Ścieżką ewolucji do Boga Stworzyciela - Zakończenie

bp Andrzej Siemieniewski

Ścieżką ewolucji do Boga Stworzyciela




ZAKOŃCZENIE


Przy końcu naszej wędrówki przez wieki szlakiem wyznaczonym przez biblijny opis stworzenia świata wypada nam zatrzymać się na chwilę i spojrzeć wstecz. Rozpoczynaliśmy pytaniem, czy znamy odpowiedź, której Kościół od zawsze udzielał na pytanie o pochodzenie kosmosu, życia na ziemi, a wreszcie człowieka. Tak często człowiek współczesny bez chwili namysłu odpowiada twierdząco. Ale równie często kieruje się fałszywymi stereotypami postawy chrześcijan wobec ustaleń lub hipotez nauk przyrodniczych. Nasze zadanie polegało więc na tym, aby wybrać takie przykłady z historii chrześcijaństwa, jakie pozwolą nam uwolnić się od krzywdzących wyobrażeń na ten temat, aby rzeczowo zapoznać się z prawdziwym stanowiskiem chrześcijańskich myślicieli w kwestii właściwego rozumienia opisu stworzenia z Księgi Rodzaju.

Rozpoczęliśmy od współczesnych nam głosów w tej dyskusji, korzystając z faktu, że właśnie w 2009 roku świat obchodził 200. rocznicę urodzin twórcy teorii ewolucji, Karola Darwina. Natomiast metodę dalszego postępowania podsunął nam o. Raniero Cantalamessa słowami: „Jeśli przebiegniemy myślą historię świata, tak jak przewraca się wstecz karty księgi, poczynając od ostatniej stronicy, to dochodząc do początku, zdamy sobie sprawę, że jakby brakowało strony pierwszej. […] Człowiek wierzący jest przekonany, że Biblia jest tą właśnie brakującą pierwszą kartą”. Wracaliśmy więc poprzez historię, od dwudziestego pierwszego wieku poczynając, poprzez wiek dziewiętnasty i stulecia poprzedzające. Zwracaliśmy baczną uwagę na sposób czytania Księgi Rodzaju przez kolejne pokolenia chrześcijan, którzy chcieli być wierni zarówno Biblii, jak i naukom przyrodniczym.

Od samego początku ujawniło się, że dzisiejsze podejście Kościoła katolickiego do osiągnięć nauk biologicznych nie jest w żadnym wypadku radykalnym zerwaniem z tym, czego uczono katolików od czasów wydania książki O pochodzeniu gatunków Karola Darwina. Harmonijna kontynuacja nauczania Kościoła w tej materii, uwzględniająca, rzecz jasna, nieustanne poszerzanie się naukowego dorobku przyrodoznawstwa, zasługuje w pełni na szacowne określenie semper idem: w tym, co istotne dla wiary, Kościół naucza zawsze tak samo. Okazało się przy tym, że nawet ci chrześcijanie, do których przylgnęło miano fundamentalistów, przyjęli teorię Karola Darwina w sposób niezwykle zróżnicowany; także i tu potrzebne nam było uwalnianie się od stereotypów. Jeszcze bardziej zaskakujące było zauważenie w samym dziele Darwina O pochodzeniu gatunków fragmentów nawiązujących do jak najlepszej tradycji teologicznej polegającej na harmonizowaniu aktualnego stanu nauk przyrodniczych z teologiczną interpretacją wynikającą z Biblii.

Żyjący na przełomie średniowiecza i nowożytności kardynał Kościoła katolickiego, Mikołaj z Kuzy, wyjaśniał, że przyroda przypomina księgę napisaną przez Boga; uzupełnia się ona z księgą Pisma Świętego i obie są potrzebne, aby zrozumieć Boży zamiar wobec człowieka. Wszelkie trudności w uzgodnieniu narracji biblijnej z wynikami nauk przyrodniczych wynikają jedynie z naszych ograniczonych możliwości pojmowania.

Równie intrygująca okazała się dalsza wędrówka przez dzieje. Tacy wielcy teologowie jak św. Bonawentura i św. Tomasz poprowadzili nas w głąb średniowiecza. Uczyli nas zrozumienia podstawowej dla tego okresu zasady: cały stworzony świat jest księgą, z której możemy odczytać, kim jest jego Stworzyciel. Naukowa refleksja nad przyrodą nie tylko nie odwraca uwagi od Boga, ale wręcz przeciwnie, pozwala lepiej Go zrozumieć. Objawiona księga Biblii i stworzona księga przyrody mają przecież jednego Autora. Bóg jawi się oczom średniowiecznych teologów jako Artysta, który według uprzednio przyjętego planu powołuje do istnienia przyrodę, swoje arcydzieło.

Nawet stulecia określane kiedyś pogardliwie mianem wieków ciemnych, a więc początki średniowiecza, okazały się czasem zadziwiająco dojrzałej lektury biblijnego opisu stworzenia. Jeden z największych umysłów tych czasów, Alkuin z Yorku, nauczał wyraźnie, że Bóg, stwarzając, działa poza czasem, a biblijne opisy zostały tylko ubrane w literackie szaty następstwa czasowego, abyśmy mogli zrozumieć Boże tajemnice naszym ograniczonym ludzkim umysłem. Równie wnikliwym czytelnikiem Pisma Świętego był nieco od niego wcześniejszy Beda Czcigodny. Jakże pasjonujące jest spojrzenie na biblijne opisy stworzenia ich oczami, by dowiedzieć się, jak podchodzono do Księgi Rodzaju w siódmym lub ósmym wieku.

Jeśli nawet w trudnym dla historii Kościoła okresie, jakim był początek średniowiecza, pisano tak pouczające komentarze do Księgi Rodzaju, to słusznie mogliśmy oczekiwać jeszcze ciekawszych tekstów ze złotych czasów ojców Kościoła, a więc z przełomu czwartego i piątego wieku. Św. Augustyn i św. Bazyli okazali się prawdziwymi mistrzami w rozróżnianiu teologicznej warstwy Księgi Rodzaju i jej aspektu literackiego, siłą rzeczy odzwierciedlającego stan wiedzy, jaki osiągnięto za ich czasów. Zadziwiająco celnie brzmi wskazówka Augustyna: „W sprawach, o których mówi Pismo Święte, a które są niejasne i przekraczają nasze horyzonty, możliwe są niekiedy różne interpretacje bez zagrożenia dla wiary, którą otrzymaliśmy”. Pożałowania godne, jak często zapomina się o niej w naszych czasach.

Homilie Orygenesa, mistrza alegorii z trzeciego wieku, uświadomiły nam ciągłość Tradycji Kościoła w wyjaśnieniu świętego tekstu Pisma. Ten autor, kulturowo bliski tekstowi biblijnemu, uczy nas interpretować Stary Testament w świetle Ewangelii. Wsłuchiwaliśmy się w jego głos, by rozszerzyć nasze, być może, zbyt jednostronne podejście do Pisma Świętego.

Można żywić nadzieję, że nasza wędrówka przez wieki chrześcijańskiej refleksji nad Księgą Rodzaju pozwoliła nam znaleźć odpowiedź na początkowe pytanie. Okazuje się, że w historii chrześcijaństwa nigdy nie zabrakło tych, którzy praktykowali wznoszenie się do Boga – by posłużyć się sformułowaniem zaczerpniętym z encykliki Fides et ratio[1] Jana Pawła II – korzystając z dwóch skrzydeł. Obok skrzydła wiary jest też jeszcze skrzydło rozumu – i dopiero oba te skrzydła razem pozwalają człowiekowi wznieść się do spotkania z Bogiem. Obie ścieżki: ścieżka wiary i równoległa do niej ścieżka rozumu, muszą spleść się w jeden szlak, który Kościół ukazuje ludowi Bożemu jako drogę do Boga. Katolik ma przecież miłować Boga nie tylko „całym sercem”. Biblijne przykazanie jest obszerniejsze: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie” (Mt 22,37-38). Nie dziwi więc, że posługa Kościoła rozszerza się tak, by obok nauki prawowiernej modlitwy katolickiej przypominać też o właściwym myśleniu łączącym sprawy wiary ze zdobyczami nauki.

Takie świadectwo dał nam sam papież Benedykt XVI, kiedy na początku września 2006 roku w Castel Gandolfo wziął udział w spotkaniu wypełnionym wykładami i dyskusjami na temat znaczenia teorii ewolucji dla wiary chrześcijańskiej[2]. Taki przykład płynie z postawy ks. kard. Christopha Schönborna, arcybiskupa Wiednia, który po kontrowersjach wywołanych cztery lata temu jego artykułem w „New York Timesie” na temat roli przypadku w ewolucji[3] podjął w katedrze wiedeńskiej cykl wykładów na temat pojęć celowości i przypadku w rozważaniach o ewolucji i o stworzeniu[4]. W tym samym duchu wystąpił całkiem niedawno ks. kard. George Pell, arcybiskup australijskiego miasta Sydney, kiedy 4 października 2009 roku w publicznej debacie na Festiwalu Niebezpiecznych Idei (Festival of Dangerous Ideas) w tym mieście wygłosił wykład polemizujący z najnowszymi formami wojującego ateizmu w świecie anglosaskim[5]. W wystąpieniu tym nie brakowało odwołań do myśli współczesnych fizyków, biologów i astronomów, ale także filozofów i teologów. Zapraszało ono do współczesnego wędrowania drogą rozumu i wiary.

W naszej wędrówce przez wieki życia Kościoła wybrane przykłady kroczenia podwójną ścieżką fides et ratio czerpaliśmy ze wszystkich okresów chrześcijaństwa. Wybraliśmy dziedzinę, która dziś wydaje się nam szczególnie kontrowersyjna: reakcję umysłu chrześcijańskiego na objawiony w Biblii opis stworzenia świata (Rdz 1 – 2). Jak się wydaje, była to wędrówka nad wyraz owocna, gdyż pomimo upływu wielu wieków można nauczyć się od naszych poprzedników w wierze nadspodziewanie dużo. Okazało się, że w jednym, powszechnym, świętym Kościele apostolskim nigdy nie zapomniano nauczania Apostołów o takiej drodze do Boga, na której umiejętnie łączyć trzeba gorące serce wiary z trzeźwym rozumem.


Przypisy

[1] Jan Paweł II, Fides et ratio – encyklika o relacjach między wiarą a rozumem, w: Encykliki Ojca Świętego Jana Pawła II, t. 2, Kraków 1996, s. 824-920.
[2] Por. O. Horn, S. Wiedenhofer (red.), Schöpfung und Evolution: Eine Tagung mit Papst Benedikt XVI. in Castel Gandolfo, Augsburg – Rom 2007.
[3] Ch. Schönborn, Finding Design in Nature, art. cyt.
[4] Tenże, Ziel oder Zufall? Schöpfung und Evolution aus der Sicht vernünftigen Glaubens, Freiburg i.B. 2007 (ang. Chance or Purpose? Creation, Evolution and a Rational Faith, San Francisco 2007).
[5] G. Pell, Without God We Are Nothing, Festival of Dangerous Ideas, 4 X 2009 r.