Charyzmat Tymoteusza - Część IV


bp Andrzej Siemieniewski

CHARYZMAT TYMOTEUSZA

Część IV. KAPŁAŃSKIE NAWRÓCENIE DUSZPASTERSKIE

1. Kapłan nowej ewangelizacji
„Złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą
wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tm 4, 10)

Święty Hilary z Poitiers († 367)
„'Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił wszystkich sprzedających i kupujących w świątyni; powywracał stoły zmieniających pieniądze oraz ławki tych, którzy sprzedawali gołębie. I rzekł do nich: «Napisane jest: Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców»' (Mt 21, 12-13).
Jezus wszedł do świątyni, czyli do Kościoła, któremu zostawił misję nauczania. Z Kościoła wyrzuca przede wszystkim wady kapłanów, na mocy swojej władzy"[1].

Pasterz to także ewangelizator zdobywający nowych ludzi i pomagający im, by sami stali się nauczycielami wiary: „To, co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, przekaż zasługującym na wiarę ludziom, którzy też będą zdolni nauczać innych” (2 Tm 2, 2). Tak było dwa tysiące lat temu. A dziś? Jezus Chrystus „dzisiaj, tak jak wówczas, wysyła nas na drogi świata, aby głosić Jego Ewangelię wszystkim narodom ziemi (por. Mt 28, 19) […]. Dziś potrzeba bardziej przekonującego zaangażowania kościelnego na rzecz nowej ewangelizacji, aby na nowo odkryć radość w wierze i odnaleźć entuzjazm w przekazywaniu wiary” (PF 7).

Biblijne słowa, do których pośrednio odwołał się papież Benedykt XVI, brzmią dosłownie: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody”, i odnoszą się do nauczania w bardzo szczególnym znaczeniu. Użyte tam słowo „μαθητεύσατε” tłumaczy się często raczej jako „czyńcie uczniów”. Dopiero ten, kto stał się uczniem, będzie zdolny uczyć się w jeszcze innym sensie. Dowiadujemy się tego z sąsiadującego wersetu Biblii: „Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28, 20). Tu z kolei pojawia się słowo „διδάσκοντες”. Jest to stopniowe i trwające całe życie uczenie się, czy to poprzez katechezę, czy też przez kazania i homilie. Takie stopniowe ugruntowanie się w wierze nie będzie jednak możliwe bez pierwszego, przełomowego etapu nawrócenia.

Tak jak najlepsze dydaktyczne programy szkolne, znakomicie przygotowane warsztaty i wykształcona kadra pedagogiczna nie przydadzą się komuś, kto nie zapisał się do szkoły i nie stał się uczniem, podobnie katecheza i kazanie nie są przydatne dla kogoś, kto w swoim sercu nie stał się jeszcze uczniem Jezusa. Najpierw potrzebne jest takie głoszenie kerygmatu, aby doprowadzić daną osobę do chrztu lub – w wypadku już ochrzczonych – do duchowego odnowienia sakramentu chrztu. Potem dopiero przyda się systematyczne i stopniowe głoszenie katechetyczne, które doprowadzi do poznania pełnej nauki Kościoła.

1.1. Kerygmat w ewangelizacji
Na początek uwaga wstępna dotycząca uzasadnienia samej potrzeby takiego głoszenia, aby wzbudzać wiarę u słuchacza. O ile w dawniejszych czasach było to oczywiste, obecnie wymaga jednak wprowadzenia i umocnienia. Dlaczego? Ponieważ powszechnie zagrażają nam dziś dwie niewłaściwe postawy.

Pierwsza z nich polega na „obrażaniu się na rzeczywistość”. Duszpasterz, szczególnie przybywający do nowej parafii, orientuje się, że powszechna jest w niej obojętność religijna, lekceważenie przykazań Bożych i czysto zewnętrzne, obrzędowe traktowanie sakramentów przy zupełnym niezrozumieniu prawd wiary i reguł Kościoła. Uznaje więc tę parafię za niedobrą, niewłaściwą, ponieważ w dobrej parafii ludzie powinni być powszechnie wierzący, gorliwi i pobożni. Zastana sytuacja wzbudza w nim pretensje do parafian, którym robi wyrzuty, a to w kancelarii parafialnej, a to w rozmowach prywatnych, czy wreszcie na ambonie – że nie umieją stanąć na wysokości zadania i nie są dobrymi katolikami. Łatwo zauważyć, że kryje się za tym wszystkim (niewypowiedziane wprost) założenie, że ludzie wiarę po prostu „powinni mieć” – może odziedziczoną w tradycyjnych rodzinach, a może jako Polacy-katolicy – zaczerpniętą ze środowiska. Tymczasem wiara nie jest po prostu zastanym faktem socjologicznym, ale jest darem, który odradza się w chrześcijaninie ciągle na nowo. W jaki sposób?

"Jakże mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę! [...] Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa" (Rz 10, 14-17).

Co pewien czas każdy katolik powinien usłyszeć takie głoszenie wiary, jakby było to po raz pierwszy, na sposób apostolski i kerygmatyczny, tak jak głosił św. Paweł w Koryncie, w Atenach czy w Rzymie.

Druga zagrażająca postawa to „prymat zastanej rzeczywistości”. Wynika z tej samej diagnozy – że lekceważenie przykazań Bożych i obrzędowe traktowanie sakramentów przy pełnym niezrozumieniu prawd wiary i reguł Kościoła bywa powszechne. Ale reakcja jest inna. Moglibyśmy sformułować ją następująco:

"Takie jest dzisiejsze społeczeństwo: młodzież fascynuje się rozwiązłym stylem życia, nieco starsi mieszkają ze sobą bez ślubu albo zaraz po ślubie się rozwodzą, jedni i drudzy nie chodzą do Kościoła i raczej nie wiedzą, w co mają wierzyć jako katolicy. Realizm nakazuje dostosować się do tego. Byłoby czymś wstecznym i nieeleganckim, a może nawet byłoby aroganckim brakiem miłosierdzia, wskazywać tak postępującym parafianom, że czegoś w ich życiu brakuje. Trzeba po prostu zaakceptować ich poglądy, a działalność duszpasterską zredukować do obsługi ich potrzeb religijnych na takim poziomie, jaki aktualnie reprezentują".

Wielką pomocą przy korekcie tej drugiej postawy służy nam ojciec duchowy Tymoteusza, czyli św. Paweł. W swoim czasie stwierdził poważne braki w dogmatycznej wierze Koryntian („dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania?”; 1 Kor 15, 12), w ich moralnych zwyczajach („słyszy się powszechnie o rozpuście między wami”; 1 Kor 5, 1) czy w karygodnym łamaniu jedności Kościoła („jest między wami zawiść i niezgoda”; 1 Kor 3, 3). Ale duszpasterskim wnioskiem nie było bynajmniej: „trzeba więc dostosować się do tego poziomu i obsługiwać religijne potrzeby reprezentowane przez Koryntian”. Właśnie odwrotnie, cały wysiłek Apostoła został skierowany na głoszenie tych aspektów wiary i moralności, w których zauważył największe braki u słuchaczy. A więc prawidłowa postawa to: nie dostosowanie duszpasterstwa do „religijnych potrzeb miejscowej ludności”, ale zwrócenie uwagi zwłaszcza na to, co w wierze czy w moralności Koryntian szwankowało.

Innym przykładem może tu służyć św. Cezary z Arles (VI wiek). Zauważył kiedyś (i nawet podzielił się tą wiedzą z parafianami w swoim kazaniu):

"Wielu, zanim pojmie żonę, bierze sobie konkubinę. Z powodu wielkiej liczby takich przypadków biskup nie jest w stanie ich wszystkich ekskomunikować […]. Zło to stało się tak codzienne, że nie uważa się go za grzech. […] To cudzołóstwo jest tym gorsze, że choć na to nie zezwala żadna racja, to jest popełniane publicznie, bez żadnego wstydu, jakby było do tego prawo. Mówią: 'Jesteśmy młodymi ludźmi i nie potrafi - my się opanować'”[2].

Wnioskiem duszpasterskim nie było, by wobec masowości tego zjawiska zaakceptować go, aby nie zrazić sobie parafian, ale tym gorliwsze głoszenie Dobrej Nowiny o ewangelicznym małżeństwie. Widzimy ponownie, że kapłan zwrócił szczególną uwagę na to, co szwankowało w wierze czy moralności jego słuchaczy.

Po tych – koniecznych w naszych czasach – uwagach, możemy przejść do sedna pytając: Jaka jest treść kerygmatu, który mamy głosić jako Dobrą Nowinę? Przykład możemy znaleźć w jednym z listów pasterskich św. Pawła, z treści którego można nawet wyodrębnić cztery punkty kerygmatu:

(1) człowiek jest grzeszny;
(2) grzeszność człowieka spotyka się z miłością Boga;
(3) by skorzystać z daru Bożej miłości, trzeba przyjąć go przez wiarę i chrzest;
(4) otwiera się wtedy możliwość życia zgodnie ze wspaniałym planem Boga.

W tym miejscu zacytujemy sam kerygmatyczny fragment listu do Tytusa:

[1] „Niegdyś [...] byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim.
[2] Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi,
[3] nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego,
[4] abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego” (Tt 3, 4-7).

Przy ustalaniu treści kerygmatu najbardziej przydatny okazuje się także tekst Dziejów Apostolskich: nic bardziej pożytecznego w tej kwestii, jak przegląd wszystkich miejsc, w których Apostołowie wygłaszają pierwsze, a więc kerygmatyczne orędzia do kolejnych grup słuchaczy.

Takich tekstów w Dziejach jest kilkanaście. Jest więc kerygmat głoszony przez Piotra najpierw w Jerozolimie po zesłaniu Ducha Świętego (Dz 2, 14-39), a potem w Salomonowym krużganku świątyni (Dz 3, 12-26). Jest też kerygmat głoszony przez Pawła w synagodze do Izraelitów i do prozelitów (Dz 13, 16-41) oraz do pielgrzymów w świątyni (Dz 22, 3-21).

Mamy także przykłady głoszenia kerygmatu wobec środowisk ewidentnie nieprzyjaznych: tak uczynił sam Piotr (Dz 4, 11-12), potem Piotr i Apostołowie wobec Sanhedrynu (Dz 5, 29-32) czy – również wobec Sanhedrynu – Szczepan (Dz 7, 2-53).

Odnajdujemy także dwa przykłady kerygmatu głoszonego w wąskim gronie: osobiste dzielenie się wiarą, jak uczynił to Filip wobec Etiopczyka wyznającego judaizm (Dz 8, 30-38) oraz Paweł wobec króla Agryppy (Dz 26, 2-23).

Jeszcze innego rodzaju jest charakter głoszenia „ad gentes”, do ludzi wszelkich narodów, religii i kultur. Tak przemówił Piotr do Korneliusza (Dz 10, 34-47), Paweł do pogan pod wodzą kapłana Zeusa (Dz 14, 15-17) i – znowu – Paweł do pogan na Areopagu (Dz 17, 22-31).

Analiza tych biblijnych perykop pozwala nam dość dokładnie stwierdzić, jaka była treść apostolskiego kerygmatu i jak modyfikował się on wraz ze zmiennością środowiska, do którego był kierowany. Pytanie o treść kerygmatu jest jak najbardziej słuszne, ale przecież potrzebna jest nam nie tylko świadomość tego, co głosić jako kerygmat Dobrej Nowiny, ale także tego, jak go głosić. Zadajmy zatem pytanie: W jaki sposób ewangelizowano Szawła? Było to na tyle skuteczne, że pod koniec życia wyznawał:

"Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego" (1 Tm 1, 15-16).

1.2. Jak zewangelizowano Szawła?

Święty Hilary z Poitiers († 367)
"Zdarza się często, że przyjmujemy pozę wzywania innych do poprawy bez własnego przykładu osobistego nawrócenia, że szczycimy się leczeniem ślepoty innych, a sami pozostajemy zanurzeni w ciemnościach"[3].

a. Ewangelizacja świadectwem
Oczywiście, każdy czytelnik Biblii przypomni sobie słowa Apostoła: „Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus” (Ga 1, 11-12). Owszem, to prawda, ale przecież Szaweł na samym początku owego objawienia otrzymał też polecenie natychmiastowego udania się do Kościoła: „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9, 6). Jakie były słowa, które usłyszał w Kościele od pierwszego napotkanego wierzącego ten, który zaledwie kilka dni wcześniej „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9)? Moglibyśmy spodziewać się gorzkich wyrzutów i pretensji za wyrządzone szkody i krzywdy. Zapewne tego oczekiwał też sam niedawny prześladowca Kościoła. Zamiast zarzutów i oskarżeń usłyszał jednak: „Szawle, bracie” (Dz 9, 17). Jak zauważyli biskupi polscy w liście skierowanym do kapłanów na Wielki Czwartek 2012 r.:

"Niedawny prześladowca przejrzał, słysząc głos swej niedoszłej ofiary – wtedy mianowicie, kiedy Ananiasz, zapewne nie bez lęku, wszak dobrze wiedział, do kogo idzie (zob. Dz 9, 13-14), nazwał go 'bratem' ('Szawle, bracie!'). Bez tego słowa, być może, nie dokonałaby się w ogóle ewangelizacja Pawła".

Pierwsza odpowiedź na pytanie o sposób ewangelizowania brzmi więc: ewangelizujemy będąc świadkiem tej postawy i „tych samych dążeń, które były w Chrystusie Jezusie” (Flp 2, 5). Jedyną bronią mającą moc zwyciężyć bramę serca przeciwnika Kościoła jest świadectwo przebaczenia.

Sięgnijmy po przykład z historii. U progu XX wieku Kościół wydawał się skutecznie odsunięty na margines i zastąpiony przez siły laickie. To właśnie wtedy o. Kolbe oceniał stan Kościoła jako dramatyczny i to nawet w samym Rzymie:

"Masoneria w Rzymie coraz śmielej występowała – wywiesiła swój sztandar przed oknami Watykanu, na sztandarze czarnym giordano-brunistów umieściła św. Michała Archanioła pod nogami Lucyfera i w ulotkach głośno występowała przeciwko Ojcu św.”[4].

To właśnie wtedy o. Kolbe rozpoczął kampanię nie walki przeciw masonom, ale modlitwy o ich nawrócenie, aby stali się jednymi z nas. Zachęcał, aby odmawiać codziennie jak najczęściej akt strzelisty „O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”. Modlitwa ta tchnie ewangelizacyjnym duchem Dziejów Apostolskich. To dzięki takiej postawie Kościoła prześladowca Szaweł stał się Apostołem Pawłem.

b. Ewangelizacja eklezjalna
Wspomnieliśmy już wcześniej o zastanawiającym zjawisku. W opisie spotkania Szawła z Chrystusem pod Damaszkiem odkrywamy nie tylko to, co Chrystus osobiście przekazał Pawłowi, ale też to, czego mu nie przekazał. Chrystus, który przedstawia się: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9, 5), zamiast sam o wszystkim poinformować kandydata na Apostoła, mówi mu: „Wejdź do miasta, tam inni ci powiedzą, co masz czynić” (por. Dz 9, 6). Odsyłając go do Kościoła, Pan Jezus daje mu tym samym dostęp do źródła prawdy na całe życie.

Ewangelizacja ma więc zawsze wymiar eklezjalny. Każdy, kto się nawraca, ma usłyszeć: „idź do Kościoła – tam są uczniowie tacy jak Ananiasz, oni ci powiedzą resztę”.

c. Ewangelizacja sakramentalna
Ewangelizacja, z którą spotkał się Szaweł, ma nie tylko aspekt przeżyciowy, ale prowadzi wprost do życia sakramentalnego: „Szawle, bracie, Pan Jezus przysłał mnie, abyś został napełniony Duchem Świętym” – dlatego Szaweł „został ochrzczony” (Dz 9, 17-18). Chrzest okazał się sposobem napełnienia Duchem Świętym, który jest Duchem świętości: Szawłowi otworzył drogę do świętości według otrzymanego powołania. Także i dla nas fundamentem duchowości ma być spotkanie z Chrystusem w Jego Kościele i w Jego sakramentach: otwiera nam światłe oczy serca i prowadzi do napełnienia Duchem Świętym. To właśnie mamy na myśli, kiedy mówimy, że „[Chrystus] obecny jest swoją mocą w sakramentach tak, że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci” (KL 7).

1.3. Jak ewangelizował Paweł?
a. Spotkać słuchacza tam, gdzie on jest (a nie tam, gdzie ja jestem…)
Apostoł Paweł nie oczekiwał, że jego słuchacze w punkcie wyjścia będą podzielać jego zrozumienie wiary. Wręcz przeciwnie, zdawał sobie sprawę, że zdobycie ich zainteresowania, a jeszcze więcej – zdobycie ich serc, to dopiero trudne zadanie do wykonania. Jeśli wyobrazić sobie Apostoła stojącego na szczycie (gdyż otrzymał już pełnię daru wiary w chrześcijańskie objawienie), to nie wołał do słuchaczy stojąc na górze, ale schodził na dół po zboczu, do tego punktu, w którym znajdował się słuchacz. Nie zaczynał od antagonizowania słuchaczy (co nam w XXI wieku niestety zdarza się nader często…), ale starał się tak sformułować kerygmat, by stało się jasne, że Jezus jest odpowiedzią na najgłębsze pragnienia serca słuchacza, każdego słuchacza, niezależnie od tego, na jakim etapie życia religijnego czy moralnego się znajduje.

– Do uczniów Jana Chrzciciela zszedł, aby spotkać ich w tym miejscu, w którym faktycznie była ich wiara, a więc do doświadczenia przedchrześcijańskiego chrztu: „«Jan udzielał chrztu nawrócenia, przemawiając do ludu, aby uwierzyli w Tego, który za nim idzie, to jest Jezusa» – powiedział Paweł. Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich” (Dz 19, 4-6).

– W sięganiu do serca słuchacza schodził też do pozostałych wyznawców judaizmu. Po nabożeństwie w sobotę w synagodze Paweł przemówił: „My właśnie głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa” (Dz 13, 32). Spotkało się to z tak dobrym przyjęciem, że „proszono, aby w następny szabat mówili do nich o tym samym” (Dz 13, 42).

– Najbardziej konfrontacyjnie wypadło przemówienie do pogańskich wyznawców Zeusa. Do nich też „zszedł”, aby spotkać ich naturalną religijność, choć od razu korygując konkretne wyobrażenia pogaństwa: „Ludzie, dlaczego to robicie! My także jesteśmy ludźmi, podobnie jak wy podlegamy cierpieniom. Nauczamy was, abyście odwrócili się od tych marności do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich się znajduje. Pozwolił On w dawnych czasach, aby każdy naród chodził własnymi drogami, ale nie przestawał dawać o sobie świadectwa, czyniąc dobrze. Zsyłał wam deszcz z nieba i urodzajne lata, karmił was i radością napełniał wasze serca” (Dz 14, 15-17).

– Podobnie wyglądało wyjście do innych Greków, tym razem usposobionych filozoficznie, aby spotkać ich w typowym dla nich pragnieniu poszukiwania Prawdy: „Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: «Nieznanemu Bogu». Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając” (Dz 17, 23).

Należy w tym miejscu nadmienić, że metoda stosowana przez jednego z najskuteczniejszych ewangelizatorów XX wieku, o. Maksymiliana Kolbego, była bardzo zbliżona:

"Dziwnymi drogami łaska Boża przywiodła pewnego nowicjusza. Jeszcze nie ma roku, jak przyszedłszy zwiedzić Niepokalanów pełen był przesądów nie tylko pogańskich, ale także nabytych z książek o treści socjalistycznej, ateistycznej i tym podobnych. Na zapytanie, czy Pan Bóg istnieje, odpowiedział wyraźnie: nie.
Po pierwszej jednak rozmowie już światło zaświtało w tej czystej duszy. Potem często przychodził na dysputy. Tak nadszedł dzień Bożego Narodzenia, w którym otrzymał chrzest i imię Paweł. Imię to celowo mu zaproponowałem. Przedtem bowiem, stojąc na czele stowarzyszenia młodzieży, nienawidził chrześcijaństwa i był wrogiem katolików. Powiedziałem mu wtedy, że jak przedtem prześladował katolicyzm z Szawłem, tak teraz powinien go rozpowszechniać z nawróconym
Pawłem"[5].

b. Głosić możliwość radykalnej zmiany życia
Apostoł Paweł głosił możliwość przemiany życia – łącznie z nawróceniem i chrztem – dla tych, którzy chrześcijanami nie są. Dialog z wyznawcami innych religii oraz agnostykami i ateistami jest bardzo potrzebny, a i dziś jeszcze bardziej konieczny niż kiedykolwiek. Ale nie może zastąpić kerygmatycznego głoszenia Ewangelii po to, aby ci ludzie mogli zostać chrześcijanami. Tam, gdzie nie brak misyjnej postawy, nie brakuje też owoców. Paweł głosił tak, że jego słuchacz powiedział w końcu: „Niewiele brakuje, a przekonałbyś mnie i zrobił ze mnie chrześcijanina” (Dz 26, 28).

Nie możemy zapomnieć, że duszpasterstwo to nie tylko zachowanie tego daru wiary, który już mamy, oraz jego przekaz w rodzinach. W skali Kościoła powszechnego kilkanaście procent katolickich chrztów udziela się nawracającym się osobom dorosłym. A konferencja episkopatu Korei Południowej podała w swoich statystykach, iż w ubiegłym roku chrzest przyjęło tam 134 tysięcy osób. Zdecydowaną większość (ponad 100 tys.) stanowiły osoby dorosłe, a więc konwertyci"[6]. Południowokoreański Kościół rośnie w tempie 3% rocznie i w wielu parafiach kilkaset chrztów dorosłych w ciągu roku jest na porządku dziennym. Trwa program pastoralny Evangelization Twenty Twenty, którego celem jest doprowadzenie do wiary i Kościoła 20% Koreańczyków do roku 2020. Tamtejszy Kościół nie zadowala się tym, że katolicy stanowią ponad 10% społeczeństwa, i wie, że Bóg ma większe pragnienia.

W podobnym duchu napisał w liście do Benedykta XVI były dziennikarz i parlamentarzysta Magdi Cristiano Allam, jeden z byłych muzułmanów nawróconych we Włoszech na chrześcijaństwo: „Drogi Ojcze Święty, przyjmij w Watykanie nawróconych do Jezusa muzułmanów. Chcemy, by Kościół katolicki przestał się bać przekonywać muzułmanów do prawdy o Chrystusie”[7]. Apel do Benedykta XVI przedrukował jeden z największych włoskich dzienników „Il Giornale” dokładnie w czasie, gdy w Rzymie trwał Synod Biskupów poświęcony nowej ewangelizacji.

Z kolei Ruch Najświętszej Maryi Panny z Kabylii (północna prowincja Algierii) zachęcał do modlitwy w intencji nawrócenia muzułmanów: odmówienia jednej dziesiątki różańca podczas Ramadanu 2012 r.[8]. Z drugiej strony, komentarzem do tego niech będzie słowo odzwierciedlające stan umysłu być może dominujący w naszej epoce:

"Niektórzy ulegają pokusie powstrzymywania się od głoszenia Chrystusa, ponieważ uważają, że w ten sposób okazują głębszy szacunek wartościom ludzkim i duchowym, obecnym już w kulturach i religiach świata, podczas gdy okazywanie szacunku dla jakiejś wartości oznacza pozwolenie na jej ostateczne wypełnienie – a to właśnie dokonuje się w obliczu Ewangelii"[9].

1.4. Śladami Pawła: nawiązywanie do Tradycji Kościoła
Jak naśladować dziś tę metodę wychodzenia po słuchacza, by spotkać go w miejscu jego życia wiary, by nie antagonizować go faryzejską postawą typu: „ja wiem, jak ewangelizować, a ten tłum, który nie zna Biblii, jest przeklęty” (por. J 7, 49)?

a. Kerygmat Stolicy Apostolskiej
Najpierw więc trzeba odkryć wiele kerygmatycznych elementów w nauczaniu Stolicy Apostolskiej.

Czyż nie jest pięknym sformułowaniem kerygmatu ta seria chrześcijańskich prawd, które znajdujemy w liście Jana Pawła II Tertio millennio adveniente 7–8 (1994):

"W Jezusie Chrystusie Bóg nie tylko mówi do człowieka – [...]. Bóg szuka człowieka z potrzeby swego ojcowskiego serca. Dlaczego szuka? Dlatego, że człowiek oddalił się od Boga, dał się sprowadzić na manowce przez nieprzyjaciela Boga.
Jeżeli Bóg szuka człowieka przez swojego Syna, to dlatego, ażeby wytłumaczyć człowiekowi, że znajduje się na błędnych drogach, ale to znaczy także przezwyciężyć zło, które rozpanoszyło się w dziejach człowieka. Właśnie to przezwyciężenie zła nazywa się Odkupieniem. Dokonuje się ono za cenę Ofiary Chrystusa, dzięki której człowiek dostępuje darowania długu zaciągniętego przez grzech i łaski pojednania z Bogiem.
Religia, która ma początek w tajemnicy odkupieńczego Wcielenia, jest religią „trwania we wnętrzu Boga”, uczestniczenia w Jego własnym życiu. Mówi o tym św. Paweł w tekście przytoczonym na samym początku: „Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!” (Ga 4, 6).
Na tym właśnie polega owa religia „trwania w wewnętrznym życiu Boga”, któremu początek daje Wcielenie Syna Bożego. Duch Święty, który przenika głębokości Boże (por. 1 Kor 2, 10), wprowadza nas, ludzi, w te głębokości za sprawą Ofiary Chrystusa" (TMA 7–8).

Czyż nie jest kolejnym wspaniałym wprowadzeniem w kerygmatyczne głoszenie to, które znajdziemy w encyklice papieża Benedykta XVI:

"U początku bycia chrześcijaninem stoi nie decyzja etyczna czy jakaś wielka idea, ale spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, które nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie. Święty Jan przedstawił w swojej Ewangelii to wydarzenie w następujących słowach: 'Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy [...] miał życie wieczne' (J 3, 16)" (DCE 1).

Albo czy znajdziemy piękniejszy tekst przyjęcia Jezusa do swego życia niż ten, który w 2003 r. zaproponowano uczestnikom spotkania w Lednicy:

"Nadszedł czas! Niech zamilkną śpiewy! Niech nas ogarnie gwałtowny szum i łagodny powiew Bożego Ducha! Niech wzbudzi w nas moc wiary Piotra i Apostołów i uczyni nas zdolnymi do przyjęcia i wyznania prawdy, że Panem świata i Panem naszego życia jest Jezus Chrystus, zmartwychwstały i chwalebny władca czasów i dziejów. […]
Ja, ..., wspominając swój własny chrzest, wierzę i wyznaję, że Jezus Chrystus jest Synem Boga żywego, i Jego jest chwała, majestat, moc i władza przed wszystkimi wiekami i teraz, i na wszystkie wieki. On jest Panem dziejów […].
Panie Jezu Chryste! Poddaję siebie, moje życie obecne i przyszłe pod Twoje panowanie. Tobie całkowicie się oddaję i przyrzekam każdego dnia odczytywać Twoją wolę, i współpracując z Twoją łaską wypełniać ją w miłości Boga i bliźniego. Przyrzekam dokładać wszelkich starań, aby moja rodzina, środowisko i Ojczyzna coraz doskonalej stawały się Twoim królestwem, aż wypełni się ono w dniu Twego przyjścia na końcu czasów. Dzisiaj we wspólnocie z braćmi i siostrami za apostołem Piotrem powtarzam:
Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego, a myśmy poznali i uwierzyli, że Ty jesteś Chrystus Boga Syn – Zbawiciel!"[10].

b. Kerygmat wielkich świętych
Czyż zawołanie siostry Faustyny: „Jezu, ufam Tobie”, nie zawiera w sobie podkreślenia potrzeby egzystencjalnego zawierzenia, a więc „przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela”? Ufam przecież nie tylko „w to, co mówią o Jezusie”, ani nawet nie tylko „w to, co mówi Jezus”, ale pokładam moje życiowe zaufanie w całej Jego osobie, w słowach i czynach.

c. Ufność zamiast defetyzmu
Łączy się z tym charakterystyczna dla świętych ufność w zwycięstwo Bożej sprawy. Potrzebny nam jest w tej kwestii rachunek sumienia: czy na zewnątrz nie promieniujemy czasem bardziej świadectwem defetyzmu niż ufności w moc ewangelizacji? Jeśli oglądać świat tylko oczami najbardziej popularnych mediów, to Kościół w Polsce winien zająć się raczej organizacyjną pomocą tym, którzy opuszczają wspólnotę eklezjalną, niż takim głoszeniem Ewangelii, które pomaga ludziom we wstępowaniu do niej. Może nawet nasze własne katolickie gremia chętniej i częściej debatują o problemach duszpasterskich wystąpienia z Kościoła, chociaż w Polsce więcej ludzi dorosłych przyjmuje chrzest w Kościele katolickim, niż dokonuje apostazji[11]. Nawet jeśli zauważa się przyjęcie chrztu przez osobę dorosłą, to stan „nieochrzczenia” pojawia się czasem w języku dokumentów Kościoła w kategoriach anomalii prawnej, którą należy usunąć poprzez uzupełnienie brakujących elementów rutyny. A jest przecież na pierwszym miejscu duchowym zwycięstwem osiągniętym mocą Ducha Świętego wskutek kerygmatycznego głoszenia wiary.

Kilka lat temu w jednym z zakładów karnych udzieliłem sakramentu chrztu kilku mężczyznom odbywającym tam karę. W więzieniu po raz pierwszy spotkali wspólnotę wierzących. Weszli do żywego Kościoła najpierw przez wiarę, a potem – przez moc sakramentu. Na naszych oczach ożyły słowa Dziejów Apostolskich:

„'Cóż mamy czynić, bracia?' – zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. 'Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie w darze Ducha Świętego'. […] i napominał: 'Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!'. Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni" (Dz 2, 37-41).

Co dziś może skłonić do takiego kroku dorosłego człowieka, do tego żyjącego w więzieniu, a więc w środowisku wyjątkowo niesprzyjającym dla wiary, a już szczególnie wrogo nastawionym wobec manifestowanego nawrócenia? Cóż takiego usłyszeli – od więziennego kapelana, od cierpliwie ewangelizującej tam przez wiele lat wspólnoty, od nawróconych współwięźniów – że w końcu zapytali: „Cóż mamy czynić, bracia?” Przyjęli zaoferowane im kerygmatyczne lekarstwo duchowe: „niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych”…

1.5. Przekroczyć bramę wiary
Kościół XXI wieku wzywający dziś do nowej ewangelizacji okazuje się więc nie jakąś nową wspólnotą wiary, oddzieloną nieciągłością od minionych wieków historii. Okazuje się raczej Kościołem tym samym (semper idem) od dwudziestu już wieków. Podobnie jak „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam [idem] także na wieki” (Hbr 13, 8), tak w tym, co dotyczy ewangelizacyjnego zapału, niech nasz Kościół będzie zawsze ten sam (semper idem).

Odnoszący się do nowej ewangelizacji tytuł listu papieża Benedykta XVI Porta fidei zaczerpnięty jest z Dziejów Apostolskich 14. Stosowny fragment brzmi tak:

"[Paweł i Barnaba] odpłynęli do Antiochii, gdzie za łaską Bożą zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali. Kiedy przybyli i zebrali [miejscowy] Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary [porta fidei]" (Dz 14, 26-27).

To właśnie do lektury tego fragmentu Biblii zapraszał papież, gdy zaczynał swój list słowami: „«Podwoje wiary» (por. Dz 14, 27) są dla nas zawsze otwarte” (PF 1). Ale zostaliśmy zachęceni do czytania nie tylko tych dwóch krótkich zdań. Są one przecież tylko zakończeniem czegoś o wiele dłuższego: opisu wielkiej ewangelizacyjnej przygody wiary zwanej pierwszą misyjną podróżą św. Pawła. Opis ten zajmuje dokładnie dwa rozdziały Dziejów (13 i 14). A skoro Papież do tego nas wezwał, to skorzystajmy z zaproszenia. Może uda nam się odkryć, jak Kościół pierwszych chrześcijan opisany w Piśmie Świętym przechodził od wyznawania i celebracji wiary do jej misyjnego głoszenia, by móc ją potem na nowo wyznawać i celebrować.

1. Wielka ewangelizacyjna przygoda Kościoła zaczyna się od obrazu solidnej i ugruntowanej wspólnoty kościelnej w wielkim mieście Antiochii:

"W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł" (Dz 13, 1).

Otrzymujemy obraz Kościoła, który ma się dobrze. Są tam przedstawiciele dziedzictwa Izraela, na co wskazują imiona Szymon i Manaen. Są przedstawiciele elity społecznej, skoro Manaen wychował się razem z wysoko postawionym politykiem. Są słynni apostołowie, Paweł i Barnaba. Są struktury kościelne (nazwane według ówczesnego zwyczaju: prorocy i nauczyciele). Jednym słowem, ustabilizowane życie wiary powinno toczyć się systematycznie, a przede wszystkim spokojnie. I toczyło się, jak najbardziej przykładnie.

Członkowie tego lokalnego Kościoła wspominali dawniejsze triumfy ewangelizacyjne. Zarówno czasy prześladowań, kiedy tak wielu chrześcijan zasłynęło wyznaniem wiary, jak i gorliwością męczenników sprzed lat:

"Ci, których rozproszyło prześladowanie, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii, głosząc słowo samym tylko Żydom. […] Oni to po przybyciu do Antiochii przemawiali też do Greków i głosili Dobrą Nowinę o Panu Jezusie. A ręka Pańska była z nimi, bo wielka liczba uwierzyła i nawróciła się do Pana" (Dz 11, 19-21).

Wspominali ukonstytuowanie wspólnoty wierzących przez dzieło pracowitych duszpasterzy:

"Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę [wiernych] dla Pana. Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła. A kiedy [go] znalazł, przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi" (Dz 11, 22).

Tak, była to solidna wspólnota, z dobrymi strukturami duszpasterskimi i ze świetnymi tradycjami. Nic dziwnego, że to właśnie „w Antiochii po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami” (Dz 11, 26). Wspólnota, która ma się dobrze. Jak wiele naszych wspólnot: ukonstytuowanych, zorganizowanych, dobrze działających według planów, które układamy na lata z góry. Ale czy po to Bóg wprowadza przez bramę wiary, abyśmy po zbudowaniu struktur i napisaniu planów całą energię poświęcili na sprawne funkcjonowanie systemu?

2. Właśnie w tej sytuacji kościelnej stabilizacji następuje niespodziewana interwencja Ducha Świętego. „W Antiochii, gdy odprawili publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty…” (Dz 13, 2). Boży Duch wtargnął w ustabilizowane i schematyczne życie wspólnoty i Apostołowie zostają posłani „do dzieła, do którego ich powołałem”, jak „rzekł Duch Święty” (por. Dz 13, 2).

„Odprawiali publiczne nabożeństwo” – to sformułowanie z naszego tłumaczenia Biblii Tysiąclecia pewnie dość dobrze oddaje atmosferę rutyny, stabilizacji i przewidywalności. Czy jest coś ekscytującego w „odprawianiu publicznego nabożeństwa”? Jest to w każdym razie dość dobre świadectwo naszego współczesnego, częstego wyobrażenia o idealnym Kościele.

Rzecz ciekawa, tekst grecki nieco inaczej to oddaje: „λειτουρ-γούντων δὲ αὐτῶν τῷ κυρίῳ”, a więc: „kiedy oni modlitewnie posługiwali Panu” lub „kiedy oni byli na liturgii dla Pana”. Odkrywamy więc, że polskie tłumaczenie nie zauważyło najważniejszego: „Pana”! Pan, „κύριος” – to Zmartwychwstały Jezus. „Jezus jest Panem” to nie tylko wielkanocne hasło, ale i opis codziennych realiów Kościoła apostolskiego. A jeśli jest Panem, to nigdy nie wiadomo, co uczyni. Jeśli jest Panem, to liturgia, modlitwa, adoracja jest wystawieniem się na „ryzyko”, że coś się wydarzy. Co? Tego właśnie nie wiadomo. To On jest Panem, a nie my.

"Gdy odprawili publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty 'Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem'” (Dz 13, 2).

Aż chciałoby się powiedzieć: Panie Jezu, czyżbyś nie zauważył, że udało nam się dopiero co zbudować nasze struktury, nasze plany i nasze pobożne życie – a tu nagle jakieś nowe dzieło? A co z duszpasterskim planem rozpisanym na wiele lat z góry? A co z funkcjami, jakie przewidzieliśmy dla Barnaby i dla dobrze zapowiadającego się, choć niedoświadczonego jeszcze Pawła?

3. Jeśli chcemy, by nasz Kościół był apostolski w pełnym tego słowa znaczeniu, o tym mamy pamiętać: Duch powołuje, ale chce, aby to Kościół wyznaczył. Wtargnięcie mocy Bożej w stabilność kościelnej rutyny nie oznacza anarchii. Choć Boży Duch powołuje sam, to jednak nie chce, aby działo się do bez udziału Kościoła. Po namyśle musimy uznać, że to jedno z bardziej zadziwiających zdań Dziejów Apostolskich i jedno z tych najmocniej objawiających naturę Kościoła katolickiego: „Rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie Mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem»” (Dz 13, 2). Posłanie przez Kościół i posłanie przez Ducha Świętego są tak ściśle złączone, że stają się praktycznie synonimami: „[…] położywszy na nich ręce, wyprawili ich. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji” (Dz 13, 3-4).

Wysłanie przez Ducha Świętego udokumentowane jest nałożeniem rąk przez odpowiedzialnych Kościoła. Pierwotne jest powołanie przez Ducha Świętego, ale Pismo Święte poświadcza, że ma to być potwierdzone kanoniczną misją Kościoła. Splatają się charyzmat i misja; powołanie i nałożenie rąk. Jednym słowem: Duch Święty wysyła przez misję Kościoła.

Duch Święty rzekł: „Ja powołałem”, a „wy wyznaczcie”. Jest to Kościół Ducha Świętego i Duch, który pragnie posługiwać się Kościołem. Kto wysyła: Duch czy Kościół? Takie pytanie dla pierwotnej wspólnoty byłoby zapewne zupełnie niezrozumiałe: wyznacza Duch Święty, a potwierdzeniem tego jest zdanie Kościoła i misja kanoniczna Kościoła. A misji udziela Kościół dlatego, że wcześniej już Duch powołał. Kościół nie tworzy rzeczywistości duchowych, ale je rozeznaje.

"Wtedy odprawiwszy post i modlitwę oraz położywszy na nich ręce, wyprawili ich. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr" (Dz 13, 3-4).

Raz jeszcze widzimy: Kościół „wyprawia” z misją kanoniczną i dlatego misjonarze zostali „wysłani przez Ducha Świętego”.

4. Początkowo misja odbywa się w kontekście „swoich”: „Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich” (Dz 13, 5-6), a gdy „dotarli do Antiochii Pizdyjskiej, weszli w dzień szabatu do synagogi i usiedli” (Dz 13, 14). Skutkiem tego było, że „po zakończeniu zebrania, wielu Żydów i pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania w łasce Boga” (Dz 13, 43). Wiemy, że Paweł należał do znanego i szanowanego stronnictwa faryzeuszy (Dz 23, 6), a Barnaba to lewita rodem z Cypru (Dz 4, 36). Paweł i Barnaba głoszą więc słowo w środowisku ludzi podobnych do nich samych. Jest to pewna analogia do sytuacji, w której i my często się znajdujemy, głosząc Ewangelię w parafialnym kościele, wśród tych, którzy nas cenią, lubią i szanują, dlatego też przyjmują nasze nauczanie z prostotą i wdzięcznością.

Ale w misji Pawła i Barnaby sprawy nie zawsze przybierały taki obrót. Zdarzyło się i tak podczas tej pierwszej apostolskiej podróży, że słuchaczy „ogarnęła [...] zazdrość i bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł” (Dz 13, 45). Innym zaś razem przeciwnicy „wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic” (Dz 13, 50). W skrajnym przypadku, w Ikonium, okazało się, że „poganie i Żydzi wraz ze swymi władzami zamierzają ich znieważyć i ukamienować” (Dz 14, 5). Niecne zamiary przeciwników spełniły się: „Podburzyli tłum, ukamienowali Pawła i wywlekli go za miasto, sądząc, że nie żyje” (Dz 14, 19). Na tym tle spotykane przez nas dziś przykrości i nieprzyjemności doznawane od rodzimych przeciwników Kościoła nie wydają się specjalnie dramatyczne.

5. Jaka jest nasza reakcja na odrzucenie ewangelizacyjnej propozycji? Czy nie bywa nią zniechęcenie, opuszczenie rąk, załamanie, wycofanie się w zgorzknieniu na bok i refleksja o tym, że „z tymi ludźmi nie da się nic zrobić”? Że to ociężałe środowisko i kiepska parafia? Porównajmy więc: co uczynili Paweł i Barnaba, gdy spotkali się z odrzuceniem? Rzekli: „zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: «Ustanowiłem Cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi»”. Skutkiem tego „poganie radowali się i wielbili słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli” (Dz 13, 46-48). To postawa, którą można by streścić współczesnym hasłem: jeśli wyrzucą cię drzwiami, to wróć oknem. Ostatecznie zaś sedno zaproszenia do wejścia przez bramę wiary brzmi:

Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów” (Ap 3, 20-22).

Wejście do wnętrza Kościoła nie jest sprawą błahą, która zmieniałaby tylko niewiele w życiu. Jest przemieszczeniem się w zupełnie inną sferę, jak najsłuszniej nazwaną nowym życiem i nowym stworzeniem. Na innym miejscu słowo Boże przypomina, że kiedy zostaliśmy chrześcijanami, to zdarzyło się coś dramatycznie nowego:

"Nie przystąpiliście do dotykalnego i płonącego ognia […]. Przystąpiliście natomiast do góry Syjon, do miasta Boga żywego – Jeruzalem niebieskiego, […] do Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż [krew] Abla" (Hbr 12, 18-25).

Wiarę celebruje się jednak nie po to, aby celebrować „swoją wiarę”. Cel jest zupełnie inny: celebrowanie wiary jako daru dość szybko doprowadzi do pytania, dlaczego wobec tego ja mam, a inni nie mają? Czy nie czas na ewangelizację, na dzielenie się? „Odpłynęli na Cypr, a gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich” (Dz 13, 5). Rozpoczęła się wielka przygoda celebracji wiary tym razem już nie w swoim, czyli bezpiecznym gronie, ale na forum publicznym.

6. Podróże apostolskie św. Pawła obejmują nie tylko „tereny misyjne” w sensie geograficznym, zaznaczone przez nas na mapie; to także „tereny misyjne” w sensie kulturowym:

Ewangelizacja pogan
"Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: 'Należało głosić słowo Boże najpierw wam [Żydom]. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan'” (Dz 13, 46).

Ewangelizacja Akademii
"Czekając na nich w Atenach, Paweł burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków. Rozprawiał też w synagodze z Żydami i z 'bojącymi się Boga' i codziennie na agorze z tymi, których tam spotykał. Niektórzy z filozofów epikurejskich i stoickich rozmawiali z nim: 'Cóż chce powiedzieć ten nowinkarz' – mówili jedni, a drudzy: 'Zdaje się, że jest zwiastunem nowych bogów' – bo głosił Jezusa i zmartwychwstanie. Zabrali go i zaprowadzili na Areopag" (Dz 17, 16-19).

Dla porównania fragment encykliki Jana Pawła II Tertio millenio adveniente:

"Powtarza się dziś w świecie sytuacja z ateńskiego Areopagu, na którym przemawiał św. Paweł. Tych 'areopagów' jest dziś wiele i są bardzo różne. Są to wielkie tereny współczesnej cywilizacji i kultury, polityki i ekonomii. Im bardziej Zachód odrywa się od swych chrześcijańskich korzeni; tym bardziej staje się terenem misyjnym, w znaczeniu wielorakich 'areopagów'” (TMA 57).

Ewangelizacja świata polityki
"[Paweł zapytał:] 'Czy wierzysz, królu Agryppo, Prorokom? Wiem, że wierzysz'. Na to Agryppa do Pawła: 'Niewiele brakuje, a przekonałbyś mnie i zrobił ze mnie chrześcijanina'. A Paweł: 'Dałby Bóg, aby prędzej lub później nie tylko ty, ale też wszyscy, którzy mnie dzisiaj słuchają, stali się takimi, jakim ja jestem, z wyjątkiem tych więzów'. Na to wstał król i namiestnik, i Berenike, i ci, którzy z nimi wzięli udział w posiedzeniu" (Dz 26, 27-30).

Zauważmy, że Paweł nie zostaje politykiem. Paweł głosi kerygmat politykom. To zupełnie inna misja!

Katechizm Kościoła Katolickiego 851
"Od najdawniejszych czasów Kościół czerpie zobowiązanie i zapał misyjny z miłości Boga do wszystkich ludzi: „Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas...” (2 Kor 5, 14). Istotnie, Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4). Bóg pragnie, zbawienia wszystkich przez poznanie prawdy.
Zbawienie znajduje się w prawdzie. Ci, którzy są posłuszni natchnieniom Ducha Prawdy, znajdują się już na drodze zbawienia; Kościół jednak, któremu ta prawda została powierzona, musi wychodzić naprzeciw ich pragnieniu, aby im ją zanieść. Właśnie dlatego, że Kościół wierzy w powszechny zamysł zbawienia, musi on być misyjny".


Przypisy

[1] Św. Hilary z Poitiers, Komentarz do Ewangelii św. Mateusza, 21, 4.
[2] Cezary z Arles, Kazanie 43, 1.
[3] Św. Hilary z Poitiers, Komentarz do Ewangelii św. Mateusza, 5, 15.
[4] Św. Maksymilian M. Kolbe, O Początkach Mugenzai No Sono, przed 17 października 1935 r.
[5] Opis metody dostępny na stronie internetowej (dostęp 2.11.2011 r.): www.niepokalanow.pl/pisma,tom-7,1073-japonski-niepokalanow-rozrasta-sie,1197.
[6] S. Sękowski, Wybuch wiary w Korei Płd; dostępne na stronie internetowej: gosc.pl/doc/1147410.Wybuch-wiary-w-Korei-Pld.
[7] J. Bątkiewicz-Brożek, Co roku 6 mln wyznawców islamu prosi o chrzest; dostępne na stronie internetowej (dostęp 20.01.2013): gosc.pl/doc/1359291.Co-roku-6-mln-wyznawcow-islamu-prosi-o-chrzest.
[8] Dostępne na stronie internetowej (dostęp 20.01.2013): www.notredamedekabylie.net.
[9] Bp D. Rey, Definicja nowej ewangelizacji i wyzwania stojące na jej drodze, w: Nowa ewangelizacja – kerygmatyczny impuls w Kościele, red. P. Sowa, K. Kaproń OFM, Gubin 2013, s. 46.
[10] Tekst Aktu wyboru Chrystusa złożony na ręce legata papieskiego abp. Józefa Kowalczyka 7 czerwca 2003 r.; przygotował go Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej.
[11] „W 2011 r. zarejestrowano 459 aktów apostazji na terenie Polski. W tym samym roku do chrztu przystąpiło ponad 500 dorosłych. Nowe statystyki Kościoła: tylko 40 proc. wiernych chodzi na msze – to najmniej w historii; dostępne na stronie internetowej (dostęp 28.06.2012): wyborcza.pl/1,75248,12028944,Nowe_statystyki_Kosciola__tylko_40_proc__wiernych.html.