Ewangelizowanie przez liturgię

ks. Andrzej Siemieniewski

EWANGELIZOWANIE PRZEZ LITURGIĘ

„Wciąż nam tylko mówią o tym,
co my na modlitwie czynić możemy i powinniśmy,
o cudownych zaś i nadprzyrodzonych
działaniach Pana w duszy rzadko kiedy słyszymy”
(św. Teresa, Twierdza Wewnętrzna I 2, 7)

1. Ewangelizacja kształtowana liturgią

Powyższa skarga św. Teresy pochodząca sprzed czterech stuleci nie straciła na aktualności w dzisiejszych czasach. Wydaje się ważna nawet dzisiaj, gdy stoimy przed wyborem dziesiątek książek i broszur nauczających o metodach modlitwy, mając do wyboru mnóstwo kursów, technik i szkoleń. Pomimo tego wielkiego bogactwa możemy w dalszym ciągu nosić w sercu pytania bez odpowiedzi: jaki owoc to wszystko przyniesie? czy nawrócenie i duchowy wzrost chrześcijanina ma polegać tylko na umiejętności wprawiania się w odpowiednie stany psychologiczne? do jakich „cudownych i nadprzyrodzonych działań Pana” może dojść, jeśli człowiek wypełni to wszystko, co „na modlitwie czynić możemy i powinniśmy”?

Kościół podsuwa nam, jako odpowiedź na te pytania, niezastąpioną i niezrównaną szkołę modlitwy chrześcijańskiej, jaką jest liturgia. Szczególnie liturgia okresu przedpaschalnego (Wielki Post) i okresu paschalnego (od Świąt Wielkanocnych do uroczystości Zesłania Ducha Świętego) wyznacza bardzo precyzyjnie drogę ewangelizacji, czyli szlak rozwoju „cudownych działań Pańskich” w sercu człowieka. Ponad trzydzieści lat temu Kościół na Soborze Watykańskim II wyraził następujące pragnienie: „wierni mają przystępować do liturgii z należytym usposobieniem duszy”, a to należyte usposobienie miało się wyrazić w tym, by „myśli swoje uzgodnić ze słowami” (SC 11). Spróbujmy zastosować się do tego wezwania i nauczyć się, jak uzgadniać tryb ewangelizacji, a zarazem i tok duchowego wzrostu w modlitwie, ze słowami modlącego się Kościoła. Spróbujmy uczynić to dokładnie tak, jak wytycza to Tradycja związana z przygotowaniem Świąt Paschy a następnie z owocnym ich przeżyciem. Postarajmy się odkryć, jaki jest cel wspólnej modlitwy chrześcijańskiej w tym okresie, a ściślej — jak odczytać to możemy z kolejnych kolekt Eucharystii Wielkiego Postu i okresu Paschalnego.

Można oczywiście zapytać, dlaczego akurat ta nauka ma płynąć z liturgii? Jest przecież katolicką nauką od samego początku, że „jeden jest tylko Bóg, a poznajemy Go nie skądinąd, ale z Pisma Świętego […] nie godzi się iść za własnymi pragnieniami i własnym rozumieniem, ani też przeinaczać tego, co od Boga pochodzi, ale pojmować Jego naukę tak, jak On zechciał ją podać w Piśmie Świętym” (św. Hipolit, Przeciw błędom Noeta). Ale przecież liturgia to nic innego, jak wypróbowany przez wieki sposób przeżycia dobranych fragmentów biblijnych. Liturgia to także okazja do zrealizowania orędzia tych fragmentów słowa Bożego w życiu, w każdym roku na nowo. Stół słowa podawanego w liturgii z całą pewnością przyczyni się do tym lepszego przyjęcia ewangelizacyjnej Bożej nauki o duchowym wzroście chrześcijanina, „tak jak On zechciał ją podać w Piśmie Świętym”. Liturgiczna modlitwa Kościoła to najlepszy sposób zanurzenia się w żywym i skutecznym słowie Boga Żywego.

Jeden z ważnych wątków przewijających się od początku czterdziestodniowego przygotowania do Paschy, następnie dochodzących do głosu w świętą Noc Paschalną, by wreszcie w pełni wybrzmieć aż po pełne przeżycie jej owoców duchowych w Dniu Pięćdziesiątnicy, to chrześcijańska walka o wyzwolenie. Na pierwszym miejscu chodzi tu o uwolnienie z uwikłania w podstępy szatana. Celem tak podjętej walki jest pełniejsze przyjęcie nowego życia i odnowienie napełnienia Duchem Świętym. Droga od corocznego wyzwalania się z dzieł mocy ciemności, poprzez głębsze przyjęcie nowego narodzenia i otwarcie się na moc Ducha jest najbardziej fundamentalnym „cudownym i nadprzyrodzonym działaniem Pana w duszy”, przewidzianym przez liturgię jako dar dla wszystkich chrześcijan bez wyjątku.

2. Ewangelizacyjna obietnica zwycięstwa

Przygotowanie do Paschy zaczyna się Środą Popielcową. W tym dniu w kolekcie Eucharystii brzmi prośba o moc do walki z szatanem: „Boże, daj nam zacząć okres pokuty, aby nasze wyrzeczenia umocniły nas do walki ze złym duchem”. Wielki Post okazuje się, liturgicznie rzecz biorąc, czasem modlitewnej walki duchowej. Przypominamy sobie o istnieniu Przeciwnika, o jego fundamentalnie złych wobec człowieka zamiarach i o potrzebie podjęcia trudu, aby stać się wobec niego wewnętrznie mocnym. Z takim nastawieniem podejmujemy walkę duchową. Uświadomienie sobie stanu duchowego zagrożenia i istnienia drogi wyjścia z tej sytuacji to także początek ewangelizacji: Dobra Nowina jest przecież dobra tylko dla tych, którzy wiedzą, że jej potrzebują. Lekarza potrzebują źle się mający. To dla nich obwieszczenie, że Bóg ma lepszy plan dla ich życia niż oni sami, jest prawdziwie porywające.

Już po trzech dniach kolekta mszalna wraca do tematu zmagań ze złem, ale w sposób zaskakująco odmienny. Przynosi nam obserwację, że walka z szatanem nie jest tak prosta, jak można by się tego prostodusznie na jej początku spodziewać. Nie wystarczy tylko chcieć, by przestać być podatnym na pokusy i uległym wobec grzechów podsuwanych przez złego ducha. Dlatego w sobotę po Popielcu Kościół modli się: „Boże, wejrzyj na naszą słabość w walce z mocami ciemności”. Pierwszym owocem podjęcia na serio walki duchowej jest doświadczenie niemocy człowieka wobec zła. Drugą stroną tego doświadczenia jest odkrycie, że ratunek leży poza nami, w Kimś, kto musi dopiero przyjść ze swoją pomocą i nam jej udzielić. Tak odkrywamy dramatyczną niewystarczalność dobrych chęci i radykalną potrzebę pomocy, którą krótko nazywa się „zbawieniem”.

Tylko ci, którzy w to uwierzą i będą w powadze i wysiłku karmili się słowem Pańskim w każdą wielkopostną niedzielę oraz będą to słowo cierpliwie wypełniać, będą mogli szczerze zwiastować w swojej modlitwie osiągnięcie upragnionego skutku. Radosne ogłoszenie pierwszej części zwycięstwa następuje w mszalnej modlitwie Kościoła w Wielką Środę: „Boże, Twój Syn przez śmierć na drzewie krzyża uwolnił nas spod władzy szatana, spraw, abyśmy dostąpili łaski zmartwychwstania”. Uwolnienie spod władzy Księcia ciemności jest możliwe i staje się doświadczeniem tych wszystkich, którzy sięgają po środki pomocy zaofiarowane w liturgicznym rytmie.

3. Dobra Nowina: przyjęcie nowego życia z rąk Jezusa

Centralny moment życia liturgicznego i kulminacyjne przeżycie w liturgii, sedna całej naszej wiary, to noc Wigilii Paschalnej. Jest ona otwarciem możliwości korzystania ze zwycięstwa osiągniętego w czasie Wielkiego Postu. Wycofanie się szatana z kolejnej sfery w sercu człowieka oznacza przecież, że i w tym roku zmuszony został do oddania kolejnego przyczółka. Może musiał opuścić zajmowane przez siebie do tej pory pole zarozumiałości, może przyczółek lenistwa lub rozwiązłości. Uczynione w ten sposób w sercu „wolne miejsce” czeka na nowego właściciela. A raczej — by być bardziej precyzyjnym — to nowy właściciel czeka na zaproszenie ze strony człowieka. Paschalna Wigilia to stworzenie atmosfery by powiedzieć Jezusowi: „Tak”. Poprzez słowa liturgii chrześcijanin mówi: „wejdź Panie i uczyń nowy obszar we mnie miejscem Twojego panowania”. Dokładniej, liturgia włoży nam w usta takie wyznanie: „Zostaliśmy w sakramencie chrztu pogrzebani wespół z Chrystusem, aby razem z Nim wkroczyć w nowe życie”. Negatywne zwycięstwo nad grzechem to tylko wstęp do czegoś zasadniczo pozytywnego, a mianowicie do otwarcia się na ewangeliczne nowe życie, które wnosi do serca chrześcijanina osobiście sam Jezus Chrystus, kiedy na nowo wkracza w nasze życie na mocy wiary, wzmocnionej liturgicznym znakiem odnowienia przymierza chrztu.

4. Dobra Nowina: napełnienie Duchem Świętym

„Nowe Życie” przyniesione przez Jezusa, a odnowione i na nowo przyjęte w Wigilii Paschalnej, to życie w Duchu Świętym. Nawet przyjaźń między ludźmi nie jest ograniczona do jednorazowego wzajemnego przedstawienia się i zawarcia znajomości, ale może rozwijać się i pogłębiać przez kolejne spotkania. Zupełnie podobnie ma się rzecz z posiadaniem przez chrześcijanina Ducha Świętego i Jego darów. Bycie chrześcijaninem napełnionym Duchem nie oznacza, że nie można Go posiadać pełniej i głębiej:

„Duch Święty dany jest tym, którzy Go nie mają — aby Go mieli; a tym, którzy Go już mają — aby Go mieli w większej obfitości” (św. Augustyn).

Nic więc dziwnego, że chrześcijanie — a więc ludzie posiadający Ducha od chwili chrztu i umocnieni Jego darami w sakramencie bierzmowania — w liturgii dalej modlą się o Ducha Bożego. W ostatnim tygodniu przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego wołamy do Boga w kolekcie Eucharystii: „Wierzymy, że nasz Zbawiciel zasiada w chwale po Twojej prawicy, spraw, abyśmy odczuwali, że pozostaje z nami aż do skończenia świata” (niedziela 7 tygodnia wielkanocnego). Kościół chce bowiem nie tylko teoretycznie wiedzieć, ale i praktycznie doświadczać prawdziwości swojej wiary. Obecność Ducha Świętego nie jest abstrakcyjną teorią, ale rzeczywistością możliwą do odczucia i przeżycia. W takiej postawie jesteśmy wierni apostolskiej linii nauczania. To przecież pierwszy papież, Apostoł Piotr, mówił już o doświadczeniu Ducha Świętego, którego można w pewien sposób „zobaczyć” swoją wiarą:

„[Jezus] wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie” (Dz 2,33).

Dlatego w każdym liturgicznym roku będziemy powtarzać modlitwę zawartą w liturgii Eucharystii: „Niech zstąpi na nas moc Ducha Świętego” (poniedziałek 7 tygodnia wielkanocnego). Co więcej, nie tylko o odnowione działanie Ducha się modlimy, ale nawet o Niego samego, aby osobiście przyszedł na nowo do naszych serc: „Niech Duch Święty przybędzie, aby w nas zamieszkać” (wtorek 7 tygodnia wielkanocnego). Dwa dni później wyrażamy tę samą nadzieję wołaniem: „Niech Duch Święty przemieni nas wewnętrznie swoimi darami” (czwartek 7 tygodnia wielkanocnego). W ten sposób wyrażamy nasze pragnienie uczestniczenia w tej samej wierze, która zawarta jest w Biblii, i w tej samej wierze, którą wyznawali chrześcijanie w II, III czy IV wieku. Modlimy się, aby „tym, którzy Go już mają, Duch był udzielony w większej obfitości”.

Kulminacją modlitwy o napełnienie Duchem Świętym jest kolekta mszalna z Niedzieli Zesłania Ducha Świętego. Płomienne wezwanie modlitewne brzmi w ten dzień na całej kuli ziemskiej jednobrzmiącymi słowami, we wszystkich krajach, gdzie świętuje się katolicką liturgię: „Boże, ześlij dary Ducha Świętego na całą ziemię i dokonaj w sercach wiernych cudów, które zdziałałeś w początkach głoszenia Ewangelii”. Ciekawe, co by się stało, gdyby rzeczywiście każdy wierzący przejął się dogłębnie słowami liturgii, z wiarą i nadzieją wziął tego dnia do ręki Dzieje Apostolskie, sprawdził, jakież to cuda zdziałał Bóg w sercach wierzących w początkach głoszenia Ewangelii i całkiem po prostu uwierzył, że to, o co modli się w Eucharystii Kościół, może się stać. Potrzeba nam takiej wiary, że Bóg swoje działanie — właśnie takie — może odnowić. Ciekawe, co stałoby się z nami wszystkimi, gdybyśmy zechcieli z całą otwartością przyjąć dar, o który słowami liturgicznej kolekty się modlimy. Przecież Kościół nie modli się nigdy o rzeczy, które spełnić się nie mogą! Taka modlitwa nie miałaby sensu.

Chciałoby się przypomnieć niezapomniane słowa Pawła VI z roku 1974:

„Potrzeby i kryzysy naszych czasów są tak wielkie — więc żadnego nie można spodziewać się ratunku, jak tylko nowego wylania Ducha Bożego” (Gaudete in Domino, VII).

Dobrze byłoby wspomnieć te słowa w świetle zachęt z listu Jana Pawła II Novo millennio ineunte. Skoro nowa ewangelizacja wymaga, aby „na nowo rozniecić w sobie pierwotną gorliwość i pozwolić, aby udzielił się nam zapał apostolskiego przepowiadania, jakie wzięło początek z Pięćdziesiątnicy”, to właściwą metoda będzie pragnienie, by „wzbudzić w sobie płomiennego ducha św. Pawła, który wołał: «Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii» (1 Kor 9,16)” (NMI 40). Poświadczenie świętością życia o prawdzie Ewangelii to nic innego jak świadome otwarcie się na Ducha Świętości. Błędem byłoby wydelegowanie zainteresowania bezpośrednim działaniem Ducha Świętego tylko do jakichś wydzielonych grup czy ruchów w Kościele. Wręcz przeciwnie, nowy rozmach w apostolstwie ma być przeżywany „jako codzienne zadanie wspólnot i grup chrześcijańskich” (NMI 40).

Wielu zadaje sobie dziś pytanie, czy takie działanie Ducha Świętego, jak to opisane w Dziejach Apostolskich, jest możliwe. Wielu myśli o biblijnych scenach jako o utraconym dawno, niemalże mitycznym początku Kościoła. Tymczasem jednak jest to możliwe; co więcej, tylko wtedy ma sens liturgia wraz ze Środą Popielcową, z wyrzeczeniami i umartwieniami Wielkiego Postu, z przeżyciem Paschalnej Wigilii i z siedmioma wielkanocnymi tygodniami. Całość dorocznej liturgicznej drogi tworzy harmonijną całość. Jest nią spotkanie nieodłącznych od życia chrześcijańskiego wyrzeczeń i cierpień z „cudami, które Bóg zdziałał w początkach głoszenia Ewangelii w sercach wierzących”, które to cuda uczyniły możliwą ewangelizację dwadzieścia wieków temu.

* * * * *

Czy możemy twierdzić, że zarysowany w dorocznej liturgii proces ewangelizacyjny jest utopią i typowym „pobożnym życzeniem”? Czy nie byłoby bardziej realistycznie zakładać, że teksty modlitw liturgii Eucharystii to tylko ozdobniki nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością? Na taką pseudo-ostrożność odpowiedzmy znów słowami św. Teresy: „Wiem, co trzymać o pewnych półteologach i półuczonych, którzy wszystkiemu się dziwią i wszystkiego się boją — pamiętne mi to doświadczenie, bo drogo za nie zapłaciłam” (Twierdza Wewnętrzna V 1, 7).

Prawdziwy realizm chrześcijański zakłada przecież, że Bóg istnieje i działa, że Jezus żyje i zbawia, że Duch Święty nadal zstępuje i obdarza swoją mocą. Takiego właśnie realizmu wiary uczymy się z liturgii. Uczymy się też, że dopóki żyjemy, ten proces nigdy się nie zakończy. I jakkolwiek napełnieni Duchem Świętym, pełni miłości Ojca i żywej obecności Jezusa — za rok znów będziemy musieli odkryć obecność w nas przyczółków grzechu, i znów zaczniemy drogę do pełniejszego życia w Duchu Świętym od uświadomienia sobie, że musimy „nawracać się i wierzyć w Ewangelię” (liturgia Środy Popielcowej).

Cykliczność powracającego dorocznie procesu odnowy duchowej i przyjęcia nowego narodzenia w mocy Ducha może nasunąć na końcu jedno ważne pytanie: czy nie sprzeciwia się to wszystko jednorazowości odrodzenia, jakie otrzymaliśmy oraz niepowtarzalności nawrócenia i zbawienia z wiary? Z całą pewnością nie, jest raczej wejściem na tę samą drogę, którą szedł Apostoł Paweł, głoszący, że „nowy człowiek” musi się „wciąż odnawiać ku głębszemu poznaniu Boga” (Kol 3,10). Dlatego chrześcijanin prawdziwie osadzony w Piśmie Świętym powtarza co roku wraz z Pawłem:

„nie mówię, że już to osiągnąłem i już stałem się doskonałym, lecz pędzę, abym to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa” (Flp 3,12).

Jednorazowa ewangelizacja, prowadząca do stania się chrześcijaninem, prowadzi do ewangelizacyjnego procesu chrześcijańskiego wzrostu. Liturgia uczy nas, jak otwierać się na moc Ducha Bożego, który jest Ożywicielem ewangelizacji Kościoła:

„Dzisiaj Chrystus, którego kontemplujemy i miłujemy, znów wzywa nas, byśmy wyruszyli w drogę: «Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego» (Mt 28,19). Ten misyjny mandat wprowadza nas w trzecie tysiąclecie, wzywając nas, byśmy naśladowali entuzjazm pierwszych chrześcijan: możemy liczyć na moc tego samego Ducha, który został wylany w dniu Pięćdziesiątnicy” (NMI 58).

Wydaje się, że takie śmiałe i realistyczne zarazem podejście do centralnego orędzia liturgii paschalnej, od lat prezentują z powodzeniem na przykład te szkoły ewangelizacji, które związane są z Ruchem Światło-Życie czy czerpią z tradycji Odnowy w Duchu Świętym. Jeśli szkoły te zakorzenione są prawdziwie w liturgii, to pozwalają z łatwością odkryć, że na przykład Seminaria Życia w Duchu Świętym odtwarzają wiernie wielkopostny rytm odkrywania grzechu i nawrócenia, paschalnej otwartości na nowe życie w Jezusie Chrystusie i możliwość nowego napełnienia Duchem Bożym. Im bardziej seminaryjne cykle prezentowane w takich szkołach związane będą z naturalnym dla Kościoła rytmem roku liturgicznego, tym większe owoce przyniosą.