Charyzmat Tymoteusza - Część II


bp Andrzej Siemieniewski

CHARYZMAT TYMOTEUSZA

Część II. ŚWIĘCENIA – MISJA – ŻYCIE: WIELKA WIZJA JANA PAWŁA II

1. Konsekwencje konsekracji kapłańskiej
„Krew moja ma być wylana na ofiarę” (2 Tm 4, 6)

Orygenes († 254)
"'Nie oddalajcie się od wejścia do Namiotu Spotkania, byście nie pomarli: jest na was przecież olej namaszczenia Pana'. Jeśli ktoś chce być kapłanem nie tylko z imienia, ale i z zasług, niech naśladuje Mojżesza, niech naśladuje Aarona. A co o nich się mówi? Że nie oddalali się od Namiotu Pana. Co było ich zajęciem? Albo nauczyć się czegoś od Boga, albo samemu nauczać lud. To są dwa zajęcia kapłana: albo uczy się od Boga czytając Pismo Boże i wielokrotnie nad nim medytując, albo naucza lud. Uczy jednak tego, czego sam nauczył się od Boga"[1].

Charyzmatyczny dar kojarzy nam się przede wszystkim z działaniem. Co robi charyzmatycznie obdarowany chrześcijanin? Może prorokuje, może głosi słowo mądrości, śpiewa natchniony hymn lub tłumaczy orędzie w językach? Idąc tym tropem można by zacząć od pytań o misję prezbitera: Co ma robić? Jakie są jego zadania? Jednak „charyzmat Tymoteusza”, zanim stanie się listą zadań do wykonania, jest najpierw nową tożsamością obdarowanego nim chrześcijanina. Dlatego działanie prezbitera będzie wypływać z tego, kim się on stał w chwili kapłańskich święceń, gdy charyzmat zamieszkał w nim przez nałożenie rąk. Najpierw ważne jest, kim ksiądz jest, dopiero potem staje się ważne, co ksiądz robi. Dwadzieścia wieków po Apostole Pawle św. Jan Paweł II dopowie ważne słowa na ten temat, powołując się na II Sobór Watykański: Sobór wskazuje na pewne elementy konieczne do określenia tego, co stanowi o „szczególności” życia duchowego prezbiterów.

Są to elementy związane z:

(1) „konsekracją” właściwą prezbiterom, która upodabnia ich do Jezusa Chrystusa, Głowy i Pasterza Kościoła;
(2) „misją” lub posługą charakterystyczną dla tychże prezbiterów, dzięki której mogą oni stać się „żywymi narzędziami Chrystusa, Wiecznego Kapłana” i działać „w imię i w osobie samego Chrystusa”;
(3) całym ich „życiem”, które ma być szczególnym przykładem i świadectwem „radykalizmu ewangelicznego” (por. PDV 20).

Pierwsza jest konsekracja (święcenia), przez którą chrześcijanin staje się prezbiterem. Wtedy dopiero jest on zdolny do misji wypływającej z konsekracji. Rozpoczyna się wówczas trwający całe życie wysiłek dostosowania codziennego życia do wymogów konsekracji i misji.

Ten potrójny aspekt kapłaństwa odzwierciedlił się też wyraźnie w charakterystycznym fragmencie listu Apostoła do Tymoteusza:

"Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków. Nakazuję w obliczu Boga, który ożywia wszystko, i Chrystusa Jezusa – Tego, który złożył dobre wyznanie za Poncjusza Piłata – ażebyś zachował przykazanie nieskalane, bez zarzutu aż do objawienia się naszego Pana, Jezusa Chrystusa" (1 Tm 6, 12-14).

Jest tu mowa najpierw o wyznaniu wiary – zapewne wobec wspomnianego wcześniej kolegium prezbiterów („wielu świadków”) przy konsekracji biskupiej Tymoteusza lub być może wcześniej jeszcze, przy jego chrzcie. Następnie wspomina się o misji polegającej na walce o wiarę, co w przypadku pasterza oznacza także codzienne staranie o kształt wiary innych, powierzonych mu ludzi. Wreszcie zaś ma to się stać widoczne w kształcie życia prezbitera, w „zachowaniu nieskalanego przykazania”.

1.1. Zjednoczenie z Chrystusem i z Jego krzyżem
Słowa Apostoła: „krew moja ma być wylana na ofiarę” (2 Tm 4, 6) w najnowszym przekładzie Towarzystwa Świętego Pawła [dalej skrót: TŚP] mają następujące brzmienie: „Ja już składam siebie w ofierze”. W pierwszym momencie powinny one wywołać u czytelnika szok. Czyż ofiary Starego Przymierza nie wypełniły się w jedynej ofierze Chrystusa na krzyżu (Hbr 9, 11-12)? Czyż ofiarą Nowego Testamentu nie jest tylko krew Syna Bożego oczyszczająca ze wszystkich grzechów (Hbr 12, 24)? A jednak tutaj Apostoł używa w odniesieniu do samego siebie terminologii ofiarniczej (w Flp 2, 17 nawet: „krew moja ma być wylana przy ofiarniczej posłudze”, gdzie „θυσία” to ofiara). Podobnie zresztą św. Paweł napisał w Liście do Kolosan: „w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24). Cierpienie Apostoła jednoczy się z ofiarą krzyża i współdziała dla dobra kościelnej wspólnoty. Cóż to oznacza? Jest to głębokie przeżycie utożsamienia się z ukrzyżowanym Chrystusem. Już nie tylko „postanowiłem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2, 2), ale nawet: „żyję nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20).

Według słów Jana Pawła II z jego ostatniego listu do kapłanów na Wielki Czwartek najlepsze określenie duchowości kapłańskiej znajdziemy w formule konsekracji eucharystycznej łączącej ofiarę Chrystusa z ofiarą kapłańskiego życia – dokładnie tak, jak doświadczał tego Apostoł Paweł:

"Słowa [konsekracji] zawierają jasne wskazania dla duchowości kapłańskiej: jeśli cały Kościół żyje dzięki Eucharystii, życie kapłańskie winno mieć ze szczególnego tytułu 'kształt eucharystyczny'. Słowa ustanowienia powinny zatem być dla nas nie tylko formułą konsekracyjną, ale 'formułą życia'" (JP II, List do kapłanów na Wielki Czwartek 2005).

Jan Paweł II nawiązał tu do najstarszej apostolskiej tradycji wywodzącej się z czasów Nowego Testamentu. U schyłku swojego życia św. Paweł przekazywał skarb duchowości apostolskiej wchodzącemu dopiero w pasterską posługę Tymoteuszowi: „Razem ze mną znoś cierpienia dla Ewangelii ufając mocy Boga” (2 Tm 1, 8; TŚP). Cierpienie Apostoła to nie tylko trudności życiowe, które można dzielnie znosić, chociaż utrudniają to, o co naprawdę chodzi – czyli skuteczną misję. Są także sposobem złączenia z Chrystusem i utożsamienia się z Nim, przejścia tą samą drogą, którą On szedł jako pierwszy: „Jeśli z Nim cierpimy, razem z Nim też królować będziemy” (2 Tm 2, 12; TŚP). Jest raczej częścią samego powołania apostolskiego „[Ewangelia], której głosicielem, apostołem i nauczycielem zostałem ustanowiony: z tej właśnie przyczyny znoszę i to obecne cierpienie” (2 Tm 1, 11-12).

Imitatio Christi – zanim stanie się naśladowaniem Go w obchodzeniu miast i wsi ziemi Izraela – wzywa do upodobnienia swoich życiowych ścieżek do Jego losu. Jak kiedyś opuszczono Chrystusa pod krzyżem, tak teraz – pisze Apostoł – „W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mnie wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone!” (2 Tm 4, 16; por. 2 Tm 1, 15). Nie tylko samo przekonujące głoszenie ma wartość. Równie cenne okazuje się naśladowanie Mistrza, także w Jego drodze krzyżowej: „Ewangelia, dla której znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca [...] znoszę to wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie” (2 Tm 2, 9; TŚP). Przekazanie apostolskiego dziedzictwa Tymoteuszowi to także zaproszenie do pasyjnego aspektu misji: „Znoś razem ze mną cierpienia jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa” (2 Tm 2, 3; TŚP).

Drugi List do Tymoteusza słusznie bywa nazywany testamentem św. Pawła, jako że pisany jest z perspektywy dobiegającej już końca misji ewangelizacyjnej Apostoła. Dlatego przeplatamy tu jego lekturę z ostatnim wielkoczwartkowym listem św. Jana Pawła II do kapłanów, który został ogłoszony przed Wielkanocą 2005 r., a więc tuż przed jego odejściem do Domu Ojca. Stał się więc w jakiś sposób swoistym testamentem papieża dla katolickich kapłanów. Stąd z niezwykłą pieczołowitością podejmujemy spisane tu „jasne wskazania dla duchowości kapłańskiej”. Liturgia Eucharystii, tak często sprawowana w życiu księdza, jest nie tylko darem dla innych, ale przez słowa liturgii staje się pierwszą okazją do formacji kapłańskiego wnętrza przez aplikowanie do samego siebie ewangelicznych słów ustanowienia Eucharystii. Oczywiście, słowa te stanowią całość wraz z ich najbliższym kontekstem. Spróbujemy teraz skonfrontować się z nimi właśnie w duchu zaleconym w tym liście, który stał się duchowym testamentem Jana Pawła II dla kapłanów.

1.2. Formuła życia w eucharystycznej ofierze
Jak odczytać „formułę życia” z ewangelicznego opisu ustanowienia eucharystycznej ofi ary? Sięgając do tekstów liturgii, ale przede wszystkim pogłębiając je u ich źródła, czyli czerpiąc z lektury odnośnych tekstów biblijnych, na przykład z opisu ustanowienia Eucharystii w Ewangelii Łukaszowej (Łk 22).

1. „A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich: «Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał»” (Łk 22, 15).

Pragnienie Jezusa w oczywisty sposób uprzedziło pragnienie Apostołów, podobnie i dziś uprzedza nasze pragnienia służenia Mu. Przecież „nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem” (J 15, 16). Sakramentalne upodobnienie kapłana do Chrystusa jako Głowy Kościoła ma swój szczyt w krzyżu. Szczytem pójścia za Chrystusem jest to, co On sam zapowiedział Piotrowi: „Rzekł do niego: «Paś baranki moje!» […] Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»” (J 21, 15-19). Przykładem posłuszeństwa takiemu powołaniu są wielcy bohaterowie wiary, a zwłaszcza męczennicy, jak bł. ks. Jerzy Popiełuszko.

2. „Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest ze Mną na stole. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi według tego, jak jest postanowione, lecz biada temu człowiekowi, przez którego będzie wydany». A oni zaczęli wypytywać jeden drugiego, kto by mógł spośród nich to uczynić” (Łk 22, 21-23).

Powołanie kapłańskie zobowiązuje do częstego rachunku sumienia. Kapłan kontynuuje dzieło Apostołów: ewangelizuje, sprawuje sakramenty, gromadzi wspólnotę. Ale podobieństwo do Apostołów dotyczy także ich słabości i grzechów: kapłan bywa nieroztropnie porywczy jak Piotr; spiera się o to, kto ma dostać ważniejszą posadę, jak Jan i Jakub; niesie ciężar niechlubnej przeszłości, jak Paweł. Niestety, czasem bywa i tak, że kontynuuje postawę i dzieło Judasza. Dlatego papież Benedykt XVI uczy: „Trzeba uczyć się szczerze przeżywać chrześcijańską pokutę. Praktykując ją, wyznajemy własne indywidualne grzechy w łączności z innymi, wobec nich i wobec Boga”[2].

3. „Powstał również spór między nimi o to, który z nich zdaje się być największy. Lecz On rzekł do nich: «Królowie narodów panują nad nimi, a ich władcy przyjmują nazwę dobroczyńców. Wy zaś nie tak [macie postępować]. Lecz największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a przełożony jak sługa!»” (Łk 22, 24-26).

Kapłaństwo polega na służbie braciom i siostrom. Zacytujmy ponownie papieża Benedykta XVI: „A odkąd wasze ręce zostały namaszczone olejem, znakiem Ducha Świętego, zostały przeznaczone na służbę Pana jako Jego ręce w dzisiejszym świecie. Nie mogą już służyć egoizmowi, ale powinny nieść światu świadectwo o miłości samego Boga”[3].

4. „Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela” (Łk 22, 28- 30).

Kapłaństwo to otrzymanie wielkiego daru i wielkiej, niezasłużonej godność, choć wspomina się o tym dopiero po omówieniu możliwości zdrady i potrzeby służby. Benedykt XVI przypominał to w Warszawie polskim kapłanom: „Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Jak św. Piotr możemy wołać: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5, 8), ponieważ z trudem przychodzi nam uwierzyć, że to właśnie nas Chrystus powołał. Czy nie mógł On wybrać kogoś innego, bardziej zdolnego, bardziej świętego? A właśnie na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa i temu Jego spojrzeniu trzeba zaufać”[4]. Tylko przy zachowaniu takiej postawy ksiądz może zapraszać, by inni wierzący wraz z nim „jedli i pili przy stole Pańskim” oraz może „zasiadać na tronie” sądu Bożego i miłosierdzia w sakramencie pokuty, „sądząc dwanaście pokoleń Izraela”.

5. „«Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci». On zaś rzekł: «Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć». Lecz Jezus odrzekł: «Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dziś kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie znasz»” (Łk 22, 31-34).

Życie kapłańskie to zgoda na poddanie się ocenie najpierw ze strony Boga, ale także ze strony ludzi. Bywa przecież, że stajemy się zgorszeniem i środkiem „de-ewangelizacji”. Nic dziwnego więc, że „czas, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego” (1 P 4, 17).

1.3. Liturgia ziemska i niebiańska
Elementy duchowości związane z konsekracją wynikają w jeden jeszcze sposób z liturgii Eucharystii. Po pierwsze, w Eucharystii ksiądz uczy się ofiarowywać Bogu samego siebie, swoje radości i trudy, swoje plany i przedsięwzięcia:

"W Eucharystii zostaje odtwarzana, to znaczy na nowo uobecniana ofiara krzyża […], jako najwyższe świadectwo tego, że On jest Głową i Pasterzem, Sługą i Oblubieńcem Kościoła. Właśnie dlatego miłość pasterska kapłana nie tylko bierze początek w Eucharystii, lecz w jej sprawowaniu odnajduje swe najwyższe spełnienie; z Eucharystii także płynie łaska i odpowiedzialność, dzięki której całe życie kapłana nabiera charakteru 'ofiarniczego'" (PDV 23).

Dostrzegamy to w słowach Pierwszej modlitwy eucharystycznej, kiedy ksiądz wypowiada słowa odnoszące się zarówno do eucharystycznych postaci, jak i do swojej egzystencji: „Pokornie Cię błagamy, wszechmogący Boże, niech Twój święty Anioł zaniesie tę Ofiarę na ołtarz w niebie przed oblicze boskiego majestatu Twego, abyśmy przyjmując z tego ołtarza Najświętsze Ciało i Krew Twojego Syna, otrzymali obfite błogosławieństwo i łaskę”. Eucharystia ma być przeżywana jako łączność z liturgią niebiańską („ołtarz w niebie”) tych wszystkich, którzy przeżywają liturgię na ziemi.

Po drugie, Eucharystia łączy nas duchowo z całym Kościołem na ziemi i z całym Kościołem w niebie:

"Ukierunkowanie eschatologiczne Eucharystii wyraża i wzmacnia komunię z Kościołem zbawionych w niebie. Nie przypadkiem anafory liturgii wschodniej i łacińskie modlitwy eucharystyczne przypominają z czcią Maryję, zawsze Dziewicę, Matkę naszego Pana i Boga Jezusa Chrystusa, Aniołów, świętych Apostołów, Męczenników i wszystkich Świętych" (EE 19).

W liturgii Eucharystii przeżywamy więc jedność z całym Kościołem zbawionych: „Kościół jest niczym rodzina ludzka, ale jest też jednocześnie wielką rodziną Boga. […] jak pięknie należeć do rodziny rozległej jak świat, obejmującej niebo i ziemię, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość wszystkich części ziemi”[5]. Tak też przedstawia łączność liturgii ziemskiej z liturgią niebiańską Księga Apokalipsy:

"I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złote naczynie na żar, i dano mu wiele kadzideł, aby dał je w ofi erze jako modlitwy wszystkich świętych, na złoty ołtarz, który jest przed tronem. I wzniósł się dym kadzideł, jako modlitwy świętych, z ręki anioła przed Bogiem. Anioł zaś wziął naczynie na żar, napełnił je ogniem z ołtarza i zrzucił na ziemię" (Ap 8, 3).

Modlitwa Mszy św. łączy nas z całym Kościołem otaczającym nas na świecie w doczesności: ofiarę eucharystyczną „składamy Tobie przede wszystkim za Twój święty Kościół powszechny, razem z Twoim sługą, naszym Papieżem i naszym Biskupem oraz wszystkimi, którzy wiernie strzegą wiary katolickiej i apostolskiej”. Ale przeżywamy też jedność z Kościołem mającym już udział w wieczności, z tymi, którzy uprzedzili nas w drodze do nieba: „Zjednoczeni z całym Kościołem ze czcią wspominamy: najpierw pełną chwały Maryję, zawsze Dziewicę, a także świętego Józefa oraz Twoich świętych Apostołów i Męczenników”. Wymienieni potem Apostołowie w liczbie dwunastu (wraz z Pawłem) oraz również dwunastu świętych mężów pierwotnego Kościoła (od Linusa i Kleta poczynając) przywodzą razem na myśl kolejny obraz liturgii Księgi Apokalipsy: „Dokoła tronu dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących starców [presbiteroi], odzianych w białe szaty, a na ich głowach złote wieńce” (Ap 4, 4).

Katechizm Kościoła Katolickiego 2642
"Apokalipsa – Objawienie „tego, co ma wkrótce nastąpić” – opiera się na pieśniach liturgii niebieskiej, ale także na wstawiennictwie „świadków” (męczenników: Ap 6, 10). Prorocy i święci, wszyscy ci, którzy stracili życie na ziemi, świadcząc o Jezusie, niezliczony tłum tych, którzy po wielkim udręczeniu wyprzedzili nas w drodze do Królestwa, śpiewają pieśń chwały Temu, który zasiada na Tronie, oraz Barankowi. W jedności z nimi Kościół na ziemi wyśpiewuje również te pieśni w wierze i pośród doświadczeń.
Wiara wyrażona w prośbie i we wstawiennictwie zachowuje nadzieję wbrew wszelkiej nadziei i wypowiada dziękczynienie za „wszelki dar doskonały zstępujący z góry, od Ojca świateł” (Jk 1, 17). Wiara jest w ten sposób czystym uwielbieniem".

1.4. Liturgia godzin

Orygenes († 254)
"Wy, którzy często bierzecie udział w misteriach Boga, kiedy otrzymujecie Ciało Pana, przyjmujecie je z największą ostrożnością i z wszelką czcią, aby nawet najmniejszy okruszek nie upadł na ziemię [...]. Jeśli więc – jak najsłuszniej – jesteście tak pieczołowici dla zachowania Ciała Pana, to czyż mniejszą winą byłoby zaniedbanie Słowa Bożego"[6].

Papież Benedykt XVI przypomniał, że: „Biskupi, kapłani i diakoni przygotowujący się do kapłaństwa, którym Kościół polecił sprawowanie Liturgii godzin, mają obowiązek codziennie odmawiać wszystkie godziny”. Powód tego zalecenia ma naturę ściśle duchową: „Liturgia godzin jako publiczna modlitwa Kościoła ukazuje chrześcijański ideał uświęcenia całego dnia, w rytmie wyznaczonym przez słuchanie słowa Bożego oraz modlitwę psalmami, aby punktem odniesienia wszelkiej działalności było uwielbienie Boga”. To właśnie dlatego „ci, którzy ze względu na swój stan życia są zobowiązani do odmawiania Liturgii godzin, wiernie wypełniają ten obowiązek dla dobra całego Kościoła” (por. VD 62).

Także ten aspekt duchowości kapłańskiej ma bezpośrednie źródła biblijne. Kto chce, by „przebywało w nas słowo Chrystusa”, oraz pragnie „napełniać się nieustannie Duchem”, znajdzie wyraźną biblijną wskazówkę, jak zrealizować to pragnienie. Recepta ta jest podana w Piśmie Świętym w dwóch częściach. Pierwsza z nich mówi: „Napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha” (Ef 5, 18-19), a druga: „Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym swym bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha” (Kol 3, 16). W historii chrześcijaństwa ułatwiono ten sposób modlitwy wszystkim, którzy pragnęli z niego korzystać. Tak powstała antologia modlitewnych fragmentów Pisma Świętego zwana brewiarzem lub bardziej poprawnie Liturgią godzin. Jest to księga modlitwy za pomocą odpowiednich psalmów, biblijnych pieśni i hymnów oraz zmieniających się wersetów z najróżniejszych ksiąg Starego i Nowego Testamentu.

Najlepiej można spełnić biblijne polecenie modlitwy napełniającej Duchem Świętym, w całej dosłowności, jeśli modlitwa brewiarzowa odbywa się wspólnie. Czytamy przecież: niech „przemawiają do siebie wzajemnie”. To właśnie dlatego modlący się w zgromadzeniach modlitewnych są podzieleni na dwa chóry modlące się na zmianę. Mają „przemawiać do siebie w psalmach” (brewiarz składa się w znakomitej większości z biblijnej Księgi Psalmów), „w hymnach” (każda godzina brewiarzowa zaczyna się hymnem) „i w pieśniach pełnych ducha” (w brewiarzu są to pieśni zaczerpnięte z ksiąg Starego Testamentu lub z pism Nowego Testamentu). Dlatego Benedykt XVI dodał: „zalecam, aby tam, gdzie to jest możliwe, w parafiach ta modlitwa była odmawiana z udziałem wiernych” (VD 62).

Katechizm Kościoła Katolickiego 2641
„'Przemawiajcie do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach' (Ef 5, 19; Kol 3, 16). Podobnie jak natchnieni pisarze Nowego Testamentu, tak pierwsze wspólnoty chrześcijańskie odczytują na nowo Księgę Psalmów, wyśpiewując w nich misterium Chrystusa. Odnowione w Duchu, układają również hymny i pieśni opiewające niesłychane wydarzenie, jakie Bóg wypełnił w swoim Synu: Jego Wcielenie, Jego Śmierć zwyciężającą śmierć, Jego Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie na prawicę Ojca. Właśnie z tego 'cudu' całej ekonomii zbawienia wznosi się doksologia, uwielbienie Boga".

1.5. „Beatus vir qui in lege Domini meditatur...” (Ps 1, 1)
a. Lectio divina
„Błogosławiony mąż, [...] który nad Prawem Pańskim rozmyśla dzień i w nocy” (Ps 1, 1-2). Rozmyślanie, według najstarszej tradycji biblijnej, to tyle samo co medytacja nad biblijnym tekstem. Katechizm przypomina tradycyjny podział modlitwy na trzy jej rodzaje: „modlitwa ustna, rozmyślanie [la méditation], kontemplacja”. Wniosek z tego jest jasny: medytacja chrześcijanina to wejście w rytm: lectio–meditatio. Zanurzenie w Bożym słowie (lectio, czytanie) jest początkiem, a medytacja nad tym słowem jest dopełnieniem duchowego dzieła (por. KKK 2699). Jeszcze wyraźniej widać to w sąsiadującym kanonie Katechizmu:

"Mistrzowie życia duchowego […] w ten sposób streszczają dyspozycje serca karmionego słowem Bożym w czasie modlitwy: 'Szukajcie czytając [en lisant – łac. lectio], a znajdziecie rozmyślając [en méditant – łac. meditatio]; pukajcie modląc się [en priant – łac. oratio], a będzie wam otworzone przez kontemplację [la contemplation – łac. contemplatio]'"(KKK 2654).

"Medytacja [La méditation] polega przede wszystkim na poszukiwaniu. Duch szuka zrozumienia pytań 'dlaczego' i 'jak' życia chrześcijańskiego, aby przylgnąć do tego, o co Bóg prosi, i udzielić na to odpowiedzi. Potrzebna jest do tego trudna do osiągnięcia uwaga. Zazwyczaj pomagają w tym księgi, które chrześcijanie mają do dyspozycji: Pismo Święte, zwłaszcza Ewangelia, święte obrazy, teksty liturgiczne z dnia i danego okresu liturgicznego, pisma mistrzów duchowych, dzieła z zakresu duchowości, wielka księga stworzenia oraz księga historii, karta Bożego 'dzisiaj'" (por. KKK 2705).

Trwanie w obecności słów Bożych w Piśmie Świętym jest najbardziej dostępnym sposobem naśladowania Maryi, jej „rozważania w sercu”, czyli medytacji: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Ten fragment Biblii znalazł swoje miejsce w adhortacji papieża Benedykta XVI Verbum Domini i to w bardzo znaczącej części dokumentu. Oto po omówieniu istotnych części składających się na modlitwę słowem Bożym, zwaną lectio divina, papież napisał:

"Wydoskonaloną formą syntezy i zbiorem tych elementów jest postać Matki Bożej, będąca dla każdego wiernego wzorem uległego przyjęcia słowa Bożego. Ona „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”" (Łk 2, 19; por. 2, 51) (VD 87).

Cóż to za elementy? Benedykt XVI przypomina dobrze znane w kapłańskim środowisku sprawy:

"[Lectio divina] rozpoczyna się czytaniem (lectio) tekstu, które rodzi pragnienie autentycznego poznania jego treści: co mówi tekst biblijny sam w sobie? [...] Następuje później rozważanie (meditatio), w którym stawiamy sobie pytanie: co mówi tekst biblijny nam? [...] Dochodzi się następnie do etapu modlitwy (oratio), która zakłada pytanie: co my mówimy Panu w odpowiedzi na Jego Słowo? [...] Wreszcie lectio divina kończy się kontemplacją (contemplatio), podczas której przyjmujemy – jako dar Boga – Jego spojrzenie przy ocenie rzeczywistości i zapytujemy się: jakiego nawrócenia umysłu, serca i życia domaga się od nas Pan? [...] lectio divina w swojej dynamice nie kończy się, dopóki nie doprowadzi do działania (actio)" (VD 87).

Zwróćmy uwagę szczególnie na drugi z wymienionych elementów: Co mówi tekst biblijny nam? Jak dodał papież w swej adhortacji:

"Tutaj każdy osobiście, ale także wspólnota powinna otworzyć się na nie i z nim skonfrontować, ponieważ nie chodzi o rozważanie słów wypowiedzianych w przeszłości, ale wypowiadanych w chwili obecnej" (VD 87).

b. Czytanie Biblii we wspólnocie świętych Kościoła
„Wspólnota powinna otworzyć się na słowo”: to ponadindywidualne otwieranie się na biblijny tekst ma obejmować jak najszersze gremium Kościoła, ze szczególnym podkreśleniem roli świętych w interpretowaniu Pisma Świętego.

Dlaczego akurat świętych? Czy do interpretacji Pisma Świętego nie wystarczą nam eksperci? Przede wszystkim specjaliści w zakresie filologii języków starożytnych, znawcy środowiska powstawania tekstów biblijnych oraz środowiska ich pierwotnych odbiorców – czyż nie moglibyśmy na nich poprzestać w naszym pragnieniu dobrego poznania orędzia Pisma? A jednak Papież pisze wyraźnie:

"Interpretacja Pisma Świętego nie byłaby pełna, gdybyśmy nie wysłuchali również tych, którzy naprawdę żyli słowem Bożym, czyli świętych" (VD 48).

Z jakiego powodu? Przecież ekspertami biblistyki byli tylko nieliczni spośród kanonizowanych i beatyfikowanych, niektórzy byli ludźmi mało uczonymi, a zdarzali się zgoła analfabeci… Jak więc wyjaśnić tę papieską myśl? Niech pomoże nam fragment Ewangelii cytowany przez Benedykta XVI na zakończenie rozdziału: Święci i interpretacja Pisma, adhortacji Verbum Domini:

"Prośmy Pana, aby przez wstawiennictwo tych świętych, kanonizowanych właśnie w dniach zgromadzenia synodalnego poświęconego słowu Bożemu, nasze życie stało się tą 'ziemią żyzną', na której Boski Siewca może siać słowo, by wydało w nas owoc świętości 'trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny' (Mk 4, 20)" (VD 49).

„Ziarnem jest Słowo Boże” (Łk 8, 11) – a najlepszy sposób poznania mocy i wartości ziarna, to zasianie i czekanie – aby przekonać się, co z niego wyrośnie:

"Świętość w Kościele jest hermeneutyką Pisma, od której nikt nie może abstrahować. Ten sam Duch Święty, który natchnął świętych autorów, pobudza świętych, by oddali życie dla Ewangelii. Uczenie się od nich jest niezawodną drogą do żywej i skutecznej hermeneutyki słowa Bożego" (VD 49).

Sięgnijmy po przykład: do zrozumienia zdania z Listu do Rzymian: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12), na pewno niezmiernie pożyteczna jest znajomość greckiego brzmienia tego tekstu, sytuacji chrześcijańskiej gminy rzymskiej w połowie I wieku oraz stosunku św. Pawła do rzymskiego prawa. Czy jednak te wiadomości wyczerpują możliwości zgłębiania tekstu?

Jeśli „najgłębsza interpretacja Pisma pochodzi od tych, którzy pozwolili się kształtować słowu Bożemu przez słuchanie go, czytanie i wytrwałe rozważanie” (VD 48), to czyż ostatecznym pogłębieniem hermeneutyki biblijnej nie będzie odwołanie się do postaci błogosławionego, który ten werset biblijny uczynił sztandarem swojego życia duchowego, a więc ks. Jerzego Popiełuszki z jego działalnością duszpasterską i nauczaniem opartym na przesłaniu: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”? Czy ktoś jest w stanie dostarczyć nam głębszej hermeneutyki tego tekstu niż ten warszawski Duszpasterz?

Idąc tą samą drogą można pytać, czy ktoś lepiej wyjaśni nam zdanie: „cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych braci moich, mnie uczyniliście” (Mt 25, 40), niż Matka Teresa z Kalkuty? Albo zdanie „dobry pasterz oddaje życie swoje za owce” (J 10, 11) – gdzie znajdzie lepsze wyjaśnienie niż w losach duszpasterza, ks. Jana Vianneya?

To w tym właśnie sensie „każdy święty jest jakby promieniem światła wychodzącym ze słowa Bożego” (VD 48). Sam Apostoł, kiedy pisał o „liście Chrystusowym”, który „znają i czytają wszyscy ludzie” (por. 2 Kor 3, 2-3) miał przecież na myśli nie zapisane kartki, ale ludzi, których serce zapisał Dobrą Nowiną Duch Święty: „wiadomo, że jesteście listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc” (2 Kor 3, 3).

Jeśli „temat natchnienia ma decydujące znaczenie dla właściwego podejścia do Pism oraz dla ich poprawnej hermeneutyki, która z kolei powinna odzwierciedlać ducha, w którym została napisana” (VD 19), to wiara w Boże autorstwo Pisma każe nam też pytać o tego adresata Biblii, którym jest jej odbiorca w I czy w XI wieku chrześcijaństwa, a ostatecznie i w wieku XXI.

2. Konsekwencje misji kapłańskiej
„Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1, 7)

Orygenes († 254)
„'Ofiara należy do kapłana, który przez nią dokonuje zadośćuczynienia za winę' (Kpł 7, 7). Co oznacza 'czynić zadośćuczynienie za winę'?
Jeśli spotkasz grzesznika i napominając go, wzywając i pouczając doprowadzisz go do pokuty oraz wyprowadzisz go z błędu, poprawisz go z grzechów i uczynisz go takim, że po nawróceniu będzie miły Bogu, wtedy można powiedzieć, że dokonujesz zadośćuczynienia za jego winę"[7].

„Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1, 7). W tych słowach św. Paweł zdaje się nawiązywać do naturalnej, ludzkiej słabości Tymoteusza. Dowiadujemy się przecież z listów Apostoła, że – od strony czysto ludzkiej patrząc – Tymoteusz jest jak na swój urząd za młody (1 Tm 4, 12), a także często zapada na zdrowiu (1 Tm 5, 23). Chorowity młodzieniec nie byłby zapewne najbardziej naturalnym wyborem na odpowiedzialny urząd starszego wspólnoty w trudnych czasach. Ale był wyborem nadnaturalnym, czyli nadprzyrodzonym. To właśnie dlatego Apostoł zwraca uwagę na prawdziwe źródło siły: jest nim udzielony przez Boga Duch Święty i Jego trojaki dar: moc (δύναμις), miłość (ἀγάπη) i trzeźwe myślenie (σωφρονισμός). Są to trzy barwy jednego charyzmatu Tymoteusza, charyzmatu kapłaństwa.

Dar trzeźwego myślenia możemy odnieść do pasterskiego nauczania. Ma ono być kierowane „myśleniem”, czyli takim racjonalnym podejściem do Bożego objawienia, które zasługiwałoby na nazwę teologii. Myliłby się jednak ten, kto trzeźwość myślenia utożsamiłby z brakiem pasji i osobistego zaangażowania. Przekonamy się o tym już za chwilę.

Dar mocy odniesiemy do sprawowanego przez kapłana sakramentu. Nie chodzi tu przecież o naturalną siłę charakteru (choć ta bardzo się przydaje) ani o naturalne walory zdrowotne (chociaż te też są bardzo pożądane). Chodzi tu o moc udzieloną człowiekowi niejako „z zewnątrz”, a więc przez Boga, niezależnie od tego, jak ma się sprawa z ludzkimi siłami naturalnymi. Jest to taka „moc, która w słabości się doskonali” (2 Kor 11, 9).

Dar miłości odnosi się do jedynej siły, która może budować trwałą wspólnotę chrześcijańską. I znowu – jakkolwiek cenne byłyby osobiste walory przywódcze czy naturalne predyspozycje wodzireja, Bóg może budować wspólnotę także za pomocą nieadekwatnych (w sensie naturalnym) pasterzy: „Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 11).

Dar mocy, miłości i trzeźwego myślenia okazuje się więc darem posługi Słowa, posługi sakramentu i posługi budowania wspólnoty Kościoła. Tradycyjnie nazywamy to tria munera Christi: munus docendi, munus sanctificandi, munus regendi (posługa nauczania, uświęcenia, zarządzania). Jak zauważył papież Benedykt XVI – zbiegają się one w jednym munus pascendi (posługa pasterzowania)[8].

2.1. Nauczanie w duchu trzeźwego myślenia
a. Zasady teologii a entuzjazm

  • Nauczanie w imieniu Kościoła: zgodnie z zaleceniami św. Pawła
  • Od prezbitera, który jest starszym w kościelnej wspólnocie, oczekuje się, że będzie nauczać zgodnie z Tradycją Kościoła. Taką ogólną zasadę zostawił Tymoteuszowi Paweł, że apostolska sukcesja obejmuje następstwo zarówno święceń, jak i nauki oraz stylu życia:

    "Poszedłeś śladem mojej nauki [διδασκαλίᾳ], sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań, cierpień, jakie mnie spotkały w Antiochii, w Ikonium, w Listrze" (2 Tm 3, 10-11).

    Nauka Pawła, którą ma podjąć Tymoteusz, nie jest jakąś prywatną inwencją czy interpretacją Apostoła. On sam też stosował się do tej zasady: „Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem” (1 Kor 11, 23), a przejmowanie „od Pana” obejmowało też – na polecenia samego Zmartwychwstałego Jezusa – włączenie się w poprzedzającą Pawła Tradycję Kościoła: „«Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić»” (Dz 9, 5-6). Dlatego świadectwo dla Chrystusa jest jednocześnie świadectwem dla Chrystusowego Kościoła. „Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga!” (2 Tm 1, 8).

    Tak właśnie buduje się żywą Tradycję Kościoła, która z jednej strony jest wierna wierze odchodzących pokoleń, a z drugiej strony przekazuje swoje doświadczenie wiary przeżytej w zmienionych warunkach pokoleniom następnym: „[piszę], byś wiedział, jak należy
    postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3, 15).

    Trwanie w Tradycji Kościoła obejmuje także zgodne z nią interpretowanie Pisma Świętego:

    "[...] trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci powierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie" (2 Tm 3, 14-15).

    Katechizm Kościoła Katolickiego 171
    "Kościół, który jest 'filarem i podporą prawdy' (1 Tm 3, 15), zachowuje wiernie 'wiarę raz tylko przekazaną świętym' (Jud 3). To Kościół zachowuje pamięć o słowach Chrystusa, to on przekazuje z pokolenia na pokolenie wyznanie wiary Apostołów.
    Jak matka uczy dzieci mówić, a przez to rozumieć i komunikować się, tak Kościół, nasza Matka, uczy nas języka wiary, by wprowadzać nas w rozumienie i życie wiary".
  • Nauczanie z własnego doświadczenia: wzorem św. Pawła
  • Ksiądz naucza obiektywnej Ewangelii. W pewnym sensie słuszne jest powiedzenie, że „ma głosić naukę Kościoła, a nie swoją” (gdyby „swoja” miała stać się sprzeczna z nauką Kościoła). Można jednak w innym sensie powiedzieć, że „ma głosić naukę swoją, a nie Kościoła” (gdyby wyrażenie „nauka Kościoła” miało znaczyć, że ksiądz powtarza nauki cudze, które nie stały się pasją jego własnego życia, a przecież nauka Kościoła ma być także osobistą nauką prezbitera). Obiektywizm nauki „w imię Kościoła” nie oznacza więc w żadnym przypadku jakiegoś obojętnego zdystansowania się od głoszonej wiary: „To wszystko przypominaj, dając świadectwo [διαμαρτυρόμενος] – w obliczu Boga, byś nie walczył o same słowa, bo to się na nic nie przyda, [wyjdzie tylko] na zgubę słuchaczy” (2 Tm 2, 14). Głoszenie jest równocześnie dawaniem świadectwa swojej własnej wiary.

    Niezrównanym wzorem takiego właśnie nauczania jest św. Paweł. Centralne tematy jego teologicznego nauczania pochodzą zarówno z objawionej mu Ewangelii, jak i z osobistego doświadczenia własnego życia. Jako przykład weźmiemy teraz trzy tematy powszechnie uważane za centralne dla Ewangelii Pawła:

    – usprawiedliwienie przez wiarę niezależnie od uczynków;
    – nauka o żywych w Kościele charyzmatach Ducha Świętego;
    – potrzeba ewangelizacji wszystkich narodów aż po krańce ziemi.

    Usprawiedliwienie przez wiarę niezależnie od uczynków. Zacznijmy od najbardziej być może rozpoznawalnej doktryny św. Pawła – od nauki o usprawiedliwieniu grzesznika przez wiarę, niezależnie od uczynków Prawa. „Głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim” (Ga 1, 11), przypominał Apostoł, i odnosi się to w całej pełni także do tego jakże istotnego punktu jego nauczania. W jakim sensie usprawiedliwienie przez wiarę „nie jest wymysłem ludzkim”, a jest Pawłowi „objawione przez Jezusa Chrystusa”? Wydaje się, że ta nauka należy po prostu do pierwotnego doświadczenia nawrócenia św. Pawła.

    Szaweł „siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9, 1) – tak Biblia opisuje jego własne doświadczenie grzechu i słabości ludzkiej. Kiedy „zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku” (Dz 9, 3) to przecież tylko po to, aby tym gorliwiej służyć Bogu, tak jak pojmował to najlepiej. Mniemał, że tak właśnie zachowa Prawo, czyli że będzie sprawiedliwy w oczach Boga, prześladując Kościół wierzący w Jezusa Chrystusa. Ale okazało się, że szukanie takiej sprawiedliwości prowadzi do katastrofy. Wyszło na jaw, że w kwestii usprawiedliwienia wobec Boga droga realizacji pomysłów ludzkich jest drogą do destrukcji. Szukając sprawiedliwości przez wypełnienie Bożego Prawa, skończył na prześladowaniu Bożego Mesjasza: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz 9, 4).

    Człowiek nawet z całego serca pragnący służyć Bogu faktycznie służy złu. Chcąc być sprawiedliwy, okazuje się niesprawiedliwy. Podając się za mędrca, okazuje się głupi. „Panie – odpowiedział Ananiasz – słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie” (Dz 9, 13).

    Usprawiedliwienie nie przychodzi więc z gorliwości o Prawo, ale jako dar od Boga, jako nowe narodzenie z góry: „olśniła go nagle światłość z nieba” (Dz 9, 3). Usprawiedliwiająca łaska jest darem nieoczekiwanym i niezasłużonym. Przychodzi też jako chrzest Duchem Świętym i mocą: „Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym” (Dz 9, 17). Nowe narodzenie jest też chrztem z wody i z Ducha: „Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony” (Dz 9, 18).

    Moc ujrzenia po raz pierwszy świata tak, jak widzi go Bóg, jest jednocześnie mocą, aby działać w tym świecie zgodnie z wolą Boga: „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9,6). Pawłowa nauka o usprawiedliwieniu grzesznika z wiary, a nie z uczynków, okazuje się w pełni zrozumiała dopiero w świetle historii jego osobistego spotkania z Chrystusem.

    W podobny sposób współczesny ksiądz winien doświadczyć w swoim życiu usprawiedliwienia przez wiarę w Chrystusa: tylko wtedy posługa prezbitera przestanie być realizowaniem samego siebie, a zacznie być realizowaniem woli Bożej.

    Charyzmatyczne dary Ducha Świętego w Ciele Chrystusa. Przejdźmy do aspektu drugiego. Biblijne zdanie: „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9, 6), pociąga za sobą kolejną konsekwencję. Jezus objawia się Szawłowi w dramatycznym wydarzeniu pod Damaszkiem, ale zamiast – jak mógłby spodziewać się czytelnik Dziejów Apostolskich – „skorzystać z okazji”, by osobiście przekazać przyszłemu Apostołowi szczegóły jego misji, zleca to Kościołowi. Przecież owi ludzie w mieście, którzy „powiedzą ci, co masz czynić”, to chrześcijanie, to Kościół. Tak zaczyna się Pawłowa nauka o Kościele jako Ciele Chrystusa. Zanim stało się to nauczaną doktryną, stało się najpierw przeżytym doświadczeniem: Kościół jest Ciałem Chrystusa, gdyż Jezus działa przez Kościół. W tym, co najważniejsze, Jezus ufa Kościołowi. Zdanie: „Tam ci powiedzą, co masz czynić” – staje się synonimem obietnicy: „Ja powiem ci, co masz czynić”.

    Ciało Chrystusa stało się też miejscem udzielania charyzmatycznych darów dla nowo nawróconego Szawła jeszcze zanim stało się sprecyzowanym tematem nauczania Apostoła Pawła. „Szawle, bracie, Pan Jezus, […] przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym” (Dz 9, 17), mówi Ananiasz, przedstawiciel Kościoła, czyli Chrystusa. I nie wcześniej „jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok” (Dz 9, 18), ale dopiero kiedy Ananiasz „położył na nim ręce” (Dz 9, 17).

    „Wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie” (Dz 9, 15), te słowa na temat Szawła usłyszał najpierw członek Kościoła, a dopiero potem sam Szaweł. Do przyszłego Apostoła wiadomość ta dotarła na drodze proroctwa, które przekazał mu Kościół. „Jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, […] innemu proroctwo” (por. 1 Kor 12, 8.10): to nauczanie też jest echem pierwotnego doświadczenia św. Pawła. Podobnie i to, że w rozdawaniu charyzmatycznej łaski „nie ma względu na osoby”: ostatecznie Ananiasz stał o wiele niżej od Szawła pod względem wykształcenia, umiejętności przemawiania i zdolności organizacyjnych. Ale to on, a nie Szaweł, stał się powiernikiem proroczego słowa o przyszłości Apostoła Narodów: „On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela” (Dz 9, 15).

    Pawłowa nauka o kościelnym Ciele Chrystusa wyposażonym w charyzmaty Ducha Świętego również okazuje się w pełni zrozumiała dopiero w świetle okoliczności osobistego spotkania Apostoła z Chrystusem we wspólnocie Kościoła.

    Ewangelizacyjna misja wspólnoty Kościoła. W ten sposób dochodzimy do trzeciego spośród tych aspektów Dobrej Nowiny głoszonej przez św. Pawła, które wywarły szczególny wpływ na całą historię Kościoła. „On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela” (9, 15) to zapowiedź nowego etapu powszechnej ewangelizacji. A „pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia” (Dz 9, 16), to zapowiedź związanych z ewangelizacją kolejnych elementów nauczania Apostoła:

    "Raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić posłannictwo głoszenia Słowa Bożego" (Kol 1, 24-25).

    Zanim Apostoł zaczął o tym pisać Kolosanom, najpierw sam tego doświadczył, i to od pierwszych chwil spotkania z Chrystusem pod Damaszkiem:

    "Mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa" (2 Kor 12, 10).

    A więc również Pawłową naukę o ewangelizacji aż po krańce ziemi można najlepiej zrozumieć w świetle proroctw otaczających jego pierwsze spotkanie z Jezusem.

    Okazuje się, że trzy tematy wybrane spośród głównych wątków teologicznego nauczania św. Pawła: usprawiedliwienie przez wiarę niezależnie od uczynków; charyzmatyczne dary Ducha Świętego w kościelnym Ciele Chrystusa; ewangelizacyjna misja wspólnoty Kościoła – stają się w pełni zrozumiałe dopiero w świetle źródła. A źródłem tym jest osobiste spotkanie z Chrystusem, Panem Pawła i jego Zbawicielem.

    Czas teraz na przeniesienie wzoru św. Pawła na nasze kapłańskie życie. W końcu nie tylko Tymoteuszowi przed wiekami pisał Apostoł: „Poszedłeś śladem mojej nauki, sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań, cierpień, jakie mnie spotkały” (2 Tm 3, 10-11). Te same słowa kieruje dziś także do każdego prezbitera Kościoła.

    Współczesna teologia, którą kieruje się w swoim nauczaniu ksiądz, powinna być w pewnym sensie nauką eksperymentalną. Wprawdzie rzeczywistość Boża z definicji żadnym eksperymentom się nie poddaje, ale z drugiej strony teologia ma do czynienia z działaniem Boga w człowieku. A rzeczywistość ludzka jak najbardziej podlega obserwacji, oczywiście dostosowanej do wszystkich wymogów katolickiej teologii. „Teologia eksperymentalna” wychodzi więc od danego, obserwacyjnego konkretu, jakim jest Kościół Boży, wraz ze swoją historią. Dlatego jednym z podstawowych mierników dobrej teologii niech będzie jej zdolność mobilizowania entuzjazmu katolików do modlitwy i do ewangelizacji.

    Patrząc od strony negatywnej, w teologii należy unikać eksperymentów myślowych tworzonych jedynie na potrzeby podtrzymania uczonych debat. Wprawdzie potrzebne są artykuły w czasopismach i referaty na sympozjach, ale jako towarzyszące prawdziwie współczesnej teologii, a nie utożsamiane z nią.

    Warto przyjrzeć się treści studium teologicznego. Czy pogłębianą przez nas materią częściej bywa teologia rozumiana jako wytwór producentów teoretycznych książek i czasopism ze słowem teologia w tytule, czy też poszukuje się teologii mającej moc wprawić Kościół w ruch (movimento)? Ten drugi aspekt był najbardziej charakterystyczną cechą teologii wielkich ojców Kościoła, a dziś wydaje się to raczej domeną papieży i ich magisterialnych dokumentów oraz założycieli i moderatorów ruchów odnowy Kościoła.

  • Nauczanie teologicznie trzeźwe, egzystencjalnie entuzjastyczne
  • „Niech [każdy] sądzi o sobie trzeźwo [σωφρονεῖν] – według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczy” (Rz 12, 3). O jakiej trzeźwości i jakiej mierze tu mowa? Miarą jest powołanie, do którego ma dostosować się kształt życia. A człowiek przyjmując powołanie zyskuje „trzeźwy” osąd rzeczywistości. Ale uwaga! Nie należy tego mylić z oschłym racjonalizmem nieznającym przygody i uniesienia! Według najlepszej i najstarszej Tradycji Kościoła jest to paradoksalnie trzeźwe upojenie (sobria ebrietas). To pojęcie znamy z hymnu św. Ambrożego (340–397) Splendor paterni gloriae opiewającego radosne uniesienie modlącego się chrześcijanina:

    "Christusque nobis sit cibus,
    potusque noster sit fi des;
    laeti bibamus sobriam
    ebrietatem Spiritus
    ".

    „Z radością pijmy – aż do trzeźwego upojenia Ducha”, zachęca ojciec Kościoła. Polskie tłumaczenie niestety zagubiło paradoksalną moc tego tekstu, dlatego w naszej Liturgii godzin śpiewamy nieśmiało tylko: „zaczerpnijmy więc z radością z ożywczego zdroju Ducha” (LG, t. IV, s. 539). O ileż większą śmiałością wykazali się obcokrajowcy. Niemcy zachęcają do korzystania z daru nazwanego „des Geistes klare Trunkenheit”, a przecież pierwsze znaczenie słowa „Trunkenheit” to alkoholowe upojenie (oczywiście zmitygowane tu dopowiedzeniem „klar”, jest to więc „klare Trunkenheit”). Także Anglicy modlą się o dar upajającego wina Ducha Świętego: „the Spirit’s wine, that maketh whole, and mocking not, exalts the soul”. Do takiej radości ma prowadzić życie według rad ewangelicznych, jak świadczył o tym już wcześniej Orygenes (185–254):

    "Wino rozwesela serce człowieka. Lecz tu jest mowa o winie duchowym, co natychmiast upaja człowieka, który je wypije. Wy wszyscy, skoro porzuciliście wasz majątek, waszych rodziców, synów i krewnych, wypiliście wino i upojeni zaczęliście szaleć w sprawie Chrystusa. Czyż nie wydaje się wam upojeniem […] uciekać z miast, iść na pustynię, wyzbyć się afektów, nie dbać o pokrewieństwo cielesne, a znać tylko Chrystusa? Takim winem upili się Apostołowie"[9].

    Wydaje się to kontynuacją tradycji jeszcze Starego Testamentu, gdzie zapisano: „Bojaźń Pańska to chwała i chluba; wesele i korona radosnego uniesienia” (Syr 1, 11).

    b. Treść nauczania: Dobra Nowina i apologia

  • Dobra Nowina to Tradycja Apostolska (tj. Tradycja Pawła)
  • „Duch trzeźwego myślenia” przejawia się w nauczaniu kapłańskim, jeśli jest ono skierowane przede wszystkim na głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu w Chrystusie Jezusie: „złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących. To nakazuj i tego nauczaj!” (1 Tm 4, 10-11). To właśnie jest „[Ewangelia], której głosicielem [κῆρυξ], apostołem [ἀπόστολος] i nauczycielem [διδάσκαλος] ja zostałem ustanowiony” (2 Tm 1, 11); o tym pisze Apostoł Tymoteuszowi: „Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie!” (2 Tm 1, 13), a „przedkładając to braciom, będziesz dobrym sługą Chrystusa Jezusa, karmionym słowami wiary i dobrej nauki [διδασκαλίας], za którą poszedłeś” (1 Tm 4, 6).

    c. Apologia: poprawianie doktrynalnych błędów
    Czytelnika listów św. Pawła do Tymoteusza powinien zaskoczyć nacisk kładziony na apologię, a więc na obronę poprawnego nauczania wiary. Pierwszy z tych listów zaczyna się od polecenia: „proszę, abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca” (1 Tm 1, 3-4), a końcowe polecenie brzmi: „Tymoteuszu, strzeż depozytu [wiary] unikając światowej czczej gadaniny i przeciwstawnych twierdzeń rzekomej wiedzy, jaką obiecując niektórzy odpadli od wiary” (1 Tm 6, 20-21). Podobnie list drugi przy początku zawiera polecenie: „Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego” (2 Tm 1, 14), a przy końcu przypomina: „wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili” (2 Tm 4, 2-3).

    Kościół apostolski częściej zresztą zachęcał do takiej apologetycznej postawy: „Bądźcie zawsze gotowi do obrony [ἀπολογία] wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3, 15). Tę samą potrzebę przypomniał już za naszych czasów św. Jan Paweł II:

    "Powtarzając słowa Pierwszego Listu św. Piotra, z moimi braćmi Biskupami pragnę głosić wszystkim chrześcijanom Europy na początku trzeciego tysiąclecia: 'Nie obawiajcie się [...] i nie dajcie się zaniepokoić! Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest' (1 P 3, 14-15)" (EE 1).

    Wspólnota wierzących zawsze potrzebuje zarówno pozytywnej zachęty do wiary, jak i uwalniania się od nauczania błędnego, dziwacznego lub zgoła destruktywnego:

    "O, Tymoteuszu, strzeż depozytu [wiary] unikając światowej czczej gadaniny i przeciwstawnych twierdzeń rzekomej wiedzy, jaką obiecując niektórzy odpadli od wiary" (1 Tm 6, 20-21).

    Dotyczy to nie tylko mentalności przenikającej do wspólnoty z zewnątrz. Analogiczne problemy mogą pojawić się wśród samych wierzących: „[proszę], abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca” (1 Tm 1, 3-4), a wciąganie w taki styl mówienia o wierze może stać się realnym zagrożeniem i niebezpieczną pokusą: „unikaj światowej gadaniny; albowiem uprawiający ją coraz bardziej będą się zbliżać ku bezbożności, a ich nauka jak gangrena będzie się szerzyć wokoło; do nich należą Hymenajos i Filetos, którzy odpadli od prawdy” (2 Tm 2, 16-17).

    Apologia jest więc potrzebna, ale w odpowiednim stylu:

    "Unikaj głupich i niedouczonych dociekań, wiedząc, że rodzą one kłótnie. A sługa Pana nie powinien się wdawać w kłótnie, ale [ma] być łagodnym względem wszystkich, skorym do nauczania, zrównoważonym. Powinien z łagodnością pouczać wrogo usposobionych, bo może Bóg da im kiedyś nawrócenie do poznania prawdy" (2 Tm 2, 23-25).

    Na wiele więc sposobów przejawia się działanie Ducha Świętego przychodzącego ze swoim darem „trzeźwego myślenia” i trzeźwego nauczania w pasterskiej posłudze Tymoteusza, a więc i każdego dzisiejszego kapłana, który przecież w święceniach otrzymał charyzmat Tymoteusza.

    Na zakończenie tej części poświęconej nauczaniu kapłanów niech zabrzmią słowa nieco dłuższego fragmentu św. Wincentego z Lerynu († 450). Są to słowa komentarza do tekstu niegdyś skierowanego przez Apostoła do Tymoteusza: „O, Tymoteuszu, strzeż depozytu [wiary] unikając światowej czczej gadaniny i przeciwstawnych twierdzeń rzekomej wiedzy, jaką obiecując niektórzy odpadli od wiary. Łaska z wami!” (1 Tm 6, 20-21). Dziś – jak uświadamia nam to Wincenty – słowa te skierowane są do współczesnych kapłanów:

    Święty Wincenty z Lerynu († 450)
    "[Apostoł Paweł] przewidywał już z góry błędy, nad którymi też już zawczasu bolał. Któż jest Tymoteuszem dziś jak nie albo cały Kościół powszechny, albo wspólnota kościelnych przełożonych [corpus praepositorum], którym przystoi posiąść osobiście wszelką znajomość wiary i innym ją przekazywać. Cóż znaczy „Strzeż depozytu”?
    Strzeż z powodu złodziei [fures], z powodu przeciwników [inimicos], aby – gdy ludzie będą spali – nie zasiali kąkolu pośród pszenicy, którą Syn Człowieczy zasiał na swym polu.

    „Strzeż depozytu”. Czym jest depozyt?
    – Jest tym, co tobie dano, a nie co wymyśliłeś [quod tibi creditum est, non quod a te inventum];
    – tym, co przyjąłeś, a nie co sam ułożyłeś [quod accepisti, non quod excogitasti];
    – to sprawa nie inwencji, ale nauki wiary [rem non ingenii sed doctrinae];
    – nie prywatnej opinii, ale publicznej tradycji [non usurpationis privatae sed publicae traditionis];
    – rzecz ci przyniesiona, a nie przez ciebie utworzona [rem ad te perductam, non a te prolatam];
    – masz tu być nie twórcą, ale stróżem [non auctor sed custos];
    – nie nauczycielem, ale uczniem [non institutor sed sectator];
    – nie przewodnikiem, ale naśladowcą [non ducens sed sequens].

    „Strzeż depozytu”.
    Zachowaj talent wiary katolickiej niezmieniony i niesfałszowany. Co ci zawierzono, niech trwa w twoim posiadaniu, niech będzie przez ciebie przekazywane.
    Otrzymałeś złoto, złoto rozdawaj [aurum accepisti, aurum redde]. Nie zamieniaj na inne rzeczy, nie rozdawaj zamiast złota ołowiu albo mosiądzu.
    Dawaj prawdziwe złoto, a nie fałszowane.
    Tymoteuszu, kapłanie, kaznodziejo, nauczycielu [o sacerdos, o tractator, o doctor]!
    Jeśli dar Boży udzielił ci rozumu [ingenio], zdolności [exercitatione], wiedzy [doctrina], to bądź Besaleelem duchowego przybytku [por. Wj 31, 2], wykonuj rzeźby w drogocennych kamieniach Bożej nauki, umocuj je sprawnie, niech zdobią, dodają chwały, wdzięku, piękna [splendorem, gratiam, venustatem].
    Niech to, w co wierzono już wcześniej, ale niedoskonale pojmowano, przez ciebie wyjaśnione – będzie lepiej zrozumiałe. Niech ci, co po tobie przyjdą, zrozumieją przez twe nauczanie to, co twoi poprzednicy czcili bez zrozumienia.
    Uczysz tych samych prawd, których się nauczyłeś: chociaż więc mówisz na nowo, to nie mów rzeczy nowych [cum dicas nove, non dicas nova]'"[10].

    2.2. Sakramentalna ewangelizacja z mocą
    Przechodzimy teraz do drugiego wniosku płynącego z zachęcających słów Apostoła: „Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1, 7), i zwrócimy naszą uwagę na dar „mocy”, który odniesiemy teraz do sprawowanych przez kapłana sakramentów, do kapłańskiego munus sanctificandi.

    "Wierzcie w moc waszego kapłaństwa! Na mocy przyjętego sakramentu otrzymaliście wszystko, czym jesteście. Gdy wypowiadacie słowo „ja” czy „moje” (Ja ci odpuszczam... To jest bowiem Ciało moje...), czynicie to nie w swoim imieniu, ale w imieniu Chrystusa (in persona Christi), który zapragnął posłużyć się waszymi ustami i rękami, waszą ofiarnością i talentem"[11].

    Zauważalne dziś osłabienie wiary w moc sakramentu nie jest zapewne niczym nowym. Już dwadzieścia wieków temu Apostoł pisał: „Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy” (2 Tm 3, 5).

    a. Doprowadzenie do nowego narodzenia: chrzest
    W pluralistycznym, wielokulturowym społeczeństwie coraz ważniejsze staje się takie głoszenie Ewangelii, które nie będzie tylko poinformowaniem „starego człowieka” o jego powinnościach, ale skutecznie doprowadzi do uformowania w nim „człowieka nowego”. Paradoksalnie, współczesne przemiany kulturowe prowadzące do dechrystanizacji wielu aspektów życia społecznego sprawiają, że dziś łatwiej nam niż dawniejszym pokoleniom wczuć się w problemy pierwszej ewangelizacji opisanej w Dziejach Apostolskich i w listach św. Pawła. Nasze kulturowe środowisko stało się bardziej podobne do tego, w którym działał Kościół pierwotny. Tym chętniej powinniśmy przejmować ten styl głoszenia, do którego zachęcał kiedyś Apostoł swojego ucznia Tytusa:

    "Niegdyś byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim. Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego" (Tt 3, 3-7).

    Nie negując dialogu Kościoła ze wszystkimi możliwymi kulturami, środowiskami i religiami, pamiętamy jednak, że dialog nie zastępuje ewangelizacji. A celem ewangelizacji jest pomoc w dojściu do wiary i do chrztu, a przez to wstąpienie do wspólnoty Kościoła.

    b. Karmienie życiem: Eucharystia
    Już poprzednio zwróciliśmy uwagę na sakramentalny wymiar słów Chrystusa wypowiedzianych podczas Ostatniej Wieczerzy, a więc związanych kontekstem z ustanowieniem Eucharystii: „Przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole” (Łk 22, 29). Owszem, ostateczna uczta mesjańska to dar eschatologiczny, kiedy Chrystus „przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc” (1 Kor 15, 24). Ale przecież Kościół nie waha się powtarzać codziennie w liturgii Eucharystii słów Apokalipsy: „Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!” (Ap 19, 9), wierząc, że w sakramentalny sposób już „nadeszły Gody Baranka” i już „Jego Małżonka się przystroiła” (Ap 19, 7). Dlatego w zaproszeniu do szczególnego udziału przy stole Pańskim – skierowanym do Apostołów i ustanowionych przez nich prezbiterów – możemy dostrzec zawierzenie im ofiary i uczty Eucharystii.

    Do liturgicznego porządku należy też rola prezbitera jako przewodniczącego i zachęcającego do wspólnej modlitwy ludu: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi” (1 Tm 2, 1).

    c. Tron miłosierdzia: pokuta
    Omówione przed chwilą zdanie zapowiadające dar Pana Jezusa: „Przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole”, ma też drugą część: „oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela” (Łk 22, 29-30). Analogicznie jak poprzednio: ma to swój wymiar eschatologiczny, ale na sposób sakramentalny realizuje się już teraz, w doczesnej wędrówce Kościoła przez historię. Chrystus Zmartwychwstały już zasiadł po prawicy Ojca, a więc w jakiś sposób spełnia się Jego obietnica: „Gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela” (Mt 19, 28).

    Cóż to za tron sędziowski? Należy go rozumieć zgodnie ze sposobem działania Chrystusa, którego zasadą było: „królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36). Nie chodzi tu więc o władzę w sensie panowania nad ludźmi, ale raczej służenia im „takim darem, jaki każdy otrzymał” (1 P 4, 10). W Nowym Testamencie obowiązuje zasada: „Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2, 13). Jaki dar – w tym kontekście – otrzymuje Apostoł, a więc i prezbiter? Jezus „tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»” (J 20, 22-23). Stąd płynie zachęta do służenia sakramentem pokuty: „Przybliżmy się z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla [uzyskania] pomocy w stosownej chwili” (Hbr 4, 16).

    2.3. Budowanie Kościoła jako wspólnoty miłości
    Czas na trzecią część daru zapowiedzianego Tymoteuszowi przez Apostoła słowami: „nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1, 7). Wymieniony tu dar miłości odniesiemy do budowania wspólnoty chrześcijańskiej na mocy munus regendi:

    "Żyjąc prawdziwie w miłości [ἀγάπη] sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości [ἀγάπη]" (Ef 4, 15-16).

    Łatwo zauważyć, że budowanie Kościoła – Ciała Chrystusa, tożsame jest z takim życiem miłością Chrystusa, aby mogło stać się siłą spajającą wspólnotę wierzących. W praktyce okazuje się jednak, że nie wystarczy tu miłość pojmowana jako rodzaj ogólnej wszechżyczliwości. Chodzi raczej o to, by mieć stały dostęp do miłości udzielanej nieustannie przez Boga, aby przezwyciężyć nieodłączny od ludzkiego serca egoizm. Miłość (ἀγάπη) nie jest tylko tworem ludzkiego wysiłku, ale: „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Sięgniemy teraz po przykład z życia św. Pawła, aby zobaczyć, co praktycznie mógł mieć na myśli, zalecając, by Tymoteusz polegał na udzielaniu się Ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia.

    Historia św. Pawła i jego listy zajmują około trzeciej części Nowego Testamentu. To bardzo dużo, zważywszy, że ten Apostoł być może nigdy nie widział Pana Jezusa w Jego ziemskiej misji. W tym aspekcie Paweł jest niepodobny do innych Apostołów, którzy z Jezusem wędrowali i rozmawiali. Ich doświadczenie było inne; pisze o tym św. Jan Apostoł: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce […] oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli” (1 J 1, 1.3).

    Tymoteusz według wszelkiego prawdopodobieństwa też nie spotkał Chrystusa podczas Jego ziemskiej misji. To, że św. Paweł mógł nigdy Pana Jezusa nie widzieć na oczy, jest dla Tymoteusza (i dla nas) – paradoksalnie! – wielką pomocą. Chociaż Paweł w tym aspekcie jest niepodobny do innych Apostołów, to jest podobny do nas. Od niego więc uczymy się wiary jako od kogoś, kto przeżył wielkie spotkanie wiary ze zmartwychwstałym Zbawicielem. To też jest jednak pewien sposób widzenia:

    "[Proszę], [niech Bóg da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących – na podstawie działania Jego potęgi i siły" (Ef 1, 18).

    Jest więc jeszcze inne widzenie, niż tylko oczyma ciała: jest to widzenie spraw duchowych i postrzeganie swojej misji budowania Kościoła. Apostoł został obdarzony takim widzeniem i modlił się także za innych chrześcijan, by otrzymali „światłe oczy serca”. Niech więc św. Paweł stanie się dla nas dziś wzorem życia duchowego i apostolskiego jako człowiek duchowej wizji, jak niegdyś stał się wzorem dla Tymoteusza.

    Dlatego za drogowskazy w naszej refleksji przyjmiemy teraz sześć wizji opisanych w Dziejach Apostolskich: widzeń, które były przemieniającymi życie spotkaniami z Chrystusem. Była to przemiana nie tylko wewnętrzna, ale rozciągała się także na sposób apostolskiego działania w budowaniu Kościoła. Są to spotkania, które mogą zrealizować się także w naszym współczesnym życiu – na podobieństwo sakramentu.

    Wymieńmy je zatem w kolejności:
    a. wizja pod Damaszkiem, która doprowadziła Pawła do chrztu (Dz 9, 1-19);
    b. wizja w świątyni w Jerozolimie, będąca drogą do spowiedzi Pawła (Dz 22, 17-21);
    c. wizja w Koryncie, którą nazwać można bierzmowaniem (con-firmatio) Pawła (Dz 18, 9-11);
    d. wizja na okręcie, gdzie dopełniło się powołanie Pawła na duszpasterza (Dz 27, 23-34);
    e. wizja w Troadzie: jest to przypieczętowanie powołania Pawła na misjonarza narodów (Dz 16, 6-10);
    f. wizja w jerozolimskiej twierdzy: zapowiadająca męczeńską ofiarę życia Apostoła (Dz 23, 11).

    Każda z tych wizji to przemieniające życie spotkanie; pamiętamy przecież słowa papieża Benedykta z jego pierwszej encykliki:

    "U początku bycia chrześcijaninem stoi nie etyczna decyzja czy jakaś wielka idea; stoi raczej spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie" (DCE 1).

    Ad a. Wizja pod Damaszkiem: chrzest Pawła
    Zaczynamy od pierwszej wizji, tej najbardziej znanej, tak często przedstawianej przez artystów na obrazach:

    "Gdy [Paweł] zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. […] usłyszał głos, który mówił: […] 'Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić'" (Dz 9, 3-6).

    Każdy, kto zajrzy do całego opisu z Dziejów Apostolskich, aby przeczytać, co właściwie wydarzyło się pod Damaszkiem, odkryje, nie tylko to, co Chrystus osobiście przekazał Pawłowi, ale też – być może ze zdziwieniem – czego nie przekazał!

    Owszem więc, Chrystus „przedstawia się” kandydatowi na Apostoła: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9, 5). I w miejscu, w którym moglibyśmy oczekiwać, że powie: „Jestem Jezus, którego prześladujesz… wyjawię ci więc moją naukę”, Pan Jezus mówi: „Wejdź do miasta, tam inni ci powiedzą, co masz czynić” (por. Dz 9, 6).

    Pan Jezus się przedstawia i o niczym więcej Pawła nie informuje – z jednym wyjątkiem! Zamiast dać Pawłowi kubek prawdy, którą mógłby przekazać w krótkim czasie spotkania u bram Damaszku, daje mu dostęp do źródła prawdy, do którego Paweł będzie miał od tej pory dostęp przez całe życie. W jaki sposób?

    „Tam ci powiedzą, co masz czynić” – co to za „oni”? To ludzie tacy jak Ananiasz, zwani „uczniami”. Wtedy nie istniała jeszcze nazwa „katolik”. Nie istniała nawet nazwa „chrześcijanin”. Tych, których dzisiaj nazywamy katolikami czy chrześcijanami, wtedy nazywano „uczniami” albo „zwolennikami drogi Jezusa”. Sens słów Jezusa był taki: „Idź, Szawle, do miasta, tam są Moi uczniowie i oni ci powiedzą, co masz czynić. Mój Kościół ci to powie!”.

    I do dzisiaj każdy, kto się nawraca, powtarza doświadczenie Szawła. Każdy grzesznik, każdy z nas, który musi się opamiętać, nawrócić, kiedy spotyka Chrystusa, słyszy: „Ja jestem Jezus”. Objawia się to w jakimś doświadczeniu, w jakimś błysku prawdy, w jakimś przebudzeniu sumienia: „To ja jestem ten Jezus, którego do tej pory odrzucałeś”, a co do reszty, to „idź do miasta, idź do Kościoła – tam są uczniowie tacy jak Ananiasz, oni ci powiedzą resztę”.

    To w tym mieście, które nazywa się „Kościół Boży”, „Miasto Boże”, „Kościół Chrystusa”, Paweł usłyszał i zapisał: „Otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem” (1 Kor 11, 23). Kiedy otrzymał od Pana? Czy pod Damaszkiem Pan Jezus zrobił mu całościowy wykład o chrzcie i o pokucie, o Eucharystii i o wszystkich cudach i przypowieściach, które wygłosił? Nie. Pod Damaszkiem wskazał jedynie drogę do źródła, z którego Paweł będzie mógł czerpać już nie jeden kubek, ale będzie mógł pić prawdę aż do końca życia. To w ten sposób – pisze Paweł – „otrzymałem od Pana”, w ten sposób otrzymałem „to, co wam przekazałem”: przez Kościół.

    Jest to nawet podwójne wskazanie na Kościół:

    1. „Mnie prześladujesz” (Dz 9, 5). Jestem w tych, których wtrąciłeś do więzienia, w ukamienowanym Szczepanie, w przerażonych mężczyznach i kobietach, którzy przed tobą uciekają…

    2. „Wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9, 6). Jestem w tych, którzy wierzą we Mnie w Damaszku. Jeśli chcesz się nauczyć czegoś o Mnie, pytaj Kościoła…

    Jaki był skutek tej pierwszej, fundamentalnej wizji?

    "Ananiasz […] powiedział: 'Szawle, bracie, Pan Jezus […] przysłał mnie, abyś przejrzał' – dlatego też, jak czytamy 'natychmiast jakby łuski spadły z oczu [Szawła] i odzyskał wzrok'”.

    Jest i druga część dobrej nowiny dla Szawła: „bracie, Pan Jezus przysłał mnie, abyś został napełniony Duchem Świętym” – dlatego Szaweł „został ochrzczony” (Dz 9, 17-18). Udzielony w Kościele i przez Kościół chrzest okazał się sposobem napełnienia Duchem Bożym. Spotkanie z Kościołem Chrystusa otwiera światłe oczy serca i prowadzi do napełnienia Duchem Świętym. To właśnie mamy na myśli, kiedy mówimy, że „Chrystus Obecny jest mocą swoją w sakramentach tak, że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci” (KL 7). To miał na myśli stary Apostoł, kiedy przekazywał młodemu Tytusowi: „Nie dla uczynków sprawiedliwych, jakie zdziałaliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym” (Tt 3, 5). To samo święty Apostoł Paweł przekazuje także współczesnemu duszpasterzowi.

    Ad b. Wizja w świątyni w Jerozolimie: spowiedź Pawła
    W naszej refleksji czas już na wizję drugą. O tym, jak Paweł dzieli się jej wspomnieniem, możemy przeczytać na kartach Dziejów Apostolskich:

    "Gdy wróciłem do Jerozolimy i modliłem się w świątyni, wpadłem w zachwycenie. Ujrzałem Go: 'Spiesz się i szybko opuść Jerozolimę – powiedział do mnie – gdyż nie przyjmą twego świadectwa o Mnie'. A ja odpowiedziałem: 'Panie, oni wiedzą, że zamykałem w więzieniach tych, którzy wierzą w Ciebie, i biczowałem w synagogach, a kiedy przelewano krew Szczepana, Twego świadka, byłem przy tym i zgadzałem się, i pilnowałem szat jego zabójców'. 'Idź – powiedział do mnie – bo Ja cię poślę daleko, do pogan'” (Dz 22, 17-21).

    Paweł, ochrzczony już i pełen Ducha Świętego, przystępuje jakby do spowiedzi, a więc do wyznania swoich grzechów. Przypomina swoje dawne przewinienia, choć przecież został z nich już obmyty wodą chrztu. Jego pokorne stanięcie w prawdzie o swojej ludzkiej słabości spotyka się z odpowiedzią Jezusa, która brzmi jak echo tego, co usłyszała niewiasta cudzołożna. Do niej skierował Pan Jezus słowa: „I ja cię nie potępiam – idź, a od tej pory już nie grzesz” (J 8, 11). Do Pawła zaś rzekł: „«Idź, bo poślę cię daleko” (por. Dz 22, 21). Apostoł, odwołując się potem do własnego życiorysu, jednoznacznie zachęca Tymoteusza do przyjęcia tej postawy za swoją: „Chrystus Jezus przyszedł zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia, aby we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą swoją wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego” (1 Tm 1, 15-16). Jest to postawa godna także dzisiejszego duszpasterza.

    Ad c. Wizja w Koryncie: bierzmowanie Pawła
    Po sakramencie chrztu, czas na bierzmowanie Pawła. Zwane jest z łacińska confirmatio, a więc jest umocnieniem daru chrztu. Czyż nie o tym czytamy w kolejnej wizji Pawła?

    "W [Koryncie w] nocy Pan przemówił do Pawła w widzeniu: 'Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele ludu mam w tym mieście'. Pozostał więc i głosił im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy" (Dz 18, 9-11).

    „Przestań się lękać” – oto skutek bierzmowania-umocnienia. Na dodatek Pan Jezus udzielił Apostołowi Pawłowi łaski zobaczenia miasta, które ma podlegać ewangelizacji tak, jak widzi je sam Bóg: „wiele ludu mam w tym mieście”. A przecież w tamtej chwili jeszcze nie było tego widać ludzkimi oczami. W Koryncie chrześcijan było na razie bardzo niewielu. Ale Pan widzi przyszłość, tak jak my widzimy teraźniejszość. Było to podobne do pewnej starotestamentowej sceny, do otworzenia oczu dzięki modlitwie proroka, kiedy to lękliwemu słudze Elizeusza ten wielki mąż Boży powiedział:

    „'Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi'. Potem Elizeusz modlił się tymi słowami: 'Panie! Racz otworzyć oczy jego, aby widział'. Pan otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza" (2 Krl 6, 16-17).

    Podobnie Pan Jezus otworzył oczy Pawłowi, a oto Korynt pełen był przyszłych wyznawców Ewangelii. Także dziś nowa ewangelizacja wymaga daru mocnej nadziei pozwalającej ujrzeć, „jak wiele ludu” ma Pan Jezus w mieście świata XXI wieku.

    Ad d. Wizja na okręcie: Paweł duszpasterz
    Wizja czwarta wydarzyła się w zapewne najbardziej dramatycznych okolicznościach. Oto podczas morskiej podróży:

    "Okręt został porwany i poniosły nas fale; [wtedy] powiedział Paweł: Tej nocy ukazał mi się anioł Boga, do którego należę i któremu służę, i powiedział: 'Nie bój się, Pawle, musisz stanąć przed Cezarem i Bóg podarował ci wszystkich, którzy płyną razem z tobą'” (por. Dz 27, 15-24).

    Apostoł odkrył, na czym polega obiecany przez Zbawiciela dar obfitego życia. Ważnym elementem tego daru jest wspólnota Kościoła. Duszpasterz służy jej, ale nie z zewnątrz, jak obcy jej funkcjonariusz. Służy tak, jak ojciec rodziny, jak ten, któremu współbracia i współsiostry są podarowani:

    „'Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?' Jezus zaś rzekł […]: 'każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy'” (por. Mt 19, 27-29).

    Na tym polega tajemnica szczęścia duszpasterza: Bóg darowuje mu tych, którzy razem z nim idą przez życie. Paweł, porzuciwszy tak wiele dla Bożej służby, otrzymał stokroć więcej. To też należy do charyzmatu Tymoteusza: traktuje powierzonych sobie wiernych „jak ojca, jak braci, jak matki, jak siostry...” (por. 1 Tm 5, 1-2).

    Ad e. Wizja w Troadzie: Paweł misjonarz
    Do ostatniej z Pawłowych wizji sam św. Jan Paweł II napisał kiedyś aktualizujący komentarz. Przypomnijmy sobie najpierw, co wydarzyło się w Troadzie:

    "[Paweł z Sylasem i Tymoteuszem] zeszli do Troady. W nocy Paweł miał widzenie: jakiś Macedończyk stanął [przed nim] i błagał go: 'Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!' Zaraz po tym widzeniu staraliśmy się wyruszyć do Macedonii w przekonaniu, że Bóg nas wezwał, abyśmy głosili im Ewangelię" (Dz 16, 8-10).

    A oto papieski komentarz do tych słów:

    "Kościele w Europie, czeka cię zadanie 'nowej ewangelizacji'! Posłuchaj jako skierowanego do ciebie dzisiaj, na początku trzeciego tysiąclecia, błagania, które zabrzmiało, kiedy Pawłowi ukazał się w widzeniu pewien Macedończyk i prosił go: 'Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!' (Dz 16, 9). […] Z odnowionym zapałem żyj dalej tym samym duchem misyjnym, który począwszy od przepowiadania apostołów Piotra i Pawła, ożywiał tak licznych świętych, autentycznych ewangelizatorów kontynentu europejskiego" (por. EE 45).

    W przytoczonych przykładach wizji Apostoła znów widzimy wyraźnie, jak prawdziwe są słowa Benedykta XVI cytowane już wyżej: „U początku bycia chrześcijaninem stoi […] spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie” (DCE 1).

    Teraz rozumiemy, że można je odnieść nie tylko do całości chrześcijańskiego życia, ale także do kolejnych, przełomowych etapów, nowych rozdziałów kapłańskiego powołania, nowych rozdziałów przygody z Chrystusem: u ich początku też stoi spotkanie z wydarzeniem, z Osobą Jezusa, która nadaje życiu nową perspektywę i decyduje o dalszym kierunku życia.

    Jeśli dziś mówimy, że św. Paweł jest wzorem kapłańskiego życia duchowego i apostolskiego, to czy nie na to trzeba nam zwrócić uwagę: na gotowość do kolejnych, przełomowych spotkań z Chrystusem; takich, które nadadzą nam nową perspektywę; takich, kiedy Pan Jezus wskaże nam nowy kierunek?

    Zatem nie czytamy już tekstów Pawła jako teologicznych wypracowań, które dają okazję, by prowadzono w nieskończoność teologiczne debaty i by zapisywano skomplikowanymi refleksjami opasłe księgi. Czytamy te listy jako życiowe dzielenie się swoim świadectwem przez człowieka, który doświadczył apostolskiego powołania, i któremu tak bardzo zależało, aby tego samego doświadczyli też i inni; człowieka, który wie z doświadczenia, że usprawiedliwienie z grzechów nie pochodzi z uczynków Prawa, że usprawiedliwienie pochodzi z wiary w Jezusa Chrystusa, że wygląda jak olśnienie blaskiem, jak nowe narodzenie, jak nowe stworzenie. Głos św. Pawła nie przestaje wzywać i być inspiracją dla kapłanów w Kościele od dwudziestu wieków. Niech nie przestanie być inspiracją także i dla dzisiejszych prezbiterów.

    2.4. Formacja stała: Bóg daje nam wciąż na nowo ducha mocy, miłości i trzeźwego myślenia
    Zauważyliśmy już, że do dobrego przeżywania misji kapłańskiej potrzebna jest także otwartość na nowe rozdziały kapłańskiego powołania, będące owocem nowego „spotkania z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę i decyduje o dalszym kierunku życia”. Dlatego potrzebna jest nie tylko formacja do kapłaństwa, prowadząca do spotkania z Chrystusem powołującym po raz pierwszy, ale także formacja stała, otwierająca na dalsze spotkania.

    Myśląc o powołaniu do kapłaństwa, często przywołujemy obraz z Ewangelii Łukaszowej o pierwszym powołaniu Apostoła: „Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim” (Łk 5, 10-11). Jest to skojarzenie z pierwszą decyzją rozeznania powołania, pójścia do seminarium duchownego, odejścia od drogi życia podjętej przez większość kolegów. Elementy duchowości związane z misją każą się jednak pytać: czy wiele lat po święceniach kapłańskich może istnieć dla mnie nowa przygoda powołania? Czy Jezus może obdarzyć powołaniem kapłańskim kapłana? Owszem, może. Są precedensy.

    "Rzekł Jezus do Szymona Piotra: 'Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?' Odpowiedział Mu: 'Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham'. […] Rzekł do niego: 'Paś baranki moje!' […] 'Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz'. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: 'Pójdź za Mną!'" (J 21, 15-19).

    Człowiek, który usłyszał kiedyś: „Pójdź za Mną” − i poszedł, oto słyszy po raz kolejny nowe wezwanie: „pójdź za Mną”. Jest to apostolskie powołanie Apostoła, tak jak powołanie kapłańskie – kapłana. Warto się o nie modlić i to równie gorliwie, jak kiedyś o pierwsze powołanie. Warto, by Kościół modlił się o liczne i święte powołania kapłańskie − i te pierwsze, i te drugie. Takie rozumienie cytowanego fragmentu Ewangelii Janowej ogłosił późniejszy papież Benedykt, wtedy jeszcze kard. Ratzinger, odnosząc je do zmarłego dopiero co Jana Pawła II:

    "W październiku 1978 r. Kardynał Wojtyła usłyszał znów głos Pana. Odnawia się dialog z Piotrem, przytaczany w Ewangelii z dzisiejszej uroczystości: 'Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? [...] Paś baranki moje!' Na pytanie Pana: 'Karolu, czy miłujesz mnie?', Arcybiskup Krakowa odpowiedział z głębi swego serca: 'Panie, Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham'. Miłość do Chrystusa była siłą przeważającą u naszego umiłowanego Ojca Świętego; ten, kto widział go modlącego się, kto słyszał, jak przemawiał, wie o tym"[12].

    Skoro powołanie kapłańskie, będąc jednorazowym wydarzeniem, zawiera w sobie realną możliwość ponownego „powołania w powołaniu”, to ważne jest wezwanie do odnawiania charyzmatu Bożego: namaszczenie otrzymane podczas święceń nie jest automatyzmem! Potrzeba rekolekcji i dni skupienia, a powtarzający się czas duchowej odnowy nie jest niczym nowym w Kościele, ale wręcz przeciwnie towarzyszy wspólnocie uczniów Jezusa od samego początku: „Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie” (2 Tm 1, 6).

    To zdanie Apostoła stało się natchnieniem obszernej części adhortacji papieskiej, która w niezrównany sposób ilustruje potrzebę nieustannego starania o odnowę kapłańskiego ducha:

    "Słowa Apostoła skierowane do biskupa Tymoteusza można słusznie odnieść do formacji stałej, do której powołani są wszyscy kapłani na mocy „charyzmatu Bożego”, otrzymanego w sakramencie święceń. Słowa te pomagają nam zrozumieć pełną prawdę o stałej formacji kapłanów oraz dostrzec jej niepowtarzalną specyfikę.
    Ułatwia nam to inny jeszcze tekst św. Pawła, który napisał do Tymoteusza: 'Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany za sprawą proroctwa i przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów. W tych rzeczach się ćwicz, cały im się oddaj, aby twój postęp widoczny był dla wszystkich. Uważaj na siebie i na naukę, trwaj w nich! To bowiem czyniąc i siebie samego zbawisz, i tych, którzy cię słuchają' (1 Tm 4, 14-16). Apostoł prosi Tymoteusza, by 'rozpalił' Boży charyzmat niczym ogień tlący się w popiele, a więc by go przyjął i żył nim, nie tracąc i nie zapominając owej 'trwałej nowości', jaka znamionuje każdy dar Boga – Tego, który wszystko czyni nowe (por. Ap 21, 5); a zatem, by go przeżywał w całej jego nieprzemijającej świeżości i pierwotnym pięknie" (PDV 70).

    3. Konsekwencje kapłańskiego „życia”: rady ewangeliczne
    „Poszedłeś śladem mojej nauki i sposobu życia” (2 Tm 3, 10)

    3.1. Sukcesja sposobu życia
    Sukcesja apostolska to nie tylko formalne przejęcie kościelnego urzędu w oficjalnej kontynuacji apostolskiej misji. To nawet nie tylko trwanie w tej samej, apostolskiej nauce. To także pójście śladem sposobu życia właściwego dla Apostoła. Tymoteusz miał bardzo wiele okazji, by przyglądać się życiu św. Pawła. Kiedy Apostoł wzywał Koryntian, aby „byli jego naśladowcami”, to dodał: „dlatego to posłałem do was Tymoteusza, który jest moim synem umiłowanym i wiernym w Panu, aby wam przypomniał drogi moje w Chrystusie i to, czego nauczam wszędzie, w każdym Kościele” (1 Kor 4, 16-17). Chociaż konsekwencje kapłańskiego „życia” omawiamy po konsekwencjach dotyczących konsekracji i misji, to wypada zauważyć, że w listach do Tymoteusza, pisząc o biskupach i diakonach: „Paweł wskazuje nie tyle na ich obowiązki, co na ich ludzkie cnoty, takie jak odpowiedzialność, trzeźwość i dobre imię; Tymoteusz musi to wziąć sobie do serca, gdy wybiera i ustanawia właściwych kandydatów na te właśnie funkcje”[13].

    Tymoteusz był ze swojej strony nie tylko przekazicielem zaleceń Apostoła, ale prawdziwie świadkiem jego własnego sposobu życia:

    "Mam nadzieję w Panu Jezusie, że niebawem poślę do was Tymoteusza, abym i ja doznał radości, dowiedziawszy się o waszych sprawach. Nie mam bowiem nikogo o równych dążeniach ducha, który by się szczerze zatroszczył o wasze sprawy: bo wszyscy szukają własnego pożytku, a nie – Chrystusa Jezusa. A wiecie, że on został wypróbowany: bo jak dziecko ojcu, tak on wraz ze mną służył Ewangelii. Jego to mam nadzieję posłać do was natychmiast, skoro tylko rozejrzę się w swoich sprawach" (Flp 2, 19-23).

    Podobną rolę, jak czytamy w Liście do Tesaloniczan, spełniał Tymoteusz także w innych Kościołach lokalnych. Wspomnienie o tym zawarte jest w prawdopodobnie najstarszej kompletnej księdze Nowego Testamentu:

    "[...] postanowiliśmy sami pozostać w Atenach, a Tymoteusza, brata naszego i sługę Bożego w głoszeniu Ewangelii Chrystusa, wysłaliśmy, aby was utwierdził i umocnił w waszej wierze, tak aby nikt się nie chwiał pośród tych ucisków. [...] posłałem [go], aby zbadał wiarę waszą, czy przypadkiem nie zwiódł was kusiciel i czy trud nasz nie okazał się daremny. Teraz – kiedy Tymoteusz od was wrócił do nas i kiedy doniósł nam radosną wieść o wierze i miłości waszej, a i o tym, że zawsze zachowujecie o nas dobrą pamięć i że bardzo pragniecie nas zobaczyć, podobnie jak my was – zostaliśmy dzięki wam, bracia, pocieszeni: przez wiarę waszą we wszelkiej potrzebie i naszym ucisku” (1 Tes 3, 2).

    Na czym polegają te apostolskie „drogi życia” przekazywane w praktyce Tymoteuszowi? Zapewne na życiu radami ewangelicznymi, dlatego to one staną się teraz przedmiotem naszej refleksji.

    3.2. Rady ewangeliczne w Objawieniu Bożym
    Rady nazywane ewangelicznymi to czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Są nazywane radami, a nie przykazaniami, gdyż w formie radykalnej są zaproszeniem skierowanym tylko do niektórych chrześcijan (chociaż w formie bardziej ogólnej kierują się do każdego wierzącego). Nazywane są ewangelicznymi, gdyż pochodzą z tekstu Ewangelii.

    Najpierw więc rady ewangeliczne odczytujemy jako cechy zrealizowane w sposób doskonały w życiu Pana Jezusa: ubóstwo („Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” – Mt 8, 20) czy posłuszeństwo („Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał” – J 6, 38).

    Rady ewangeliczne postulowane też są w Ewangelii jako zalecenia skierowane także do uczniów Chrystusa. Najpierw w sposób bardziej ogólny, w postaci ośmiu błogosławieństw. W Ewangelii św. Mateusza czytamy więc o ubóstwie: „błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”, oraz o czystości serca: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 3. 8).

    Potem odnajdujemy rady ewangeliczne już wprost postulowane w Ewangelii w postaci radykalnej i skierowane do konkretnych osób: „Są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19, 12), oraz: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19, 21). Dołączmy do tego posłuszeństwo: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10, 16).

    Widzimy więc rady ewangeliczne jako cechy życia samego Pana Jezusa, następnie jako cechy wskazywane przez Niego uczniom do zrealizowania w ich życiu, przy czym – przynajmniej niektórym – w sposób radykalny. Powstaje oczywiście pytanie, jak Apostołowie zrozumieli ten aspekt orędzia Chrystusa i jakie ślady jego realizacji odnajdziemy w Biblii.

    Pierwszy taki ślad dotyczy dość dosłownego wcielenia ewangelicznej rady ubóstwa: „Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby” (Dz 2, 44-45).

    Następnie widzimy praktyczne wprowadzenie w życie ewangelicznej rady bezżeństwa: „Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki. Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja” (1 Kor 7, 7-8). Za wzorem Apostoła w zakładanych przez niego Kościołach powstały całe grupy chrześcijan żyjących życiem konsekrowanym: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem” (1 Kor 7, 32).

    Pierwotna wspólnota chrześcijańska przeżywała też wyraźnie sformułowaną radę posłuszeństwa ewangelicznego: „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi” (Hbr 13, 17).

    3.3. Sukcesja rad ewangelicznych
    Związek życia duchowego kapłana z radami ewangelicznymi został przedłożony w adhortacji Pastores dabo vobis następująco:

    "Szczególnie wyrazistym ujęciem radykalizmu są 'rady ewangeliczne', które Jezus przedstawia w Kazaniu na górze (por. Mt 5–7), a wśród nich głęboko ze sobą powiązane rady posłuszeństwa, czystości i ubóstwa. Kapłan jest wezwany, by realizować je w życiu w sposób odpowiadający jego tożsamości, a głębiej jeszcze – w sposób zgodny z ich celowością i pierwotnym sensem, który wypływa z kapłańskiej tożsamości i ją wyraża" (PDV 27).

    Rady ewangeliczne pomagają w konfrontacji z zawsze grożącymi w każdej kulturze nadużyciami dotyczącymi trzech dziedzin: sprawowanie zwierzchnictwa nad innymi ludźmi, naturalnej płodności związku małżeńskiego i materialnego zabezpieczenia warunków życiowych. Te trzy sfery życia, jak najbardziej godne właściwego przeżywania przez chrześcijanina, łatwo ulegają wypaczeniu. Wskutek gwałtownych pokus i niepohamowanych instynktów bywają zdeformowane do postaci kultu zabsolutyzowanej władzy, nieopanowanego oddania się seksualnej żądzy oraz destruktywnej pogoni za bogactwem. W biblijnej historii Izraela widzimy symboliczną kulminację tych grzesznych tendencji w akcie kultu złotego cielca. Nawiązujący do religii Egiptu pomnik młodego byka ze złota uosabia wszystkie trzy pokusy wymienione naraz. To one stają się przedmiotem ludzkiej nadziei, zajmując miejsce Boga żywego; człowiek mówi: „oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej” (Wj 32, 4).

    Dla naszej duchowości kapłańskiej znaczące jest, że ustanowienie sobie takiego „boga” stało się powodem utraty kapłaństwa przez pierworodnych w rodzinach Izraela; od tej pory przejęli je lewici. Skutecznym lekarstwem na duchową chorobę kultu złotego cielca są trzy rady ewangeliczne: posłuszeństwo, czystość, ubóstwo.

    3.4. Posłuszeństwo: „burzyciela jedności odsuń po upomnieniu” (Tt 3, 10)

    Święty Ignacy z Antiochii († 107)
    "Winniście być jednością z myślą biskupa, jak zresztą już jesteście. Wasze kolegium prezbiterów, godne swego imienia i godne Boga, jest zjednoczone z biskupem jak struny z cytrą. Z waszej jedności i z waszej zgodnej miłości wznosi się pieśń do Jezusa Chrystusa. Wszyscy stańcie do chóru, byście śpiewali Ojcu przez Jezusa Chrystusa zgodni i jednomyślni, na jedną nutę Bożą i jednym głosem"[14].

    Szczegółową refleksję zacznijmy od rady ewangelicznej powszechnie uważanej za najtrudniejszą: od posłuszeństwa. Jan Paweł II rozpatruje posłuszeństwo kapłańskie w trzech aspektach: apostolskim, wspólnotowym i pastoralnym.

    a. Posłuszeństwo apostolskie
    Posłuszeństwo apostolskie to postawa serca człowieka, który „uznaje i miłuje Kościół oraz służy mu w jego strukturze hierarchicznej” (PDV 28). Papież Benedykt XVI w homilii do seminarzystów w Kolonii wygłoszonej 19 sierpnia 2005 r. podczas Światowych Dni Młodzieży przywołał obraz mędrców ze Wschodu, którzy „weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2, 11): przypomniał przy tym, że ten wspomniany w Ewangelii dom może służyć jako obraz Kościoła.

    Aby zobaczyć całe bogactwo Jezusa, aby prawdziwie w pełni oddać Mu pokłon, trzeba wejść do domu Kościoła. Tylko we wnętrzu wierzącej wspólnoty można przeżyć pełnię Dobrej Nowiny. I nie jest to jakakolwiek wspólnota utworzona przez ludzi na podstawie ich osobistej wiary, ale wspólnota, która właśnie uprzedza wiarę człowieka: wspólnota ta była przede mną i ja do niej wchodzę, by od niej uczyć się wiary.

    To jest najgłębszy sens kapłańskiego posłuszeństwa apostolskiego: szacunek do wspólnoty uprzedzającej moje istnienie i moją wiarę; wspólnoty, do której zostałem zaproszony. Nie jest ona moim wytworem, którym mógłbym dowolnie manipulować i przekształcać go. Dlatego dom Kościoła jest to dom uporządkowany charyzmatyczną posługą hierarchicznych pasterzy. Dom ten jest wcześniejszy od osobistej wiary kapłana, który został zaproszony do tej domowej, rodzinnej, a zarazem hierarchicznie uporządkowanej wspólnoty.

    Powodem do jasnego stawiania tak trudnego wezwania jest troska o to, by za pasterzem mającym pełnić misję w Kościele stała powaga nie tylko jego osobistych przekonań i opinii, ale raczej autorytet całego Ciała Chrystusa, rozciągniętego po krańce ziemi i przez wszystkie wieki. W ten sposób kapłan:

    "[...] przyjmuje nie tylko wymagania organicznego i zorganizowanego życia kościelnego, lecz także tę łaskę rozeznania i odpowiedzialności w podejmowaniu decyzji dotyczących Kościoła, które Jezus zapewnił swoim Apostołom i ich następcom, aby tajemnica Kościoła była wiernie strzeżona i aby cała wspólnota chrześcijańska w swej jednoczącej drodze ku zbawieniu otrzymywała odpowiedzialną posługę" (PDV 28).

    Posłuszeństwo apostolskie będzie się często zderzać z wybujałym indywidualizmem, dążeniem do oryginalności za wszelką cenę i szukaniem poklasku. A jednak nawet człowiek o tak wielkiej indywidualności i tak fundamentalnym znaczeniu dla Kościoła, jakim był św. Paweł, uznał konieczność podporządkowania swojego doprawdy niezwykłego i wyjątkowego powołania wymogom posłuszeństwa hierarchicznej wspólnoty:

    "[...] udałem się ponownie do Jerozolimy [...]. I przedstawiłem im Ewangelię, którą głoszę wśród pogan, osobno zaś tym, którzy cieszą się powagą, [by stwierdzili], czy nie biegnę lub nie biegłem na próżno. [...] uznawszy daną mi łaskę, Jakub, Kefas i Jan, uważani za fi lary, podali mnie i Barnabie prawice na znak wspólnoty" (por. Ga 2, 1-2. 9).

    b. Posłuszeństwo wspólnotowe
    Drugi wymóg kapłańskiego posłuszeństwa, aspekt wspólnotowy, to z kolei poczucie jedności braterskiej ze współkapłanami: „jest to głębokie włączenie w jedność presbyterium, które jest wezwane do zgodnej współpracy z biskupem i za jego pośrednictwem z następcą Piotra” (por. PDV 28).

    Autor słynnej biografii papieża Jana Pawła II, Amerykanin G. Weigel, w swojej książce Odwaga bycia katolikiem przypomniał niedawno zarówno o fatalnych skutkach źle rozumianego braterstwa kapłańskiego, jak i o zbawiennych owocach braterstwa w ewangelicznym wydaniu.

    Źle pojmowane przemienia się w fałszywą solidarność „członków kapłańskiego klubu”, kryjących nawzajem swoje błędy, grzechy, a może nawet przestępstwa. W Stanach Zjednoczonych na przełomie wieków doprowadziło to do najpotężniejszego kryzysu w Kościele katolickim w historii tego kraju. Kapłańskie braterstwo dobrze pojmowane staje się natomiast absolutnie koniecznym warunkiem stworzenia środowiska życia i duchowego wzrostu dla kapłana: przecież Apostołowie nie zostali powołani do indywidualistycznego pójścia za Jezusem, ale zostali wcieleni do grona Dwunastu. Nie inaczej wypada przeżywać powołanie kapłańskie i dzisiaj.

    Gdyby powrócić tu na chwilę do biblijnego zwyczaju św. Pawła odwoływania się do obrazów zaczerpniętych ze świata sportu, można by powiedzieć, że kapłaństwo to gra zespołowa, a nie indywidualna wirtuozeria. Gramy jako członkowie drużyny, pamiętając o funkcji przyznanej nam przez kapitana drużyny. Gole strzelamy do jednej bramki, działając jako zgrany zespół, zawsze mający przed oczami cel meczu i jasno ustalone reguły gry. Tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że „winniśmy biec wytrwale w wyznaczonych nam zawodach” (Hbr 12, 1); oraz że „w dobrych zawodach wystąpiłem: na ostatek odłożono dla mnie wieniec” (por. 2 Tm 4, 7-8).

    Amerykański biblista, Scott Hahn, w swoim komentarzu do Nowego Testamentu określił Tymoteusza i Pawła jako członków tego samego zespołu misyjnego (missionary team)[15]. Powołał się przy tym na świadectwo licznych fragmentów Pisma Świętego mówiących o zgodnej współpracy tego zespołu. Najpierw więc mamy zaproszenia do współpracy w wędrownej ewangelizacji:

    "Był tam pewien uczeń imieniem Tymoteusz, syn Żydówki, która przyjęła wiarę, i ojca Greka. Bracia z Listry i Ikonium dawali o nim dobre świadectwo. Paweł postanowił zabrać go z sobą w podróż. [...] Kiedy przechodzili przez miasta, nakazywali im przestrzegać postanowień powziętych w Jerozolimie przez Apostołów i starszych. Tak więc utwierdzały się Kościoły w wierze i z dnia na dzień rosły w liczbę" (Dz 16, 1-3).

    Mamy też znane nam już świadectwo święceń kapłańskich udzielonych Tymoteuszowi przez Pawła podczas ich współpracy (1 Tm 4, 14 i 2 Tm 1, 6), choć nie wiemy, kiedy to nastąpiło. Znamy natomiast fakt długiej i zgodnej ich współpracy, skoro jeszcze kilka miejsc w Dziejach Apostolskich wymienia imię tego apostolskiego towarzysza:

    "Ci, którzy towarzyszyli Pawłowi, zaprowadzili go aż do Aten i powrócili otrzymawszy polecenie dla Sylasa i Tymoteusza, aby czym prędzej przyszli do niego” (Dz 17, 15).

    "Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu” (Dz 18, 5).

    "Paweł postanowił udać się do Jerozolimy przez Macedonię i Achaję [...]. Wysłał więc do Macedonii dwóch swoich pomocników, Tymoteusza i Erasta” (Dz 19, 21-22).

    "Paweł postanowił wracać przez Macedonię. Aż do Azji towarzyszył mu Sopater, syn Pyrrusa z Berei, z Tesaloniczan Arystarch i Sekundus, Gajus z Derbe i Tymoteusz, z Azji Tychik i Trofim” (Dz 20, 3-4).

    To samo można wyczytać z aż sześciu listów św. Pawła.

    – Pisząc do Rzymian nie omieszkał dodać: „Pozdrawia was współpracownik mój Tymoteusz” (Rz 16, 21).

    – Koryntianom zasygnalizował, że w nim właśnie widzi swojego najbardziej zaufanego współpracownika: „Posłałem do was Tymoteusza, który jest moim synem umiłowanym i wiernym w Panu, aby wam przypomniał drogi moje w Chrystusie i to, czego nauczam wszędzie, w każdym Kościele” (1 Kor 4, 17).

    – Ten sam wątek powróci raz jeszcze przy końcu tego samego listu: „Jeśliby przybył Tymoteusz, baczcie, by nie obawiając się niczego, mógł wśród was przebywać, albowiem podobnie jak ja trudzi się dla Pańskiego dzieła. Niech przeto nikt go nie lekceważy! Odprowadźcie go w pokoju, aby dotarł do mnie, gdyż czekam na niego z braćmi” (1 Kor 16, 10-11).

    – Koryntianie mieli okazję znowu przekonać się o braterskiej współpracy w misyjnym zespole, kiedy w drugim liście Apostoła mogli przeczytać, że pisze do nich „Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz, brat” (2 Kor 1, 1).

    – I raz jeszcze przypomniał im o tym, że ewangelizacja nie jest dziełem najbardziej nawet charyzmatycznych indywidualistów, ale zespołowym dziełem Kościoła: „Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz” (2 Kor 1, 19).

    – Wyróżniony szczególnie serdecznymi relacjami Kościół w Filippi dowiedział się, że skierowany do nich list napisali razem „Paweł i Tymoteusz, słudzy Chrystusa Jezusa” (Flp 1, 1). Z nimi też podzielił się swoim zaufaniem do apostolskiego współpracownika: „mam nadzieję w Panu Jezusie, że niebawem poślę do was Tymoteusza [...]. Nie mam bowiem nikogo o równych dążeniach ducha” (Flp 2, 19-20).

    – Święty Paweł uznał za stosowne przekazać także Kolosanom, że skierowany do nich list jest dziełem apostolskiego teamu. Pisze do nich: „Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz, brat” (Kol 1, 1).

    – Tego samego dowie się także później Filemon: „Paweł, więzień Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz brat, do Filemona” (Flm 1, 1).

    – Rozszerzony o jeszcze jedną osobę jest autorski zespół sygnalizowany na początku Listu do Tesaloniczan: „Paweł, Sylwan i Tymoteusz” (1 Tes 1, 1). Nie chodzi tu tylko o współpracę w redagowaniu pism, ale także o ewangelizacyjną i duszpasterską pracę ramię w ramię: „Tymoteusza, brata naszego i sługę Bożego w głoszeniu Ewangelii Chrystusa, wysłaliśmy, aby was utwierdził i umocnił w waszej wierze” (1 Tes 3, 2), oraz „Tymoteusz od was wrócił do nas i doniósł nam radosną wieść o wierze i miłości” (por. 1 Tes 3, 6).

    – Nawet List do Hebrajczyków zawiera wyrazy serdecznej łączności Apostoła z Tymoteuszem: „Wiedzcie, że brat nasz, Tymoteusz, został zwolniony. Jeśli tylko wnet przybędzie, z nim razem zobaczę was” (Hbr 13, 23).

    Zestawienie tych licznych miejsc Nowego Testamentu świadczy o jednym: św. Paweł ewangelizował w apostolskim zespole, a zgodna współpraca duszpasterska przez bardzo wiele lat obejmowała też Tymoteusza.

    Wezwanie do wspólnotowego posłuszeństwa na kształt drużyny o zespołowym duchu nie jest łatwe, zwłaszcza w dzisiejszym świecie absolutyzującym wolność osobistą i niezależność zarówno od autorytetów, jak i w ogóle od stałych i nienaruszalnych więzi międzyludzkich. W kręgu kultury zachodniej łatwiej dziś podziwiać ducha kontestacji, podważania autorytetów, kwestionowania tradycji. Wszystkie te postawy bywają oczywiście niekiedy potrzebne, ale ich absolutyzacja kończy się anarchią duchową. Budowanie rodziny, w tym wypadku rodziny Kościoła, wymaga stanowczo zrównoważenia postawą wspólnotowego posłuszeństwa kapłanów. Czasem wymaga to również braterskiego upomnienia, obecnego przecież w Kościele od samych początków: „sekciarza po jednym lub po drugim upomnieniu wystrzegaj się” (Tt 3, 10), lub „Słyszymy, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi; tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie” (2 Tes 3, 11-12).

    c. Posłuszeństwo pastoralne
    Posłuszeństwo pastoralne polega na tym, aby kapłan przeżywał swoje życie „w klimacie stałej dyspozycyjności”, by „wręcz pozwalał się «pochłonąć» potrzebom i wymaganiom owczarni” (PDV 28). Jest to więc posłuszeństwo nadarzającym się w życiu okazjom do czynienia dobra. Jest to posłuszeństwo prowadzeniu przez Ducha Świętego, a Duch prowadzi nas najczęściej przez okoliczności życia.

    Święci kapłani zostają świętymi w tym miejscu, w którym Bóg wyznaczył im misję: św. Jan Vianney w małej miejscowości na zlaicyzowanej francuskiej prowincji; bł. ks. Jerzy Popiełuszko wśród represjonowanych ludzi pracy w wielkiej metropolii kraju realnego socjalizmu; ks. Luigi Giussani, założyciel włoskiego ruchu Comunione e Liberazione, wśród obojętnych religijnie uczniów mediolańskiej szkoły średniej. Ich posłuszeństwo pastoralne polegało na odczytaniu okoliczności ich duszpasterskiej pracy jako głosu Bożego wzywającego do kapłańskiego świadectwa.

    * * *

    Wszystkie trzy wymienione wymiary posłuszeństwa można porównać do stabilnego trójnogu. Bez któregoś z nich posłuszeństwo staje się chwiejną karykaturą zniekształcającą wolność kapłana. Brak wczucia się w apostolskiego ducha Kościoła zmienia kapłańskie posłuszeństwo w urzędowe jedynie podporządkowanie się nakazom i zakazom, bez prawdziwego prowadzenia przez Ducha Świętego. Brak wyczucia istoty posłuszeństwa wspólnotowego przynosi posłuszeństwo jedynie „kumplowskie”, bez zrozumienia sensu autorytetu i bez ducha ewangelizacyjnego. Jednostronna przesada w kierowaniu się tylko okolicznościami życia zmieni posłuszeństwo w pseudoduchowe fantazje religijne, bez kontroli swoich własnych odczuć. Dlatego koniecznie potrzebne jest harmonijne współdziałanie wszystkich tych trzech aspektów naraz.

    Autentyczne posłuszeństwo chrześcijańskie, właściwie umotywowane i realizowane w sposób wolny od służalczości, pomaga prezbiterowi w wykonywaniu z ewangeliczną przejrzystością powierzonej mu władzy nad Ludem Bożym: bez samowładztwa i demagogii. Jedynie ten, kto potrafi dochować posłuszeństwa w Chrystusie, umie wymagać, zgodnie z duchem Ewangelii, posłuszeństwa od innych (PDV 28).

    Katechizm Kościoła Katolickiego 857
    "Kościół jest apostolski, ponieważ jest zbudowany na Apostołach. Jest on apostolski w potrójnym znaczeniu:
    – był i pozostaje oparty na 'fundamencie Apostołów' (Ef 2, 20; Ap 21, 14), świadków wybranych i posłanych przez samego Chrystusa;
    – zachowuje i przekazuje, z pomocą Ducha Świętego, który w nim mieszka, nauczanie, dobry depozyt i zdrowe zasady usłyszane od Apostołów.
    – w dalszym ciągu – aż do powrotu Chrystusa – jest nauczany, uświęcany i prowadzony przez Apostołów dzięki tym, którzy są ich następcami w misji pasterskiej, to znaczy Kolegium Biskupów; są w tym wspomagani 'przez kapłanów' w jedności 'z następcą Piotra, Najwyższym Pasterzem Kościoła'.
    Ty bowiem, wiekuisty Pasterzu, nie opuszczasz swojej owczarni, lecz przez świętych Apostołów otaczasz ją nieustanną opieką, aby kierowali nią ci zwierzchnicy, którym jako namiestnikom swojego Syna zleciłeś władzę pasterską.

    3.5. Ubóstwo: „mając żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni” (1 Tm 6, 8)

    Orygenes († 254)
    „'Rzekł Pan do Aarona: «Nie będziesz miał dziedzictwa w ich kraju; nie otrzymasz również pośród nich żadnego przydziału ziemi; Ja jestem działem twoim i dziedzictwem twoim pośród Izraelitów»'” (Lb 18, 20).
    Chcesz wiedzieć, jaka jest różnica między kapłanami Boga a kapłanami egipskiego faraona? Faraon nadawał ziemie swoim kapłanom, a nasz Pan swoim kapłanom daje nie udział w ziemi, ale mówi: 'Ja jestem działem twoim'. Spieszmy się więc przejść od kapłaństwa faraona do kapłaństwa Boga"[16].

    Druga rada ewangeliczna to ubóstwo. Jak winno być przeżywane? Niech szczególnym światłem staną się w tym względzie słowa skierowane przez papieża Benedykta XVI w jego liście u progu Roku Kapłańskiego 2009. Papież podkreślił, że ubóstwo św. Jana Vianneya odpowiadało duchowości kapłana diecezjalnego, a nie związanego regułą zakonną:

    "Jego ubóstwo nie było takie jak zakonnika czy mnicha, lecz takie, jakiego wymaga się od księdza: pomimo zarządzania znacznymi sumami pieniędzy (pamiętajmy, że bardziej majętni pielgrzymi interesowali się jego dziełami charytatywnymi), wiedział, że wszystko ofiarowano jego kościołowi, ubogim, sierotom, dziewczętom z jego 'Providence' i rodzinom najuboższym. Dlatego był bogaty, by dawać innym, a bardzo ubogi dla siebie"[17].

    Świętego Jana Vianneya można wprawdzie ocenić jako kogoś, kto obracał znacznymi sumami pieniędzy, gdyż otrzymywał wiele darowizn i dotacji. Sekret kapłańskiego ubóstwa w takiej sytuacji wyjaśniają słowa św. Proboszcza z Ars cytowane przez Benedykta XVI we wspomnianym już liście: „Mój sekret jest prosty: dawać wszystko i niczego nie trzymać dla siebie”. W naszej codziennej praktyce duszpasterskiej ma się to realizować zgodnie ze wskazówkami św. Jana Pawła II:

    "Kapłani, za przykładem Chrystusa, który będąc bogatym stał się ubogim z miłości do nas, winni uważać biednych i najsłabszych za powierzonych im w specjalny sposób oraz winni być zdolni do dawania świadectwa ubóstwu życiem prostym i surowym, będąc już przyzwyczajeni do hojnego rezygnowania z rzeczy zbytecznych" (PDV 30, por. DFK 9 i KPK 282).

    Jakże blisko współbrzmi to z dawną nauką św. Pawła Apostoła zostawioną jako testament dla młodego Tymoteusza:

    "Wielkim zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni! A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami" (1 Tm 6, 6-10).

    3.6. Bezżeństwo: „chciałbym, aby wszyscy byli jak ja” (1 Kor 7, 7)
    Najlepszą drogą do zrozumienia trzeciej spośród ewangelicznych rad jest Pismo Święte. Dlatego zajrzymy do papieskiej adhortacji Pastores dabo vobis, aby pójść śladem tych biblijnych fragmentów, które przytoczył sam św. Jan Paweł II, omawiając radę bezżeństwa:

    "Pośród rad ewangelicznych – pisze Sobór – wyróżnia się osobliwie cenny dar łaski Bożej, udzielany przez Ojca niektórym ludziom (por. Mt 19, 11; 1 Kor 7, 7), aby mianowicie w dziewictwie czy w celibacie łatwiej niepodzielnym sercem (por. 1 Kor 7, 32-34) poświęcali się samemu tylko Bogu" (PDV 29).

    Tekst Ewangelii św. Mateusza to słowa Jezusa: „Są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 12). Podkreślenia wymaga sformułowanie „dla królestwa”, gdyż:

    "Prawo o celibacie wyraża wolę Kościoła, która znajduje swoją ostateczną motywację w związku, jaki łączy celibat ze święceniami kapłańskimi, które upodabniają kapłana do Jezusa Chrystusa Głowy i Oblubieńca Kościoła. Kościół jako Oblubienica Chrystusa pragnie, aby kapłan miłował go w sposób całkowity i wyłączny, tak jak umiłował go Jezus Chrystus Głowa i Oblubieniec" (PDV 29).

    Celibat był praktykowany już w czasach Starego Testamentu, choć wtedy rzadko był spotykany. Czytamy o tym w Księdze Jeremiasza: „Pan oznajmił mi następujące słowa: «Nie weźmiesz sobie żony i nie będziesz miał na tym miejscu ani synów, ani córek»” ( Jr 16, 1-2). Jeremiasz jest proroczą zapowiedzią współczesnego celibatu: człowiek, który z Bożego polecenia nie ma własnej rodziny ze względu na misję, jaką otrzymał dla całego ludu Bożego.

    Oczywiście, znacznie lepiej zrozumiemy istotę celibatu, odnosząc się wprost do Nowego Testamentu, gdzie czytamy o takich, którzy podążają za radą św. Pawła i pozostają bezżenni, „aby troszczyć się o sprawy Pana, o to, jak by przypodobać się Panu” (1 Kor 7, 32). To „przypodobanie się Panu” przeniesione zostało na współczesny język w Pastores dabo vobis słowami:

    "[...] właściwe życie duchowe kapłana wymaga, by celibat był rozumiany i przeżywany nie jako rzeczywistość oderwana lub negatywna, lecz jedynie jako aspekt pozytywnego ukierunkowania, właściwego kapłanowi i dla niego charakterystycznego, [...] [ponieważ kapłan] opuszczając ojca i matkę, idzie za Jezusem, Dobrym Pasterzem i we wspólnocie apostolskiej służy Ludowi Bożemu" (PDV 29).

    Do tych biblijnych fragmentów warto dodać jeszcze inne, wspomagające ich orędzie. Święty Paweł nazywa bezżeństwo charyzmatem: „Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar [χάρισμα] od Boga: jeden taki, a drugi taki. Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja” (1 Kor 7, 7-8). Zaraz potem podaje nam cel tego daru: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana” (1 Kor 7, 32).

    Zestawienie tekstów z Pierwszego i Drugiego Listu do Tymoteusza uświadomi nam, że pierwotny kształt celibatu był nieco inny. Przedmiotem nauczania w 1 Tm 3, 2 jest duszpasterz lub kandydat do tej misji, który gdyby został wdowcem, nie powinien żenić się po raz drugi. Podobnie jak wdowa, aby być wpisana na listę Kościoła, musiała być według 1 Tm 5, 9 „żoną jednego męża” (a nie dwóch, na przykład gdyby wdowa wyszła za mąż po raz drugi), tak samo pasterz musiał być według 1 Tm 3, 2 „mężem jednej żony” (a nie dwóch, gdyby po śmierci pierwszej znowu się ożenił, por. też Tt 1, 6). Tu uwaga: sugestia niektórych komentarzy, jakoby chodziło tu o „zakaz poligamii” (por. przypis do 1 Tm 3, 2 w Biblii Paulińskiej [dalej skrót BP]) nie wytrzymuje krytyki: musiałoby to oznaczać, że również wdowy przestrzegano przed poliandrią, a w cesarstwie rzymskim tamtych czasów ani jedno, ani drugie nie było praktykowane. List do Tymoteusza nie jest więc poleceniem, aby kapłan koniecznie miał żonę (zamiast żyć w celibacie), ale jest ograniczeniem nałożonym na małżeńskie zwyczaje pasterzy. O ile każdy inny chrześcijanin mógł po owdowieniu szukać sobie nowej żony, o tyle duszpasterz, a nawet kandydat – nie. Kościół apostolski opisany w Biblii uważał, że małżeńskie zwyczaje pasterzy powinny być inne, bardziej powściągliwe niż wszystkich pozostałych chrześcijan.

    Ostatecznie więc Jan Paweł II przypomina, że:

    "Kościół Zachodni […] udziela sakramentu kapłaństwa jedynie ludziom, którzy potrafi ą wykazać, że zostali wezwani przez Boga i otrzymali od Niego dar czystości w całkowitym i dożywotnim celibacie [...]. Właściwe życie duchowe kapłana wymaga, by celibat był rozumiany i przeżywany nie jako rzeczywistość oderwana lub negatywna, lecz jedynie jako aspekt pozytywnego ukierunkowania, właściwego kapłanowi i dla niego charakterystycznego. On bowiem, opuszczając ojca i matkę, idzie za Jezusem, Dobrym Pasterzem i we wspólnocie apostolskiej służy Ludowi Bożemu" (PDV 29).


    Przypisy

    [1] Orygenes, Homilie o Księdze Kapłańskiej, VI, 6.
    [2] Benedykt XVI, Przemówienie podczas spotkania z duchowieństwem w archikatedrze św. Jana, Warszawa 25 maja 2006 r., art. cyt.
    [3] Benedykt XVI, Przemówienie podczas spotkania z duchowieństwem w archikatedrze św. Jana, Warszawa 25 maja 2006 r., art. cyt.
    [4] Tamże.
    [5] Benedykt XVI, Przemówienie na czuwaniu modlitewnym podczas XX Światowych Dni Młodzieży, Kolonia 2005.
    [6] Orygenes, Homilie o Księdze Wyjścia, XIII, 3.
    [7] Orygenes, Homilie o Księdze Kapłańskiej, V, 4.
    [8] Benedykt XVI, Przemówienie do nowo wyświęconych biskupów, Castel Gandolfo, 21 września 2006 r.
    [9] Orygenes, Hieronim, Homilie o Księdze Psalmów, CXXVII.
    [10] Św. Wincenty z Lerynu, Commonitorium (For the Antiquity and Universality of the Catholic Faith Against the Profane Novelties of All Heresies), 22; por. także ICSN, s. 393.
    [11] Benedykt XVI, Przemówienie podczas spotkania z duchowieństwem w archikatedrze św. Jana, Warszawa, 25 maja 2006 r., art. cyt.
    [12] Kard. J. Ratzinger, dziekan Kolegium Kardynalskiego, Homilia podczas Mszy św. pogrzebowej za Jana Pawła II, Watykan, 8 kwietnia 2005 r.
    [13] ICSB, s. 389.
    [14] Św. Ignacy z Antiochii, List do Efezjan.
    [15] ICSB, s. 387.
    [16] Orygenes, Homilie o Księdze Rodzaju, XVI, 5.
    [17] Benedykt XVI, List na rozpoczęcie Roku Kapłańskiego z okazji 150. rocznicy dies natalis świętego proboszcza z Ars, 16 czerwca 2009 r.