Nowenna do Ducha Świętego - Tydzień pierwszy

bp Andrzej Siemieniewski
NOWENNA DO DUCHA ŚWIĘTEGO

Tydzień pierwszy
Sens życia: „Na obraz Boży go stworzył” (Rdz 1,27)
Ikona biblijna: Uwolnienie opętanego (Łk 8,26-35)
DAR ROZUMU

Życie bez wiary, nadziei i miłości?

Kilkanaście lat temu słynny poeta Tadeusz Różewicz otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu wrocławskiego. Wielcy poeci są ważnymi świadkami stanu ducha swoich czasów. Przytoczymy więc fragment jego wiersza, słowa, które zostały niedawno przez poetę powtórzone:

„Zdawało się, że bez wiary, nadziei i miłości człowiek nie może żyć…

ale pod koniec XX wieku rodzi się w nas podejrzenie, że ten ssak

– może rozmnażać się bez miłości,

– może żyć bez wiary

– i umierać bez nadziei.

Wydobył się z głębiny, żyje na powierzchni.

Nie żyje, ale konsumuje.

Poeta zrozpaczony odkryciem tej prawdy… zamienia się w działacza, polityka, felietonistę: zamiast tworzyć poezję, poszczekuje przez sen”.

Tyle poeta. Stawia diagnozę: powszechne staje się życie bez wiary, bez nadziei i bez miłości. A to ostatecznie oznacza życie bez sensu, bez znaczenia, bez kierunku. Co na to chrześcijanin? Zapytajmy Apostoła Piotra:

„Umiłowani, piszę do was już ten drugi list; w nich pobudzam wasz zdrowy rozsądek i pamięć, abyście przypomnieli sobie słowa, które były dawno już przepowiedziane przez świętych proroków, oraz przykazanie Pana i Zbawiciela, podane przez waszych apostołów. To przede wszystkim wiecie, że przyjdą w ostatnich dniach szydercy pełni szyderstwa, którzy będą postępowali według własnych żądz” (2 P 3,1-2).

Nic nowego pod słońcem: za czasów Apostołów – jak widać – wielu ludzi też doświadczało utraty sensu życia. Zamiast kierować się naukami proroków, zaczęli postępować według nauk szyderców. Dziś widzimy jeszcze wyraźniej, do czego może prowadzić „postępowanie według własnych żądz”.

Sprawdźmy na początek, co może stać się z naszym słownikiem, zwłaszcza z najświętszymi słowami z najcenniejszych zasobów ludzkości. Codzienna gazeta dokumentuje u progu nowego wieku, jakie znaczenie może przybrać słowo „kochać”: w Warszawie zdarza się coraz częściej, że „zgłoszenia o osobach kochających się w miejscu publicznym dostaje straż miejska”. Co to za osoby? Z klubu. Ich pasją jest dogging. Nazwa ta pochodzi od angielskiego słowa dog – pies. Celem członków klubu jest przeżywać jak psy to, co dawniej nazwano aktem małżeńskim: w parku, na podwórku, pod mostem. Różewicz niestety miał rację. Oto ideał nowoczesności pociągający dla niektórych mieszkańców wielkiego miasta: zostać doggersem, stać się jak pies. A do tego – chwalić się tym.

W XIX wieku filozofowie głosili: „Bóg musi umrzeć, aby człowiek mógł stać się bogiem” (Feuerbach). Dziś artysta mówi: „Bóg umarł, Marks umarł, a ja też nie czuję się najlepiej” (Woody Allen). W XXI wieku niejeden człowiek mówi: jestem zwierzęciem i jestem z tego powodu zadowolony. Ale znowu: nic nowego pod słońcem. Już na kilka stuleci przed Apostołami prorok Jeremiasz przestrzegał:

„To mówi Pan: «Jaką nieprawość znaleźli we Mnie wasi przodkowie, że odeszli daleko ode Mnie? Poszli za nicością i stali się sami nicością” (Jr 2,5).

Św. Klemens Rzymski około roku 100 pisał do wspólnoty chrześcijańskiej w Koryncie:

„Pomyślmy, bracia, z jakiej śmierci i ciemności wyprowadził nas na świat Ten, który nas stworzył i ukształtował, przygotowując swoje dary dla nas jeszcze przed naszym narodzeniem” (List I, 38,3).

„Jakże więc zdołamy Mu podziękować, jak zapłacić za wszystko, cośmy otrzymali? Umysł nasz był tak słaby, że oddawaliśmy cześć przedmiotom z kamienia, drewna, złota, srebra i brązu, dziełom rąk ludzkich, i całe nasze życie było tylko śmiercią. Pogrążeni w ciemności, z oczami zasłoniętymi mgłą gęstą, otośmy nagle przejrzeli, rozproszywszy, gdy On zechciał, tę chmurę, która nas otaczała” (List II, 1,5-6).

Kto idzie za Bogiem, czuje się dzieckiem Bożym. Kto idzie za nicością, czuje się nicością.

„Człowiek nie będzie trwał w dostatku, przyrównany jest do bydląt, które giną. Do Szeolu są gnani jak owce, pasie ich śmierć. Człowiek, co w dostatku żyje, ale się nie zastanawia, przyrównany jest do bydląt, które giną” (Ps 49, 13.15.21).

Mówi nam o tym Biblia. Pismo Święte nie jest księgą tylko pobożnych westchnień i duchowych rozważań. Jest także księgą twardej i surowej prawdy:

„Ze względu na synów ludzkich [tak się dzieje]. Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli, że sami przez się są tylko zwierzętami. Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością” (Koh 3,18-19).

W niczym człowiek nie przewyższa zwierząt? Wszystko jest marnością? Aż chciałoby się zawołać: a cóż to za bezbożność! I to w Biblii! Ale uwaga na słowa: „by wiedzieli, że sami przez się są tylko zwierzętami”. Przecież człowiek nie jest „sam przez się”, człowiek stał się „przez Boga”. Kto odważnie stanie przed możliwością prawdy o Bogu Stworzycielu, kto nie chce być „sam przez się”, ten może być „przez Boga”. A wtedy? Wtedy zabrzmią słowa nadające życiu sens:

„Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).

Wiosną 2006 roku, podczas spotkania z papieżem Benedyktem XVI pewien młody człowiek zapytał: „Ojcze Święty, odczuwam głód prawdy, ale jak pogodzić naukę i wiarę?”. Papież odpowiedział wtedy:

„Albo Bóg jest, albo Boga nie ma: są tylko dwie możliwości. Albo postawimy na rozum, rozum stwórczy, który dał początek wszystkiemu, albo na irracjonalizm, według którego wszystko, co istnieje, jest przypadkowe. Sam rozum byłby tylko wytworem przypadku. Wielkim wyborem chrześcijaństwa jest wybór rozumności i prymat rozumu”.

Benedykt XVI dodał jeszcze: „Nasza wizja świata opiera się na pierwszeństwie rozumu: ufamy rozumowi stwórczemu i miłości, a miłość ta – to Bóg”. Chrześcijaństwo przypomina, że do wielkich rzeczy jesteśmy stworzeni. To, co w nas tylko cielesne, spotyka się z tym, co duchowe i sięgające nieba. A jednak:

„Wielu postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem: Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne” (Flp 3,18-19).

Jeśli Apostoł mówi z płaczem, gdy się o tym dowiaduje, to jak myślisz, co robi Ojciec w niebie, gdy sprawy przybierają taki obrót? Wychodzi z siebie, aby to odmienić! „Szuka człowieka z potrzeby swego ojcowskiego serca” (Jan Paweł II, Tertio millennio adveniente, 7).

Specjalistka od budowy układu nerwowego na Uniwersytecie Oksfordzkim, Susan Greenfield, relacjonuje: „Zaczynamy żyć w kulturze narkotykowej: ludzie szukają zapomnienia o trudnościach życia na drodze chemicznej zamiast przeżywać życie pełne i ciekawe”. Ona to zauważyła. A Ojciec niebieski miałby nie zauważyć? Nie chciałby dla nas pełnego i ciekawego życia?

Musimy jednak pamiętać, że Bóg Ojciec chce dać nam radość prawdziwą, a nie to, co nazywa się często religijną pociechą. Wielki angielski apologeta chrześcijański, C.S. Lewis, tak skomentował pragnienie szukania pocieszenia w religii: „w sprawie szukania tymczasowej pociechy skuteczniejsza jest butelka koniaku niż chrześcijaństwo”. Nie szukamy więc tylko pociechy, ale trwałej i niezmąconej radości, jednym słowem: szukamy prawdy. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,31). Jan Paweł II powiedział kiedyś: „to są najważniejsze słowa w Piśmie Świętym”.

Przypomnijmy sobie nasz punkt wyjścia: „Pod koniec XX wieku rodzi się w nas podejrzenie, że człowiek może rozmnażać się bez miłości, może żyć bez wiary i umierać bez nadziei”. Przypomnijmy sobie nasz cel: poznanie prawdy o wierze, nadziei i miłości. Wielu ludzi mówi, że to, co chrześcijanie nazywają miłością, jest niemożliwe. Słynny dziennikarz tak wypowiada się po bardzo wielu latach swojego życia:

„Jezus mówi, że dwie najważniejsze rzeczy to kochać Boga i kochać bliźniego. Na to Wolter powiedział, że kochać Boga nie może, bo Go nie zna, a bliźnich kochać nie może, bo ich zna”.

Czy można poznać Boga i wtedy Go pokochać? Czy można pokochać ludzi, mimo że zna się ich słabości? Można! Ale nie wolno nam poprzestać tylko na diagnozie choroby. Trzeba nadstawiać ucha na to, co Bóg zaordynuje. Jest jakieś lekarstwo na chorobę tak właśnie zdiagnozowaną: jako życie bez wiary, nadziei i miłości. A pierwszym zwiastunem Bożego leczenia, tego Bożego lekarstwa, była Dobra Nowina z samych początków Pisma Świętego, z absolutnie pierwszej księgi i samego pierwszego rozdziału Biblii:

„Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).

Dobra Nowina (gr. euangelion, stąd słowo „ewangelia”) zaczyna się już tak wcześnie: wraz z pierwszą księgą i z pierwszym rozdziałem Pisma Świętego. Jest w nas ludziach coś stworzonego na obraz Boży. Jest w nas coś, co sprawia, że umieszczeni w atmosferze pozbawionej wiary, nadziei i miłości czujemy się nieswojo. Jest w nas jakiś instynkt, który sprawia, że człowiek lgnie ku temu, co Boże, co piękne i co uduchowione, coś, co sprawia, że człowiek nie czuje się dobrze, kiedy ma rodzić się bez miłości, żyć bez wiary i umierać bez nadziei. Jest w nas tęsknota za prawdą.

Żyć według prawdy to żyć rozumnie. Św. Jan Vianney swoim parafianom 150 lat temu:

„Człowiek żyjący w grzechu upodabnia się do zwierzęcia. Zwierzę nie ma rozumu, kieruje się instynktem. Podobnie człowiek, który upodabnia się do zwierzęcia, traci rozum i pozwala się kierować żądzom swego ciała” (św. Jan Vianney, O grzechu).

Człowiek czasem z własnej woli upodabnia się do zwierząt, traci rozum, gdy pozwala się kierować żądzom swego ciała. Stąd dar rozumu, czyli rozumne, roztropne rozpoznanie, jak się mają sprawy z człowiekiem, ze światem i z Bogiem. Trzeba rozumnie to rozpoznać, zdać sobie sprawę z realiów świata. Jezus Chrystus przychodzi i przywraca do zdrowych zmysłów. Posłuchajmy jeszcze jednego fragmentu z kazania św. Jana Vianney: „Bez Ducha Świętego bylibyśmy zwykłymi zwierzętami ciążącymi ku ziemi, gdyż tylko On zdolny jest wynieść naszą duszę ku wyżynom nieba” (św. Jan Vianney, O Duchu Świętym).

Jezus ma moc przywrócić jasne i spokojne spojrzenie na świat; ma moc obdarzyć nas darem Ducha Świętego – darem rozumu.