bp Andrzej Siemieniewski
NOWENNA DO DUCHA ŚWIĘTEGO
Tydzień zerowy
Wprowadzenie: „Walcz w dobrych zawodach” (1 Tm 6,12)
Ikona biblijna: Przypowieść o siewcy (Mk 4,3-9)
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Nasze dzisiejsze spotkanie ma charakter zapowiedzi — zapowiedzi czegoś długotrwałego, czegoś, co nosi nazwę nowenny: nowenna odnowienia siedmiu darów Ducha Świętego w naszym życiu chrześcijańskim.
Żaden czas nie jest dobry…
Ktoś mógłby powiedzieć, że to nie jest dobry czas, żeby mówić o rzeczach nowych: trzeba myć okna na święta, trzeba sprzątać podwórze po zimowych nieporządkach, trzeba myśleć o zbliżającej się Wielkanocy. To wszystko prawda, ale żaden czas nie jest dobry, jeżeli zaczynamy myśleć w ten sposób.
Czy mamy luksusową pozycję co do czasu, odpoczynku, co do wolnych energii życiowych? Nie, takich luksusowych początków nie ma. Pamiętam — było to pewnie z piętnaście lat temu — kiedy przyszliśmy w trzech czy czterech do ks. Orzechowskiego omawiać troszkę podobną nowennę, ks. Orzechowski powiedział: „Przyjdźcie o 17.00 do domku na działkach przy ulicy Bujwida. Tam będę”. Przyszliśmy tam i co się okazało? My tutaj mamy omawiać spotkania modlitewne, lektury z Pisma Świętego, całą dynamikę odnawiania życia w świetle słowa Bożego, a trafiliśmy… w sam środek gastronomicznego przygotowania studenckiej uroczystości i co trzy minuty wpadał ktoś i pytał: „Orzechu, tu mamy trzy kilo schabowego — co z nim zrobić?” Za chwilę ktoś wpadał: „Orzechu, tu mamy skrzynkę oranżady — gdzie to zanieść?” I w takich warunkach, w takiej aurze odbywało się przygotowanie — więc na pewno nie w warunkach luksusowych, a okazało się bardzo owocne.
„Przez swego Ducha daj nam nowe życie”
Prawdę mówiąc, to do czegoś istotnie nowego, do tego, co możemy nazwać nowenną, przygotowywaliśmy się już od dzisiejszego poranka. To mnie uderzyło w czasie modlitwy jutrzni i potraktowałem to jako rodzaj proroczej obietnicy od Pana Boga. Mianowicie w jutrzni mieliśmy prośby, które były przeplatane takim oto wezwaniem: „Przez swego Ducha daj nam nowe życie” (Jutrznia, środa 5 tygodnia Wielkiego Postu, w: Liturgia Godzin, t. II, s. 294).
Kimkolwiek jest chrześcijanin, który odmawia tę jutrznię — może to być człowiek świecki, ksiądz czy siostra zakonna — kimkolwiek jest, to Kościół chce, żeby przez liturgię takie wezwanie dzisiaj od rana do Pana Boga popłynęło: „Daj nam nowe życie — i niech to będzie nowe życie przez Twojego Ducha Świętego”.
Chrześcijanin — człowiek zachwycony
Druga zachęta to słowa zachwytu św. Augustyna, który zachwyca się tym, jaki Bóg jest piękny. Oto jego komentarz z Enarrationes in Psalmos („Objaśnienia Psalmów”) do Psalmu 45,3: „Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich”. Św. Augustyn tak się zachwycił tym wersetem, że zaczął zachwycać się Panem Bogiem:
„Piękny jest Bóg, Słowo u Boga […] Piękne jest w niebie, piękne i na ziemi; piękne jest w łonie matki, piękne w ramionach rodziców; piękne objawia się w cudach i piękne w cierpieniach; piękne jest, gdy powołuje do życia, piękne, gdy nie lęka się śmierci, piękne, gdy porzuca życie, piękne, gdy je podejmuje na nowo; piękne na Krzyżu, piękne w grobie, piękne w niebie” (św. Augustyn, Enarrationes in Psalmos, 44,3: PL 36, 495-496).
Myślę, że ta druga inspiracja przypomina nam, że chrześcijanin musi być przede wszystkim człowiekiem zachwyconym. Luigi Giussani, założyciel włoskiego ruchu Comunione e Liberazione, istniejącego w Polsce pod nazwą Komunia i Wyzwolenie, uczył w latach ‘60, że Pan Jezus potrzebuje nie ugrzecznionych uczniów, lecz uczniów poruszonych. „Poruszonych” to znaczy wytrąconych z biegu życia zachwytem, tym, co się wydarzyło. Muszą być zachwyceni — dopiero wtedy są zdatni do tego, żeby spełnić chrześcijańskie powołanie. I jeżeli pytamy, skąd zatrzymanie się na drodze chrześcijańskiego życia, jeśli pytamy dlaczego są tacy, którzy odchodzą, to myślę, że odpowiedź zawsze leży tutaj: przestało ich to zachwycać. Człowiek zachwycony jest zdolny do sporego wysiłku. W Tatrach spotykam takich zachwyconych: idą ubłoceni, przemoczeni, ale zadowoleni. Dlaczego? Bo ich zachwyca widok gór. Gdyby kogoś to nie zachwycało, to nakazanie mu maszerowanie po błotnistej drodze w deszczu byłoby dla niego katorgą: „Przecież to okropne! Dlaczego nie siedzimy w domu? Dlaczego chodzimy po tym deszczu i po tych błotnistych drogach wśród drzew? Mało to drzew w parku?”
Tym się różni człowiek zachwycony od człowieka niezachwyconego. Ich wysiłek, trud, znużenie jest takie samo, tylko jeden prawie tego nie zauważa, bo ma wzrok wpatrzony gdzieś indziej, a drugi w nic nie ma wpatrzonego wzroku i dlatego baaardzo zauważa wszystkie swoje kłopoty, problemy i znużenia.
Nowenna jako okazja do zachwycenia się Bogiem
Myślę, że tak można zdefiniować mającą się rozpocząć nowennę: jako okazję do zachwycenia się Bogiem. A ponieważ jest to dzieło nie tylko ludzkie, ale przede wszystkim dzieło Boże, to od samego początku musi to polegać na otwarciu się na dary — dary Ducha Świętego. Mamy w Kościele piękny tradycyjny zestaw siedmiu darów Ducha Świętego:
Dar rozumu
Dar mądrości
Dar męstwa
Dar wiedzy
Dar bojaźni Pańskiej
Dar pobożności
Dar rady
I pomyślałem sobie, że tych siedem darów Ducha Świętego znakomicie pasuje do naszych siedmiu kolejnych spotkań.
Pierwsze spotkanie będzie miało za temat sens życia: „Na obraz Boży go stworzył” (Rdz 1,27). I tam damy DAR ROZUMU.
Drugie spotkanie — o Bożej miłości. Bóg stworzył, ale chce dogonić człowieka, miłując go: „Bóg umiłował świat” (J 3,16). Tam damy DAR MĄDROŚCI.
Trzecie spotkanie — grzeszni chrześcijanie: „Kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (J 8,34). To przykra, ale konieczna prawda o naszym wewnętrznym stanie grzeszności. Tu damy DAR MĘSTWA, bo żeby zmierzyć się z taką trudną prawdą, trzeba odwagi.
Czwarte spotkanie — Jezus zbawia świat: „On prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4,42). Bo gdybyśmy na grzechu poprzestali, marnie wyglądałby nasz los. Na szczęście przychodzi Zbawiciel świata. Tu damy DAR WIEDZY, bo trzeba wiedzieć, kto przychodzi nas ratować.
Spotkanie piąte: Jezus zbawia mnie: „Jezus jest Panem” (Rz 10,9). Musi być coś bardzo osobistego w moim spotkaniu z Jezusem. To biblijne wyznanie „Jezus jest Panem” łączy się z DAREM BOJAŹNI PAŃSKIEJ. „Bojaźń” to pełne czci i nabożeństwa zbliżenie się do Chrystusa.
Oprócz tego, że Jezus mnie zbawia, obmywa mnie także w Duchu Świętym: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,11) — słowo Pana Jezusa do każdego z nas. Tu DAR POBOŻNOŚCI: Pan Jezus, który otwiera oczy na to, kim On jest i pozwala się zachwycić.
I wreszcie to, co się nazywa w Piśmie Świętym „ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 11,16), „ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1 Kor 12,13). I tam będzie nam pasował DAR RADY, bo dar rady łączy ludzi, otwiera nasze oczy na to, że jest druga osoba, która potrzebuje mojej obecności, właśnie owej rady.
To taki plan siedmiu tygodni, więc — jak widać — będzie to trwało długo…
Każdy rok to nowa obietnica
Kiedy myślimy o czymś, co nowego ma się zacząć — na przykład nowenna siedmiu darów Ducha Świętego — pewnie należy nam się wyjaśnienie dlaczego to robimy. Każdy z nas może powiedzieć: „I tak mamy dużo zajęć”, „I tak mamy dużo modlitw”, „I tak mamy dużo zobowiązań”. To wszystko prawda, ale słowo „nowenna” przypomina nam, że każdy rok w swoim cyklu liturgicznym przynosi nową obietnicę: Wielki Post, który nas na nowo z Egiptu wyprowadził, z tego Egiptu, w którym każdy z nas jakoś się uwikłał i jakoś ugrzązł choć trochę, i zmartwychwstanie Pana Jezusa, które przynosi wybuch nadziei, radości i oczekiwanie przez pięćdziesiąt dni na to, co ma się wydarzyć, co dla Apostołów jest jeszcze niewiadomą.
Gdzie tutaj nowenna? Słowo „nowenna” jest w języku łacińskim powiązane z liczebnikiem „dziewięć” i oznacza coś, co trwa dziewięć dni, na przykład modlitwa, która trwa dziewięć dni, albo używa się też w znaczeniu: modlitwa, która ma dziewięć etapów. Dzisiejsze spotkanie wstępne, następnie uroczystości wielkanocne, paschalne, które same w sobie są etapem najważniejszym, oraz następnych siedem spotkań — razem dziewięć, czyli nowenna.
Pierwszą nowennę odprawili Apostołowie z Najświętszą Maryją Panną, z braćmi i siostrami w Wieczerniku. Pamiętamy przecież, że przez czterdzieści dni Zmartwychwstały Jezus ukazywał im się, a po czterdziestu dniach powiedział: „Czekajcie aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”. To było dnia czterdziestego (por. Dz 1,3-11). A „kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. […] I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym” (Dz 2,1-4).
To znaczy, że wśród modlitw i tęsknego otwierania serca trwali dziewięć dni — to jest pierwsza nowenna i stąd właśnie bierze nazwę słowo „nowenna”, z tego, co działo się w Wieczerniku. Apostołowie, Najświętsza Maryja Panna, bracia i siostry — to oni dali nam wzór nowenny. To do odnowienia i wspomnienia tych wydarzeń prowadzi nas cała dynamika liturgicznych czytań całej liturgii, która po Wielkanocy będzie nas prowadzić.
Cel spotkań nowenny
Jaki jest cel tych spotkań nowenny? Owszem, dary Ducha Świętego, które zostały wymienione. Są one ułożone w bardzo specjalny sposób: czytania, katechezy i dary Ducha Świętego. Na początku mają doprowadzić do odnowienia osobistej relacji z Bogiem, tak jak jest napisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego, gdzie czytamy na początku czwartej części, że chrześcijaństwo ma sens, istotę, i tym sensem, tą istotą chrześcijaństwa jest żywa i osobista relacja „z Bogiem żywym i prawdziwym” (por. KKK 2558).
Relacja jest z Bogiem, a więc z osobą, dlatego chrześcijanin nie może sobie powiedzieć: „Ja już mam relację”. Mogę mieć przedmiot, przedmiot się nie zmienia, ale relacja jest czymś żywym, czymś, co się kształtuje. Pewnie, że mam relację „z Bogiem żywym i prawdziwym”, ale Pan Jezus chce doprowadzić do pogłębienia tej relacji. Relacja się pogłębia; może też się nie pogłębiać. Tam, gdzie jest zachwyt, tam, gdzie jak Augustyn ktoś wyśpiewuje „Piękny jest Bóg!”, tam relacja się pogłębia, a tam, gdzie weszła rutyna, znużenie, osłabienie, tam relacja się spłyca, aż w końcu człowiek sobie mówi: „Czy to rzeczywiście takie zachwycające? A może gdzieś indziej rosną piękniejsze kwiatki?...”
To cel pierwszych tygodni: odnowić, pogłębić to, co nazywamy relacją z Bogiem, osobistym związkiem, przyjaźnią, miłością — różnych słów używa Pismo Święte — tak aby w tygodniu piątym zastanowić się nad tym, czy jesteśmy gotowi poddać się nowemu działaniu Ducha Świętego według biblijnej recepty. Biblijna recepta działania Ducha Świętego, opisana w Ewangelii, to jest chrzest w Duchu Świętym. On przychodzi i ma w ręku wiejadło. Oddziela ziarno od plew po to, aby plewy spalić w ogniu nieugaszonym, a ziarno aby wydało plon obfity (por. Mt 3,12; Łk 3,17). To jest prawdziwa biblijna definicja chrztu w Duchu Świętym.
Wspólnota Kościoła
No i wreszcie, jeżeli chrzest w Duchu Świętym, ziarno, które zostaje po oddzieleniu plew, ma wydać plon obfity, 30-krotny, 60-krotny lub 100-krotny (por. Mt 13,8.23; Mk 4,8.20; J 12,24), to chrześcijanin zauważa, że nie ma czegoś takiego, jak pojedyncze ziarenko: „Jak ten chleb, co złączył złote ziarna, tak niech miłość złączy nas ofiarna”. Chrześcijanin żyje w Kościele, we wspólnocie Kościoła, Ciele Jezusa Chrystusa. „Zostaliście ochrzczeni w jedno Ciało” — tak brzmi formuła biblijna u św. Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian (por. 1 Kor 12,13).
Pomoce
Tak wygląda plan naszej nowenny. A oto co nam będzie pomagać w realizacji tego planu, tej nowenny, tych dziewięciu etapów, tak żeby siedem darów Ducha Świętego nam się tam zmieściło.
Pismo Święte
Pierwsza pomoc to Pismo Święte. Za zachętą Jana Pawła II będziemy je używać w pewien szczególniejszy sposób. Jest takie piękne zdanie w liście Novo millennio ineunte, że „zachowując więź z Pismem Świętym, otwieramy się na działanie Ducha” (Jan Paweł II, Novo millennio ineunte, 17). Zatem, można nie tylko czytać, ale i zachowywać więź, żeby coś między moim sercem a słowem Boga się wywiązało. I chciałbym zaprosić do tego, żeby przez tych siedem tygodni naszej nowenny na każdy dzień przeznaczyć czas — piętnaście, dwadzieścia, a może i więcej minut — na kontemplację ikony.
Tu, w kaplicy, mamy piękną ikonę nad ołtarzem. Służy ona nie do tego, żeby tu wycieczki oprowadzać i mówić kto i w jakim dziesięcioleciu to namalował i jakich kolorów użył. To jest ikona służąca jako pomoc do modlitwy. Ktoś, patrząc na taką ikonę, czuje się wciągnięty w świat święty, w świat, w którym działa Bóg, w którym działa Duch Święty. Po to się takie ikony umieszcza po kościołach, żeby nas wciągały do swojego wnętrza. I chciałbym zaproponować, żeby przez cały tydzień towarzyszyła nam jedna ikona biblijna.
Ikona biblijna to nie jest coś namalowanego jak ten piękny obraz nad ołtarzem. Ikona biblijna to jest coś opisanego, to scena z Pisma Świętego, to coś, co się wydarzyło — jest zatem opisana słowami, a nie wymalowana pędzlem.
Do czego taka biblijna czy ewangeliczna ikona służy? Posłuchajmy słów Jana Pawła II:
„Ewangeliczną scenę […] można przyjąć za ikonę chrześcijańskiej kontemplacji. Utkwić wzrok w Chrystusowym obliczu, rozpoznać Jego tajemnicę w zwyczajnej, bolesnej drodze Jego człowieczeństwa, aż ujrzy się Boski blask, objawiony ostatecznie w Zmartwychwstałym, […] to zadanie każdego ucznia Chrystusa, a zatem i nasze zadanie. […] W ten sposób urzeczywistniają się również dla nas słowa św. Pawła: «wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu» (2 Kor 3,18)” (Jan Paweł II, Rosarium Virginis Mariae, 9).
„Ewangeliczną scenę można przyjąć za ikonę chrześcijańskiej kontemplacji” — co to znaczy? To znaczy, że mamy scenę z Ewangelii i ją kontemplujemy. A co to znaczy „kontemplować”? Pewnie najpierw odłożyć Pismo Święte i pomodlić się: „Przyjdź, Duchu Święty, napełnij serca swych wiernych i ogień Twojej miłości w nich zapal”. Pewnie taką modlitwą do Ducha Świętego trzeba zacząć, a potem „utkwić wzrok w Chrystusowym obliczu” i „rozpoznać Jego tajemnicę”. Przeczytać taką ikonę raz, a potem może i drugi raz, powoli. Potem można zamknąć oczy i wyobrazić sobie tę biblijną scenę, a potem przypomnieć sobie, że „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13,8). Jezus opisany w ewangelicznych scenach — przez analogię — chce zagościć w taki sam sposób w moim życiu jak kiedyś zagościł w życiu tych ludzi, którzy są w tej ikonie opisani. Na tym polega medytacja nad ewangeliczną ikoną: patrzeć „aż ujrzy się Boski blask”.
Dla kogo to jest zadanie? „To zadanie każdego ucznia Chrystusa, a zatem i nasze zadanie”. Czyli nikt nie może mówić, że to jest jakiś sposób czytania Pisma Świętego dla mistyków, może dla św. Teresy czy św. Jana od Krzyża, ale nie dla mnie. Na pewno to jest sposób czytania Pisma Świętego dla mistyków, ale też i dla nas, dla wszystkich. I „w ten sposób urzeczywistniają się również dla nas słowa św. Pawła: «wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu» (2 Kor 3,18)”. Tym zwierciadłem jest scena biblijna. Tam się wpatrujemy. Tak kiedyś św. Paweł mówił w Liście do Koryntian, a Jan Paweł II zapożyczył sobie te słowa i mówi: to jest zadanie każdego ucznia Chrystusa.
Specjalnie trochę więcej miejsca czy uwagi poświęcam tej ikonie biblijnej, dlatego że to się może komuś wydać tak na pierwszy rzut oka trochę nużące, żeby jeden dzień, drugi, trzeci i siódmy wracać do tej samej sceny biblijnej. Ale na tym polega idea: wracać do tej samej sceny biblijnej z tym, co dzisiejszy dzień przyniósł, z tym, co radosne, co smutne, i czym mnie ktoś ucieszył, i czym mnie ktoś zdenerwował, i z tym wszystkim, co jest moją przeszłością i co jest moją obawą czy nadzieją na przyszłość. Z tym, co jest dziś, z tym właśnie staję przed tę ikonę po to, żeby dać się wciągnąć do jej wnętrza, utkwić wzrok „aż ujrzy się Boski blask” i w ten sposób urzeczywistnią się dla nas słowa: „wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle”. I to jest zadanie dla każdego ucznia Chrystusa.
To się może na początek wydawać trochę nużące czy monotonne, żeby w rozmyślaniu na przykład wracać przez kilka dni do tej samej sceny biblijnej, ale bardzo zachęcam.
Tradycja Kościoła katolickiego
Co jeszcze jest naszą pomocą? Oczywiście to, co nazywamy Tradycją Kościoła katolickiego. Ta nowenna przypada w nieprzypadkowym czasie, bowiem w czasie, w którym tradycyjnie w liturgii Kościół chce od zmartwychwstania przejść do zesłania Ducha Świętego. Zanurzamy się w rzekę liturgii Kościoła, w rzekę Tradycji, która ma swoje źródła u Pana Jezusa i Jego Apostołów, nie w jakiś przypadkowy sposób, lecz chcemy to robić właśnie wtedy, kiedy Kościół zachęca, żeby to robić.
Zeszyt pracy nad sobą
Będzie także pisemna pomoc w postaci zeszytu. W zeszycie jest na każdy tydzień katecheza, wyjaśnienie tematu oraz ikona biblijna.
Grupy dzielenia się
Kolejna pomoc jest fakultatywna, czyli dowolna. Jest możliwe, że niektórzy na przykład po tygodniu zechcą w tzw. małej grupie podzielić się refleksjami czy doświadczeniami wpatrywania się w tę ikonę biblijną. Tak więc można po tygodniu takie spotkanie małej grupy zrobić.
Dlaczego tak mówię ostrożnie, że można zrobić, a nie koniecznie, że musi albo że powinno być? Bo nawet z mojej najbliższej rodziny wiem, że to nie wszystkim odpowiada. Na przykład mój brat i moja bratowa. Moja bratowa była i jest wielką entuzjastką takich wspólnot, gdzie są małe grupy i dzielenie się, a mój brat nie — był od tego jak najdalszy. Mój śp. brat mógł bratową odwieźć na takie spotkanie, ale sam tam nie wchodził. Mówił: „Tak, ale kiedy mam cię odebrać” i przyjeżdżał za dwie godziny, żeby ją odebrać. Po prostu takie spotkania w formie małej grupy, jakiegoś dzielenia nie bardzo mu odpowiadały… Tak że różne są struktury psychiczne czy nastawienia. Jednym to pomaga, a innych to może denerwuje czy całkiem po prostu nie pomaga. Ale jeśli pomaga, to taka mała grupa dzielenia się tym, czego doświadczamy, jest bardzo dobra, tym bardziej, że komuś na przykład nie idzie i tak nie bardzo wie, co ma z tego wyniknąć, a tu usłyszy, że komuś właśnie dobrze idzie i ktoś podpowie, co ma z takiej medytacji ikony biblijnej wyniknąć.
Co to jest ikona i co z nią zrobić?
Może tak tytułem wprowadzenia czy sugestii. Na ten tydzień jest przeznaczona ikona „Przypowieść o siewcy” (Mk 4,3-9). Co zrobić z taką ikoną? No, ktoś przeczyta i powie: „Już to czytałem, pamiętam, to było w zeszłym roku”. Lecz zastanówmy się co to jest ikona. Mam tu definicję ze słownika teologii duchowości. To jest o ikonie malowanej:
„Istota ikony polega na tym, by przedstawić oczom do kontemplacji to, co słowo Boże przedstawia uszom. Ikona ma pobudzić do naśladownictwa. Dobra ikona, dobry obraz religijny to wspaniałość złota, żywość kolorów, znak światła, które budzą poczucie jedności między niebem a ziemią”.
Co byśmy powiedzieli o kimś, kto by wszedł do kaplicy i powiedział: „Ten obraz był tu już wczoraj, trzeba zmienić go na nowy, aby uatrakcyjnić tę kaplicę”. Ten ktoś wyraźnie nie zrozumiał sensu umieszczania takich świętych wizerunków. My właśnie mamy przebywać w tej atmosferze. Właśnie mamy zwracać swój wzrok w stronę tych wizerunków. Mamy dać się wciągnąć w tę aurę, w tę atmosferę. Dlatego ludzie tak chętnie wracają do pięknych świętych wnętrz, do katedry wrocławskiej, do kościoła na Piasku — chcą poprzebywać w tych wnętrzach mimo że są ciągle takie same, bo pomagają im do modlitwy. Całkiem podobnie — jak słyszeliśmy u Jana Pawła II — ewangeliczną scenę należy przyjąć za ikonę, stawać przed nią, przeczytać, wyobrazić sobie i zacząć pytać Pana Jezusa zdanie po zdaniu, werset po wersecie, gdzie tu jest moje życie, gdzie tu ja jestem w tej ikonie.
Weźmy inny przykład z nauczania Jana Pawła II o ikonach biblijnych. To z kolei jest z listu Jana Pawła II do kapłanów:
„Chciałbym przytoczyć jako «biblijną ikonę» spotkanie Jezusa z Zacheuszem (por. Łk 19,1-10)” (Jan Paweł II, List do kapłanów na Wielki Czwartek 2002 roku, 4).
Pamiętamy, Jezus spogląda na Zacheusza: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (Łk 19,5). To jest ikona, która powinna powrócić do nas, ile razy myślimy o sakramencie pokuty.
„Wpatrzeć się w jaśniejące oblicze Chrystusa” — to jeszcze jeden przykład. Tym razem z Vita consecrata, dokumentu poświęconego życiu zakonnemu. Czytamy tam:
„Warto wpatrzeć się przede wszystkim w jaśniejące oblicze Chrystusa w tajemnicy Przemienienia” (Jan Paweł II, Vita consecrata, 14).
To mowa o scenie ewangelicznej: Pan Jezus wziął uczniów, wyprowadził na wysoką górę i przemienił się wobec nich. I mówi Papież:
„Do tej «ikony» odwołuje się cała starożytna tradycja duchowa, która łączy życie kontemplacyjne z modlitwą Jezusa «na górze»” (Jan Paweł II, Vita consecrata, 14).
Te ikony biblijne będą nam się zmieniać z tygodnia na tydzień. Tak że łącznie będzie ich osiem:
- Ikona pierwsza: Przypowieść o siewcy.
- Druga: Uwolnienie opętanego.
- Trzecia: Zacheusz. To ta, którą Jan Paweł II nazwał po imieniu i powiedział, aby w tę ikonę wpatrzeć swój wzrok.
- Czwarta: Bartymeusz. To ślepiec pod Jerychem, który wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”.
- Piąta: Jezus ratuje tonącego Piotra.
- Szósta: Oczyszczenie świątyni.
- Siódma: Otwarcie oczu Szawła. To jest pierwsza ikona nie z Ewangelii, tylko z Dziejów Apostolskich.
- I ostatnia, ósma ikona — z Listu do Efezjan: Wspólne budowanie świątyni.
Takich łącznie osiem ikon nas czeka. Teraz jeszcze jako pomoc parę słów do tej pierwszej ikony — co z nią zrobić?
Ikona biblijna: Przypowieść o siewcy (Mk 4,3-9)
Wyszedł siewca siać. Rzuca ziarno. Wtedy siano ręką, brało się garść ziarna w rękę i się rzucało. No i wiadomo: jedno padło na drogę, przyleciały ptaki, wydziobały je; inne padło na grunt skalisty, wzeszło, ale wzeszło słońce i to, co wykiełkowało, uschło; jeszcze inne padło między ciernie i ciernie zagłuszyły je; a wreszcie było i takie, które padło na ziemię żyzną i wydało plon obfity.
To jest ikona wstępna, dlatego że ona nas przygotowuje na nowennę. Więc po pierwsze trzeba zacząć rozmyślanie nad tą ikoną od modlitwy, od wzywania Ducha Świętego, żeby Duch Święty to słowo ożywił. Następnie trzeba tę ikonę przeczytać. Myślę, że wyobrażenie sobie tej sceny też jest dobre. Potem trzeba przerzucić pomost między słowem Bożym sprzed dwudziestu wieków a moim „dziś”. A moje „dziś” jest takie, że ta nowenna jest sianiem słowa. Każdy dzień nowenny to jest gest Pana Jezusa, który rzuca ziarno swojego słowa. Myślę, że każdy z nas, kiedy popatrzy na siebie uczciwie, odkryje wielkie bogactwo tego zasiewu. Przede wszystkim odkryje jak od samego początku życia to ziarno Pana Jezusa padało bez żadnej naszej zasługi. Jesteśmy ochrzczeni, z rodziny katolickiej. Bycie chrześcijaninem i łaska Boża uprzedziło nawet naszą świadomość — kiedy nasza świadomość się budziła, to odkryliśmy: jestem już w chrześcijańskim, katolickim środowisku. Najpierw Pan Jezus siał ziarno, a dopiero potem zdałem sobie z tego sprawę. Pewnie bywa niekiedy tak, że ktoś na tym poprzestanie, ale Pan Jezus w ikonie delikatnie, ale jednak stawia znak zapytania: ziarno rzeczywiście od początku naszego życia i często aż do dzisiaj nieustannie pada, tylko co się z tym ziarnem dalej dzieje?
Dlatego trzeba odkryć te miejsca w moim życiu, które są jak droga: przylatują ptaki, wydziobują ziarno i nic z tego nie ma. Po prostu nie zostaje nic — padło i znikło. Znaleźć też w swoim sercu wszystkie te miejsca, te okazje życiowe, w których ziarno wschodzi, ale to nie trwa bardzo długo. Te zachwyty trwają może do południa albo trzy dni. To właśnie są wszystkie te okazje, o których Pan Jezus mówi: wzeszło, ale nie było głęboko w glebie; po wschodzie słońca przypaliło się i uschło. Chodzi więc o zachwyty nie takie do południa i nie takie na trzy dni, lecz o zachwyty na życie. I każdy z nas dobrze zna ludzi zachwyconych na życie, takich, którzy są i utrudzeni, i umorusani od harówki naprawdę ciężkiej, ale jakoś im to nie przeszkadza, jakoś bardziej widzą przedmiot swojego zachwytu niż trud i zmęczenie, i wszystkie możliwe przeciwności.
Pewnie w tej kontemplacji ikony trzeba też zidentyfikować ciernie, które rosną szybciej od ziarna, i chociaż ziarno pszenicy wydaje swoje kiełki i pierwszy impet rośnięcia, to są obok ciernie, które rosną jeszcze szybciej. Te wszystkie nasze uprzedzenia, zdenerwowania, złości, rozczarowania, które się rozrastają i zagłuszają. Chociaż tam coś rośnie i kiełkuje dobrego, to nie ma siły, żeby się przebić. Wtedy dopiero w tej kontemplacji Pan Jezus patrzy gdzie jest takie miejsce w moim sercu, żeby ziarno wpadło i wydało plon zachwytu: 30-krotny, 60-krotny lub 100-krotny. I kończy Pan Jezus słowami: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”.
To dopiero pytanie na rozmyślanie! Czy ja mam uszy do słuchania słowa Bożego? Pewnie, że mam uszy, które odbierają fale akustyczne i drgania powietrza, tylko czy mam uszy do słuchania słowa.
Cóż więc nam pozostaje? Wypada przypomnieć sobie zachwyt św. Augustyna: Jak piękny jest Bóg! Do takiego zachwytu przez tych kilka tygodni nowenny siedmiu darów Ducha Świętego będziemy chcieli się zapraszać, bo tylko ten, kto jest zachwycony, będzie w błotnisty dzień pełen deszczu i zimnego wichru szedł po tatrzańskich dróżkach.
Nie pozostaje mi wobec tego nic innego, jak życzyć błogosławionych świąt paschalnych, to znaczy takich, że możemy z wdzięcznością wspomnieć całą wędrówkę od środy popielcowej, możemy rzeczywiście wejść w triduum paschalne i możemy ucieszyć się zmartwychwstaniem Pana Jezusa. I będziemy mogli się zachwycić jak Augustyn w Enarrationes in Psalmos, bo to jest dopiero błogosławione przeżycie świąt wielkanocnych, którego wszystkim życzę. Augustyn, który mówi: Bóg jest piękny, piękny na krzyżu, piękny w grobie, piękny w niebie, po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu. Słuchajcie tej pieśni. To jest pieśń o historii zbawienia. To jest pieśń biblijna. Słuchajcie tej pieśni ze zrozumieniem, a słabość ciała niech nie zakrywa przed waszymi oczami blasku Jego Bożego piękna. Amen.