Do tej pory w naszej panoramie duchowości chrześcijańskiej w aspekcie nowego narodzenia koncentrowaliśmy się głównie na ortodoksyjnych jej przejawach, czy to w Kościele Wschodnim, czy też w duchowości chrześcijańskiego Zachodu. Warto jednak rozważać to zjawisko od różnych stron, także w aspekcie historycznych precedensów heterodoksyjnych. Dlatego pouczające może być zastanowienie się nieco nad pewnym zdecydowanie niekatolickim ruchem pobożności średniowiecznego chrześcijaństwa. Chodzi tu o ruch katarów, grupujący ludzi poszukujących życia zgodnego z Ewangelią i cechujących się – jak zobaczymy – przejmującym pragnieniem chrztu w Duchu Świętym. Niekiedy tak rozumiany chrzest w Duchu pojmowali jako nowe narodzenie. Niestety, te poszukiwania duchowe dokonywały się w radykalnej opozycji do Kościoła katolickiego, którego autorytet był wśród katarów odrzucany.
Historia katarów naznaczona jest tragicznym przełomem na początku XIII wieku: w latach 1209-1229 na południu Francji wydano katarom wojnę w formie krucjaty, która zakończyła się zabiciem dziesiątków tysięcy wyznawców tej religii. Od tego czasu wielu katarów rozproszyło się, a z biegiem czasu wskutek trwających prześladowań (we Francji, Włoszech i Niemczech) ich liczba topniała aż do zaniku wspólnot katarskich pod koniec XIV wieku.
Wierzenia i praktyki katarów różniły się bardzo w zależności od miejsca ich działania i okresu historycznego, ale wielu autorów podaje liczne szczegóły, na podstawie których można sobie wyrobić w miarę spójny obraz religii katarskiej, a zwłaszcza najbardziej interesującego nas na tym miejscu problemu chrztu Duchem Świętym. Poniżej, tytułem przypomnienia, najpierw w kilku zdaniach zarysowane zostaną wschodnie i zachodnie duchowe źródła ruchu katarów, aby dać szkicowe tło do zasadniczej części naszego rozważania, która pozwoli przybliżyć katarski ryt zwany consolamentum jako próbę kontynuacji biblijnego chrztu Duchem Świętym i nowego narodzenia z Boga. Próbę, co trzeba podkreślić już tutaj, podjętą w radykalnej opozycji w struktur i wierzeń Kościoła katolickiego, a zwłaszcza często stawianego jako alternatywa dla sakramentu katolickiego chrztu.
Źródła wierzeń katarów
a. źródła wschodnie
Dalekie źródła duchowości katarów znaleźć można po części w średniowiecznym bałkańskim ruchu bogomiłów (bogomolców) datującym się od około 930 roku w Bułgarii[1]. Zapoczątkowany przez prezbitera imieniem Bogomił, ruch ten głosił istnienie dwóch synów Bożych: złego Satanaela i dobrego − Chrystusa. Bogomolcy byli więc wyznawcami dualizmu dobra i zła. Według nich Satanael stworzył świat materialny, co było jego winą, gdyż pierwotny plan Boży obejmował tylko rzeczywistość duchową. Wskutek tego błędu, Chrystus musiał przyjść z nieba po to, aby przemóc Satanaela (Szatana), uwolnić duchowy pierwiastek w człowieku i w ten sposób zwyciężyć zło. Jak łatwo się domyśleć Bogomolcy odrzucali sakramenty i obrazy religijne (jako elementy materialne w religii), a ze Starego Testamentu uznawali tylko psalmy i księgi prorockie. Ruch ten był aktywny w Bułgarii, a w Bośni dotrwał aż do XV wieku, czyli do najazdu muzułmańskiego.
W związku z kontrowersjami związanymi z tym ruchem, na kościelnym synodzie w 1140 roku potępiono mnicha znad Bosforu, Konstantyna Chryzomallosa, gdyż zarzucono mu głoszenie, że sakrament chrztu jest niedoskonały i powinien być uzupełniony namaszczeniem oraz nałożeniem rąk przez ludzi znających religijną prawdę. W tym czasie bogomilizm rozpowszechnił się w całym cesarstwie wschodnim powodując sporo niepokojów.
Jeszcze wcześniej, bo już w roku 1050, mnich Eutymiusz z Peribleptos wspominał ryt inicjacji w pewnych grupach (uważających się za chrześcijańskie) z północno-zachodniej Anatolii. Eutymiusz był świadkiem ich modlitw. Ryt ten miał według niego na celu oczyszczenie nowego członka grupy z nieczystości dawnego chrztu, czyli katolickiego sakramentu. Czytano przy tym Ewangelię Janową, mieszając ją ze słowami magicznych wezwań. W ten sposób, jak interpretował to Eutymiusz, nieświadomy kandydat napełniał się mocą szatana i naznaczony był pieczęcią (sfragis) złego ducha. Motywem wyrzeczenia się pierwotnego chrztu był argument, że wszystko, co czyni się bez wiary, jest grzechem (powoływano się tu na dosłowne brzmienie wersetu Rz 14,23), a przecież chrzest przyjmowały małe dzieci, które właśnie nie miały osobistej wiary[2].
Jeszcze więcej szczegółów dostarcza powstały prawdopodobnie w latach 1111-1118 tekst Panoplii dogmatycznej autorstwa Eutyma Zigabena, egzegety bizantyjskiego. Pisze on o dwóch etapach wtajemniczenia u chrześcijańskich wyznawców dualizmu. Pierwszy etap to modlitwy i wyznanie grzechów prowadzące do ponownego chrztu (anabaptidzousi) w celu oczyszczenia ze zmazy chrztu pierwszego (czyli katolickiego sakramentu). W oznaczonym dniu kładziono na głowie kandydata Ewangelię św. Jana, czytano jej Prolog, wzywano Ducha Świętego i recytowano Ojcze nasz. Etap drugi, następujący po okresie próbnym, polegał na tym, że przy ponownym położeniu Ewangelii na głowie, śpiewie hymnów uwielbienia oraz przez nałożenie rąk wszystkich obecnych mężczyzn i kobiet włączano kandydata do grona „doskonałych”. Przez modlitwę wstawienniczą połączoną z nałożeniem rąk − jak wierzyli zebrani − zstępuje Duch Święty. Był On jednak pojmowany odmiennie niż w ortodoksyjnym chrześcijaństwie, a mianowicie jako indywidualna dusza człowieka zagubiona podczas upadku: teraz dusza ta mogła powrócić na swoje miejsce. To właśnie był Paraklet, czyli jak to interpretowano − Boży Pocieszyciel. Od tego czasu „doskonały” był już pewny swojego zbawienia, a wszyscy wierni kłaniali mu się na znak szacunku[3].
Oczywiście, nie wszystkie elementy tej wizji wiary zostały przejęte przez późniejszych zachodnioeuropejskich katarów, ale warto zauważyć najważniejsze elementy mające związek z pojmowaniem nowego narodzenia: odrzucanie znaczenia sakramentalnego chrztu katolickiego (zwłaszcza, gdyby miało to dotyczyć chrztu przyjętego w dzieciństwie) oraz podkreślanie roli wspólnotowej modlitwy „doskonałych” w akcie przyjęcia mocy Ducha Świętego przez kandydata na kolejnego „doskonałego”.
b. źródła zachodnie
Od XI wieku począwszy, w wielu regionach Francji istniały grupy i ruchy heterodoksyjne związane z manichejskimi ideami dualistycznymi: wierzono w istnienie dobrego i złego bóstwa. Wyznawców nazywano katarami (od kataroi – „czyści”), chociaż oni sami nazywali się po prostu „dobrymi ludźmi” (boni homi; bos hommes). Czasem zwano ich albigensami od francuskiego miasta Albi, w rejonie którego było ich więcej. Katarzy głosili, że katolicki chrzest nie daje odpuszczenia grzechów; może ono nastąpić tylko przez nałożenie rąk wierzących chrześcijan i przez dar Ducha Świętego, który nauczy prawdziwego znaczenia Pisma Świętego. Już w połowie XI wieku Roger II († 1065), biskup Châlons-sur-Marne, uskarżał się na niektórych wieśniaków swojej diecezji, którzy uczęszczali na tajemne spotkania, gdzie − jak twierdzili − otrzymywali Ducha Świętego przez nałożenie rąk. W XII wieku na południu Francji i północy Italii istniały już całe kościoły katarów z biskupami i sławnymi szkołami, które nawet zwoływały swoje własne synody (na przykład synod w Saint-Felix ok. 1170 r.). Wspólnoty te utrzymywały żywe kontakty z podobnymi sobie, choć o wiele bardziej radykalnymi kościołami wschodnimi, w Bułgarii, Grecji i w Tracji. Przedstawiciele katarów udawali się tam po nowe napełnienia Duchem zwane przez nich z łacińska consolamentum, aby po powrocie udzielać go z kolei miejscowym wyznawcom, nawet takim, którzy już raz je wcześniej otrzymali[4]. Sama nazwa consolamentum nawiązuje do Ducha Parakleta z Ewangelii Janowej: określenie to często tłumaczono jako „Pocieszyciel” (J 16,7) (od łac. consolor − „pocieszać”).
Doktryna zachodnich katarów również zawierała odrzucenie tego, co w kulcie chrześcijańskim związane było z materialnością. Odrzucając sakramenty, tłumaczono odnoszące się do nich teksty biblijne w sensie skrajnie duchowym. Na przykład „chleb powszedni” w modlitwie Ojcze nasz (który dla wielu ojców Kościoła był chlebem codziennej Eucharystii) tłumaczono – jak dowiadujemy się z zachowanego tekstu Rytuału katarskiego z XIII wieku – jako prawo ogłoszone przez Chrystusa[5]. O takim to chlebie i o takim napoju miał mówić ponoć Jezus w Ewangelii według św. Jana w rozdziale szóstym. Dlatego słowa „jeżeli nie będziecie jedli Ciała ani pili Krwi” miałyby oznaczać według katarów: „jeśli nie przyjmiecie duchowego znaczenia Nowego Testamentu”[6]. Niewłaściwe rozumienie Biblii było natomiast – zgodnie z katarską nauką – charakterystyczne dla fałszywych kapłanów (zapewne katolickich), którzy nie trwają w Chrystusie. Co więcej, zgodnie z zapożyczonym z terenów wschodnich dualizmem wzywanego w Modlitwie Pańskiej Ojca odróżniali się od ojca diabelskiego, który jest ojcem złych[7].
Chrzest Duchem Świętym − consolamentum
a. ludowa praktyka nowego narodzenia przez chrzest duchowy
Już w XI i XII wieku na południu Francji istniały więc grupy negujące wartość sakramentalnego, katolickiego chrztu zarówno dzieci, jak i dorosłych, gdyż uznawały jedynie skuteczność chrztu duchowego dokonywanego przez nałożenie rąk. Tradycyjny katolicki chrzest wodą uznawały za chrzest tylko Janowy, podczas gdy wyłącznie chrzest Jezusowy (czyli przez nałożenie rąk) miał być, zgodnie z ich wiarą, chrztem w Duchu Świętym. Allain de Lille pisał o katarach (ok. 1190-1194), że według nich do skuteczności przekazywania Ducha Świętego należy koniecznie nałożenie rąk wierzących współbraci (baptismus non valet sine manus impositione). Wierzono przy tym, że wszelki grzech zostaje usunięty, jeśli nakłada ręce „doskonały”, a więc członek kościoła katarów, czyli człowiek sam ochrzczony wcześniej w Duchu[8].
Bonacursus, były biskup katarów nawrócony później na katolicyzm, zaświadczał w Manifestatio haeresis catharorum (ok. 1176-1190), że niektórzy z nich faktycznie negowali, jakoby sakramentalny chrzest wodą udzielał Ducha Świętego i przypisywali to tylko nakładaniu rąk, które nazywano chrztem i odnowieniem w Duchu Świętym[9].
Pierre des Vaux-de-Cernay († ok. 1250) w Historia albigensis pisze z kolei o obrzędzie wyrzeczenia się wiary katolickiej, a zwłaszcza znaków katolickiego chrztu, przed przyjmowaniem consolamentum. Dopiero po takim obrzędzie wyrzeczenia się katolicyzmu wszyscy obecni nakładali na kandydata ręce, by się modlić[10]. Salvo Burce w Liber supra stella napisał ok. 1235 roku, że albigensi przez nałożenie rąk otrzymywali Ducha Świętego, ale tylko od tych osób, które wcześniej Ducha Świętego już posiadały. Nałożenie rąk przez osobę grzeszną doprowadziłoby wręcz do przyjęcia złego ducha[11]. Na przełomie XII i XIII Rupert z Deutz pisał w związku z takimi poglądami, że nie brakuje ludzi mówiących: „To ja chrzczę, to ja uświęcam. A ten cudzołożnik, ten pijak i rozpustnik – czy myślisz, że on mógł cię ochrzcić lub uświęcić? Jego wiara była martwa i bez uczynków – on udzielił ci chrztu martwego”. W opozycji do takiego nauczania przypominał ewangeliczną naukę, że faktycznie to zawsze sam Jezus udziela chrztu, choć oczywiście posługuje się przy tym człowiekiem (J 1,33). Dlatego – podkreślał Rupert z Deutz – katolicki sakrament chrztu jest chrztem w Duchu Świętym i zawsze jest udzielony przez Chrystusa, niezależnie od tego, czy kościelny szafarz był godny, czy niegodny[12].
Jacques de Capellis z Mediolanu w połowie XIII wieku pisze w Summa contra haereticos, że albigensi mają sakrament nakładania rąk nazywany „chrztem Ducha Świętego” (baptismum spiritus sancti), bez którego według nich nikt nie może zostać zbawiony. Mają prawdziwą strukturę kościelną z biskupami, zastępcami biskupów (których nazywali synami: „syn starszy” i „syn młodszy”) i diakonami. Pod nieobecność wyższych przełożonych władzę nakładania rąk mają też diakoni. Sam obrzęd chrztu w Duchu Świętym przebiegał następująco: po zebraniu się całej grupy, kobiet i mężczyzn, stawiajno kandydata w środku. Następnie przełożony wygłaszał nauczanie (oratio) na temat wiary i obyczajów katarskich, o zbędności i braku owocności wiary Kościoła rzymskiego i jego sakramentów, po czym pytał kandydata, czy chce w ogłoszonej właśnie wierze trwać do końca życia. Po pozytywnej odpowiedzi kandydata przełożony zgromadzenia kładł mu na głowie księgę Ewangelii, a wszyscy obecni kładli prawą dłoń albo na jego głowie, albo na ramionach. Przełożony wznosił wtedy modlitwę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, odmawiał siedmiokroć Ojcze nasz oraz czytał Prolog Ewangelii Janowej. Uczestnicy zgromadzenia wierzyli, że w ten właśnie sposób dokonywało się odpuszczenie grzechów i napełnienie łaską Ducha Świętego[13]. Wydaje się zaś, że te dwa elementy: negatywny (odpuszczenie win) i pozytywny (napełnienie Duchem) to nic innego jak treść biblijnego nowego narodzenia.
Moneta z Cremony w Adversus catharos et valdenses (ok. 1241) pisał, że katarzy nazywali to nałożenie rąk chrztem Ducha Świętego, który to chrzest przeciwstawiali chrztowi przy użyciu wody. Wspominał też o niektórych innych elementach wiary katarskiej: ludzie ci odróżniali duszę od ducha; odróżniali też Ducha Świętego od Ducha Pocieszyciela. Duch Święty miałby być indywidualnym duchem, jakiego Bóg dał duszy każdego człowieka, aby go umocnić i uczynić świętym. Duch Pocieszyciel natomiast to ten, którego otrzymują wierni katarzy w czasie consolamentum. Takich duchów pocieszycieli miało by być dużo i mieli oni być one stworzeniami Bożymi[14].
Ten sam autor, Moneta z Cremony, również w innym dziele, De baptismo, uczył, że heretycy ci przeczą, jakoby katolicki sakrament chrztu miał przynosić jakikolwiek pożytek w kwestii zbawienia: odpuszczenie grzechów czy łaskę Ducha Świętego. Zamiast tego chrztem Ducha Świętego nazywają nakładanie rąk. Moneta potwierdza znane z dzieł innych autorów szczegóły obrzędu chrztu duchowego:
– dokonywanie go przez przełożonych wspólnoty, choć w ich braku także przez inne osoby;
– okres próbny nakładany na kandydata w celu przygotowania do chrztu;
– nałożenie przez przełożonego na głowę kandydata księgi Ewangelii;
– nałożenie przez zgromadzonych prawych rąk na głowę lub ramiona kandydata w czasie modlitwy;
– głośne modlitwy i czytanie Ewangelii św. Jana.
Potwierdza też, że w przypadku, gdyby człowiek ochrzczony w ten sposób popełnił grzech ciężki, to consolamentum należało powtórzyć. Jeszcze gorsza sytuacja miałaby powstać, gdyby w grzech taki popadł sam przełożony udzielający consolamentum: powtórnemu obrzędowi powinni poddać się wszyscy przez niego duchowo ochrzczeni, choćby sami żadnych grzechów nie popełnili[15]. Dlaczego? Gdyż popełniony później grzech byłby dowodem, że ów przełożony również wcześniej nie posiadał Bożego Ducha. Gdyby go bowiem posiadał, powinien pozostać bezgrzeszny.
Raynier Sacconi w Summa de catharis (ok. 1250) potwierdza: katarzy nakładanie ręki z modlitwą nazywają consolamentum i duchowym chrztem albo chrztem Ducha Świętego (baptismum spiritus sancti) oraz uczą, że tylko w ten sposób można dostąpić odpuszczenia grzechów i udzielenia Ducha Świętego. Niektórzy skrajni albigensi głosili jednak, że ręka, jako element materialny, jest stworzona przez diabła, dlatego to nie nakładanie rąk, ale Modlitwa Pańska przyjęta z wiarą miałaby być przyczyną chrztu duchowego. Wszyscy jednak wspólnie wyznawali, że gdyby nakładający ręce przełożony żył w grzechu, to nie nastąpi odpuszczenie grzechów. Przy tym nakładanie rąk zawsze było wspólnotowe: ręce nakładały co najmniej dwie osoby[16].
Katarski Rytuał prowansalski z XIII wieku używa na określenie consolamentum nazwy „chrzest duchowy” i precyzuje, że w ten sposób udziela się Ducha Świętego w Kościele Bożym przez modlitwę i nałożenie rąk „dobrych ludzi” (czyli chrześcijan katarów). Przewodniczący zgromadzeniu „starszy” i inni „dobrzy ludzie” kładą swoje prawe dłonie na kandydacie i modlą się: „Ojcze, ześlij na niego swoją łaskę i Twojego Ducha Świętego”[17].
Anzelm z Aleksandrii w Tractatus de hereticus powtarza te szczegóły. Dodatkowo wspomina o obrzędzie przyjmowania i oddawania egzemplarza Ewangelii na znak przyjęcia prawa Nowego Testamentu przez kandydata. Wspomina, że obok Ewangelii Janowej w czasie consolamentum można było czytać tekst z Ewangelii Mateuszowej: „Weźcie moje jarzmo na siebie” (Mt 11,29)[18].
Wpływy katarów nie ograniczały się tylko do krajów romańskich, ale sięgały dalej, aż do Niemiec. Opat premonstratensów Evervin ze Steinfeld pisze w liście z 1143 r. do Bernarda z Clairvaux o pewnych mieszkańcach Kolonii, którzy nie ceniąc sobie chrztu wodą, zastępują go innym chrztem, który nazywają chrztem ogniem i Duchem, powołując się przy tym na tekst Ewangelii: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3,11). „Nie dbają o nasz chrzest” − pisał opat ze Steinfeld − gdyż, jak wyjaśniał, uważają, że ich chrzest jest wyższy od tradycyjnego chrztu katolickiego, który utożsamiali z Janowym tylko chrztem wodą. Ich chrzest natomiast sprawowany był bez wody, lecz przez nałożenie rąk (powoływali się tu na tekst z Dziejów Apostolskich o nałożeniu rąk na Szawła z Tarsu przez Ananiasza, w wyniku czego Paweł „przejrzał i został napełniony Duchem Świętym” – por. Dz 9,11-19). Każdy tak ochrzczony nazwany był wybranym i mógł z kolei sam przekazywać ów chrzest. Wspólnota katarów miała trzy stopnie: słuchacz (auditor), wierzący (credens), wybrany (electus). Wierzącym i wybranym zostawało się po okresie próby, za każdym razem przez nałożenie rąk[19].
W swoich kazaniach przeciw katarom (Sermones contra catharos) mnich Eckbert (opat Schönau od 1167 r.) wzmiankuje zwolenników takich praktyk. W opinii katarów człowiek zdolny do przyjęcia chrztu musiał być w wieku używania rozumu (z czego wynikało, że nie można udzielić chrztu dziecku). Jednak i tak nie mieli tu na myśli chrztu wodą, ale chrzest ogniem (in igne), ponieważ – jak mawiali – „chrzest wodą na nic się nie przydaje”. Katarzy powoływali się przy tym na słowa Ewangelii św. Mateusza: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3,11). Praktykę tę Eckbert nazywa „ponownym chrztem”. Jej praktyczny przebieg opisuje tak: Zgromadzeni w zamkniętym, jasno oświetlonym pokoju stawiają pośród siebie tego, który ma być ochrzczony, czyli włączony do społeczności katarów. Przewodniczący (archicatharus) chrzci go przez nałożenie ręki[20].
Ermengaud z Bézier w Contra haereticos opisuje przebieg chrztu duchowego, zwanego consolamentum, podobnie jak wspomniany już wcześniej Jacques de Capellis: Zarówno przewodniczący, jak i członkowie zgromadzenia myją ręce. Trzymając w rękach księgę Ewangelii, zachęcają, aby przyjmujący consolamentum złożył w czekającym go obrzędzie modlitewnym całą swoją nadzieję na zbawienie. Kładą następnie na głowie kandydata księgę Ewangelii, odmawiają siedmiokrotnie Modlitwę Pańską, po czym czytają fragment Ewangelii Janowej (J 1,1-17). Obrzęd przeprowadza przewodniczący, a w jego braku − jakikolwiek członek kościoła katarów, który sam wcześniej przyjął consolamentum, czy to mężczyzna, czy też (w przypadku chorych) kobieta. Katarzy wierzą, że przez owo consolamentum dostąpią zbawienia, że odpuszczone im zostają w owej chwili wszystkie grzechy. Jego ranga jest najwyższa: nikt nie może wejść do królestwa bez consolamentum. Wierzyli, że to właśnie jest owe nowe narodzenie, bez którego nie można ujrzeć zbawienia: „Powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego” (J 3,3). Gdyby jednak osoba udzielająca go później popadła w grzechy ciężkie, to ci, którzy przyjęli od niej consolamentum, okazują się bez łaski, gdyż późniejszy grzech dowodzi, że już wcześniej osoba taka nie miała Ducha Świętego (inaczej by nie zgrzeszyła), a nie mając Go − nie mogła Go udzielić. Należy więc w takim przypadku przyjąć consolamentum ponownie[21].
b. Rytuał katarów o consolamentum: duchowe odrodzenie przez nałożenie rąk
Najważniejszy średniowieczny dokument wspólnot katarskich to rytuał łaciński z napisany ok. 1250 roku, a więc już po wojnie katarskiej[22]. Dokument ten zawiera pouczenia liturgiczne, tekst proponowanej homilii oraz opis obrzędu udzielenia pierwszego stopnia inicjacji katarskiej: tak zwane udzielenie modlitwy Ojcze nasz, czyli włączenie do wspólnoty wierzących. Zawiera też opis drugiego stopnia wtajemniczenia: udzielenia consolamentum, czyli włączenia do wspólnoty doskonałych.
Według Rytuału chrzest duchowy, czyli consolamentum, odbywa się przez nałożenie rąk (baptismum sanctum impositionis manuum)[23]. Może go otrzymać zaraz po tak zwanym otrzymaniu Modlitwy Pańskiej[24], a więc przy pominięciu okresu przygotowania. Jest to chrzest duchowy na odpuszczenie grzechów, który następuje przez modlitwę oraz nałożenie rąk „dobrych chrześcijan” (tj. katarów)[25].
Przez ten chrzest Bóg udziela siły i mocy, aby w ten sposób ochrzczeni mogli z kolei sami oczyszczać innych przez podobny chrzest. Autor Rytuału powołuje się tu m.in. na następujące teksty Ewangelii:
− „Jezus rzekł do nich: «Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego!»” (J 20,21-22);
− „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 18,18-19);
− „Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,18-19)[26].
W rytuale katarskim chrzest taki nazywa się nawet wprost „chrztem nałożenia rąk”[27]. Według Rytuału jest to powrót do pierwotnej praktyki uczniów Jezusa: prawdziwi chrześcijanie są dziedzicami uczniów i dlatego praktykują chrzest nałożenia rąk na odpuszczenie grzechów[28]. O tym chrzcie, według rytuału katarskiego, mówił Apostoł Paweł: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał […], nic mi nie pomoże” (1 Kor 13) − gdyż miał na myśli: „Gdybym nie miał chrztu duchem miłości − nic mi nie pomoże”. Chrzest nałożenia rąk „jest − jak się wydaje − konieczny do zbawienia”[29].
A oto fragment z homilii wygłaszanej przy udzielaniu consolamentum:
„Nazywa się to duchowym chrztem Jezusa Chrystusa i chrztem Ducha Świętego, jak mówił Jan Chrzciciel: «Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem» (Mt 3,11), co oznacza: On sam obmyje was i oczyści w zrozumieniu duchowym i w dobrych dziełach.
Przez ten chrzest należy rozumieć to odrodzenie duchowe (spiritualis renatio), o którym Chrystus mówił Nikodemowi: «Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego» (J 3,5)”[30].
Udzielający chrztu kładzie na głowie wierzącego księgę, a wszyscy zebrani kładą na nim swoją prawą dłoń[31]. Chrzest ten pochodzi z ustanowienia Chrystusa, a jego skutkiem jest odpuszczenie grzechów[32]. Rytuał łaciński jest wyraźnie bardziej stonowany w odniesieniu do katolicyzmu niż radykalnie antykatolickie formy dualizmu pochodzące z Bizancjum: zaznacza, że nie należy gardzić pierwszym chrztem ani dotychczasowym chrześcijaństwem. Po prostu ten nowy, duchowy chrzest nałożenia rąk jest konieczny, gdyż ten uprzedni nie wystarczyłby do zbawienia. Co ważne, dopiero od chwili przyjęcia consolamentum człowiekowi przysługuje miano chrześcijanina (christianus); do tej pory był jedynie kandydatem nazywanym wierzącym (credens)[33].
Z przytoczonych to przykładów wyłania się dość jednolity obraz consolamentum rozumianego przez katarów jako chrzest w Duchu Świętym.
Po pierwsze, sięgano po Biblię: oczekiwano spełnienia w praktycznym życiu ewangelicznej zapowiedzi: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (por Mt 3,11).
Po drugie, odrzucano tradycyjny, katolicki sakrament chrztu jako spełnienie tej biblijnej zapowiedzi. Tłumaczono, że do przyjęcia Bożego daru potrzebna jest świadoma wiara, a katolicy zwykle udzielali sakramentalnego chrztu małym dzieciom. W oczach katarów pozbawiało to chrztu jakiejkolwiek mocy. Drugim powodem odrzucania katolickiego chrztu był też jego (oczywisty przecież) związek z materią: skoro używano do jego celebracji wody, to w odbiorze katarów stanowiło to niegodne odwołanie się do gorszej, materialnej części świata. Katarzy co najwyżej byli więc gotowi widzieć we chrzcie tylko to samo, co czynił Jan Chrzciciel jako przygotowanie na orędzie Chrystusa. Wreszcie był też motyw grzeszności katolików, a zwłaszcza katolickich szafarzy sakramentów: argumentowano, że grzesznik nie może udzielić duchowego daru, skoro jego grzech dowodzi, że sam Ducha nie ma.
Przypisywano więc moc realizacji ewangelicznej obietnicy narodzenia z Boga czyli odrodzenia z wody i z Ducha, obrzędowi nakładania rąk w katarskiej wspólnocie wierzących oraz zdecydowanie odmawiano tej mocy katolickiemu sakramentowi chrztu.
Po trzecie, określenie chrzest Duchem Świętym (lub chrzest w Duchu) odnoszono – wskutek odrzucenia „chrztu wodą” – do pewnego rodzaju modlitwy. Chrzest w Duchu polegał więc na wspólnotowej modlitwie o ten duchowy dar dla osoby o to proszącej. Skuteczność tej modlitwy wymagała, aby modląca się wspólnota składała się tylko z osób, które już wcześniej otrzymały tak rozumiany chrzest w Duchu. Praktyczny przebieg modlitwy obejmował nałożenie rąk (najbliżej stojący dotykali swoimi dłońmi głowy i ramion osoby oczekującej na consolamentum), symboliczne położenie Biblii na kandydata oraz przekazanie mu słowa z Pisma Świętego dostosowanego do tej okazji.
Po czwarte, ten właśnie modlitewny akt chrztu w Duchu sprawiał, że człowiek stawał się chrześcijaninem: do tej pory był tylko kandydatem na ucznia Chrystusa. Skutek ten obejmował również odpuszczenie w tej właśnie chwili wszystkich popełnionych grzechów i napełnienie łaską, a więc nowe narodzenie. Wydaje się, że z tego właśnie powodu uprzywilejowanym tekstem biblijnym stosowanym podczas duchowego chrztu był Janowy Prolog (J 1,1-17). Tam przecież czytamy, że „wszystkim tym, którzy [Słowo] przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w jego imię, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1, 12-13). Owo „przyjęcie Słowa” było rozumiane jako akt modlitewny, skierowana do Boga prośba o chrzest w Duchu. Można by więc powiedzieć – posługując się (nieco sztucznie, co prawda) katolicką terminologią, że za materię tego sakramentu uważano nałożenie rąk przez zgromadzoną wspólnotę „doskonałych”.
Na zakończenie można dodać, że wymienione cztery elementy stawiają nas przed interesującym pytaniem o możliwość doszukiwania się analogii w odniesieniu do pewnych współczesnych nurtów duchowości chrześcijańskiej. Chodziłoby tu zwłaszcza o grupy kontestujące katolicyzm, w których sakramentalny chrzest katolicki (a także chrzest innych wyznań chrześcijańskich) bywa nazywany „chrztem wodnym” w odróżnieniu od „chrztu w Duchu Świętym” zapowiedzianego w Ewangeliach i opisanego w Dziejach Apostolskich. Tak pojęty chrzest w Duchu Świętym także polega w niektórych z tych grup na modlitewnym nałożeniu rąk przez zgromadzonych członków wspólnoty, którzy ów chrzest otrzymali wcześniej.
Pewną trudnością w prowadzeniu tej analogii zbyt daleko jest fakt, że średniowieczni katarzy nie oczekiwali – jak się wydaje – manifestacji jakichś specjalnych charyzmatów przy okazji chrztu Duchem, co z kolei jest częstym elementem we współczesnych nurtach duchowości oczekujących odczuwalnego Chrztu w Duchu Świętym. Warto więc powrócić w przyszłości do tego zagadnienia i przebadać je dokładniej.
Przypisy
[1] Skrótowe dane na ten temat można znaleźć w Rytuale katarów i w komentarzach do tego tekstu: Ch. Thousellier (red.), Rituel cathare, „Sources Chrétiennes” 236, Paris 1977.
[2] Por. Ch. Thouzellier, Introduction, [w:] Rituel cathare (skrót: RC), s. 129-130.
[3] Por. tamże, s. 131-135.
[4] Por. tamże, s. 138-152.
[5] Por. Rytuał katarów, 3,2.
[6] Por. tamże, 3,43-44.
[7] Por. tamże, 2,13-14.
[8] Por. Ch. Thouzellier, Introduction, dz. cyt., s. 148-150.
[9] „…impositione manum quam baptismum appellant, et renovationem sancti Spiritus”, Ch. Thouzellier, Introduction, dz. cyt., s. 152.
[10] Por. Pierre des Vaux-de-Cernay, Hystoria albigensis, 19, [w:] RC, s. 270-271.
[11] Por. Salvo Burce, Liber supra stella, [w:] RC, s. 271-272.
[12] Por. Rupert de Deutz, Les Oeuvres du Saint-Esprit, I,24, t. I, red. J. Grobomont, „Sources Chrétiennes” 131, Paris 1967.
[13] Por. Jacques de Capellis, Summa contra haereticos, [w:] RC, s. 272-274.
[14] Por. Moneta de Crémone, Adversus catharos et valdenses, [w:] RC, s. 274.
[15] Por. Moneta de Crémone, De baptismo, w: RC, s. 274-275.
[16] Por. Raynier Sacconi, Summa de Catharis, w: RC, s. 276-277.
[17] Consolamentum cathare − Rituel provençal, 22, [w:] RC, s. 285n.
[18] Por. Anzelm z Aleksandrii, Tractatus de hereticus, [w:] RC, s. 277-278.
[19] Por. Evervin de Steinfeld, List do Bernarda z Clairvaux, [w:] RC, s. 267.
[20] Por. Eckbert de Schönau, Sermones contra catharos, VIII, [w:] RC, s. 268.
[21] Por. Ermengaud de Béziers, Contra haereticos, XIV, [w:] RC, s. 269-270.
[22] To właśnie cytowany już Rytuał katarów: Ch. Thousellier (red.), Rituel cathare, „Sources Chrétiennes” 236, Paris 1977.
[23] Por. Rytuał katarów, 13,4.
[24] Por. tamże, 7,1.
[25] Por. tamże, 8,7-9.
[26] Por. tamże, 9,48.
[27] Por. tamże, 9,11.
[28] Por. tamże, 10, 12.
[29] Por. tamże, 12,26-29.
[30] Tamże, 9,10-20.
[31] Por. tamże, 14,14-15.
[32] Por. tamże, 13,5-11.
[33] Por. tamże, 14,49.