Rozdział 1. Chrzest w Duchu Świętym w Nowym Testamencie: cel przyjścia Mesjasza?

bp Andrzej Siemieniewski
ks. Mirosław Kiwka


BOŻY PŁOMIEŃ. CHRZEST DUCHU ŚWIĘTYM



Rozdział 1
CHRZEST W DUCHU ŚWIĘTYM W NOWYM TESTAMENCIE:
CEL PRZYJŚCIA MESJASZA?

Stajemy teraz wobec pytania, czego naucza Nowy Testament na temat chrztu w Duchu Świętym? Właściwiej jednak będzie sformułować to zagadnienie bardziej ambitnie, a mianowicie jakie miejsce zajmuje chrzest w Duchu Świętym w samej strukturze Nowego Testamentu?

1.1. Ewangelie synoptyczne: Duch zstępuje w postaci cielesnej
Czy można nazwać chrzest Duchem Świętym zapowiedzianym celem przyjścia Mesjasza? Czy przypisanie chrztowi w Duchu Świętym aż tak ważnej pozycji w Nowym Testamencie nie jest przesadą? W jakimś sensie można tak uczynić, gdyż jest to motyw, od którego zaczynają się wszystkie cztery Ewangelie, a do tego ten sam element znajdziemy na początku Dziejów Apostolskich.

Od pierwszych słów Ewangelii św. Mateusza jest jasne: nawrócenie głoszone przez Jana Chrzciciela jest tylko przygotowaniem do czegoś większego, do następnego etapu, który został zresztą wyraźnie nazwany. Przyjdzie Mesjasz i będzie chrzcił w Duchu Świętym. Ten ciąg dalszy jest o wiele ważniejszy niż misja samego Jana. Zresztą on sam głosił:

"Nawróćcie się,
bo bliskie jest królestwo niebieskie" (Mt 3, 1-2).

Zapowiadał, oznajmiając:

"Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia;
lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie;
ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów.
On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem [ἐν πνεύματι ἁγίῳ καὶ πυρί] (2).
Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot:
pszenicę zbierze do spichlerza,
a plewy spali w ogniu nieugaszonym" (Mt 3, 11-12).

Jan Chrzciciel nie krył, że nadchodzący Mesjasz okaże się „mocniejszy” (Mt 3, 11), dlatego że będzie udzielał innego chrztu. Jego chrzest będzie o wiele potężniejszy niż tylko chrzest ku nawróceniu: nie będzie to chrzest „wodą”, ale „Duchem Świętym”.

Chrzest w Duchu Świętym zapowiedziany przez proroka Jana okazał się stopniowany, a jego realizacja nastąpiła w dwóch etapach. Duch Święty przyszedł najpierw tylko na Jezusa – i to w formie widzialnej. Potem zaś, w Wieczerniku, na uczniów w dzień Pięćdziesiątnicy:

"Gdy Jezus został ochrzczony […] otworzyły się Mu niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę [περιστερὰν] i przychodzącego na Niego" (Mt 3, 16).

Nawiązaniem do spełnienia się obietnicy chrztu w Duchu Świętym jest zakończenie Ewangelii Mateusza:

"Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28, 19).

Podobnie jak u Mateusza, początek Ewangelii św. Marka podkreśla kontrast między posługą Jana a misją Mesjasza:

"Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym [ἐν πνεύματι ἁγίῳ]" (Mk 1, 8).

To właśnie sprawia, że Mesjasz jest od Jana „mocniejszy”. Święty Marek, podobnie jak św. Mateusz, także pisze o widzialnym zstąpieniu Ducha Świętego w postaci gołębicy:

"[Jezus] ujrzał […] Ducha jak gołębicę zstępującego [περιστερὰν] na siebie" (Mk 1, 10).

Zauważamy w tym kontekście, że bardziej rozbudowane jest zakończenie Ewangelii Marka, gdzie wspomniane są charyzmaty – odsyłające nas przecież do Ducha Świętego, a więc także do spełniania się zapowiedzi chrztu w Duchu Świętym. Ochrzczonym wierzącym będą więc towarzyszyć znaki:

"W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie" (Mk 16, 17).

W Ewangelii Łukaszowej kontrast między Janem Chrzcicielem a nadchodzącym Mesjaszem jest zaznaczony jeszcze silniej niż u poprzedników: „[Jan] […] głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów” (Łk 3, 3). Sam Jan wyraził to słowami: „Ja chrzczę wodą” (Łk 3, 16).

Natomiast Mesjasz ma chrzest o zupełnie innej mocy: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem [ἐν πνεύματι ἁγίῳ καὶ πυρί]” (Łk 3, 16).

Powraca też porównanie pomagające słuchaczom zrozumieć, na czym może polegać chrzest Duchem i ogniem. Duch działa jak „wiejadło – dla oczyszczenia omłotu”, czyli swoim podmuchem oddziela ziarno od plew; natomiast ogień spali plewy, zostawiając tylko ziarno: „plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 17). Mocniej wyrażony jest też doświadczalny charakter chrztu Jezusa. Oto „Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej [σωματικῷ] niby gołębica” (Łk 3, 22). Występujące tu wyrażenie „εἶδος” (postać) znaczy tyle, co kształt, zewnętrzny wygląd, widok – tak jak Bóg zechciał ukazać zstępowanie Bożego Ducha.

Bardziej znaczące jest też u św. Łukasza zakończenie Ewangelii. Jasne staje się, że na spełnienie tego celu misji Syna Bożego, którym było „chrzczenie Duchem Świętym”, trzeba jeszcze czekać. Zmartwychwstały Jezus zapowiada:

"Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca.
Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni mocą [δύναμιν] z wysoka" (Łk 24, 49).

Udzielenie „mocy” jest odesłane w przyszłość, pomimo że zmartwychwstanie Jezusa już się dokonało. Obietnicą, o jakiej tu mowa, jest ewidentnie „chrzest Duchem Świętym”. Był zapowiedziany na początku Ewangelii jako główny cel przyjścia Mesjasza (Łk 3, 16). Ale w dalszym ciągu jest jasne, że jeszcze nie nastąpił. Obietnica wypełni się dopiero w niedalekiej przyszłości, a opis jej wypełnienia znajdziemy w następnej księdze św. Łukasza, w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich.

1.2. Ewangelia według św. Jana: znaki chrztu w Duchu
Chociaż Ewangelia św. Jana różni się bardzo od trzech Ewangelii synoptycznych, to akurat w sformułowaniach dotyczących zapowiedzi misji Jezusa „chrzczenia Duchem Świętym” trwa wiernie przy terminologii poprzednich Ewangelii. W tym sensie można powiedzieć, że początkowy fragment tej Ewangelii także jest jakby synoptyczny. Dodaje jednak pewne elementy wzmacniające jeszcze orędzie o zapowiedzianym chrzcie w Duchu. Także tu Jan Chrzciciel wyraźnie zestawia swoje dzieło z misją Jezusa:

"Jan im odpowiedział: 'Ja chrzczę wodą'" (J 1, 26).

"…przyszedłem chrzcić wodą" (J 1, 31).

Daje też świadectwo o widzialnym zstąpieniu Ducha na Jezusa:

"Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował [ὡσεὶ περιστερὰν] z nieba i spoczął na Nim" (J 1, 33).

Można powiedzieć, że pojawia się element istotnie nowy, który przybiera postać jakby nowego tytułu chrystologicznego: Chrzczący Duchem Świętym:

"Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym [ὁ βαπτίζων ἐν πνεύματι ἁγίῳ]" (J 1, 33).

Na początku czwartego rozdziału św. Jan Ewangelista zauważa:

"A kiedy Pan dowiedział się, że faryzeusze usłyszeli, iż Jezus pozyskuje sobie więcej uczniów i chrzci więcej niż Jan – chociaż w rzeczywistości sam Jezus nie chrzcił, lecz Jego uczniowie – opuścił Judeę i odszedł znów do Galilei" (J 4, 1-3).

Wynika z tego, że uczniowie Jezusa udzielali podobnie jak Jan chrztu nawrócenia, jednakże sam Jezus nie był jego szafarzem, konsekwentnie bowiem pozostawał Tym, który „chrzci Duchem Świętym”. Czekał więc na czas, w którym ostateczne wypełnienie się zapowiedzi Jana Chrzciciela będzie możliwe. Warto także podkreślić, że trzy wersety czwartego rozdziału stanowią wprowadzenie do perykopy o Samarytance przy studni Jakubowej, co – jak się później okaże – ma niebagatelne znaczenie dla omawianego tu zagadnienia chrztu w Duchu Świętym.

Przy końcu Ewangelii Janowej czytamy, że Duch Święty zostaje udzielony Apostołom. Czy jest to jednak pełna realizacja początkowej zapowiedzi? Raczej nie, gdyż owszem, Duch przychodzi, ale raczej nie na sposób chrztu w Duchu Świętym:

"[Jezus] tchnął na nich i powiedział im: 'Weźmijcie Ducha Świętego'!" (J 20, 22).

Odpowiada to raczej kategorii „poleceń udzielonych przez Ducha Świętego”, o których będzie mowa poniżej, przy omawianiu pierwszego rozdziału Dziejów Apostolskich.

1.3. Dzieje Apostolskie

a. Duch działa przed chrztem w Duchu
Tekst Dziejów relacjonuje wyraźnie: od początku historii Kościoła Duch Święty jest obecny we wspólnocie wierzących i w niej działa – ale to jeszcze nie jest chrzest w Duchu Świętym. Widać to wyraźnie, kiedy czytamy:

"[Jezus] udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba" (Dz 1, 2).

Kościół przed dniem Pięćdziesiątnicy nie jest więc pozbawiony działania Bożego Ducha. Jezus działa we wspólnocie uczniów, udzielając im nawet poleceń (tu właśnie możemy umiejscowić także polecenie „komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” – J 20, 23). A jednak dla czytelnika Dziejów jest jasne, że pomimo obecności Ducha Świętego w Kościele i mimo Jego skutecznego już działania – na obietnicę Ojca trzeba jeszcze czekać. Chrzest w Duchu Świętym to jednak jeszcze coś innego:

"[Jezus] kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca" (Dz 1, 4).

Teraz już nawet osobiście sam Jezus przypomina podstawowy kontrast: Janowy chrzest wodą, a chrzest Duchem. „[Jezus mówił:] Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 1, 5).

Chrzest Duchem jest tożsamy z otrzymaniem mocy:

"Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc [ δύναμιν] i będziecie moimi świadkami" (Dz 1, 8).

Jak widać, czymś innym jest działanie Ducha Świętego w Kościele polegające na przekazywaniu nauczania („poleceń”) Jezusa, a czymś innym Jego „zstąpienie na was”. Owo zstąpienie – to jest właśnie chrzest Duchem Świętym.

b. Królestwo Boże w strukturze Dziejów
Dla lepszego zrozumienia istoty tego ukoronowania dzieła Jezusa, jakim jest chrzest w Duchu, odnotujmy pytanie uczniów, które pada przy samym początku Dziejów, pytanie, które może nam wydać się nawet nie na miejscu: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” (Dz 1, 6). W pierwszej chwili trudno zauważyć związek tego pytania z chrztem w Duchu Świętym. Wydaje się ono raczej świadectwem niezrozumienia przez uczniów misji Jezusa, tak jakby nawet jeszcze teraz dopytywali się o możliwości zrealizowania politycznego wymiaru przyjścia Mesjasza Izraela.

A jednak to pytanie uczniów ma charakter fundamentalny i stanowi nawet ramy dla całości narracji Dziejów. Zobaczmy na przykład, jak brzmi ostatnie zdanie Dziejów: „Przez całe dwa lata [Apostoł Paweł] pozostał w wynajętym przez siebie mieszkaniu i przyjmował wszystkich, którzy do niego przychodzili, głosząc królestwo Boże i nauczając o Panu Jezusie Chrystusie zupełnie swobodnie, bez przeszkód” (Dz 28, 30-31). Dzieje Apostolskie zaczynają się więc pytaniem o królestwo i kończą się zwiastowaniem tego królestwa. Ten wątek należy do centralnych w tej księdze Nowego Testamentu i rozwija się stopniowo. Zobaczymy, że swoją kulminację znajduje on w Dz 15. Temat przywrócenia królestwa jest jednym z kluczowych dla całości tego rozdziału Dziejów.

Na pytanie o to, kiedy zostanie przywrócone królestwo Izraela, Jezus Zmartwychwstały odpowiada, chociaż raczej nie przez słowo, ale przez czyn. Bóg udziela odpowiedzi najpierw okazywaniem swej mocy, a dopiero wtórnie przez wyjaśniające słowo komentarza.

W odpowiedzi na pytanie o restytucję królestwa Dawida objawia się profetyczny charakter chrztu w Duchu Świętym. Profetyczność oznacza tu, że kolejne suwerenne akty Boga (kolejne odsłony chrztu w Duchu Świętym) wskazują na nowe etapy Bożego planu przywracania królestwa. A plan zbawienia jest nie tylko indywidualny, ale też eklezjalny.

Tytułem ilustracji warto wspomnieć tu zdanie rozczarowanego chrześcijaństwem Alfreda Loisy (1857–1940), który mówił z przekąsem: „Jésus annonçait le Royaume, et c'est l'Église qui est venue – Jezus zapowiadał królestwo, a [zamiast tego] przyszedł Kościół”[4]. W oczach Loisy pojawienie się Kościoła to tylko jakaś karykatura oczekiwanego królestwa… A jednak możemy powtórzyć to samo zdanie – ale z biblijnym entuzjazmem! „Jezus zapowiadał Królestwo, i [jako spełnienie tej obietnicy] przyszedł Kościół!”. Kościół jest ambasadą królestwa Bożego na ziemi – obejmującego (potencjalnie) wszystkich ludzi. Ta dobra nowina jest jednym z głównych elementów Dziejów – objawianym przez kolejne odsłony chrztu w Duchu Świętym.

c. Dwa rodzaje powszechności Kościoła
Niemiecki męczennik drugiej wojny światowej, D. Bonhoeffer (1906–1945), uczył o niebezpieczeństwie banalizacji nauki Ewangelii do postaci „taniej łaski” i o potrzebie właściwego głoszenia darmowej, ale jednak „drogocennej łaski”. Przez analogię do tych dwóch pojęć można mówić o powszechności Kościoła w postaci „taniej”, a więc banalnej, oraz o powszechności „drogocennej”, gdyż nabytej krwią Chrystusa i Jego Apostołów.

„Tania powszechność” to ta zadeklarowana tylko na papierze, który cierpliwie znosi rozmaite teorie jednym pociągnięciem pióra rzekomo włączające miliardy ludzi do Kościoła. Jak? Przez fikcyjne twierdzenia, że do Kościoła należą (mniej lub bardziej intensywnie) wszyscy ludzie dobrej woli na ziemi, choćby nic o tym nie wiedzieli ani sobie tego wcale nie życzyli. Taka powszechność jest nabyta „tanio” – jedynie za cenę modnych teologicznych rozpraw.

W tym miejscu pozwolimy sobie na nieco dłuższą dygresję.

Pytanie o to, kto należy do Kościoła, a kto nie, oraz o to, jak człowiek spoza Kościoła staje się członkiem kościelnej wspólnoty, zostało omówione na Soborze Watykańskim II. Zawarte jest to w soborowej konstytucji Lumen gentium.

Tytułem wprowadzenia do tego zagadnienia wskażmy na pewną debatę utrwaloną w internecie. Debata rozpoczęła się od naszkicowania scenerii spotkania chrześcijaństwa z islamem. Tą scenerią miało być posoborowe rozumienie przez Kościół innych religii (w tym islamu). Zostało to opisane w następujący sposób:

"Konstytucja dogmatyczna o Kościele powiedziała: [...] są różne kręgi przynależności do Kościoła, gdzie wchodzą też [...] przedstawiciele religii monoteistycznych, jak islam, i ludzie, którzy szczerze szukają Boga: [...] piękna koncepcja, bardzo wyraźna, przejrzysta, czym jest Kościół [...] w sposób duchowy wchodzą [do niego] inni: jest też miejsce dla religii niechrześcijańskich"[5].

Ten pogląd jest znany i przyjmowany przez katolików począwszy już od lat szkolnych. Oto na przykład zadanie na poziomie gimnazjum: „Wypisz kręgi zbawienia (kręgi przynależności do Kościoła)”. Pogląd ten, choć powszechny, nie wydaje się jednak słuszny.

Jak przedstawić obrazowo idee zwolenników tej wątpliwej teorii? Nawiążmy do tytułu konstytucji Lumen Gentium (co znaczy: Światłość narodów). Można wtedy porównać historię ludzkości do mrocznej nocy („nad mieszkańcami krainy mroków zabłysło światło” – Iz 9, 1). Przyjście Jezusa Chrystusa jest takim właśnie rozbłyskiem („Ja jestem światłością świata” – J 8, 12). Światło Chrystusa – w takim ujęciu – to jakby ognisko:

– niektórzy stoją tuż przy ognisku – to chrześcijanie;
– niektórzy stoją nieco dalej: to monoteiści, w tym muzułmanie,
– inni są jeszcze dalej, kolejno: buddyści, agnostycy czy ateiści;
– ale wszyscy, stojąc w koncentrycznych kręgach, tworzą wspólnotę Kościoła, choć zapewne stopniowo coraz słabiej do niego należąc.

Przyjęcie takiej teorii wydaje się spełniać marzenia Apostoła Pawła sprzed wieków: aby pomóc każdemu człowiekowi poznać Chrystusa, aby w każdym sercu zajaśniał blask chwały objawionej na obliczu Zbawiciela i aby w ten sposób „poganie stali się współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię” (Ef 3, 6). Dlaczego więc nazwaliśmy tę teorię wątpliwą? Gdyż jest to spełnienie pozorne, iluzoryczne. Rzekomi kandydaci do kościelnej wspólnoty nic o tym nie wiedzą. Okazuje się przy tym, że misyjne wysiłki Apostoła i wielu pokoleń chrześcijańskich głosicieli Ewangelii były niezbyt potrzebne, żeby nie powiedzieć – zbędne. Przecież i bez żadnego głoszenia Ewangelii i tak wszyscy ludzie na świecie mają podobno być (anonimowymi) chrześcijanami, należąc (mniej lub bardziej) do Kościoła. Cud ewangelizacji się spełnił? Tak, ale tylko na papierze. Jest to cud wirtualny i tyle jest warty, co stojąca za nim intelektualna konstrukcja.

Wróćmy teraz do prawdziwego nauczania Soboru Watykańskiego. Lumen – to po łacinie światło. A więc cały tytuł konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium zapowiada: Chrystus w Kościele to światło dla (pogańskich) narodów. To prawda, że w tekście konstytucji czytamy kolejno o katolikach, chrześcijanach innych wyznań, wyznawcach innych religii (w tym islamu) i o ludziach niewierzących w Boga. Ale czy z tego wynika, że wszyscy oni są członkami jakichś „kręgów” przynależności do Kościoła?

Zdecydowanie nie. Lumen Gentium [dalej: LG] mówi przecież wprost o Kościele, „do którego ludzie dostają się [„wchodzą” – „intrant”] przez chrzest jak przez bramę [„per baptismum tamquam per ianuam”]” (LG 14). Nie wygląda to na stopniowalną „przynależność”, która krok po kroku rozmywałaby się i traciła swoją intensywność w miarę oddalania się „kręgów” od centrum. Nie! Chrzest jest bramą do Kościoła; kto wejdzie przez bramę – ten jest w środku. Kto przez bramę nie wszedł, ten w środku nie jest.

Konstytucja dodaje: „Nie mogliby być zbawieni ci ludzie, którzy wiedząc, że Kościół założony został przez Boga, nie chcieliby przystąpić [„wejść” – „intrare”] do niego” (LG 14). I znowu wniosek jest taki, że aby być w Kościele, trzeba do niego wejść, w przeciwnym razie się do niego nie należy. A wchodzi się przez bramę chrztu.

W następnych rozdziałach soborowej konstytucji przechodzimy do wyznawców innych religii. „Ci wreszcie, którzy jeszcze [„nondum”] nie przyjęli Ewangelii, w rozmaity sposób przyporządkowani [„ordinantur”] są do Ludu Bożego” (LG 16). Istotne są tu dwa słowa. Najpierw słówko „jeszcze”: ludzie innych religii czekają na Dobrą Nowinę, której „jeszcze” [„nondum”] nie przyjęli. Konstytucja soborowa nie zakłada, że ludzie po prostu nie są chrześcijanami i tak już będzie. Nie, oni „jeszcze” nie są chrześcijanami, ale mamy nadzieję, że nimi zostaną.

Teraz termin drugi: „są przyporządkowani”. Jak się wydaje, w studium teologii często uznawano, że słowo „ordinantur” [„są przyporządkowani”] oznacza: „należą, ale nieco słabiej”, czyli – odwołując się do naszego obrazu – „stoją przy ognisku, ale w nieco dalszym kręgu”. Tymczasem nie jest to dobre tłumaczenie.

Łacińskie słowo „ordinatur” [lub „ordinantur”] nie łączy dwóch wspólnot w taki sposób, że jedna zawiera się w drugiej. Łączy je tak, że jedna znajduje swój właściwy cel i spełnienie na zewnątrz siebie, w tej drugiej rzeczywistości.

Wynika z tego następujący wniosek: zgodnie z tekstem soborowym, wyznawcy religii niechrześcijańskich nie należą do Kościoła. Ich religie mają swój teologiczny cel poza sobą, jako droga prowadząca ostatecznie do chrześcijaństwa.

Powróćmy teraz do metody obrazów. Przypomnijmy najpierw (niewłaściwy) obraz: płonące wieczorową porą ognisko, wokół którego można stanąć w koncentrycznych kręgach. Wszyscy wyznawcy rozmaitych religii mieliby należeć do wspólnoty ogólnoreligijnego ogniska, tyle że znaleźli się nieco dalej lub nieco bliżej.

Obraz właściwy będzie wyglądać inaczej: rozświetlona wieczorową porą wiejska świątynia. Przez jej okna-witraże promieniuje światło: Lumen Gentium. Na zewnątrz świątyni znajdują się kręgi ludzi. Jedni są bliżej, mając pojęcie jedynego i osobowego Boga. Inni stoją dalej, mając tylko niejasne przeczucie boskiej transcendencji i majestatu. Jeszcze inni tworzą krąg najdalszy, kierują się tylko powagą moralnych zobowiązań.

Jest też próg prowadzący do wnętrza świątyni: tworzy go wyznanie wiary i chrzest. Wszyscy są zaproszeni do wnętrza, i ci, co stoją nieco dalej, i ci nieco bliżej. Ale do wnętrza trzeba wejść przez decyzję wiary i przez próg chrztu. Dopóki się tego nie uczyni, pozostaje się poza Kościołem. Owszem, i w Kościele można być duchowo odwróconym plecami do Boga. I w kościelnej ławce wiejskiej świątyni można przecież siąść tyłem do ołtarza i zająć się rozmową z kolegami zamiast słuchaniem słowa Bożego. Ale fakt znajdowania się w Kościele pozostaje faktem i nie zmienia go naganna postawa osoby należącej do Kościoła. A szlachetne i budzące podziw postawy niechrześcijan pozostają szlachetne i budzą podziw – podziw dla ludzi spoza Kościoła.

Tylko tak rozumiejąc wspólnotę Kościoła i Boże obietnice dla ludzi do tej wspólnoty nie należących, ujrzymy harmonię między soborowym nauczaniem o Kościele i tekstem Biblii. Czyż nie czytamy w Dziejach Apostolskich: Paweł i Barnaba „opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary” (Dz 14, 27)?

Tu kończymy naszą dygresję i wracamy do głównego nurtu rozważań.

„Drogocenna powszechność” to wynikające z Pisma Świętego i Tradycji nauczanie o tym, że do Kościoła każdy może należeć pod warunkiem przyjęcia wiary w Zbawiciela Jezusa i pragnienia przyjęcia chrztu. Ta powszechność jest nabyta bardzo drogo: „za wielką cenę zostaliście nabyci” (1 Kor 6, 20). Ceną jest krew Chrystusa na Krzyżu i krew misjonarzy, od Apostołów począwszy.

Dlatego Apostoł w swoim pierwszym kazaniu mówi nam o cenie chrztu w Duchu Świętym, a jest nią krew Chrystusa:

"Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. [...]
Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie" (Dz 2, 23. 32-33).

Nowych członków Kościoła, czyli „współobywateli świętych i domowników Boga” (Ef 2, 19), Bóg pozyskuje sobie nie przez artykuły teologów, ale przez napełnionych Duchem Świętym ewangelizatorów gotowych do czynu.

d. Rozszerzające się kręgi (drogocennej) powszechności Kościoła

(1) „Nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety” (Ga 3, 28)
Spełnienie w dzień Pięćdziesiątnicy zapowiedzianej obietnicy chrztu w Duchu Świętym jest jednocześnie ukazaniem pierwszego kręgu powszechności Kościoła. Tak, istnieją bowiem kręgi przynależności do Kościoła, ale są one wyznaczone przez suwerenne decyzje Boga i manifestowane przez obfite udzielanie Ducha. Apostoł Piotr przekonał się w sposób dramatyczny i zaświadczył o tym przed zgromadzonymi słuchaczami: do Kościoła może należeć cały Izrael, zarówno mężczyźni, jak i kobiety, tak niewolnicy, jak i wolni:

"Spełnia się przepowiednia proroka Joela:
W ostatnich dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, 
i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze" (Dz 2, 16-17).

Od tej pory nie ma już różnicy między mężczyznami a kobietami, jeśli chodzi o objęcie Bożym planem wielkiego dzieła Zmartwychwstałego Mesjasza: „On będzie chrzcił was Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3, 11). Jest też i drugi aspekt przynależności do tego samego kręgu: jest on otwarty na każdego, niezależnie od społecznego statusu:

"Nawet na niewolników i niewolnice moje 
wyleję w owych dniach Ducha mego, 
i będą prorokowali" (Dz 2, 18).

Jakkolwiek szeroko zostały otwarte „podwoje wiary” (Dz 13, 27) w ten pierwszy dzień chrztu w Duchu Świętym, to jednak wciąż kandydatami byli tylko Żydzi (i prozelici formalnie włączeni do ludu Izraela). Dlatego Piotr, zwracając się do pierwszych słuchaczy, mówi: „Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy” (Dz 2, 14), albo „Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię…” (Dz 2, 22). Świadkami chrztu w Duchu byli przecież „pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem” (Dz 2, 5). Ze wszystkich narodów, tak, ale tylko ich żydowscy przedstawiciele.

Boży plan na dzień Pięćdziesiątnicy w Wieczerniku to zaproszenie do Kościoła skierowane do Żydów i prozelitów. Znakiem zaproszenia jest „mówienie językami”: „Każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? […] Żydzi oraz prozelici […] słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże” (Dz 2, 8-11). Granice kręgu pierwszego wyznacza tymczasowo tak pojęta różnorodność. Do uczniów z Galilei dołączają się nowi uczniowie z Judei, a do nich następni, pochodzący z wielu narodów – ale tylko o tyle, o ile są Żydami.

(2) „Już nie ma Greka ani Żyda, [...] barbarzyńcy, Scyty…” (por. 1 Kol 3, 11)
Ale biblijny Kościół nie miał pozostać zamknięty tylko w kręgu pierwszym, kręgu Izraela. Boży plan jest szerszy. Zmartwychwstały Jezus w kolejnym kroku udzielania chrztu w Duchu Świętym wskazuje na kolejnych kandydatów na obywateli Królestwa Jezusa, czyli Kościoła.

Zaproszenie następnych kandydatów zostało skierowane do „bojących się Boga”. Byli to monoteiści spośród narodów sympatyzujący z synagogą, choć nie weszli formalnie do narodu Izraela, tak jak prozelici. Ich reprezentantem jest „Korneliusz, setnik z kohorty zwanej Italską, pobożny i «bojący się Boga»” (Dz 10, 1-2). Także i tu jako znak rozszerzającego się zaproszenia pojawi się „mówienie językami”:

"Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga" (Dz 10, 44-46).

Biblijny opis tego wydarzenia jasno przedstawia nam niesłychaną nowość: do tej pory wszyscy chrześcijanie byli „pochodzenia żydowskiego”. Jakkolwiek pojemna była powszechność nowej wiary, to jednak miała swoją granicę i tą granicą była narodowość. Stąd zdumienie: Bóg właśnie objawił szerokość swojego planu, a sposobem objawienia był drugi etap chrztu w Duchu Świętym. Tym razem dostąpili go „poganie”. Musimy pamiętać, że w języku Nowego Testamentu to określenie nie jest kategorią religijną (wyznawcy Jowisza bądź Artemidy), ale kategorią narodową (nie-Żydzi). To na nich został wylany Duch, to oni dostąpili teraz chrztu Duchem i ogniem.

(3) „Aby On wzrastał, a ja bym się umniejszał” (J 3, 30)
Na tym nie kończy się jednak objawianie Bożego planu poszerzania powszechności Kościoła. W trzecim etapie okazało się, że mogą do niego należeć także uczniowie Jana Chrzciciela. Dla nas, chrześcijan XXI wieku, sprawa ta jest mało komunikatywna, gdyż uczniów Jana w starożytnym znaczeniu tego słowa już nie ma we współczesnym nam świecie. Ale dwa tysiące lat temu było to pierwszorzędne wyzwanie: może wystarczy moralne nawrócenie i mocne postanowienie poprawy? Może wystarczy symboliczny chrzest wodą na znak pokuty? Świadectwo Pisma Świętego jest jednoznaczne. Jakkolwiek istotna jest pokuta i moralne nawrócenie, to nie jest to jeszcze całość Bożego daru: „Paweł przeszedł okolice wyżej położone, przybył do Efezu i znalazł jakichś uczniów”, którzy przyjęli „chrzest Janowy” (Dz 19, 1). Po dialogu z nimi, kiedy upewnił się, że pozostali na poziomie przed-ewangelicznego pouczenia, „włożył na nich ręce i Duch Święty zstąpił na nich. Mówili też językami i prorokowali” (Dz 19, 6).

Zauważmy, że już po raz trzeci powraca znak mówienia językami, który był znakiem chrztu w Duchu Świętym przy przyjmowaniu do Kościoła Żydów, powrócił jako znak przy przyjmowaniu pogan (w znaczeniu etnicznym) i pozostał znakiem, kiedy do Kościoła przyjmowano uczniów Jana Chrzciciela. Aż do tego momentu (a było to już około 20 lat po pamiętnej pierwszej chrześcijańskiej Pięćdziesiątnicy) pozostawała zasada wyrażona przez Apostoła Piotra: „Duch Święty zstąpił na nich, jak na nas na początku” (Dz 11, 15). Potwierdzeniem tej zasady był widoczny znak mówienia językami (Dz 2, 4; 10, 46; 19, 6).

e. Królestwo otwarte dla wszystkich
Objawienie trzech biblijnych kręgów powszechności Kościoła było przygotowaniem dla ostatecznego zrozumienia zasięgu Bożego planu: do Kościoła może wejść każdy człowiek. Każdemu można głosić Ewangelię, każdy może uwierzyć i być ochrzczony, w ten sposób każdemu mogą być otworzone „podwoje wiary” (Dz 14, 27).

Dochodzimy w ten sposób do punktu szczytowego narracji Dziejów Apostolskich, kiedy to Apostołowie uświadomili sobie w pełni wymiar początkowej obietnicy daru Ducha: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3, 11). Udzielona przez dar Ducha moc świadectwa będzie zweryfikowana we wznoszeniu duchowej budowli Kościoła:

"Zabrał głos Jakub i rzekł: 'Posłuchajcie mnie, bracia! Szymon opowiedział, jak Bóg raczył wybrać sobie lud spośród pogan. Zgadzają się z tym słowa Proroków, bo napisano: 
Potem powrócę 
i odbuduję przybytek Dawida, 
który znajduje się w upadku. 
Odbuduję jego ruiny i wzniosę go,
aby pozostali ludzie szukali Pana 
i wszystkie narody,
nad którymi wzywane jest imię moje – mówi Pan, który to sprawia'" (Am 9, 11-12). To są [Jego] odwieczne wyroki (Dz 15, 13-18).

* * *

Dobiega końca pierwsza część naszej pracy. Postawiliśmy pytanie o miejsce chrztu w Duchu Świętym w strukturze Nowego Testamentu. Okazało się, że jest to miejsce fundamentalne. Wszystkie cztery Ewangelie relacjonują u swego początku wystąpienie Jana Chrzciciela zapowiadającego nadejście Mesjasza, który będzie godniejszy i mocniejszy od Jana. Świadectwem tej mocy będzie chrzest. O ile jednak Jan chrzcił tylko wodą, o tyle nadchodzący Mesjasz będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. W taki sposób Poprzednik Jezusa sformułował cel przyjścia Mesjasza.

Również Dzieje Apostolskie zaczynają się w ten sam sposób. Chociaż dokonało się już zmartwychwstanie Jezusa, to jednak Apostołowie mają dalej czekać na spełnienie obietnicy mocy z wysoka: „wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym” (Dz 1, 5). Dodatkowo w strukturze narracji Dziejów odnajdujemy trzy opisy kolejnych zstąpień Bożego Ducha na ludzi, którzy w ten sposób tworzą trzy poszerzające się kręgi przynależności do Kościoła (Żydzi, „poganie”, uczniowie Jana). Kulminacją tego objawiania dzieł Bożych jest odkrycie Apostołów, że Bóg naprawdę chce budować nową wspólnotę z ludzi wszystkich narodów, a na znak tego udziela chrztu w Duchu Świętym wszystkim, którzy uwierzyli.

Historia Kościoła opisana w Dziejach Apostolskich to tylko pierwszy etap. Teraz czeka nas kolejny krok. Staje przed nami pytanie o kontynuację chrztu w Duchu Świętym w dalszej historii kościelnej wspólnoty. Poszukiwanie odpowiedzi okazuje się nieco trudniejsze, niż mogłoby się to wydawać w pierwszym momencie. Dar chrztu w Duchu Świętym mógł być przecież opisywany w kolejnych wiekach nie tyle w terminologii biblijnej, co raczej w kategoriach egzystencjalnych, przez opis doświadczenia. Dlatego najpierw będziemy musieli ustalić, czego właściwie szukamy w spisanych świadectwach wiary, gdyż terminologia bywa tu bardzo rozbieżna. Jako brama do tego aspektu duchowości chrześcijańskiej posłuży nam słynna „noc ognia” Błażeja Pascala z 1654 r. Sprawdźmy, dokąd nas to zaprowadzi.

Przypisy

[4] Por. A. Loisy, L'Évangile et l'Église, Paris, 1902, s. 110–112.
[5] Chrześcijaństwo a Islam: ks. Jan Sikorski, prof. Wiesław Wysocki, red. Tomasz Terlikowski i nadkomisarz Dariusz Loranty debatowali o współczesnym konflikcie świata chrześcijańskiego i islamskiego. Debatę w warszawskim Bemowie zorganizowała Akcja Katolicka oraz Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza. Tekst dostępny w internecie: (dostęp 11.08.2016).