9. Współczesny fenomen mówienia językami: ruch pentekostalny i charyzmatyczny

bp Andrzej Siemieniewski
ks. Mirosław Kiwka

JĘZYKI Z OGNIA. GLOSOLALIA:
Dar języków w Biblii, historii i we współczesności Kościoła


9. Współczesny fenomen mówienia językami: ruch pentekostalny i charyzmatyczny

Wraz z ostatnim, ósmym już rozdziałem wkraczamy w czasy nam współczesne. A to oznacza stanięcie przed zupełnie nowymi realiami w kwestii teologicznej oceny glosolalii. W dawniejszych wiekach ten problem pozostawał raczej teoretyczny, kiedy na przykład ojcowie Kościoła komentowali dawno minione wydarzenia opisane w Nowym Testamencie. Później zaś, od średniowiecza począwszy, zagadnienie to niekiedy nabierało co prawda praktycznych wymiarów (gdy chodziło o wierzących, którzy 'mówili językami'), ale należał do hagiografii, do żywotów świętych, oddzielonych od codziennego życia przeciętnego chrześcijanina. Nawet kiedy w wieku XVII, XVIII i XIX pojawiały się wspólnoty w których mówiono o darze języków i kultywowano jego praktykowanie, były to grupy niewielkie albo pozostające na peryferiach głównego nurtu chrześcijaństwa.

Z początkiem XX wieku sytuacja radykalnie się zmienia. W łonie protestantyzmu powstaje ruch pentekostalny, najpierw w postaci nowych, osobnych wyznań, od lat '60 dwudziestego wieku również w formie odnowy charyzmatycznej wśród innych protestanckich kościołów. Dynamika tego ruchu jest tak wielka, że dziś większość aktywnych protestantów na świecie wyznaję swoją wiarę we wspólnotach w tym sensie 'pentekostalnych'. A od roku 1967 odnowa charyzmatyczna zawitała do Kościoła katolickiego. Dynamika wydarzeń okazała się nie mniejsza i liczbę tak rozumianych 'charyzmatycznych katolików' ocenia się dziś na ponad sto milionów, głównie w Ameryce Łacińskiej i w Afryce.

Na naszych oczach zagadnienie 'mówienia językami' nagle zmieniło się z teologicznej ciekawostki dotyczącej wydarzeń dawno minionych, albo z wąskiej dziedziny hagiografii w pytanie dotyczące milionów wiernych: stało się pytaniem aktualnym. W takim właśnie aspekcie - praktycznej aktualności - będziemy się teraz przyglądać glosolalii ostatnich dziesięcioleci.

Czeka nas najpierw krótkie przypomnienie północnoamerykańskich początków współczesnego pentekostalizmu. Potem lektura dwóch katolickich dokumentów - oficjalnych wypowiedzi instytucji Kościoła w sprawie daru języków. Na koniec zaś staniemy przed dwoma sposobami ujmowania daru języków we współczesnym Kościele katolickim. Jeden z nich nazwaliśmy minimalizmem teologicznym, gdyż jego zwolennicy mają tendencję do minimalizowania elementu nadprzyrodzonego glosolalii jako daru Ducha Świętego, czasem nawet widzą ciągłość między glosolalią niechrześcijańską a glosolalią występującą dziś w obrębie Kościoła. Drugi nurt to teologiczny maksymalizm: jego zwolennicy zdecydowanie uczą, że prawdziwie chrześcijański dar języków jest niemożliwy bez aktualnej interwencji Ducha Świętego i bez przyjęcia w sercu istotnie nowego poruszenia łaski Bożej, która umożliwia modlitewne mówienie językami.

9.1 Początek nowożytnego pentekostalizmu a dar języków

a. 'biblijny znak' chrztu w Duchu: narodziny pentekostalizmu

Za kilka godzin miał się zacząć XX wiek. Był sylwestrowy wieczór - 31 grudnia 1900 roku - i trwało modlitewne czuwanie w miejscowości Topeka w stanie Kansas w USA. Wspólnocie przewodził Charles Parham (1873-1929), kiedyś metodysta, a obecnie pastor niezależnego kościoła, który prowadził też Biblijną Szkołę Bethel oraz Dom Uzdrowienia.

Czuwanie miało bardzo konkretny cel. Kilka dni wcześniej Parham zostawił uczniom biblijnej szkoły zadanie. Mieli przez studium Pisma św. ustalić, czy Słowo Boże uczy o jakimś konkretnym znaku, który poświadczałby otrzymanie chrztu w Duchu Świętym. Kiedy wrócił akurat na modlitewną wigilię usłyszał, że uczniowie taki znak w Biblii znaleźli. W Dziejach Apostolskich (Dz 2, Dz 10, Dz 19) chrzest w Duchu Świętym potwierdzony jest mówieniem językami. Takiego samego znaku należałoby więc oczekiwać i dzisiaj.

Takie jest źródło zielonoświątkowej (pentekostalnej) doktryny o biblijnym znaku chrztu w Duchu Świętym. Według tego nauczania każdy chrześcijanin powinien modlić się o chrzest w Duchu Świętym i oczekiwać przy tym, że zostanie mu udzielony dar języków. Ten dar mógł trwać potem przez wiele lat, ale mógł pojawić się tylko raz, podczas chrztu w Duchu. Jednak bez mówienia językami chociaż raz - brakowałoby biblijnego znaku, że Duch Święty faktycznie napełnił chrześcijanina.

Z takim przekonaniem w sercu zgromadzeni przystąpili do modlitwy. Podczas jej trwania Agnes Ozman (1870-1937), jedna ze studentek Szkoły Bethel podeszła do Ch. Parhama i nieoczekiwanie poprosiła go, aby nałożył na nią swoje ręce i pomodlił się o chrzest w Duchu Świętym. Oto później spisana relacja pastora:

"Położyłem na niej swoje ręce i modliłem się. Zaledwie wypowiedziałem kilkadziesiąt zdań, kiedy spoczęła na niej chwała, zdawało się, że blask rozjaśnił jej głowę i twarz, i zaczęła mówić językiem chińskim. Nie mogła potem przez trzy dni mówić po angielsku. Kiedy próbowała napisać nam po angielsku, czego doświadczyła, pisała po chińsku"[1].

W ciągu kilku następnych dni Parham i połowa z jego 34 studentów dostąpili tej samej łaski otrzymując dar różnych języków. Od tej pory Ch. Parham wierzył i uczył, że dar mówienia obcymi językami jest jedynym pewnym znakiem napełnienia Duchem Świętym i ocalenia w dniu Bożego sądu[2].

Pastor natychmiast zaczął nauczać, że ten duchowy dar oznacza udzielenia charyzmatycznej zdolności takiego głoszenia Ewangelii, aby rozumieli to ludzie mówiący różnymi faktycznymi językami. Relacjonował później, że w czasie tej modlitwy w pierwszym dniu XX wieku studenci jego szkoły biblijnej otrzymali dar modlitwy także po szwedzku, rosyjsku, bułgarsku, japońsku, norwesku, francusku, węgiersku, włosku i hiszpańsku. Parham do końca życia w 1928 roku uczył niezłomnie, że zielonoświątkowi misjonarze nie muszą uczyć się obcych języków, gdyż mają głosić Ewangelię w językach otrzymanych na modlitwie o „dar języków”. Nie dał się nigdy zrazić tym, że brak było dowodów potwierdzających takie umiejętności u jego wychowanków[3]. Powodem jego wiary nie był faktyczny dar takich języków: nikt nigdy nie potwierdził, jakoby dar Ewangelii głoszenia ludom obcych języków regularnie lub nawet sporadycznie pojawiał się w jego wspólnotach. Wiara ta miała za podstawę tekst Dziejów Apostolskich i przekonanie, że to, co opisano w Dz 2,4nn można powtórzyć w XX wieku. A także przekonanie trwające wśród chrześcijan - jak widzieliśmy - od czasów starożytności, że Apostołowie otrzymali dar języków, aby głosić kazania ludziom innych narodów w ich własnej mowie.

To właśnie Parham upowszechnił zielonoświątkową terminologię:

- późny deszcz (latter rain): określenie zaczerpnięte z Jl 3,23 - ma oznaczać, że Duch Święty zstąpił pierwotnie na apostołów w "deszczu wczesnym", a teraz zstępuje w takim sam sposób w "deszczu późnym";
- ruch pentekostalny (pentecostal movement): co oznaczało, że zsyłanie Ducha Świętego dziś jest kontynuacją biblijnego dnia Pięćdziesiątnicy;
- Wiara Apostolska (Apostolic Faith): co przekonywało, że rozpoczęty właśnie ruch nie jest żadną nowinką, ale powrotem do apostolskiego oryginału.

Jeśli zdefiniować pierwotny pentekostalizm przez wiarę w ten właśnie 'biblijny znak' mówienia językami jako dowód otrzymania chrztu w Duchu Świętym, to pierwszego dnia XX wieku powstał pierwszy na świecie kościół zielonoświątkowy nazwany przez Ch. Parhama ruchem Wiary Apostolskiej (Apostolic Faith movement)[4]. Jednak przez pierwszych kilka lat zasięg nowej wspólnoty był jeszcze dość ograniczony: do roku 1906 pozyskał ok. 8 tysięcy uczniów, głównie w Teksasie. Od tej daty począwszy, jego działalność wyraźnie przygasła.

Ale stłumiony płomień rozgorzał w nowym miejscu. Pośród 25 uczniów jego nowej szkoły znalazł się bowiem W.J. Seymour. A ten po ukończeniu kilku-tygodniowego kursu w szkole Parhama udał się do Los Angeles.

b. Azusa Street i nowa wspólnota mówiących językami

William J. Seymour (1870-1922) był synem byłych niewolników amerykańskich. On też był kiedyś członkiem kościoła metodystów. Jego droga duchowa jest ważnym świadectwem, z jaką powagą traktowano w pierwotnym pentekostalizmie nadprzyrodzone pochodzenie daru języków. Był już pastorem i był przekonany o 'biblijnym znaku' mówienia językami jako świadectwie otrzymania chrztu w Duchu i uczył o tym od lutego 1906 r. na kazaniach. A jednak on sam tego daru jeszcze nie otrzymał - i w żaden sposób nie starał się samemu jakoś 'wywołać' mówienia językami. Po prostu modlił się i czekał na łaskę. Łaska przyszła 12 kwietnia 1906 r.

To, co wydarzyło się podczas modlitw przy Azusa Street w Los Angeles w kwietniu 1906 roku stały się później legendą w środowisku pentekostalno-charyzmatycznym. Po stu latach stały się nawet okazją do świętowania przez 50 tys. chrześcijan z najróżniejszych wyznań, narodów i krajów świata na stadionie Memorial Coliseum w Los Angeles - przy czym nie zabrakło tam katolików…[5]

Ale wracając do 1906 roku: W.J. Seymour kontynuował radykalne nauczanie pentekostalne: decydującym znakiem otrzymania chrztu w Duchu jest cudowny dar mówienia językami, dlatego modląc się o wylanie Ducha należy oczekiwać manifestacji tego właśnie daru. Zaczęło się dnia 9 kwietnia 1906 od Owena Lee, jednego z członków jego małej wspólnoty. Lee poprzedniego dnia miał wizję dwunastu Apostołów, którzy pouczyli go, jak mówić językami. Zachęcony tym, poprosił Seymoura o modlitwę. Kiedy modlili się razem, Lee zaczął mówić językami. Co ciekawe, sam Seymour tego daru jeszcze nie miał i otrzymał go później.

Modlitwa przemieniła się w sceny żywo przypominające biblijny dzień Pięćdziesiątnicy: Seymour i towarzysze wyszli na ganek domu przy Bonnie Brae Street i zaczęli głosić przywrócenie dawnych darów ludziom zgromadzonym na ulicy. Jedna z obecnych osób zaczęła śpiew w innym języku - obecni twierdzili, że był to hebrajski. Następnego wieczoru przyszło więc jeszcze więcej ludzi przed ganek domu - i wszystko powtórzyło się w większej skali. Ulica przed domem stała się miejscem wielodniowych spotkań modlitewnych.

Skoro jednak ulica nie była najlepszym miejscem dla tego typu wydarzeń, poszukano lepszej siedziby - i traf padł na piętrowy, drewniany budynek o wyglądzie magazynu przy nieodległej Azusa Street. I tak powstała słynna misja: Azusa Street Mission. Już 17 kwietnia 1906 r. zjawił się tam reporter gazety Los Angeles Daily Times. Jego nad wyraz krytyczne uwagi na temat tego, co zobaczył i usłyszał, pozwalają wyrobić sobie pewną opinię o przebiegu wydarzeń (pozwalają też uzyskać zdrowy dystans wobec doniesień medialnych: o tym reporterze nikt dziś nie pamięta, a rozpoczęty wtedy ruch duchowy ogarnął dziś kilkaset milionów ludzi…). "Dziwaczna wieża Babel języków (babel of tongues)" - tak opisał spotkanie na Azusa Street. A jednak nie minęło kilka miesięcy, a pisma i broszury z Azusa Street Mission docierały już nawet do Londynu. A na miejscu do mówienia językami dołączył się śpiew w językach: "jakże przenikały do głębi przejmujące dźwięki 'Niebiańskiego Chóru' (Heavenly Choir), hymnów śpiewanych pod oczywistym prowadzeniem Ducha Świętego, tak w słowach jak i w melodii", co było "bezdyskusyjnym dowodem obecności mocy Bożej"[6].

Z tego skromnego miejsca rozesłano misje na cały świat i w ten sposób rozpoczęła się epopeja chrześcijańskich wyznań pentekostalnych, czyli zielonoświątkowych.

c. co dalej z pentekostalnymi językami

Widzimy więc, że klasyczny pentekostalizm silnie trzymał się tradycji mówiącej, że początkowym znakiem chrztu w Duchu Świętym powinny być „języki”. Stowarzyszenie Pentekostalne Ameryki Północnej (Pentecostal Fellowship of North America), obejmujące piętnaście głównych wyznań pentekostalnych, określa w swoim wyznaniu wiary między innymi: „Wierzymy, że pełna Ewangelia zawiera chrzest w Duchu Świętym, z początkowym znakiem mówienia innymi językami, tak jak Duch pozwala”[7]. Modelowe dla dwudziestowiecznego pentekostalizmu jest doświadczenie Agnes Ozman z 1 stycznia 1901 roku.

Larry Christenson, jeden z czołowych przedstawicieli protestanckiej Odnowy Charyzmatycznej, nazywa brak modlitwy w językach brakiem w doświadczeniu chrześcijańskim, skoro „mówienie językami daje obiektywny znak […] szczególnego zamieszkania Ducha Świętego w ciele człowieka”[8]. David du Plessis, uważany za postać proroczą przez miliony uczestników pentekostalnego nurtu duchowości, przypomina, że dar języków powinien być uważany za środek komunikacji z Bogiem (zwłaszcza wielbienia Go), a nie z ludźmi. Uwaga ta wiąże się zapewne po części z przekonaniem zielonoświątkowców pierwszych dwóch dekad XX wieku, że „języki” (lub też cudowny dar ich tłumaczenia) staną się danym od Boga narzędziem ewangelizowania ludów nie znających jeszcze Ewangelii[9]. Monumentalny Dictionnaire de la spiritualité przy opisie specyfiki duchowości pentekostalnej skupia uwagę na czterech, jak to nazwano, „praktykach modlitewnych”: modlitwa uwielbienia, modlitwa w językach, wygłaszanie proroctw oraz modlitwa o uzdrowienie[10]. Dokładnie te same cechy wyróżniające podaje Kilian McDonnell w Lexikon für Theologie und Kirche: uwielbienie (Lobpreisung), modlitwa w językach i śpiew w językach, proroctwa i praktykowanie modlitw o uzdrowienie[11]. J. Rodman Williams, przez wiele lat uczestnik oficjalnego dialogu rzymskokatolicko-pentekostalnego oraz były przewodniczący Towarzystwa Studiów Pentekostalnych (Society for Pentecostal Studies)[12] podkreśla na pierwszym miejscu, że obecność Ducha Świętego w życiu chrześcijanina przeżywana jest jako doświadczenie, na sposób bezpośredniej i osobistej świadomości. Williams kończy zaś podkreśleniem roli modlitwy w językach jako praktycznie koniecznego ukoronowania charyzmatycznej modlitwy.

Pewnym zaskoczeniem jest więc fakt, że dzisiaj znaczna większość członków klasycznych wyznań pentekostalnych (zielonoświątkowców) nigdy w życiu nie modliła się w językach[13].

Według klasycznych poglądów pentekostalnych w chrzcie w Duchu zawierają się potencjalnie wszystkie inne dary, gdyż stanowi on początek „życia w Duchu Świętym”, a więc życia otwartego na działanie Ducha, które obejmuje także charyzmatyczne dary. Najczęściej za pożądany znak faktycznego chrztu w Duchu (a wśród bardzo wielu członków ruchu pentekostalnego nawet za znak konieczny) uważa się dar modlitwy w językach. W innych przypadkach za znak taki uważa się rozmaite doznania fizyczne, jak odczuwanie gorąca, bezwładne padanie na ziemię lub drżenie. To ostatnie – jak słusznie przypomniano – wydaje się być powrotem do obyczajów kwakrów, których nazwa, Quakers, pochodzi przecież od angielskiego to quake – drżeć.

Modlitwa językami, tak typowe dla pentekostalizmu zjawisko, może w teologicznej ocenie spełniać analogiczną rolę jak medytacyjne formy modlitwy w rodzaju psałterza, różańca lub modlitwy Jezusowej[14]. Doświadczenie mistyczne „nie rodzi się przede wszystkim z poszukiwania Boga ze strony człowieka, ale z obiektywnego doświadczenia wtargnięcia Boga w historię, a szczególnie w moją egzystencję”[15].

Walter Hollenweger, światowej sławy badacz pentekostalizmu, przypomina, że duchowość pentekostalna nie polega na jakimś zewnętrznym jedynie atrybucie zachowania, ale jest to „odmienny sposób bycia chrześcijaninem”. Ten półmiliardowy ruch najszybciej rosnący w całym chrześcijaństwie, rozwijający się nie tylko w krajach Trzeciego Świata Afryki lub Ameryki Łacińskiej, ale także w USA i w Europie, do tego stopnia nie jest łatwy do zdefiniowania, że Hollenweger dochodzi do wniosku: „w skali globalnej różnorodność jest tak wielka, że można powiedzieć co najwyżej tyle, że chrześcijaninem pentekostalnym jest ten, kto sam siebie nazywa chrześcijaninem pentekostalnym”[16]. W Afryce i w Meksyku, jak przypomniał Hollenweger, modlitwa w językach lub uzdrawianie mocą wiary nie uchodzi za coś nadzwyczajnego, jako że stanowi normalny element niektórych lokalnych religii pogańskich. W wielu krajach Trzeciego Świata chrześcijanie pentekostalni nie modlą się w językach, a zamiast tego koncentrują się na wspólnotowym uwielbieniu, śpiewaniu i na edukacji chrześcijańskiej. Zwłaszcza w takich krajach, jak Brazylia, Gwatemala, Chile i Republika Południowej Afryki, chrześcijanie pentekostalni dali się poznać jako gorliwi organizatorzy szkół na najróżniejszych poziomach.

9.2 Oficjalne wypowiedzi katolickie o darze języków

a. Odnowa charyzmatyczna w Kościele katolickim

Najpierw potrzebna nam będzie odpowiedź na pytanie: z jakiego powodu pojawia się tutaj Kościół katolicki? Przecież do tej pory, jeśli była mowa o mówieniu językami w XX wieku, pozostawaliśmy w kontekście chrześcijaństwa protestanckiego. Odpowiedź znajdziemy w świadectwie niezwykłych wydarzeń sprzed 50 lat.

Na wiosnę 1966 roku dwóch profesorów amerykańskiego uniwersytetu Duquesne w Pittsburgu (w stanie Pensylwania) postanowiło prosić, szukać i stukać - w modlitwie. Zobowiązali się do codziennej modlitwy o większe wylanie Ducha Świętego za pomocą liturgicznej sekwencji na uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Sekwencja zaczyna się od słów:

"Przybądź, Duchu Święty,
Spuść z niebiosów wzięty
Światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich,
Dawco darów mnogich,
Przyjdź, światłości sumień".

Kiedy codzienna modlitwa już trwała, wpadły im w ręce dwie książki: Krzyż i sztylet (David Wilkerson, The Cross and the Switchblade) oraz Oni mówią innymi językami (John Sherill, They Speak With Other Tongues). W obu tych książkach jest mowa o chrzcie w Duchu Świętym.

Minął już prawie rok ich modlitwy, kiedy w styczniu 1967 r. czterech katolików z ich grona wzięło udział w ekumenicznym charyzmatycznym spotkaniu modlitewnym. A zaraz potem, w lutym, zaczęto przygotowywać weekendowy wyjazd modlitewny do domu rekolekcyjnego Arka i gołębica (The Ark and the Dove Retreat Center) położonego ok. 20 km na północ od centrum Pittsburga.

Za temat weekendu wybrano 'Duch Święty'. Jako duchowe przygotowania zaproponowano:
- modlitewne oczekiwanie;
- lekturę książki The Cross and the Switchblade,
- lekturę Dziejów Apostolskich ( Dz 1-4).

W piątek 17 lutego 1967 ponad 20 osób wyruszyło na rekolekcje. Jako modlitwę śpiewali średniowieczny hymn Veni Creator Spiritus. Zaczyna się od słów:

"O Stworzycielu Duchu, przyjdź,
Nawiedź dusz wiernych Tobie krąg,
Niebieską łaskę zesłać racz,
Sercom co dziełem są Twych rąk" .

Hymn ten zawiera też wyznanie wiary w jeden z oczekiwanych poruszeń Ducha: "mową wzbogacasz języka nasz" (co jest dosłownym tłumaczeniem łacińskiego oryginału: sermone ditans guttura).

W piątek zaczęto od rozważanie na temat Maryi, potem uczestnicy przeżywali nabożeństwo pokutne (czyż Jezus nie powiedział: "On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie" - J 16,8?).

A w sobotę 18 lutego… tu udzielmy głosu już bezpośrednio Patti Mansfield Gallagher. Jest to osoba, która jako pierwsza otrzymała wtedy chrzest w Duchu Świętym i do dzisiaj (po 50 latach!) pozostaje entuzjastycznym świadkiem mocy Ducha i chętnie (oraz skutecznie…) modli się o dar języków w wielkich zgromadzeniach wiernych. Tak było na przykład dnia 13 czerwca 2015 r. na rekolekcjach dla tysiąca kapłanów z całego świata w bazylice laterańskiej w Rzymie. Ale wracając do wydarzeń z lutego 1967 roku:

"[W sobotę 18 lutego wieczorem] weszłam na piętro, do kaplicy, aby zaprosić studentów - gdyby tam byli - na przyjęcie urodzinowe na dole. Ale kiedy weszłam tam i uklęknęłam przed Najświętszym Sakramentem, odczułam, że cała się trzęsę z przejęcia Bożym majestatem. Ogarnęło mnie najgłębsze przeczucie: On jest Królem królów i Panem panów. Pomyślałam: «lepiej stąd wyjdź jak najszybciej, bo coś ci się stanie». Ale mój strach przemogło jeszcze większe pragnienie całkowitego poddanie się Bogu. […]

W ciągu kilku następnych godzin Bóg sam przyciągnął do kaplicy wielu naszych studentów. Niektórzy się śmiali, inni płakali. Niektórzy modlili się w językach, inni - jak ja - czuli płomień w dłoniach. Tak, tej nocy odbyło się przyjęcie urodzinowe: zaplanowane przez Boga w 'izbie na górze' narodziny katolickiej Odnowy Charyzmatycznej"[17].

Minęło prawie 50 lat. W roku 2013 Patti Mansfield mogła powiedzieć: obecnie Odnowa charyzmatyczna liczy sobie około 120 milionów katolików w ponad 200 krajach[18]. A zapytana o sens modlitwy w językach, odparła tak:

"Dar języków jest biblijny, jest darem modlitwy i chwały. Św. Paweł omawia ten dar w pierwszym liście do Koryntian, w rozdziałach 12-14. Powiada tam nawet: «Chciałbym, abyście wszyscy mówili językami» (1 Kor 14, 18). Podaje też pewne praktyczne wskazówki co do używania języków, aby wszystko odbywało się zgodnie z porządkiem"[19].

Wspomniała wtedy nawet pewną wypowiedź papieża Franciszka na temat modlitwy językami. Ten ciekawy fragment pochodzi z przemowy Franciszka dla uczestników spotkania włoskiej Odnowy charyzmatycznej na Stadionie Olimpijskim Rzymie w dniu 1 czerwca 2014 r.: "W katedrze w Buenos Aires, kiedy celebrowałem Mszę św. z Odnową Charyzmatyczną, po konsekracji i po kilku sekundach adoracji w językach (adorazione in lingue), śpiewaliśmy"[20].

Przywołanie osoby papieża Franciszka to dobry wstęp do postawienia pytania o dzisiejsze nauczanie Kościoła na temat daru języków. Pytanie jest jak najbardziej naturalne, tyle że … nauczania Magisterium Kościoła katolickiego na temat daru języków w sensie ścisłym nie ma.

Najbliższym analogiem oficjalnego nauczania Kościoła w tej materii jest dokument Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (International Catholic Charismatic Renewal Services). ICCRS powstało bowiem - już ponad 20 lat temu - z inspiracji Stolicy Apostolskiej. Podobną rangę ma dokument opublikowany przez kard. Léona J. Suenensa Odnowa charyzmatyczna, jako że - również ze strony Stolicy Apostolskiej, mianowicie papieża Pawła VI - został poproszony o pomoc w duszpasterzowaniu pośród wspólnot Odnowy w Duchu Świętym.

a. dokument Odnowa charyzmatyczna

Dokument Odnowa charyzmatyczna pod redakcją kard. Léona J. Suenensa to oficjalne stanowisko potwierdzone autorytetem duszpasterza, któremu powierzono duchową opiekę nad środowiskiem katolickiej Odnowy w Duchu Świętym. Dokument ten był konsultowany z późniejszym papieżem - kard. J. Ratzingerem. Oprócz wielu innych tematów, nie zabrakło tu refleksji na temat daru języków.

W rozdziale Dary Ducha a inicjacja chrześcijańska czytamy na przykład, że na początku historii chrześcijaństwa "pierwsze wspólnoty uważały za normalne, że moc Ducha objawia się w obfitości różnorodnych charyzmatów, takich jak: posługa, zarządzanie, proroctwa, glosolalie - które wylicza Nowy Testament". Dalej, autorzy dokumentu rozróżniają charyzmaty, "które dziś oceniamy jako normalne, tj. dary dodawania otuchy, dobroczynności, przewodzenia, miłosierdzia (por. Rz 12,8)", od innych: "proroctwa, uzdrawianie, mówienie językami i ich objaśnianie". Rozróżnienie to posłużyło do wskazania ważnej różnicy między duchową atmosferę pierwszego pokolenia chrześcijan a naszymi wspólnotami. Dziś wspólnoty "wydają się nie być świadome, że niektóre charyzmaty stwarzają dla Kościoła konkretne możliwości i w tym sensie nie są one wystarczająco otwarte na cuda Ducha Świętego"[22]. W tym samym miejscu dokumentu kard. Suenensa znajdziemy nieco obszerniejszą wzmiankę o mówieniu językami:

"Charyzmat glosolalii jest najskromniejszy ze wszystkich, gdyż to on najmniej konkretnie i bezpośrednio przyczynia się do budowania wspólnoty: 'Ten bowiem, kto mówi językiem, buduje siebie samego' - mówi święty Paweł"[23].

Kolejny rozdział, Specyficzne sfery rozeznania, już na wstępie zawiera uwagę:

"Charyzmaty, które jeszcze niedawno nie były uznawane za należące do struktury Kościoła - dar proroctwa, uzdrowienia, glosolalii, tłumaczenia języków - dzisiaj przez rosnącą rzeszę chrześcijan rozumiane są jako normalne objawienia (choć nie wyłączne) Ducha Świętego na poziomie lokalnych kościołów"[24].

Przypomina się przy okazji, że "kiedy ktoś mówi w językach lub wypowiada proroctwo, to nie za każdym razem znajduje się automatycznie ani koniecznie pod wpływem Ducha Świętego"[25]. Z drugiej strony jednak, należy uważać na zbytnie uzależnienie od współczesnych norm kulturowych, aby nie ulegać społecznemu naciskowi, kiedy "prorokowanie, modlitwa w językach, tłumaczenie języków, uzdrawianie nie są zachowaniami przyjmowanymi przez otoczenie za godne osób dorosłych, dojrzałych, odpowiedzialnych"[26]. W dokumencie podkreśla się przy tej okazji, że akceptacja społeczna nie stanowi normy zachowania godnej chrześcijanina.

Osobny podrozdział (choć, przyznajmy, króciutki) - Nadmierna waga przypisywana darowi języków? - zawiera uwagę, że chociaż kiedyś mogła pojawić się pewna przesada co do wagi glosolalii pośród charyzmatów, to obecnie "zaczyna zanikać".

Nieco później pojawia się wzmianka o dwóch sposobach pojmowania natury charyzmatów[27]. "Dla jednych charyzmaty prorockie (proroctwa, języki, uzdrawianie) są darami w tym sensie, że obdarzony nimi człowiek otrzymuje radykalnie nową zdolność, którą wcześniej nie dysponował". Nie jest to więc tylko ponadnaturalne wzrastanie zdolności naturalnych, ale mamy do czynienia z "cudownym aktem Boga". "Pozostali członkowie Odnowy uważają, że mamy raczej do czynienia z ożywieniem przez Ducha zdolności należących do pełni człowieczeństwa". "W tej perspektywie, mówienie językami, proroctwa nie wydają się radykalnie i zasadniczo różne od wypowiedzi obecnych również w kulturach niechrześcijańskich", odmienność polega raczej na "metodzie i celu". Do tej dwojakiej interpretacji trzeba nam będzie powrócić w następnym rozdziale, gdyż moim zdaniem jest kluczowa dla przyszłości Odnowy charyzmatycznej.

Mówienie językami jako temat podrozdziału powraca przy końcu dokumentu we fragmencie Dar języków[28]. Opinia wyrażona w tym miejscu mniej odpowiada wielowiekowej Tradycji Kościoła, a bardziej praktyce zastanej we współczesnej Odnowie charyzmatycznej: "podstawową funkcją charyzmatu mówienia językami jest modlitwa". "Wydaje się być on w specyficzny sposób związany z modlitwą uwielbienia", co wsparte jest argumentami biblijnymi: "Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże (Dz 2,11)" oraz "Dar Ducha Świętego wylany został również na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga (Dz 10,45-46)".

Dalej powraca wątek podporządkowanej wartości glosolalii: "dar ten, skromny, ale jednocześnie dla niektórych stanowiący duchowe dobrodziejstwo, nie należy do sedna przekazu ewangelicznego". Jednak związane jest z tym istotne bogactwo duchowe:

"Dar języków pozwala tym, którzy go posiadają, modlić się w głębszym wymiarze. Należy więc rozumieć ten dar jako manifestację Ducha Świętego w darze modlitwy. Niektóre osoby szanują ten charyzmat, gdyż pragną lepiej się modlić. Obecnie dar języków im to właśnie umożliwia. Jego funkcja objawia się głównie w modlitwie prywatnej"[29].

W tym miejscu dokumentu pojawiają się elementy wyjaśnienia, na czym - zdaniem autorów - ta modlitwa właściwie polega. Jest to więc modlitwa "na sposób przedpojęciowy, nieobiektywny". "Wyraża za pomocą środków przedpojęciowych to, czego nie mogą wyrazić pojęcia". A nawet: "modlitwa językami uwypukla tę formę porozumiewania się, do której zdolne są nawet dzieci". Co do pytania, czy "dar języków w pewnych przypadkach wyraża się w jakimś znanym języku, czy też nie", to "należy podjąć poważne badania". W każdym razie do "kompletnego wachlarza darów Ducha Świętego" należy także dar języków, który wraz z innymi darami winien być włączony do "normalnego, codziennego życia Kościoła lokalnego", i nic z niego "nie powinno być uznane za wyjątkowe lub niesamowite".

b. dokument Chrzest w Duchu Świętym

Przechodzimy teraz do drugiego z wzmiankowanych dokumentów prezentujących obecne stanowisko katolickiej wspólnoty na temat daru języków. Chrzest w Duchu Świętym to dokument Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej. Angielska nazwa tego gremium to International Catholic Charismatic Renewal Services, stąd często używany skrót ICCRS (wymawiany jako 'ikres'). ICCRS to druga z kolei instytucja służąca Odnowie charyzmatycznej zaakceptowana ze swymi statutami w Kościele katolickim w roku 1993 (pierwszą było Katolickie Stowarzyszenie Charyzmatycznych Wspólnot Przymierza w r. 1990).

Rola zawartego tu nauczania nie polega na nowości: zasadniczo powiela on te wszystkie myśli na temat daru języków, które znamy już z dokumentu pod redakcją kard. Suenensa. Ranga tych uwag zależy raczej od miejsca ICCRS w Kościele katolickim potwierdzonego oficjalną akceptacją przez instytucje Stolicy Apostolskiej.

Dokument przypomina najpierw, że "dar języków stał się dość powszechny, i pod tym względem zwyczajny, przede wszystkim jako dar modlitwy i uwielbienia"[30].

Przechodzi się potem do biblijnego rodowodu glosolalii.

W Dziejach Apostolskich "dar języków jest blisko związany z wychwalaniem Boga (Dz 2, 11; por 10,46); jako zjawisko charyzmatyczne jest znakiem obecności Ducha, zaproszeniem do wiary"[31]. Jeśli czytamy w Dziejach, że "Duch stwarza atmosferę radości i bezustannego uwielbienia, nawet w obliczu prześladowań", to dzieje się tak również przez "związane z uwielbieniem Boga charyzmaty proroctwa i języków"[32].

Pierwszym biblijnym przypadkiem mówienia językami (Dz 2) jest Pięćdziesiątnica, która jest "odwróceniem przekleństwa wieży Babel, kiedy to Bóg pomieszał ludziom języki z powodu ich pychy (Rdz 11,1-9)"[33]. Teraz Bóg jednoczy języki ku Jego chwale: "uczniowie zaczynają 'mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić' (Dz 2,4). To, o czym mówią, to 'wielkie dzieła Boże'"[34].

Po Dziejach Apostolskich czas na wspomnienie tekstów św. Pawła. Dokument sugeruje, że kiedy Apostoł mówi o "ukazywaniu ducha i mocy (1 Kor 2,4)", to prawdopodobnie odnosi się to do mocy charyzmatycznej (cuda, dar języków, prorokowanie)[35].

Biblijny fundament współczesnej praktyki glosolalii omówiony jest następnie przez wskazanie na nauczanie św. Pawła z listu do Koryntian:

"Nauczanie Pawła sugeruje, że istnieją dwie formy daru języków:
- po pierwsze, języki mogą odnosić się do łaski modlitwy i uwielbienia w nieznanej mowie (1 Kor 14,4; por. Rz 8,26-27), do swego rodzaju 'pozarozumowej modlitwy serca';
- po drugie, języki mogą odnosić się do publicznego przesłania dla zgromadzenia; w tym drugim przypadku istniej potrzeba kogoś z charyzmatem tłumaczenia języków, aby zakomunikował jego znaczenie zgromadzeniu"[36].

W pierwszym przypadku cel tego daru, w odróżnieniu od celu innych charyzmatów - "jako mowy osobistej modlitwy - to aby człowiek sam wzrastał"[37].

Co do historii mówienia językami, to:

"Po drugim stuleciu prawie się nie pisze o darze języków. Jednakże nie musi to oznaczać, że dar ten zniknął z Kościoła. Istnieją bardzo silne dowody, że biblijne zjawisko mówienia językami nadal występowało, chociaż pod inną nazwę i być może nieco inaczej się przejawiało. Wielu z Ojców mówiło o 'jubilacji', formie modlitwy i głośnego śpiewu bez słów, która zdaje się być blisko spokrewniona z darem języków, jak się go dzisiaj doświadcza"[38].

Dokument wyraźnie i wprost mówi też o przypadkach, kiedy mówienie językami przybrało postać używania jakiegoś znanego, ludzkiego języka:

"W Odnowie odnotowano wiele przypadków cudownego daru języków, gdzie mówiący mówił niezrozumiale w języku nieznanym jemu samemu, lecz znanym słuchaczowi. Na przykład Dom Louis Leloir OSB, ekspert w dziedzinie języków biblijnych […] usłyszał, jak młoda kobieta, która znała jedynie francuski, modliła się w płynnym staro-syryjskim"[39].

Dokument ICCRS dystansuje się od pierwotnego pentekostalnego nauczania o językach jako 'biblijnym znaku' otrzymania chrztu w Duchu Świętym:

"Nie można uzależniać chrztu w Duchu Świętym, będącego ze swej natury oddaniem się Duchowi Bożemu, od jakiegoś szczególnego znaku Jego przyjęcia. Z tego powodu doktryna głosząca, że mówienie językami stanowi niezbędny znak chrztu w Duchu Świętym jest w tradycji katolickiej nie do przyjęcia. Jednakże dar języków jest szeroko rozpowszechniony i często bywa pierwszym charyzmatem doświadczanym podczas otrzymania chrztu w Duchu Świętym, Modlitwa językami może odgrywać kluczową rolę w otwieraniu człowieka na wpływ Ducha a przez to na całą sferę darów duchowych"[40].

Chociaż więc glosolalia nie jest w sensie doktrynalnym 'biblijnym znakiem' otrzymania Ducha Świętego, to nad wyraz często stają się biblijnym znakiem w znaczeniu egzystencjalnym:

"Dar języków staje się często, choć nie zawsze, pierwszym otrzymanym charyzmatem. Ponieważ jest on prostym sposobem poddanie się Duchowi, może stać się furtką dla następnych charyzmatów"[41].

9.3 Języki we współczesnej Odnowie charyzmatycznej: minimalizm teologiczny

W poprzednim rozdziale poznaliśmy dwie współczesne interpretacje daru języków. W dokumencie Odnowa charyzmatyczna pod redakcją kard. Léona J. Suenensa wspomniano o tym, że dla jednych takie dary charyzmaty jak języki nie wydają się radykalnie i zasadniczo różne od zjawisk obecnych również w kulturach niechrześcijańskich, nawet pogańskich, a chrześcijańska specyfika mówienia językami polega raczej na celu tej praktyki. Jest jednak i druga interpretacja: jej zwolennicy uważają, że mówienie językami jest skutkiem cudownego interwencji Boga.

W tym rozdziale poznamy bliżej intencje zwolenników tej pierwszej opinii - wraz z krytycznymi pytaniami, które - według mnie - koniecznie należy postawić. Prezentację opinii drugiej w znakomitym wydaniu o. Jonasa Abib z Brazylii - tym razem już bez komentarza - zostawimy na rozdział kolejny.

Najpierw uwaga wstępna: doświadczenie każdego rodzaju modlitwy w Kościele kształtowane jest przez osobiste przeżycie pojedynczych wiernych, tradycje modlitewnych wspólnot i dynamikę duchowych nurtów. Tak samo jak dynamicznie i twórczo zmieniało się i wzbogacało rozumienie medytacji czy różańca, tak samo i współczesne rozumienia modlitwy w językach zróżnicowało się i przybrało rozmaite formy.

Po tym zastrzeżeniu przejdźmy już do tego, jak prezentuje się interpretacja daru języków w wydaniu bardziej naturalistycznym, a może nawet minimalistycznym (gdyż ma tendencję do minimalizowania wpływu łaski Bożej).

Trzy najważniejsze znaczenia słowa „języki” używanego w naszej współczesnej Odnowie Charyzmatycznej (w sensie modlitewnego daru) są wtedy rozumiane tak:

(1) Dar udzielony apostołom w dniu Pięćdziesiątnicy: cudowny znak zrozumiały w wielu językach świata; dar opisany w następnych miejscach Dziejów Apostolskich: znak, po którym rozpoznawano zstąpienie Ducha; opisywany niekiedy, choć rzadko, w późniejszej historii Kościoła.

(2) Dar opisany w Pierwszym Liście do Koryntian 14: dar modlitewny, który raczej też był cudownym znakiem, choć być może był tylko rodzajem nieskoordynowanej mowy, której intencją była modlitwa;

(3) „Modlitwa w językach” jako możliwa do wyuczenia modlitewna technika tworzenia niezrozumiałych dźwięków nawet bez potrzeby chrztu w Duchu Świętym.

W świetle tak zróżnicowanego zastosowania nazwy „języki” warto zastanowić się nad koniecznością dopowiedzenia naszych intencji, kiedy używamy określenia „modlitwa w językach” (mówiona lub śpiewana) w związku z tak różnymi zjawiskami. W Odnowie Charyzmatycznej kojarzą się z tą nazwą najpierw rozmaite zjawiska biblijne: dlatego „języki” mogą oznaczać ewidentny cud (Dz 2,4n); mogą opisywać jeden ze znaków przekonujących o zstąpieniu Ducha Świętego (Dz 10,44n); mogą opisywać charyzmat modlitwy wprawdzie aktualnie niezrozumiałej, ale możliwej do przetłumaczenia (1 Kor 14). Co do tych rodzajów w Odnowie istnieje częste przekonanie: trwają i są praktykowane w naszych modlitewnych wspólnotach.

Nie wszyscy zewnętrzni obserwatorzy Odnowy w Duchu Świętym zdają sobie jednak sprawę z istnienia jeszcze jednej interpretacji modlitwy w językach. Byłyby to wspólnotowe wokalizy, bez specjalnego związku z chrztem w Duchu Świętym, a nawet w ogóle niespecjalnie związane z jakimś szczególniejszym, aktualnym działaniem Ducha Świętego. Wokalizy, w które może włączyć się każdy bez wyjątku, jeśli tylko nie ma specjalnych zahamowań w tej mierze. Podamy teraz przykład nauczania o modlitwie w językach w takim właśnie znaczeniu.

Jest to wypowiedź o. Roberta Faricy, jezuity i wykładowcy na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, od lat związanego z Odnową charyzmatyczną. O. Faricy nauczał o językach tak:

„Sposobem modlitwy kontemplacyjnej jest modlitwa w językach […]. To jest modlitwa kontemplacyjna 'głośna'.
− Kto umie modlić się w językach? Wszyscy mogą modlić się w językach!
− Czy muszę być do tego ochrzczony w Duchu Świętym? Nie! […]
− Więc jak modlę się w językach?
− Otwieram usta, patrzę na Jezusa oczami wiary i śpiewam, używając sylab, które nie mają żadnego sensu. Jak małe dziecko, które nie umie mówić. Potem pozwalam, aby te sylaby tworzyły całość. I śpiewam do Jezusa jak małe, gaworzące dziecko.
− Czy to prawdziwy język? Nie!
Jest to modlitwa kontemplacyjna — bez myślenia, bez słów […]. Modlitwa w językach jest wyższym stopniem modlitwy kontemplacyjnej”[42].

Tak znaczne rozszerzanie znaczenia terminu „języki” nie ułatwia zrozumienia historii ruchu charyzmatycznego. U początków tego ruchu ludzie - jak widzieliśmy - wyczekiwali miesiącami i latami na dar języków. Jeden z najważniejszych inicjatorów nowożytnego pentekostalizmu, William J. Seymour - głosiciel słynnej Azusa Street Mission w Los Angeles - przez długi czas tak właśnie uczył o modlitwie w językach, choć sam tego daru jeszcze nie dostąpił. Na dar języków czekał cały miesiąc spędzony na intensywnej modlitwie i poście[43]. Podobnie miała się rzecz z inną sławną w tej dziedzinie osobą: Charles Parham (który - jak pamiętamy - modlił się z nałożeniem rąk nad Agnes Ozman i ta otrzymała dar języków) otrzymał ten dar dopiero trzy dni później: a te dni były wypełnione nieustanną modlitwą całej wspólnoty[44].

Najwidoczniej więc sto lat temu ta sama nazwa „języki” oznaczała coś o wiele poważniejszego, niż w niektórych dzisiejszych grupach modlitewnych. Nie przesądzając o tym, czy była to na pewno taka sama modlitwa, o której mówił Apostoł Paweł, możemy stwierdzić z całą pewnością, że nie była to taka modlitwa, do której niekiedy zachęca się dziś na dużych charyzmatycznych spotkaniach modlitewnych: może to robić każdy, choćby nigdy wcześniej tego nie robił; nie musi być do tego ochrzczony w Duchu; jeśli raz nauczy się tego, ta umiejętność już nigdy nie zaniknie.

Efekt tej modlitwy nie wydawał się świadkom podobny do nieskładnych dźwięków: w 1904 r. dziennikarz gazety Inquierer przysłany, aby zrelacjonować niezwykłe wydarzenia wokół misji Parhama, opisał przykład 'mówienia językami' rozpoznany jako język indiańskiego plemienia Pawnee. Nawet jeśli podejdziemy sceptycznie do sposobu identyfikacji tego języka, to jedno jest pewne: nie został rozpoznany jako gaworzenie dzieci[45].

Oczywiście nie chodzi o pomniejszanie wartości wokalizy modlitewnej. Podobnie jak wyuczony śpiew pieśni bywa budujący i duchowo pożyteczny, tak samo wyuczona wokaliza o różnym stopniu spontaniczności i improwizacji może spełniać wspaniałą rolę na spotkaniach modlitewnych Odnowy Charyzmatycznej. Może to być wokaliza śpiewana (nazywana wtedy „śpiewem w językach”) lub recytowana (nazywana „modlitwą w językach”). Problemem jest tylko to, że jeśli używamy określenia „modlitwa w językach” w tak szerokim znaczeniu, to niezrozumiały staje się nieoczekiwany i cudowny charakter wielu wydarzeń w Nowym Testamencie związanych z modlitwą językami.

Jako przykład takiej trudności weźmy fragment formacyjnego materiału jednego z naszych kościelnych ruchów.

"[Dar języków] nie wymaga większego zrozumienia, posłuszeństwa i formy, niż te modlitwy, na jakie stać dzieci. Jest to jak gdyby 'gaworzenie przed Panem Bogiem'.
Dar języków jest tak stary, jak sam Kościół. Brak na jego temat bezpośrednich wzmianek w Starym Testamencie, a i za życia Pana Jezusa nie objawiał on się jeszcze, jednakże już wtedy Jezus zapowiedział go swoim uczniom: 'Te znaki towarzyszyć będą: (…) nowymi językami mówić będą' (Mk 16, 17).
Pierwsze objawienie się daru języków, które zarazem łączyło się z powstaniem Kościoła, miało miejsce w Wieczerniku podczas Zesłania Ducha Świętego (Dz 2, 2-11)"[46].

Zacytowanie (bez żadnych opuszczeń) fragmentu tego nauczania dość reprezentatywnego dla 'nurtu minimalistycznego' obrazuje, jak myślę, teologiczny kłopot tak rozumianego minimalizmu. Przytacza się ewangeliczną zapowiedź Jezusa znaków, jakie będą towarzyszyć Kościołowi po Jego zmartwychwstaniu (Mk 16, 17-18). Wszystkie te znaki te mają charakter wyraźnie cudowny: "w imię moje złe duchy będą wyrzucać, węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić; na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie". Wszystkie - z wyjątkiem jednego, mianowicie "nowymi językami mówić będą". Ten znak okazuje się bowiem realizować między innymi w gaworzeniu jak dzieci. Czy taka interpretacja wydaje się prawdopodobna? To samo pytanie zrodzi się w czytelniku, kiedy dowie się, że pierwsze objawienie sie daru języków miało miejsce w Wieczerniku, kiedy to - jak pamiętamy -zgromadzeni mówili pełni zdumienia i podziwu: "Jakżeż każdy z nas słyszy swój język ojczysty?" Czy łączenie przyczyny tego zdumiewającego, cudownego znaku przyjścia Ducha Świętego ("jak to sami widzicie i słyszycie" - Dz 2, 33) z gaworzeniem może nas przekonać?

Po drugie, zagubi nam się znaczenie potrzeby modlitwy o charyzmaty (w tym charyzmat „języków”), skoro „języki” nabywa się drogą ćwiczeń w spontaniczności charyzmatycznego wypowiadania sylab bez związku.

Po trzecie wreszcie, przestaniemy rozumieć prawdziwą historię „języków” w pentekostalizmie, czyli nowożytnym ruchu charyzmatycznym.

Jak łatwo zauważyć, określenie „modlitwa w językach” wydaje się tu oznaczać coś innego niż w Piśmie Świętym. Pierwsza różnica polega na tym, że nie niesie ze sobą żadnej treści możliwej do wyrażenia słowami. Nie tylko więc, że nikt z obecnych nie może jej zrozumieć (tak jak rozumiano „języki” w Dz 2,4-12), ale jest to w ogóle niemożliwe: próżno byłoby czekać na tłumaczenie (jak w 1 Kor 14), skoro jest to rodzaj gaworzenia „bez myślenia i bez słów”. Jako przykład wypowiedzi analogicznej do takiej współczesnej modlitwy językami podaje się niekiedy w Odnowie Charyzmatycznej, że „matka «rozmawia» ze swoim malutkim, zaledwie gaworzącym dzieckiem” albo że „kibice sportowi wydobywają z siebie jęki zawodu”[47]. Tego typu wypowiedzi, jak wspomnianej matki lub kibiców, nie da się przetłumaczyć nie z powodu braku znajomości tego „języka”, ale z powodu bardziej zasadniczego: to po prostu nie jest język składający się ze słów nadających się do tłumaczenia. Bardziej niż słowo „język” pasowałoby tu zapewne określenie „odgłosy”.

Druga różnica to brak związania tego rodzaju modlitwy z jakimś specjalnym, nadzwyczajnym działaniem Ducha Świętego. Nie trzeba być do tego — jak zapewnia o. Faricy — nawet „ochrzczonym w Duchu Świętym” i dlatego każdy może to robić.

Trzecia różnica wymaga dalszej lektury tekstu o. Faricy’ego:

„Teraz wszyscy będziemy śpiewać w językach.
− Czy to jest łatwe?
− To zależy! Jeżeli jesteście ludźmi młodymi, to jest to bardzo łatwe”[48].

Kolejna różnica, i to ważniejsza, polega więc na tym, że nazwa „śpiew w językach” oznacza coś, co wszyscy — choćby nigdy wcześniej tego nie robili — mogą robić po krótkim ćwiczeniu. Przeszkody wydają się głównie natury psychologicznej: dlatego młodszy wiek, sprzyjający eksperymentowaniu i nowatorstwu, jest gwarancją powodzenia śpiewanej modlitwy w „językach”.

A oto jak wygląda praktyczne wprowadzenie do modlitwy językami. Wbrew temu, czego moglibyśmy oczekiwać, nie jest to skupiona otwartość na Ducha Świętego i oczekiwanie na niespodziankę: nie, jest to rodzaj wokalnego ćwiczenia:

„Proszę wstać. Będziemy teraz śpiewać «Alleluja» i po ostatnim «Alleluja» zaczniemy śpiewać w językach. Alleluja, Alleluja…”[49].

W śpiewanym wyrazie Alleluja przedłuża się ostatnią sylabę „a”, potem zaś zachęca się ludzi do jej modyfikowania w sylaby bez znaczenia. Taka „modlitwa językami” na pewno bywa piękna i wartościowa. Na pewno też wywiera niekiedy wielkie wrażenie swoim majestatem i wzniosłą siłą uczucia. Czy jednak nazwa „języki” odnosi się w tym przypadku do tego samego, co „języki” w Biblii i w historii nowożytnego pentekostalizmu? Wydaje się, że ten typ współczesnych „języków” jest bardziej podobny do naturalnych sposobów wyrazu stosowanych w muzyce świeckiej (zwłaszcza ludowej) niż do zaskakującego daru biblijnej modlitwy.

Nauczanie o. Roberta Faricy zostało nawet zawarte w podręczniku do prowadzenia Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, którego jest współautorem[50]. Zacytujemy nieco dłuższe fragmenty tego Seminarium, gdyż to wyjaśnienie istoty mówienia językami stało się ostatnio w Polsce nad wyraz popularne.

O. Faricy zaczyna od tego, że "jednym z najczęstszych owoców modlitwy o chrzest w Duchu Świętym jest dar modlitwy w językach". Potem przekonuje, że chodzi tu o dar wspomniany w tekstach Biblii: "Czy jest to dar biblijny? Dar języków jest wspomniany w kilku miejscach Dziejów Apostolskich", "na jego temat możesz też przeczytać w Pierwszym Liście do Koryntian", św. Paweł wspomina o modlitwie językami, gdy zachęca Efezjan (Ef 5,16) i Kolosan (Kol 3,16), by śpiewali psalmy i hymny, i pieśni pełne ducha: pieśni pełne ducha to właśnie śpiew w językach".

O. Faricy przechodzi potem do wyjaśnienia natury takiej modlitwy. W jego ujęciu "jest to gaworzenie sylabami, które nic nie znaczą", "modlitwa językami jest gaworzeniem dziecka". Tego samego wyrażenia używają też autorzy podręcznika Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy: "Jest prostą modlitwą dziecka Bożego, jest gaworzeniem dziecka przed Ojcem"[51].

Wracając zaś do o. Faricy: pomimo charakteru gaworzenia, "jest ona modlitwą kontemplacyjną, jest kontemplacją słowna, wokalną". A jako taka "jest wyższą formą modlitwy niż modlitwa słowami i pojęciami". Taka kontemplacja "jest ogólnie lepsza od modlitwy słowami", i dlatego "bardziej raduje ona również Boga".

Organizatorzy Seminarium są poinstruowani, jak wprowadzać uczestników w modlitwę językami:

"Grupa może zaśpiewać prosty hymn, na przykład osiem razy "Alleluja', i ciągnąc dłużej ostatnią sylabę 'a' w słowie 'alleluja' próbować zacząć modlitwę w językach. Czasami, na początku, trzeba zaśpiewać kilka sylab 'bez sensu', aby się otworzyć, by potem modlitwa mogła z nas płynąć". A nawet, "jeśli wypowiadasz śmieszne dźwięki do Jezusa, to właśnie jest modlitwa w językach: módl się dalej".

Wszystko to nie wygląda jednak na otrzymanie nowego języka, ale na pobudzeniu siebie samego, aby gaworzyć przed Bogiem na nowy sposób. Wydaje się, że różni się to poważnie od przeżycia otrzymania, że znajdujemy tu poważny kontrast wobec tego, co relacjonowali dawniejsi autorzy charyzmatyczno-pentekostalni.

Dla porównania zacytujmy świadectwo zaskoczenia niespodziewanym darem, który wypływał z wnętrza rozmodlonego serca Lewi Petrusa w 1902 r. podczas spotkania norweskiego Ruchu Uświęceniowego: "Łzy spływały po moich policzkach, podczas gdy przepełniała mnie radość. Strumień mocy i słodyczy przenikał mnie na wskroś i wymówiłem nieznane słowa, które niezmiernie mnie zaskoczyły" . Nie wygląda to na opis innymi słowami tego samego daru, o którym mówi R. Faricy. Z czysto opisowego punktu widzenia zdaje się to po prostu innym zjawiskiem.

Wszystko to zachęca do rozpatrzenia innej możliwości interpretacji. Wyjaśnienie maksymalistyczne podkreśla (maksymalizuje) aktywność Ducha Świętego i bierność człowieka przy otrzymaniu daru języków. Tej drugiej możliwości poświęcimy więcej miejsca w kolejnym rozdziale.

9.4 Języki w Odnowie: dar nadprzyrodzony

a. doświadczenia wczesnej Odnowy charyzmatycznej

Czas teraz na zapowiedzianą prezentację przekonania tych, którzy uważają, że mówienie językami jest skutkiem interwencji Boga. Czy jest to interwencja cudowna? To pewnie zależy od tego, jak rygorystycznie rozumiemy słowo cud. Ale na pewno tak bywa przezywana i opisywana w nurcie interpretacji maksymalistycznej.

Zaczniemy od świadectwa słynnego inicjator Odnowy charyzmatycznej w tradycyjnym kościele episkopalnym w USA J. L. Sherilla:

"Czułem, odrętwienie warg i blokadę w krtani. I nagle odniosłem wrażenie, że wystarczy, że spojrzę w górę, a zacznę mówić językami. […] Nagłym zrywem wiary wyrzuciłem ręce w górę, twarz wzniosłem ku niebu i co sił w płucach wykrzyknąłem: - Chwała Panu!

Otwarła się we mnie jakaś zapora. Z mojego wnętrza, głębiej niż mógł wydobywać się głos, wypłynął strumień radosnych dźwięków. […] Był uzdrowieniem, przebaczeniem, miłością zbyt głęboką, aby mogły ją wyrazić słowa. Wybuchał ze mnie dźwiękiem bez słów. Po tym jednorazowym akcie woli uwolniłem się, poszybowałem aż do zjednoczenia z Nim. Nie musiałem czynić dalszych wysiłków, ani wybierać sylab do wyrażenia radości. Sylaby już były, gotowe do użycia. Było ich więcej, niż moje ziemskie wargi i język były w stanie sformułować"[53].

Świadectwo Johna Sherilla z lat '50 XX wieku zachęca do radykalnie innej interpretacji daru mówienia językami we współczesnej Odnowie charyzmatycznej. Takiej, gdzie minimalizuje się dzieło ludzkie (redukując je do wyczekującej, modlitewnej bierności) a maksymalizuje się dzieło Boże.

Drugi przykład, nieco późniejszy, pochodzi ze środowiska katolickiego. jak na Odnowę charyzmatyczną jest to bardzo wczesny tekst (z 1975 r., a więc zaledwie 8 lat od początków katolickiej Odnowy). Warto zwrócić uwagę na powracający motyw otrzymania (a nie wywołania) tego daru, oraz na zaskakujące człowieka chwile i miejsca obdarowania.

"Tom N. otrzymał ów dar, gdy skończył odmawiać różaniec, Rita M. - gdy śpiewała podczas Mszy, siostra M. - gdy klęczała w niemej modlitwie do Najświętszej Maryi Panny. Colleen S. obudziła się w środku nocy i nagle zaczęła modlić się w językach we śnie; ktoś inny zaczął modlić się w językach we śnie i dopiero po upływie dwu tygodni był w stanie czynić to na jawie"[54].

Z tego samego tekstu wybierzmy jeszcze jeden fragment, który podkreśla aktualne działanie Ducha Świętego podczas modlitwy w językach:

"Bywa, że niby pod tajemnym natchnieniem Ducha Świętego, cała grupa śpiewa razem [w językach]. Każdy w zespole używa danego mu języka, własnej melodii, tonacji, tempa itp., zróżnicowanych niekiedy w uderzającym stopniu. A mimo to wszystkie te elementy zlewają się w harmonię o nieziemskiej piękności: […] powstaje symfonia, jakiej nigdy nie stworzył żaden zwyczajny chór"[55].

Dla świadka opisywanej tu modlitwy w językach, jest oczywiste, że "ta natchniona symfonia nie jest tylko czymś w rodzaju supercudu", ale jest już teraz doświadczeniem przyszłej chwały niebieskiej, jest "znakiem dla naszej wiary, że Dyrygent działa".

Warto dodać świadectwo słuchacza ludzi modlących się darem języków w miejscowości Kedgaon w Indiach w 1905 r.: "niektórzy mówili innymi językami, których nikt w Kadgeon nie rozumiał; nie było to jakieś mamrotanie: wyraźnie przypominało mówienie obcym językiem, który słyszałem, ale którego nie mogłem zrozumieć"[56].

Podobnej terminologii potrzebowali też Małgorzata i Marek Nowiccy dla opisania początków Odnowy w Polsce. Ksiądz F. Blachnicki "chrzest w Duchu Świętym przeżył w Stanach Zjednoczonych w r. 1978 - wtedy otrzymał dar modlitwy językami". Ks. Jan Kruczyński pojechał w okolice Zawoi w r. 1966 razem z przyjaciółmi. Postanowili się pomodlić i "w trakcie modlitwy nagle zaczęli mówić obcymi językami - jak im Pan pozwalał. Wypowiadali niezrozumiałe słowa, uwielbiając Boga. Nie wiedzieli wtedy nic o Odnowie w Duchu Świętym". Mieli kłopot jak zrozumieć i jak opowiedzieć o tym, "co nagle wydobyło się z ich ust". A kolejny świadek początków polskiej Odnowy zaraz po spowiedzi "zaczął się modlić w dziwny sposób, wypowiadając i wyśpiewując na cześć Pana niezrozumiałe wyrazy". Zaskoczenie było tym większe, że "nigdy wcześniej nie słyszał glosolalii, nikt na niego nie nakładał rąk"[57]. Przyszły karmelita bosy, o. Waldemar, "chrzest w Duchu Świętym przeżył w klasztorze małych Sióstr Betlejemskich we francuskich Alpach; wkrótce zaczął mówić językami"[58].

Zaskoczenie, cudowna interwencja Boża, nieoczekiwany dar, niespodziewany język modlitwy - to cechy wspólne tego maksymalistycznego przeżywania daru języków. Wydaje się, że taki opis znacznie łatwiej zharmonizować ze świadectwem Biblii i z historią współczesnego ruchu pentekostalnego.

Czas teraz na katechezę o darze języków utrzymaną właśnie w takim nurcie interpretacji. Myślę, że dobrze przysłuży się nam w tym celu świadectwo ks. Jonasa Abib.

b. katecheza z Brazylii

Ks. Jonas Abib to brazylijski salezjanin, dziś już w mocno podeszłym wieku (ur. 1936 r.). Zaangażowany od 1971 r. w Odnowę charyzmatyczną, w r. 1978 założył wspólnotę Canção Nova, która od 2008 r. uzyskała aprobatę Stolicy Apostolskiej. Wspólnota oddziałuje nie tylko przez tysiące swoich członków, ale także przez ewangelizacyjny system mediów Canção Nova, na który składa się radio, telewizja i Internet. U progu dwudziestego pierwszego wieku, 24 czerwca 2000 roku, wygłosił katechezę o darze mówienia językami[59]. Kto wie, czy ten właśnie typ nauczania nie mógłby się stać proroctwem na mówienie językami na kolejny już wiek Odnowy charyzmatycznej?

Czego uczy w swojej katechezie o. Abib?

Punktem wyjścia jest biblijna scena Nawiedzenia (Łk 1,39-45). Maryja jako pierwsza doświadczyła wtedy chrztu w Duchu Świętym, ale pomogła też Elżbiecie w otrzymaniu duchowego daru. Począwszy od tego momentu, tak jak w Wieczerniku, Maryja jest matką chrzestną naszego chrztu w Duchu Świętym.

Wieczernik stał się miejscem narodzin Kościoła: powstała nowa ludzkość, nowa cywilizacja, nowa ziemia, nowy świat - i towarzyszyła temu modlitwa w nowych językach. Patronką tych narodzin była Maryja - i tę samą rolę chce spełniać dziś wobec nas.

Ważnym elementem nowej modlitwy nowego pokolenia jest nowy język - modlitwa w językach. Nie tylko my sami mamy otrzymać ten dar wraz z chrztem w Duchu Świętym: mamy - jak Maryja - pomagać w tym innym ludziom.

Bóg rozlał na nas swojego Ducha, gdyż nas potrzebuje: mamy zostać świadkami Jego dobroci i darmowej łaski. To Jezus chrzci Duchem Świętym, ale potrzebna jest 'położna' nowych narodzin: tę rolę spełnia Maryja.

To dziś możesz otrzymać chrzest w Duchu, to dziś możesz modlić się mówiąc językami. Módl się ze mną - mówi o. Abib - a dziś otrzymasz tę łaskę!

Czy trudno jest modlić się w językach? Nie! W chwili narodzin natura sama wspomaga narodzenie dziecka. Dziecko od razu wydaje głos swojego płaczu. Podobnie jest z chrześcijaninem w chwili nowego narodzenia. O tym mówi św. Paweł: "Duch prosi za nami wzdychaniem niewymownym" (Rz 8,26 - tłum. Wujka).

Nie byłoby naturalne, gdyby dziecko narodziło się i nie płakało. Jeśli wyda głos, wszyscy mówią: "Wszystko w porządku. Narodziło się dziecko". Podobnie nie jest naturalne, jeśli chrześcijanin narodzi się na nowo z Ducha - i nie wydaje nowego głosu.

Modlitwa w językach nie jest czymś tajemnym, czymś ukrytym. Pewnie, że jest darem: to dar Ducha Świętego. Tym, kto zaczyna tę modlitwę w nas jest Duch Święty, a nie my. Ale to rzecz prosta: jak płacz dziecka jest czymś łatwym, tak samo przy chrzcie w Duchu Świętym modlitwa w językach jest czymś najbardziej naturalnym na świecie.

Położna pomaga, zachęca - ale dziecko przychodzi na świat siłami natury. Nie da się nakłonić dziecka, aby się narodziło. Podobnie jest z chrztem w Duchu i z modlitwą językami: przez nakłanianie nikt nie będzie się modlić językami. Przez autosugestię nikt nie będzie modlić się językami. Może tylko powstać coś, co jest podobne do modlitwy językami, ale tak naprawdę wcale nią nie jest. Może trwać chwilkę, ale nie będzie miała kontynuacji.

Nasz Pan pragnie, aby bardzo wielu ludzi otrzymało dar nowego narodzenia, aby wszyscy byli ochrzczeni w Duchu Świętym. Cóż za radość, kiedy możemy w tym współpracować! Kiedy możemy pomagać, jak położna!

A nasza rola podczas modlitwy językami? Jest podobna do grania na flecie. To człowiek gra na flecie, ale potrzebuje instrumentu. Podobnie: to Duch Święty modli się w nas językami, ale potrzebuje, abyśmy udostępnili Mu 'instrument' naszego głosu. To zależy od nas.

My udostępniamy nasze struny głosowe, ale to Duch Święty daje treść modlitwy i jej melodię. Apostoł Paweł mówi: "kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu" (1 Kor 14, 2). Nie mówimy językami po to, aby jakiś człowiek to rozumiał. Bóg to rozumie.

Duch Święty modli się w nas - i jest to modlitwa niezawodna! Duch Święty zna przecież potrzeby nasze i potrzeby całego świata. I przez nas - przekazuje je Ojcu. Dlatego modlitwa w językach jest modlitwą skuteczną. Nasz ludzki 'flet' jest używany przez samego Ducha Bożego: to On modli się w nas przez "błagania niewymowne".

Kiedy gramy na flecie - powstaje piękna melodia. Podobnie przy modlitwie językami: Duch Święty zna potrzeby twoje i twojej parafii, i potrzeby Brazylii i innych narodów, i całego świata, i Rosji, Chin, Indii … potrzeby, zagrożenia, problemy tylu narodów.
Duch Święty wie więcej niż papież i kardynałowie o potrzebach Kościoła, świata i narodów.
Duch Święty potrzebuje twego głosu, jak grający na flecie potrzebuje instrumentu.
Duch Święty potrzebuje twojego głosu do tej skutecznej modlitwy.

Ile czasu poświęcasz modlitwie w językach? Niektórzy nie modlą się w językach nawet minuty dziennie. Mijają całe dni bez tej modlitwy. Nawet w grupach modlitewnych.

Bracia, łączmy się w grupy modlitwy Odnowy charyzmatycznej - aby Duch Święty modlił się w nas! Duch mówi: potrzebuję ludzi, aby przez nich się modlić! Za Kościół w Brazylii, za ewangelizację. Niech Duch modli się w nas! Dajmy Mu nasz głos, dajmy Mu nasz 'flet'. Jest to rozmowa między Duchem Świętym a Ojcem: o potrzebach narodów, ludów, świata, Kościoła.

Duch nas prosi: dajcie mi wasze struny głosowe, chcę modlić się w was! Chcę być waszym Pocieszycielem. Bóg potrzebuje naszej modlitwy. Potrzebuje naszej modlitwy, aby ingerować w sprawy tego świata. Chce, byśmy stanęli przed 'tronem łaski' (por. Hbr 4,16). To o wiele więcej, niż moglibyśmy sobie wyobrazić.

Gdybyśmy zrozumieli, czym jest modlitwa w językach… ostatecznie chodzi o to, aby modlić się o to, czego chce Bóg. Aby Duch Święty modlił się w nas. Pomyślmy: kim jesteśmy, że możemy pozwalać, aby Duch Święty modlił się w nas! Dajemy nasz głos, a Duch Święty daje treść modlitwy! Co za wielka godność… Zwykle nasz głos tłumaczy myśli naszej głowy - i tak powstaje głos. Ale tu przez nasz głos sam Duch modli się w nas, w sprawach narodów, krajów, Kościoła[60].

Modlimy się językiem aniołów, językiem niebios. W niebie tak właśnie się porozumiewają. Kiedy trafimy do nieba, będziemy się porozumiewać językiem aniołów. Ale już teraz aniołowie modlą się razem z nami. Co za piękno! Tysiące aniołów modli się z wami i śpiewa z wami! I wiecie co? Teraz pomodlimy się w językach razem. Ja zacznę, a wy pójdziecie moim śladem…

Tyle słów katechezy o. J. Abib z Brazylii, myślę że nie wymagających komentarza.

b. teologia z Polski i z Ameryki

Przekonanie, że współczesny dar mówienia językami jest faktycznie aktualnym dziełem Ducha Świętego, bywa obecny nie tylko w katechetycznym głoszeniu charyzmatycznych pasterzy. Oto przykład jak najbardziej poważnego dzieła teologicznego, w którym autor uzasadnia takie właśnie 'maksymalistyczne' podejście, wyraźnie odmienne od teologicznego minimalizmu w tej kwestii. Zobaczmy, jak ks. Krzysztof Guzowski, teolog-dogmatyk i profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (a przy tym założyciel Apostolatu Ducha Świętego) w swoim dziele Duch dialogujący przedstawia teologię mówienia językami[61].

Czytelnik od razu zauważa, że ksiądz profesor z najwyższą powagą traktuje dane Objawienia. Jeśli chce omówić dzisiejsze przeżywanie daru języków, to wie, że "dla oceny tego zjawiska potrzebne jest porównanie współczesnych przejawów tego fenomenu Duch Świętego wśród charyzmatyków z danymi biblijnymi". W obserwowanych dziś cechach daru języków przejawiających się przy dużych zgromadzeniach, zauważa "harmonijność melodii i brak egzaltacji". Charakterystyczne dla autentycznej modlitwy wielkiej wspólnoty nagłe jej zakończenie (urwanie w jednym momencie) "pokazuje, iż Duch Święty panuje nad tym modlitewnym pobudzeniem".

Ks. K. Guzowski tak oto opisuje dzieło samego Ducha w czasie udzielania daru mówienia językami:

(1) "Duch Święty umożliwia przez ten dar komunikację człowieka z Bogiem"; "dar języków wprowadza na poziom modlitwy i łączności z Bogiem, na którym słowa nie są już potrzebne";
(2) w trakcie modlitwy wspólnotowej "moment wkroczenia na ścieżkę modlitwy charyzmatycznej [tj. w językach] jest inspirowany przez samego Ducha Świętego; to oznacza, iż Duch Święty wie, w którym momencie człowiek zaczyna modlić się sercem";
(3) "Poprzez dar języków Duch Święty umożliwia pogłębienie oddania osoby względem Boga: w modlitwie tej chrześcijanin coraz bardziej poddaje się prowadzeniu przez Ducha Świętego";
(4) "Dzieje się to z woli Ducha Świętego, a nie z inicjatywy ludzkiej".

Łatwo zauważać, że retoryka tego rodzaju refleksji odzwierciedla przekonanie o zależności glosolalii od ciągłej obecności i aktywności Bożego Ducha i wyraźnie wskazuje na głębokie znaczenie terminu 'dar' - dar języków. Można na niego czekać i o niego się modlić, nie można go wywołać i wyćwiczyć. Jest darem, a dar można przyjąć tylko w prezencie.

A oto podobne myśli wyrażone przez katolika z kręgu amerykańskich intelektualistów i katolickich apologetów najwyższej miary. Peter Kreeft (ur. w 1937 r.) to nie tylko pisarz i publicysta (mamy kilka jego książek przetłumaczonych na język polski), ale także wykładowca uniwersytecki. Jako profesor filozofii uczył w Villanova University, Boston College i w The King's College. Jego referencje naukowe przywołaliśmy dlatego, aby tym bardziej docenić jego 'maksymalistyczne' spojrzenie na dar języków.

Zapytano go kiedyś, czy zgodziłby się z takim opisem daru modlitwy językami:
1° to Bóg sam modli się w tobie;
2° jest to dar artystyczny - głębszy niż słowa - dialog tajemnicy z tajemnicą;
3° język nie jest ziemski, ale niebiański;
4° jest to 'starter' modlitwy kontemplacyjnej;
5° jest też tak zaszyfrowany, że diabeł nie może go odczytać.
Kreeft odpowiedział, że wątpliwości ma tylko co do jednej z tych pięciu tez: "Nie jestem pewny co do diabła"[62].


Przypisy

[1] Por. R. Owens, The Azusa Street Revival: The Pentecostal Movement Begins in America, [w:] The Century of the Holy Spirit: 100 Years of Pentecostal and Charismatic Renewal, red. V. Synan, Nashville (Tenn) 2001, s. 44.
[2] Por. R. Owens, The Azusa Street Revival, s. 42-44; por. Parham, Charles F., A Voice Crying In The Wilderness: Kol Kare Bomidbar, 1902 (reprint 2013), (Pentecostal Pioneers Book 16). Revival Library. Kindle Edition.
[3] Por. R. Owens, The Azusa Street Revival.
[4] IDPCM, s. 956.
[5] Por. What is Azusa now?, http://www.thecall.com/azusa (2016).
[6] Por. R. Owens, The Azusa Street Revival.
[7] Por. J.T. Nichol, Pentecostalism (The Pentecostals), Plainfield (N.J.) 1971, s. 4.
[8] L. Christenson, Speaking in Tongues, Minneapolis (Mn.) 1968, s. 55-56.
[9] D. du Plessis, The Spirit Bade Me Go, Plainfield (N.J.) 1970, s. 82-83.
[10] F.A. Sullivan, Pentecôtisme, s. 1045-1046.
[11] K. McDonnell, F.P. Tebartz-van Elst, Pfingstbewegung, s. 185.
[12] J. Rodman Williams, The Pentecostal Reality, http://home.regent.edu/rodmwil/home.html (2001).
[13] D.B. Barrett, Statistics, Global, dz. cyt., s. 820. Podaje on liczbę 35 proc. zielonoświątkowców, którzy modlitwę w językach przeżyli albo jako początkowy i jednorazowy dar, albo modlą się w ten sposób regularnie.
[14] M. Figura, Glosolalia (hasło), [w:] Leksykon mistyki, red. P. Dinzelbacher, Warszawa 2002, s. 93.
[15] C. Rocchetta, La mistica del segno sacramentale, [w:] La mistica, red. E. Ancilli, M. Paparozzi, Roma 1984, s. 55.
[16] Pentecostalism’s Global Language: An Interview with Walter J. Hollenweger, dz. cyt., s. 42.
[17] por. świadectwo Patti Mansfield Gallagher, [w:] Renewal for the Springtime of the Church, http://www.catholic.org/news/hf/faith/story.php?id=36646 (2016).
[18] Pope Francis & the Charismatic Renewal: Q&A with Patti Gallagher Mansfield, 'America' Sept 24, 2014, http://americamagazine.org/content/all-things/pope-francis-charismatic-renewal-qa-patti-gallagher-mansfield (2016).
[19] Pope Francis & the Charismatic Renewal: Q&A with Patti Gallagher Mansfield.
[20] papa Francesco, Discorso del Santo Padre Francesco ai Partecipanti alla 37.ma Convocazione Nazionale del Rinnovamento nello Spirito Santo, Stadio Olimpico, Domenica, 1° giugno 2014,
https://w2.vatican.va/content/francesco/it/speeches/2014/june/documents/papa-francesco_20140601_rinnovamento-spirito-santo.html (2016).
[21] Odnowa charyzmatyczna, red. kard. Léon J. Suenens, Kraków 2006 (oryg. z 2001 r.: Le Renouveux charismatique: orientations théologique et pastorales).
[22] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 33-35.
[23] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 42.
[24] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 45.
[25] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 55.
[26] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 61.
[27] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 73-74.
[28] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 75-77.
[29] Odnowa charyzmatyczna, red. J. Suenens, s. 76.
[30] ICCRS, Chrzest w Duchu Świętym, Kraków 2012, s. 19.
[31] Chrzest w Duchu Świętym, s. 33.
[32] Chrzest w Duchu Świętym, s. 34.
[33] Chrzest w Duchu Świętym, s. 32.
[34] Chrzest w Duchu Świętym, s. 32.
[35] Chrzest w Duchu Świętym, s. 38.
[36] Chrzest w Duchu Świętym, s. 44.
[37] Chrzest w Duchu Świętym, s. 42.
[38] Chrzest w Duchu Świętym, s. 52.
[39] Chrzest w Duchu Świętym, s. 94.
[40] Chrzest w Duchu Świętym, s. 60.
[41] Chrzest w Duchu Świętym, s. 74.
[42] R. Faricy, konferencja Potrzeba uzdrowienia wewnętrznego na sesji Strumienie Wody Żywej ‘98, 'Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym' (1999), nr 1 (31), s. 11. Podobnie zresztą pentekostalni autorzy Charles i Frances Hunter uczyli: "Możesz zacząć tak jak mówią małe dzieci, a potem po prostu rób to dalej".
[43] V. Synan, The Century of the Holy Spirit: 100 Years of Pentecostal and Charismatic Renewal (1901-2001), Nashville 2001, s. 275.
[44] J.R. Goff Jr., Parham, Charles Fox, [w:] IDPCM, s. 956; por. J. Sherill, They Speak with Other Tongues, Grand Rapids (MI) 2004, s. 50.
[45] Por. J. Sherill, They Speak with Other Tongues, Grand Rapids (MI) 2004, s. 52.
[46] A. Bańka, Dary charyzmatyczne, http://www.wieczernik.oaza.pl/artykul/dary-charyzmatyczne_id2017 (2016).
[47] A. Sapieha, Modlitwa w językach, „Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym” (2004), nr 5, s. 62-63.
[48] R. Faricy, o.c., s. 12.
[49] Tamże.
[50] R. Faricy SJ, L. Rooney SND de D., Przez Maryję do Jezusa: Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, Kraków 2000, s. 87-90.
Warto odnotować, że również w oczach słynnego dziewiętnastowiecznego sceptyka i krytyka chrześcijaństwa, E. Renana, na tym miał polegać dar języków, por. E. Renan (1823-1892), The History Of The Origins Of Christianity, t. 2, The Apostles, rozdz. IV, 36, London 1875, http://www.ccel.org/ccel/renan/apostles.vii.html.
[51] Centrum Formacji Odnowy w Duchu Świętym 'Wieczernik', Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy, Magdalenka 1994, s. 55.
[52] [za:] R. Hogue, Tongues, s. 214.
[53] J. Sherill, Oni mówią innymi językami, [tłum. z ang. They speak with other tongues], Warszawa 1990, s. 122-123.
[54] E.D. O'Connor, Ruch charyzmatyczny w Kościele katolickim, Warszawa 1984, s. 130.
[55] E.D. O'Connor, Ruch charyzmatyczny w Kościele katolickim, s. 132.
[56] [za:] R. Hogue, Tongues, s. 216.
[57] Nowiccy M. i M., Upili się młodym winem, Warszawa 2016, s. 37-39.
[58] Nowiccy M. i M., Tamten dzień, Kraków 2016, s. 12-13.
[59] Monsenhor Jonas Abib, Ore em línguas Brasil, https://www.youtube.com/watch?v=vLHuZf1SWMI (2016). Od 12 minuty tego nagrania o. Abibi modli się w językach i zachęca innych - tysiące obecnych - do włączenia się w ten sposób modlitwy. Całość katechezy: http://loja.cancaonova.com/products/11350-cd-homilia-ore-em-linguas-brasil (2016).
[60] por. "Humans do not know what is being communicated in the prayer between the Spirit and God. In sum, Paul speaks in this manner to demonstrate that since it is the Spirit speaking through believers, then he can say with full assurance that the Spirit's intention in the prayer coincides with the purposes of God", J. A. Bertone, The experience of glossolalia and the spirit's empathy: Romans 8:26 revisited, 'Pneuma: The Journal of the Society for Pentecostal Studies ', 25 nr 1 Spr 2003, s. 57.
[61] K. Guzowski, Duch dialogujący, Lublin (KUL) 2016, s. 273-276.
[62] Charisms: Visions, Tongues, Healing, (red. D. Nevins), http://www.peterkreeft.com/topics/gift-of-tongues.htm (2016), por. http://www.peterkreeft.com/audio/misc/peter-kreeft_gift-of-tongues.mp3 (2016).