"Ruchy pentekostalne" w Nowym Testamencie?

bp Andrzej Siemieniewski

"RUCHY PENTEKOSTALNE" W NOWYM TESTAMENCIE?

Rzeczywistość tak zwanych 'ruchów odnowy Kościoła' albo 'ruchów eklezjalnych' znamy już od kilkudziesięciu lat. Chociaż takie ruchy są nad wyraz różnorodne, to można znaleźć kilka wspólnych dla nich cech.

Po pierwsze, ruch eklezjalny jest widzialnym znakiem czasu, wskazującym na Boże działanie: „Jezus zesłał Ducha Świętego — jak to sami widzicie i słyszycie” (por. Dz 2,33).

Po drugie, ruch odnowy jest okazją do włączenia się w wędrówkę całego Kościoła, w tę samą stronę, w którą Duch Pański porusza cały Kościół. Czytamy przecież: „wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8,14).

Dalej, ruch eklezjalny jest wspólnotową manifestacją charyzmatu. Jego istotą jest udział wielu uczestników w tym samym charyzmacie ruchu: „wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra” (1 Kor 12,7).

W następnej kolejności ruch eklezjalny jest niepowtarzalną okazją do praktycznego spotkania sakramentu i charyzmatu, institutio i inspiratio. Te dwie równoległe drogi Ducha Świętego w Kościele prowadzą przecież w tę samą stronę: „wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1 Kor 12,13).

W końcu zaś istotę ruchu wieńczy ekspansja ewangelizacyjna. W ruchu odnowy koncentruje się ewangelizacja nie tylko jako teoretyczny postulat, ale jako faktyczny opis rzeczywistości. Od samego początku przecież „Bóg uwierzytelnił [zbawienie] różnorakimi mocami i udzielaniem Ducha Świętego według swej woli” (Hbr 2,4).

Postawmy pytanie: czy tak opisany ruch kościelny jest jakąś nowością w historii Kościoła? A może pierwotne i wzorcowe postacie ruchów eklezjalnych możemy znaleźć już w Dziejach Apostolskich? Sprawdźmy.

1. Kościół w Jerozolimie

a. Terytorialne ograniczenie
Pierwszy przykład zaczerpniemy z opisu chrześcijańskiej wspólnoty zaledwie kilka lat po ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Pana Jezusa. W tym właśnie czasie, około 34 roku, "wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim", a "wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii" (Dz 8,1).

Najpierw ważna uwaga wstępna: do rozdziału 6 Dziejów Apostolskich Kościół jest fenomenem czysto jerozolimskim. Terytorialne ograniczenie zasięgu Kościoła jest wielokrotnie podkreślane: "kiedy przebywał razem z nimi, [Jezus] kazał im nie odchodzić z Jerozolimy" (Dz 1,4); "potem wrócili do Jerozolimy z góry zwanej Oliwną" (Dz 1,12); "kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu" (Dz 2,1).

Modlitwa w tym czasie to modlitwa w świątyni jerozolimskiej (Dz 3,1); nauczanie ma miejsce w Jerozolimie (Dz 4,1). Kiedy o modlitwę za chorych prosili ci, którzy mieszkali w innych miejscach, musieli przynieść ich do Miasta świętego: "z miast sąsiednich zbiegało się mnóstwo ludu do Jerozolimy, znosząc chorych i dręczonych przez duchy nieczyste" (Dz 5,16). Nawet oskarżenie nieprzyjaznego świadka historii pierwotnego Kościoła brzmi: "napełniliście Jerozolimę waszą nauką" (Dz 5,28).

Wniosek jest jasny: pierwszych kilka lat życia Kościoła to fenomen ograniczony do Miasta świętego, do Jerozolimy. W tej sytuacji wystarczające struktury dla całej wspólnoty to Dwunastu (Apostołowie z wyróżnionym Piotrem i dołączonym jako następca Judasza - Maciejem), oraz Siedmiu (diakoni "dla obsługi stołów" - Dz 6,1-6).

b. Kościół jerozolimski: pięcioraka posługa w osobach Apostołów
Przypomnijmy sobie darowane przez Chrystusa mocą Ducha Świętego pięciorakie wyposażenie dla Kościoła:

"Ten, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić - ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego" (por. Ef 4,10-12).

Czy w ciągu kilku pierwszych lat życia Kościoła, kiedy wszystko ograniczało się jeszcze tylko do Jerozolimy, funkcjonowały już te posługi wymienione w Ef 4? Wiele wskazuje że tak, z tym że wszystkie one były skupione w osobach Dwunastu.

Najpierw, w sposób oczywisty byli Apostołami, wybranymi przez Pana Jezusa (z dołączonym Maciejem).

Sprawowali też funkcję proroków. Najlepiej widać to w początkowych mowach Piotra. Jego pierwsze pouczenie zaczyna się słowami: "Bracia, musiało się wypełnić słowo Pismo, które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu" (Dz 1,16). Aby dostrzec w słowach Psalmów 69 i 109 proroctwo o zdradzie Judasza i tego konsekwencjach, potrzebne było bardzo specjalne spojrzenie ("światłe oczy serca" - Ef 1,18), prorocze wejrzenie w tekst Biblii. Podobnie prorocze znaczenie miało pouczenie kandydatów na chrześcijan, że ten dar Ducha, który spontanicznie zstąpił w Wieczerniku w dzień Pięćdziesiątnicy, będzie dla nich dostępny po nawróceniu i przyjęciu sakramentu chrztu (Dz 2, 38). Charakter proroczy miało to zrozumienie, że dzieła mocy, których Jezus uprzednio dokonywał wobec ludu na oczach Apostołów, teraz też są możliwe - "w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka" (Dz 3, 6), gdyż "przez wiarę w Jego imię - Imię to przywraca siły" (Dz 3,16).

W tym pierwszym okresie życia Kościoła apostolskie grono Dwunastu sprawowało też posługę ewangelistów. I znowu na plan pierwszy stale wysuwa się Piotr ("Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój…" - Mt 16,18). Ileż to razy słyszymy z ust Piotra obwieszczenie kerygmatu dobrej nowiny: "Dla was jest obietnica i dla dzieci waszych.." (Dz 2,39); "Wy jesteście synami proroków i przymierza - dla was w pierwszym rzędzie wskrzesił Bóg Sługę swego" (Dz 3,25-26); "Nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4,12).

W tym czasie grono Dwunastu Apostołów spełniało tez rolę pasterzy i nauczycieli. Skoro Kościół ograniczał się do jednego miasta (według naszych dzisiejszych kategorii niezbyt wielkiego), w zupełności to wystarczało: "Powiedziało Dwunastu: … My oddamy się wyłącznie modlitwie i posłudze słowa" (Dz 6,4).

Ograniczona liczba chrześcijan tworzących wspólnotę w jednym mieście wzrastała pod duchową opieką dwunastu Apostołów i przy charytatywnej pomocy siedmiu diakonów. Doświadczano wszystkich pięciu posług - apostołów, proroków, ewangelistów, pasterzy i nauczycieli - poprzez służbę tych Dwunastu, których ustanowił Pan Jezus. Wierni nie spodziewali się, że nader szybko miało się zweryfikować, czy rzeczywiście przyjmowali to wszystko "dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi" (Ef 4,12). Jak do tego doszło?

2. Pierwszy wzór ruchu: 'ewangelizacyjny ruch samarytański' (Dz 8)

a. Nowy ruch Ducha Świętego: rozdzielanie darów na inne osoby (Dz 7-8)
Kulminacją tego etapu życia Kościoła - być może dwu-trzyletniego - jest męczeństwo diakona Szczepana. Oskarżonego doprowadzono przed sąd, co skończyło się jego śmiercią: "wyrzucili go poza miasto i obrzucili kamieniami" (Dz 7,58).

To wydarzenie musiało wywrzeć ogromne wrażenie zarówno na uczniach Chrystusa jak i na przeciwnikach Ewangelii. Wyglądało przecież jak ucieleśniony symbol: nauka Jezusa zostaje wyrzucona z miasta, które napełniła, a poza murami Jerozolimy czeka ją koniec... Do takiego wniosku doszli jedni i drudzy. Przeciwnicy, gdyż zorganizowali natychmiast "wielkie prześladowanie w kościele jerozolimskim" (Dz 8,1) - a innego Kościoła niż jerozolimski nie było. Uczniowie - gdyż rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii, ale bez swoich pasterzy, którzy pozostali w ukryciu Jerozolimie (Dz 8,2). Zapewne w ich poszukiwaniu "Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów" (Dz 8,3). Wyglądało to wszystko na zapowiedź rychłego końca.

W tym momencie zaingerował jednak Duch Święty tworząc nową rzeczywistość: prawzór eklezjalnego ruchu odnowy, którym był spontaniczny ruch ewangelizacyjny poza Jerozolimą. Znakiem 'ruchu' było poruszenie, nawet w jak najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu:

"Wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo" (por. Dz 8,1.4).

Z przytoczonego tekstu widać wyraźnie, że głosicielami słowa byli ci uczniowie, którzy nie byli Apostołami. To radykalna nowość w narracji Dziejów. Nauczanie Apostołów okazało się na tyle skuteczne, że udało się im "przysposobić świętych do wykonywania posługi" (Ef 4,12). Nowe dzieci Boże na tyle "doszły do miary wielkości według pełni Chrystusa i wzrosły ku Chrystusowi" (por. Ef 4,13.15), że były w stanie przejąć odpowiedzialność za ewangelizacyjne dzieło Kościoła.

Dalszy ciąg tekstu Dziejów wybiera Filipa jako przykład charyzmatycznego ewangelisty - nowego głosiciela Ewangelii. Nie był on wprawdzie typowym chrześcijaninem: był jednym z Siedmiu (por Dz 6,5), a więc diakonem. Ale diakoni zostali wybrani dla "obsługiwania stołów" (Dz 6,2). Mimo to, diakon Filip odkrywa w sobie charyzmat ewangelisty, który bywa - jak widać - czymś innym niż urzędowa posługa słowa:

"Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z donośnym krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście" (Dz 8,5-8). Ludzie "uwierzyli Filipowi, który nauczał o królestwie Bożym oraz o imieniu Jezusa Chrystusa" (Dz 8, 12).

Istotną cechą tej "samarytańskiej wersji" ruchu ewangelizacyjnego jest zapoczątkowanie przez jedną, charyzmatyczną postać - diakona Filipa. Ważne jest też, że otwiera nowy etap spełnienia biblijnej zapowiedzi "będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii" (Dz 1,8).

Głoszenie w Samarii spełnia więc wszystkie postulowane przez nas nieco wyżej cechy ruchu eklezjalnego. Jest widzialnym znakiem czasu i jest też wyraźnym włączeniem się w ewangelizacyjną wędrówkę całego Kościoła. Manifestacja charyzmatu ma tu raczej indywidualny charakter, gdyż wybija się na plan pierwszy postać niezwykłego ewangelisty - Filipa. A spotkanie sakramentu i charyzmatu? A ekspansja ewangelizacyjna? Są obecne, zaraz przekonamy się w jaki sposób.

Samarytanie uwierzyli nie przez nauczanie Apostołów (wszak to oni mieli oddawać się "posłudze słowa" - Dz 6, 4), ale przez nauczanie Filipa, który został ustanowiony dla "obsługiwania stołów" (Dz 6,2). Reakcja Apostołów na taki niezaplanowany obrót spraw jest w najwyższym stopniu pouczająca - i miarodajna dla wszelkich ruchów kościelnych aż do naszych czasów:

"Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, którzy przyszli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego" (Dz 8, 14-15).

Apostołowie zareagowali wysyłając delegację przedstawicieli hierarchii Kościoła, aby w ten sposób rozeznać owoc spontanicznej ewangelizacji. Po rozeznaniu nastąpiło faktyczne, sakramentalnie już przypieczętować charyzmatycznego ruchu ewangelizacyjnego: Apostołowie "wkładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego" (Dz 8,17).

Dalej, wstępna ewangelizacja kerygmatyczna musiało zostać ugruntowana przez głębszą katechezę - i tak się faktycznie stało. Chociaż Samarytanie byli już zewangelizowani i nawet ochrzczeni, to jednak Apostołowie "dali im świadectwo i opowiedzieli słowo Pana" (Dz 8,25).

Natomiast ekspansję ewangelizacyjną na szerszą skalę odnajdujemy najpierw przy początku tej biblijnej relacji, kiedy okazuje się, że głoszących słowo było więcej (Dz 8,4). Potem zaś domyślamy się szerszego zasięgu ewangelizacji, gdy czytamy: "Apostołowie […] głosili Ewangelię w wielu wioskach samarytańskich" (Dz 8,25).

b. Rozeznanie negatywne i korekta: przypadek Szymona Maga (Dz 8)
Na koniec tej analizy fenomenu "eklezjalnego ruchu samarytańskiego" wypada nam zwrócić uwagę na konkretny przykład zawsze możliwej fascynacji fałszywą mocą duchową. Taki wypadek miał rzeczywiście miejsce podczas misyjnej ekspansji w Samarii. Otóż jednym ze świadków ewangelizacji prowadzonej przez Filipa był "pewien człowiek, imieniem Szymon, który dawniej zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym". Cieszył się na tyle wielkim autorytetem, że "poważali go wszyscy od najmniejszego do największego i mówili : «Ten jest wielką mocą Bożą»". Pomimo tak niefortunnego duchowego punktu startowego, Szymon jak najbardziej autentycznie przyjął Ewangelię: "uwierzył również sam Szymon, a kiedy przyjął chrzest, towarzyszył wszędzie Filipowi i zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych cudów i znaków" (Dz 8,9-13).

Okazało się jednak, że chociaż zaczątkowa wiara była wystarczająca, by przyjąć chrzest, to jednak nie mogła zastąpić solidnej i systematycznej formacji duchowej. Kłopoty zaczęły się, "kiedy Szymon ujrzał, że Apostołowie przez wkładanie rąk udzielali Ducha Świętego". Dla współczesnego czytelnika nie jest całkiem jasne, w czym ten widok przewyższał dokonywane przez ręce Filipa cuda i znaki (może tym razem pojawiło się mówienie językami? prorokowanie?), pozostaje jednak faktem, że Szymon "przyniósł pieniądze". A do tego dodał: "Dajcie i mnie tę władzę, aby każdy, na kogo włożę ręce, otrzymał Ducha Świętego". Reakcja Apostołów była natychmiastowa i jednoznaczna: "Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą - odpowiedział mu Piotr - gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze " (Dz 8, 20).

Wbrew temu, czego można było oczekiwać, Szymon zareagował pozytywnie na tak surowe napomnienie. Wobec ostrej reprymendy Apostoła: "Odwróć się od swego grzechu i proś Pana, a może ci odpuści twój zamiar - bo widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości", odpowiedział: "Módlcie się za mną do Pana, aby nie spotkało mnie nic z tego, coście powiedzieli" (Dz 8,22-24). Umiał więc uznać swój błąd, wyznać grzech i dojść do nawrócenia.

c. Fałszywe znaki i cuda
Przypomnijmy sobie: "tłumy słuchały słów Filipa, ponieważ widziały znaki, jakie czynił" (Dz 8,6). To samo widział Szymon i "zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych cudów i znaków" (Dz 8,13). Ale cuda jako główne źródło fascynacji duchowej bywają zawodne. Same w sobie jako rozstrzygające kryterium wiary - nie wystarczą. Trudność ewentualnego rozeznawania tylko na ich podstawie podkreśla jeszcze fakt, że w Ewangelii wspomniane są niezwykłe czyny nazwane wprost "znakami i cudami" (nawet bez określenia: fałszywe!), a jednak zdziałane przez zwodzicieli: "Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych" (Mk 13,22).

Przywołajmy jako przestrogę tekst relacjonujący wprawdzie niezwykły dar - ale demonicznego pochodzenia. Wniosek z tego przykładu: fałszywe znaki bywają trudne do rozeznania - gdyż mogą nawet przybrać postać głoszenia Jezusa:

"Kiedyśmy szli na miejsce modlitwy, zabiegła nam drogę jakaś niewolnica, opętana przez ducha, który wróżył. Przynosiła ona duży dochód swym panom. Ona to, biegnąc za Pawłem i za nami wołała: «Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego, oni wam głoszą drogę zbawienia». Czyniła to przez wiele dni, aż Paweł mając dość tego, odwrócił się i powiedział do ducha: «Rozkazuję ci w imię Jezusa Chrystusa, abyś z niej wyszedł». I w tejże chwili wyszedł" (Dz 16,16-18).

Fałszywość zwodniczych znaków niekoniecznie polega więc na tym, że są tylko iluzją, że wyglądają na niezwykłe, ale to tylko pozory. Nie, znaki mogą być prawdziwie niezwykłe, a jednak mogą być fałszywe w tym sensie, że prowadzą do zwiedzenia:

"Ukaże się Niegodziwiec: […] Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i cudów fałszywych [ψεύδους], z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu" (2 Tes 2,8-12).

3. Drugi wzór ruchu: 'ewangelizacyjny ruch antiocheński' (Dz 11-14)

Chociaż prześladowanie jest zawsze dramatycznym wybuchem zła, to może stać się okazją do dobra. To właśnie wydarzyło się podczas pierwszego wielkiego prześladowania chrześcijan:

"Ci, których rozproszyło prześladowanie, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii, głosząc słowo samym tylko Żydom. Niektórzy z nich pochodzili z Cypru i z Cyreny. Oni to po przybyciu do Antiochii przemawiali też do Greków i opowiadali Dobrą Nowinę o Panu Jezusie" (Dz 11,19-20).

a. Nieoczekiwany katalizator ewangelizacyjnego ruchu
Stało się coś przedziwnego! Oto niedawne uderzenie zła ("Szaweł siał grozę i dyszał żądzą mordu…" - Dz 9,1) stało się przyczyną spełnienia się proroctwa: "gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi" (Dz 1, 8).

Już wcześniej widzieliśmy, że pierwszym przyczółkiem głoszenia poza Jeruzalem była misja diakona Filipa. Była to realizacja jego osobistego charyzmatu ewangelisty. Jednak teraz przyszedł czas na coś większego, na budzenia charyzmatu w powszechnym poruszeniu serc. Głoszących Ewangelię będzie naraz tak wielu, że nawet nie sposób wymienić ich imion: nie jest to bowiem zespół kilku jednostek, ale właśnie eklezjalny ruch. Tym razem można wyodrębnić dwie wyraźne fazy: we wcześniejszej głoszono Dobrą Nowinę tylko Żydom; w drugiej fazie nastąpił istotny przełom, gdyż "przemawiali też do Greków i opowiadali Dobrą Nowinę o Panu Jezusie" (Dz 11,19-20).

Mamy więc widzialny znak czasu w postaci spełnienia się proroctwa o głoszeniu Słowa już nie tylko w Judei i w Samarii, mamy włączenie się w wędrówkę całego Kościoła (choć niedobrowolne!) ku geograficznym peryferiom ewangelizacji (syryjska Antiochia to już owe biblijne "krańce ziemi"). Widzimy też publiczne manifestowanie się charyzmatu ewangelizatora w szerszych wspólnotach kościelnych. Pozostaje pytanie: czy znowu ujrzymy spotkanie sakramentu i charyzmatu, institutio i inspiratio? Czy będą współgrać dla ekspansji ewangelizacyjnej? Poszukajmy odpowiedzi w dalszych częściach tekstu Dziejów.

b. Antiochia: autorytet Kościoła wobec ruchu eklezjalnego (Dz 11-15)
Nowy ruch zaczyna się samoistnie, spontanicznie, właśnie 'charyzmatycznie'. Duch Święty wzbudza inicjatywę, której wierni (dziś nazwalibyśmy ich 'świeckimi') są posłuszni: "dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii głosząc słowo" (Dz 11,19). Ale tak rozpoczęty ruch nie jest inicjatywą samowystarczalną. Wymaga kolejnych etapów kościelnego rozeznania. I tu potrzebna będzie inna instancja niż sami uczestnicy ruchu. Właściwą instancją jest Stolica Apostolska.

Stolica Apostolska? Oczywiście, użycie tego terminu wymaga wyjaśnienia. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni, że synonimem nazwy 'Stolica Apostolska' jest Rzym. Ale przecież charakter 'apostolskości' wnosi nie miasto jako takie, ale obecność w tym mieście Apostołów. Gdzie oni wtedy rezydowali? Przypomnijmy sobie: "wszyscy, z wyjątkiem Apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii" (Dz 8,1). Stolica Apostolska mieściła się więc wówczas w Jerozolimie. I właśnie do niej dotarły ekscytujące nowiny o niezwykłych zdarzeniach na północy, w dalekiej Antiochii: "wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie" (Dz 11, 22). Dlatego też wysłano Barnabę jako delegata, aby na miejscu zbadał sytuację. Jest to o tyle godne podkreślenia, że sprawa dotyczy duszpasterstwa w Antiochii odległej o 700 km, ponad dwa tygodnie pieszej wędrówki.

Jak przebiegała misja Barnaby? Pierwszy etap dokonanego przez niego rozeznania przybrał postać bardziej praktyczną, a mniej doktrynalną:

"Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do Antiochii Barnabę, Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę [wiernych] dla Pana. Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła. A kiedy [go] znalazł, przyprowadził do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami" (Dz 11,22-26).

Sprawa była jednak zbyt wielkiej wagi, aby na tym poprzestać. Chociaż nowy sposób ewangelizacji został już praktycznie zaakceptowany przez Barnabę jako delegata Stolicy Apostolskiej, to jednak powstała sytuacja była w dalszym ciągu teologicznie niezrozumiała dla wielu uczniów. Było to trudne do pojęcie szczególnie dla tych, którzy pochodzili z bardziej tradycjonalistycznych regionów Izraela: w Antiochii "niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: «Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni»" (Dz 15,1). Wielu, jak widać, uważało, że kandydat na chrześcijanina koniecznie musiał przejść przez fazę wyznawania judaizmu. Jeśli nie pochodził z rodziny żydowskiej, to należało go najpierw zobowiązać do przyjęcia judaizmu przez obrzędy właściwe prozelitom, a dopiero potem zaprosić do chrześcijaństwa.

W ten sposób cała kwestia została przeniesiona z płaszczyzny praktycznej na poziom znacznie bardziej fundamentalny, mianowicie doktrynalny. Czy ewangelizując "Greków" z pominięciem fazy judaizmu, można osiągnąć główny cel chrześcijaństwa? Czy nowa forma duszpasterska będzie prowadzić ludzi do zbawienia? Na tym nowym poziomie nie wystarczył już autorytet Barnaby, chociaż był on formalnym i oficjalnym delegatem Kościoła jerozolimskiego. Sprawa zaczęła wywoływać kontrowersje w takiej skali, że uznano potrzebę sięgnięcia 'wyżej'. Oznaczało to: ponad uczestnikami kościelnej debaty w Antiochii jest jeszcze wyższa instancja, mianowicie Stolica Apostolska w Jerozolimie. I do niej odwołano się kilkanaście lat później:

"Kiedy doszło do niemałych sporów i zatargów między nimi a Pawłem i Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich uda się w sprawie tego sporu do Jerozolimy, do Apostołów i starszych" (Dz 15,2).

c. Rozeznawanie duszpastersko-doktrynalne
Tak właśnie uczyniono. Na miejscu obie strony kościelnej debaty przedstawiły swoje racje i oddały je w ręce stojącego nad nimi apostolskiego autorytetu:

"Kiedy [delegaci z Antiochii] przybyli do Jerozolimy, zostali przyjęci przez Kościół, Apostołów i starszych. Opowiedzieli też, jak wielkich rzeczy Bóg przez nich dokonał. Lecz niektórzy nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów oświadczyli: «Trzeba ich obrzezać i zobowiązać do przestrzegania Prawa Mojżeszowego». Zebrali się więc Apostołowie i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę" (Dz 15,4-6).

Co ważne, Kościół Jerozolimski nie czuł się powołany do wydawania arbitralnych sądów według swojego uznania. Decyzja miała być sformułowana na podstawie biblijnej Tradycji aplikowanej do nowych sytuacji duszpasterskich.

Sobór Watykański I (1870 r.)
Po wiekach Sobór ujmie to takimi słowami:

"Papieże rzymscy ogłaszali jako naukę obowiązującą to, co z Bożą pomocą rozpoznali jako zgodne z Pismem Świętym i z apostolską Tradycją.
Następcom Piotra został obiecany Duch Święty nie po to, aby z Jego natchnienia nowe nauki ogłaszali, ale ich zadaniem jest raczej z pomocą Ducha Świętego sumiennie strzec i wiernie wyjaśniać Objawienie przekazane przez Apostołów, czyli zawierzone im prawdy wiary"[1].

Chociaż powyższa formuła słowna pochodzi dopiero z XIX wieku, to jednak idealnie oddaje postawę serca "Apostołów i starszych" z 49 roku pierwszego wieku naszej ery. Najpierw sam Piotr zrelacjonował, jak wygląda w tej mierze apostolska Tradycja (oczywiście w roku 49 ta Tradycja jest jeszcze bardzo krótka). "Po długiej wymianie zdań przemówił do nich Piotr: «Wiecie, bracia, że Bóg już dawno wybrał mnie spośród was, aby z moich ust poganie usłyszeli słowa Ewangelii i uwierzyli»" (Dz 15,7).

Potem Jakub wykazał, że rozwiązanie stosowane w Antiochii przez Barnabę i Pawła jest zgodne z Bożym Objawieniem: "A gdy i oni umilkli, zabrał głos Jakub i rzekł: «Posłuchajcie mnie, bracia! Szymon opowiedział, jak Bóg raczył wybrać sobie lud spośród pogan. Zgadzają się z tym słowa Proroków»" (Dz 15,13-15).

Ostateczne wydanie orzeczenia w tej skomplikowanej sprawie na podstawie historycznych i biblijnych argumentów należało do Apostolskiej 'centrali'. A chociaż Barnaba i Paweł byli najbardziej zainteresowani wynikiem obrad, to im przypadła rola tylko przekazicieli decyzji Stolicy Apostolskiej:

"Apostołowie i starsi wraz z całym Kościołem postanowili wybrać ludzi przodujących wśród braci: Judę, zwanego Barsabas, i Sylasa i wysłać do Antiochii razem z Barnabą i Pawłem. Posłali przez nich pismo tej treści:
«Apostołowie i starsi bracia przesyłają pozdrowienie […] Postanowiliśmy jednomyślnie wybrać mężów i wysłać razem z naszymi drogimi: Barnabą i Pawłem, którzy dla imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa poświęcili swe życie. Wysyłamy więc Judę i Sylasa, którzy powtórzą wam ustnie to samo. Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne»" (por. Dz 15,22-19).

List zawierający pierwsze w historii Kościoła 'dekrety soborowe' nie miał charakteru rozstrzygnięcia czysto formalnego, tym mniej - prawniczego. Zawarta w nim dyrektywa duszpasterska potraktowana została jako ważny element ewangelizacji. Dlatego do jerozolimskiego zespołu wysłanników do Kościoła w Antiochii dołączono jeszcze Judę (Barsabasa) i Sylasa. Byli oni prorokami, a więc mieli za zadanie tak wyjaśniać Boży plan kształtowania przyszłości Kościoła, aby Lud Boży czuł się zachęcony i zmobilizowany:

"«Postanowiliśmy jednomyślnie wybrać mężów i wysłać razem z naszymi drogimi: Barnabą i Pawłem, którzy dla imienia Pana naszego Jezusa Chrystusa poświęcili swe życie. Wysyłamy więc Judę i Sylasa, którzy powtórzą wam ustnie to samo. Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego. Bywajcie zdrowi!». Wysłannicy przybyli więc do Antiochii i zwoławszy lud, oddali list. Gdy go przeczytano, ucieszyli się z jego pocieszającej treści. Juda i Sylas, którzy byli również prorokami, w częstych przemówieniach zachęcali i umacniali braci" (por. Dz 15, 25-32).

Sprawa nie skończyła się na tym, gdyż w swoich dalszych wyprawach ewangelizacyjnych, Paweł nie zaniedbywał przekazywania decyzji tego 'Soboru Jerozolimskiego'. W tekście Dziejów widać wyraźnie, że autorytetem, na jaki powoływał się ewangelizacyjny zespół nie był tylko osobisty charyzmat Pawła, ale także autorytet Stolicy Jerozolimskiej:

"Kiedy przechodzili przez miasta, nakazywali im przestrzegać postanowień powziętych w Jerozolimie przez Apostołów i starszych. Tak więc utwierdzały się Kościoły w wierze i z dnia na dzień rosły w liczbę" (Dz 16,4).

4. Trzeci wzór ruchu: 'nowa fala' w Antiochii

Kościół dwudziestego pierwszego wieku wzywający dziś do nowej ewangelizacji nie jest jakąś nową wspólnotą wiary, oddzieloną nieciągłością od minionych wieków historii. Podobnie jak „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam (idem) także na wieki” (Hbr 13,8), tak w tym, co dotyczy ewangelizacyjnego zapału, Kościół jest zawsze ten sam (semper idem).

Odnoszący się do nowej ewangelizacji tytuł listu papieża Benedykta XVI Porta fidei (PF, 1) zaczerpnięty jest z Dziejów Apostolskich 14. Stosowny fragment brzmi tak:

„[Paweł i Barnaba] odpłynęli do Antiochii, gdzie za łaską Bożą zostali przeznaczeni do dzieła, które wykonali. Kiedy przybyli i zebrali [miejscowy] Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary (porta fidei)” (Dz 14,26-27).

Ale zostaliśmy zachęceni do czytania nie tylko tych dwóch krótkich zdań. Są one przecież tylko zakończeniem opisu wielkiej ewangelizacyjnej przygody wiary zwanej pierwszą misyjną podróżą św. Pawła. Opis ten zajmuje dokładnie dwa rozdziały Dziejów (trzynasty i czternasty). Skorzystajmy z zaproszenia: może uda nam się odkryć, jak Kościół pierwszych chrześcijan opisany w Piśmie św. przechodził od wyznawania i celebracji wiary do jej misyjnego głoszenia, by móc ją potem na nowo wyznawać i celebrować.

1. Wielka ewangelizacyjna przygoda Kościoła zaczyna się od obrazu solidnej i ugruntowanej wspólnoty kościelnej w wielkim mieście Antiochii:

„W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł” (Dz 13, 1).

Otrzymujemy obraz Kościoła, który ma się dobrze. Są tam przedstawiciele dziedzictwa Izraela, na co wskazują imiona Szymona i Manaena. Są przedstawiciele elity społecznej (Manaen wychował się razem z wysoko postawionym politykiem). Są słynni apostołowie, Paweł i Barnaba. Są struktury kościelne (prorocy i nauczyciele). Jednym słowem, ustabilizowane życie wiary powinno toczyć się systematycznie, a przede wszystkim spokojnie. I toczyło się, jak najbardziej przykładnie.

Członkowie tego lokalnego kościoła wspominali dawniejsze triumfy ewangelizacyjne. Zarówno czas wielkiego prześladowania w Jerozolimie, kiedy tak wielu chrześcijan zasłynęło wyznaniem wiary, jak i gorliwością męczenników, Szczepana i innych. Wspominali ukonstytuowanie wspólnoty wierzących przez dzieło pracowitych duszpasterzy.

Tak, była to solidna wspólnota, z dobrymi strukturami duszpasterskimi i ze świetnymi tradycjami. Nic dziwnego, że to właśnie „w Antiochii po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami” (Dz 11,26). Wspólnota, która ma się dobrze. Jak wiele naszych wspólnot: ukonstytuowanych, zorganizowanych, dobrze działających według planów, które układamy na lata z góry. Ale czy po to Bóg wprowadza przez bramę wiary, abyśmy po zbudowaniu struktur i napisaniu planów całą energię poświęcili na sprawne funkcjonowanie systemu?

2. I właśnie w tej sytuacji kościelnej stabilizacji następuje niespodziewana interwencja Ducha Świętego. „W Antiochii, kiedy sprawowali liturgię na cześć Pana i pościli, rzekł Duch Święty…” (Dz 13,2). Boży Duch wtargnął w ustabilizowane i schematyczne życie wspólnoty i Apostołowie zostają posłani „do dzieła, do którego ich powołałem”, jak „rzekł Duch Święty” (por. Dz 13, 2).

Biblia Tysiąclecia tłumaczy nawet: „odprawiali publiczne nabożeństwo” – to sformułowanie z naszego tłumaczenia Pisma pewnie dość dobrze oddaje atmosferę rutyny, stabilizacji i przewidywalności. Czy jest coś ekscytującego w „odprawianiu publicznego nabożeństwa”? Jest to w każdym razie dość dobre świadectwo naszego współczesnego, częstego wyobrażenia o idealnym kościele.

Rzecz ciekawa, tekst grecki nieco inaczej to oddaje: „kiedy oni byli na liturgii dla Pana”. Odkrywamy więc, że polskie tłumaczenie Biblii Tysiąclecia nie zauważyło najważniejszego: „Pana”! Pan, κύριος – to Zmartwychwstały Jezus. „Jezus jest Panem” to nie tylko wielkanocne hasło, ale i opis codziennych realiów Kościoła apostolskiego. A jeśli jest Panem, to nigdy nie wiadomo, co uczyni. Jeśli jest Panem, to liturgia, modlitwa, adoracja jest wystawieniem się na 'ryzyko', że coś się wydarzy. Co? Tego właśnie nie wiadomo. To On jest Panem, a nie my.

„Gdy sprawowali liturgię na cześć Pana i pościli, rzekł Duch Święty «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem»” (Dz 13,2).

Aż chciałoby się powiedzieć: Panie Jezu, czyżbyś nie zauważył, że udało nam się dopiero co zbudować nasze struktury, nasze plany i nasze pobożne życie – a tu nagle jakieś nowe dzieło? A co z duszpasterskim planem rozpisanym na wiele lat z góry? A co z funkcjami, jakie przewidzieliśmy dla Barnaby i dla dobrze zapowiadającego się, choć niedoświadczonego jeszcze Pawła?

3. Kościół jest apostolski w pełnym tego słowa znaczeniu właśnie w takim momencie: Duch powołuje, ale chce, aby to Kościół wyznaczył. Wtargnięcie mocy Bożej w stabilność kościelnej rutyny nie oznacza anarchii. „Rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem” (Dz 13,2). Posłanie przez Kościół i posłanie przez Ducha Świętego są tak ściśle złączone, że stają się praktycznie synonimami.

Wysłanie przez Ducha Świętego udokumentowane jest nałożeniem rąk przez odpowiedzialnych Kościoła. Pierwotne jest powołanie przez Ducha Świętego, ale Pismo święte poświadcza, że ma to być potwierdzone kanoniczną misją Kościoła. Splatają się charyzmat i misja; powołanie i nałożenie rąk. Jednym słowem: Duch Święty wysyła przez misję Kościoła. Kościół nie tworzy rzeczywistości duchowych, ale je rozeznaje.

„Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich. A oni wysłani przez Ducha Świętego zeszli do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr” (por. Dz 13,3-4).

Raz jeszcze widzimy: Kościół „wyprawia” z misją kanoniczną i dlatego misjonarze zostali „wysłani przez Ducha Świętego”. Wysłani - z jakiego powodu? Gdyż wiarę celebruje się nie po to, aby celebrować „swoją wiarę”. Czy nie czas na ewangelizację, na dzielenie się? „Odpłynęli na Cypr, a gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich” (Dz 13,5). Rozpoczęła się wielka przygoda celebracji wiary, tym razem już nie w swoim, czyli bezpiecznym gronie, ale na forum publicznym.

5. Ryzyko fałszywej wspólnoty

a. 'Fałszywi bracia'
Ruch eklezjalny generuje wspólnotę braci i sióstr: Tak stało się w Samarii: "Kiedy uwierzyli Filipowi…, zarówno mężczyźni jak i kobiety przyjmowali chrzest" (Dz 8,12) - ewidentnie po to, by potem trwać w jedności. Nie inaczej było w Antiochii: "Wielka liczba uwierzyła nawróciła się do Pana", trwając we wspólnocie, skoro gdy Barnaba przybył tam, "zachęcał wszystkich, aby całym sercem trwali przy Panu" (Dz 11,23-24).

Podobnie jednak, jak możliwe są fałszywe znaki i cuda, tak samo zdarzają się fałszywi bracia tworzący fałszywe wspólnoty. Znajdziemy o tym wzmiankę w liście św. Pawła do Galatów:

"Na zebranie weszli bezprawnie fałszywi bracia [ψευδαδέλφους], którzy przyszli podstępnie wybadać naszą wolność, jaką mamy w Chrystusie Jezusie, aby nas ponownie pogrążyć w niewolę. Na żądane przez nich ustępstwo zgoła się jednak nie zgodziliśmy, aby dla waszego dobra przetrwała prawda Ewangelii" (Ga 2,4-5).

Problem z fałszywymi braćmi jest nie tylko natury moralnej, jak mogłoby to wynikać z naszego współczesnego rozumienia słowa "fałszywy". Sięga głębiej niż tylko niewłaściwe cechy charakteru, jak obłuda lub nieszczerość. Fałszywi bracia wnoszą ze sobą fałszywą ewangelię, a to zagraża integralności "prawdy Ewangelii". Podobną sytuację Apostoł opisał w swoim liście do Koryntian, wspominając, że często był "w niebezpieczeństwach od fałszywych braci [ψευδαδέλφοις]" (2 Kor 11,26).

b. Fałszywe posługi
Księga Apokalipsy potwierdza nam, że ta smutna możliwość nie ograniczała się tylko do absolutnie pierwszych początków Kościoła. Drugi i trzeci rozdział Apokalipsy to przecież biblijny autoportret Kościoła, w którym wychowuje się już drugie i trzecie pokolenie chrześcijan. A ostrzeżeń przed fałszywymi wersjami kościelnych posług wcale tam nie brakuje.

1. Okazuje się, że obok prawdziwych apostołów występują też i nieautentyczni:

"Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość, i to że złych nie możesz znieść, i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami [ἀποστόλους], a nimi nie są, i żeś ich znalazł kłamcami [ψευδεῖς]" (Ap 2,2).

2. Słowo prorok niekoniecznie musi oznaczać kogoś wnoszącego pozytywny wkład w życie wspólnoty:

"Pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią [προφῆτιν], a naucza [διδάσκειν] i zwodzi moje sługi" (Ap 2,20).

3. Obok zwiastunów autentycznej Dobrej Nowiny, zdarzają się też i tacy, którzy są ewangelistami złudnej nowiny dobrobytu:

"Ty bowiem mówisz: 'Jestem bogaty', i 'wzbogaciłem się', i 'niczego mi nie potrzeba'" (Ap 3,17).

4. Zdarzają się pasterze, których duch jest martwy, sutkiem czego przewodzą równie martwym wspólnotom:

"Znam twoje czyny: masz imię, [które mówi], że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga" (Ap 3,1-2).

5. Ważne jest też, by rozeznawać posługę nauczyciela; niektórzy z nich przekazują nauczanie niechrześcijańskie:

"Masz tam takich, co się trzymają nauki Balaama, który pouczył Balaka, jak podsunąć synom Izraela sposobność do grzechu, tak i ty także masz takich, co się trzymają podobnie nauki nikolaitów" (Ap 2,14-15).

6. Skutkiem tego wszystkiego powstaje wspólnota, ale fałszywa. Na przykładzie - zapewne - jakichś marginalnych grup parachrześcijańskich Apokalipsa sygnalizuje problem tak:

"[Znam] obelgę wyrządzoną przez tych, co samych siebie zwą Żydami, a nie są nimi, lecz synagogą szatana [συναγωγὴ τοῦ Σατανᾶ]" (Ap 2,9)

6. Wnioski

W liście do Efezjan czytamy: "Ten, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić - ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego" (por. Ef 4,10-12). Oznacza to: Jezus żyje, zmartwychwstał, wstąpił na prawicę Ojca i stamtąd zsyła Ducha Świętego, "jak to sami widzicie i słyszycie". Duch zstępuje ze swoimi darami, a pośród nich jest posługiwanie Kościołowi za pomocą pięciu rodzajów służb.

W naszym katolickim nauczaniu zdecydowanie częściej, i słusznie, mówimy o hierarchicznej strukturze pasterskiego posługiwania będącej kontynuacją misji Piotra, pozostałych Apostołów oraz ustanowionych przez nich prezbiterów i diakonów. Chociaż rzeczywiście w posługiwaniu hierarchicznym znajduje się fundament trwałości Kościoła, to jednak nie wyczerpuje to całości darów Ducha Świętego dla Kościoła. Spojrzenie przez pryzmat pięciu posług wymienionych w liście do Efezjan jest niezbywalnym i cennym uzupełnieniem.

Pięcioraka posługa generuje wspólnotę, wszystko jest przecież "dla budowania Ciała Chrystusa". Następnie zaś wspólnota wzrasta przyjmując pięcioraki dar "dla przysposobienia świętych" - owi święci to w języku Nowego Testamentu po prostu chrześcijanie. Weryfikacją autentyczności wzrostu jest przysposobienie tych świętych "do wykonywania posługi" (Ef 4,12).

Oznacza to, że ci, którzy z początku tylko biernie przyjmują duszpasterskie prowadzenie od innych, powinni z biegiem czasu wzrosnąć na tyle, aby z kolei posługiwać następnym, aby z kolei oni byli zdolni do nowego etapu "budowania Ciała Chrystusowego". Całość układa się w dynamiczny rytm życia kościelnego, gdzie duszpasterstwo ma na celu takie formowanie wiernych: "nabieraj mocy w łasce, która jest w Chrystusie Jezusie, a to, co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, przekaż zasługującym na wiarę ludziom, którzy też będą zdolni nauczać i innych" (2 Tm 2,1-2).

W ten rozbudowany sposób udało się nam odnaleźć przekonujące potwierdzenie:
istnienia od początku Kościoła istnieją prawdziwe pra-wzory ruchów eklezjalnych.

Przypisy

[1] Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna o Kościele Chrystusowym Pastor aeternus, (18 VII 1870).