabezpieczenia materialnego. Nie można mieć rodziny bez mieszkania, bez stabilności finansowej, pracy, dochodów. Małżeństwo musi nawzajem dysponować majątkiem, dzieci powinny dostać finansowe zabezpieczenie.

Na razie nie ma jeszcze mowy o czymś, co dziś nazwalibyśmy zgromadzeniem zakonnym, dlatego, że pierwotne przeżywanie rad ewangelicznych odbywało się w obrębie nielicznej wspólnoty wiernych (w Koryncie chrześcijanami było może kilkaset osób). Ale już nawet w tym małym gronie mamy – jakbyśmy to dziś powiedzieli – powołania do życia konsekrowanego.


Przypisy

[12] Por. KTP, t. 3, s. 18.
[13] Por. R. Cantalamessa, Rady ewangeliczne przeżywane w Duchu, „Zeszyty Formacji Duchowej” (Kraków), Jesień 85/2019.
[14] KTP, t. 3, s. 76.
[15] KTP, t. 3, s. 77.
[16] Nauka o błogosławieństwach w nauczaniu papieskim została znakomicie zrelacjonowana w: W. Chrostowski, Osiem błogosławieństw: Medytacje biblijne z Janem Pawłem II i Benedyktem XVI, Kraków 2017.
[17] Por. KTP, t. 2, s. 581.
[18] Zob. J. Augustyn, Rady ewangeliczne. Nie tylko dla osób zakonnych, Kraków 2015.
[19] Por. np. J. Gogola, Rady ewangeliczne: teologia, praktyka, formacja, Kraków 1999.
[20] Por. KTP, t. I. 1, s. 322.
[21] KTP, t. I. 1, s. 323.
[22] Por. KTP, t. I. 1, s. 176-177.
[23] Por. KTP, t. 2, s. 51.
[24] Por. KTP, t. 2, s. 442.
[25] KTP, t. 2, s. 443.
[26] Zob. P. Liszka, Charyzmat życia konsekrowanego, Warszawa 2002.