bp Andrzej Siemieniewski
4. OWOCE DUCHA – CODZIENNOŚĆ KRÓLESTWA BOŻEGO
4.1 Jak zostać wielkim?
Bez uświadomienia sobie wspaniałości natury naszego chrześcijańskiego powołania, łatwo można popaść w to, co św. Paweł nazywa "niewłaściwą pogonią za zaszczytami" (Ga 5,20). Ktoś nie dostrzega, jak wielki dar spotyka go z samego tytułu bycia chrześcijaninem i pragnie stać się kimś ważnym według kategorii tego świata, niecierpliwie szuka wpływu na bieg wydarzeń. Tymczasem "tajemniczy plan Boży" (Ef 3,9) polega na tym, że Bóg zmienia świat swoimi sposobami, niekoniecznie politycznymi.
Sto lat temu do życia konsekrowanego przygotowywała się Faustyna Kowalska. Przez całe życie zakonne nigdy nie pełniła żadnych ważnych funkcji, nie miała mocy decyzyjnej, nie mogła niczego zarządzić ani nakazać. Boży plan wobec niej był tajemniczy i ukryty – by przez nią zmienić Kościół bardziej niż przez „osoby decyzyjne”!
Dzisiaj siostrą Faustyną znają wszyscy pobożni katolicy na wszystkich kontynentach. A gdyby zapytać, kto był biskupem jej diecezji, kiedy wstępowała do zgromadzenia, to kto o tym wie...? Ukryty Boży plan ma swoje ścieżki i swoje pozornie małe dróżki. Przez doświadczenie wewnętrzne s. Faustyny przelane na papier Dzienniczka Kościół doznał potężnej, pozytywnej przemiany. Dziesiątki milionów katolików na całym świecie do dzisiaj pozostaje potężnie poruszonych jej orędziem o miłosierdziu Bożym. Dokonało się to bez władzy podejmowania zewnętrznych decyzji, na zupełnie innej drodze. Była to droga prorocka[45].
Kolejnym przykładem może być żyjący w Krakowie w pierwszej połowie XX wieku krawiec Jan Tyranowski. Bycie krawcem to piękne zadanie życiowe, ale czy to wystarczy, by zmieniać Kościół? Jan Tyranowski modlił się, czytał św. Jana od Krzyża i zainteresował kilku młodych ludzi pismami tego hiszpańskiego Karmelity sprzed wieków. Jednym z tych młodzieńców był Karol Wojtyła. Młody Karol należał do małej, niezbyt dynamicznej grupy Jana Tyranowskiego, zwykłego krawca, który z wielkim przejęciem czytał karmelitańską mistykę i dzielił się tym z tymi młodymi ludźmi. W ten sposób formował się przyszły papież, który w swoim czasie formował cały Kościół. Tak wygląda "tajemniczy plan zbawienia" w działaniu. To są ukryte plany Boże. Św. Paweł pisał, że trzeba "wydobyć na światło, czym jest wykonanie tajemniczego planu, ukrytego przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy" (Ef 3,9). Są sprawy, które miewamy tendencję oceniać jako małe, nieważne i nieistotne. Są też rzeczy, za którymi tęsknimy i są w naszych oczach wielkie, ale jak ma się jedno i drugie do planów Boga? Do prowadzenia pokornych drogą proroczą?
Apostoł Paweł, dopóki był faryzeuszem, miał więcej „mocy decyzyjnych” niż potem, kiedy wypisał się już z grona ludzi władzy w Jerozolimie i został Apostołem. Odnoszone do niego określenie „Apostoł” dziś brzmi dumnie. Bywa przedstawiany na witrażach, stoją w kościele jego zdobne figury, ale dwadzieścia wieków temu nie tak to wyglądało. Kiedy zaczął krążyć po synagogach w Damaszku i przekonywać żydów, że Jezus jest Mesjaszem (Dz 9,22), musiał robić wrażenie osoby niezrównoważonej – dopiero co prześladował Kościół, a oto teraz naucza o Jezusie. Opuścił szacowne grono faryzeuszy, a zapisał się do grona ludzi niepoważnych.
Dlatego osobiste podzielenie się przez św. Pawła swoim doświadczeniem zapisanym w Liście do Efezjan służy pomocą, bym docenił to, co robię dziś – moje zadania na dziś, moje obecne funkcje, moje bieżące dzieła… wszystko to jest częścią Bożego planu. Wszystko to wpływa na mnie formując mnie; wpływa też na innych, choć na rezultat być może trzeba będzie czekać wiele lat. Nasze minuty, godziny, dni… tylko Bóg decyduje o ich wadze, pod jednym wszakże warunkiem – że ofiarujemy je dla Królestwa. To, co czynię, czynię dla Królestwa Bożego i w ten sposób "wydobywa się na światło, czym jest wykonanie tajemniczego planu, ukrytego przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy" (Ef 3,9).
Plan staje się jawny dla tych, którzy mają otwarte oczy serca i widzą swój współudział w misji. Na przykład praca w zakrystii, która jest częścią misji zgromadzenia, a ta jest częścią misji Kościoła w Polsce, która wchodzi w skład misji Kościoła powszechnego na dziś, a to jest częścią misji Kościoła od początku aż do skończenia świata! Takim stanem umysłu, serca i ducha pragnie się z nami podzielić św. Paweł:
"Przez to teraz wieloraka w przejawach mądrość Boga poprzez Kościół stanie się jawna Zwierzchnościom i Władzom na wyżynach niebieskich – zgodnie z planem wieków, jaki powziął Bóg w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. W Nim mamy śmiały przystęp do Ojca z ufnością dzięki wierze w Niego" (Ef 3,10-12).
Mamy przystęp do planu Ojca, który On w Chrystusie objawił. Mamy przystęp do planu zbawienia. To, co robił, nabiera sensu, bo jest częścią Bożej „mozaiki”. Pełnienie woli Ojca to praktyczne życie dla Królestwa Bożego. Apostoł napisał:
"Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego" (2Tm 2,11-13).
Czym jest to królowanie? Nie udziałem w ziemskiej władzy, ale szukaniem łask u wielkiego Króla, którym jest Jezus Chrystus. W ten sposób "królować będziemy". Apostoł pisał te słowa, kiedy sam cierpiał. Dlatego dodał – "jeśli z Nim współumarliśmy"... W Liście do Rzymian zauważamy, że to współumieranie ma dwa odcienie. Jeden odcień to chrzest, drugi to echo chrztu, czyli pokuta:
"Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie" (Rz 6,3-11).
Pogrzebanie z Chrystusem w śmierci przynosi w rezultacie wejście z Nim w życie. Chrystus zaś jest już dziś Królem, "zasiada po prawicy Ojca i stamtąd zsyła Ducha Świętego, jak to sami widzicie i słyszycie" (Dz 2,33-34).
Nawet dobry chrześcijanin potrzebuje jednak pokuty, ponieważ wszyscy znajdujemy się niekiedy na drogach, na których nie powinniśmy się znaleźć. Czynimy to, czego nie powinniśmy – musimy się nawracać! Każdy moment nawrócenia to echo chrztu, to głos serca podpowiadający, że powinienem umrzeć dla wielu czynów i dla niektórych sytuacji. Jeżeli z Nim umieram, z Nim będę żył i znajdę się w tych miejscach i w sytuacjach, które Pan Jezus dla mnie wybierze.
Jeszcze innym echem chrztu jest konsekracja zakonna i śluby zakonne. Wyrażano to dawniej tradycyjnie przez przybieranie nowego imienia zakonnego. Oczywiście, że chrzest jest dla życia wiary ważniejszy niż zakonne śluby, ale głęboko przeżywając trwające skutki chrztu mamy możliwość wyrazić to przez nowe imię. Ten piękny i ważny symbol wynika z wiary w moc chrztu i w możliwość praktycznego obudzenia tej mocy. Przypomina, że rzeczywiście należę do Chrystusa i słyszę głos powołania. Będąc osobą ochrzczoną mogę usłyszeć, że Bóg przemawia do mnie na nowo. Jeśli wypowiada do mnie trzy słowa rad ewangelicznych, to wraz ze słowem może przyjść także moc, aby pójść za wezwaniem.
Na tym polega powołanie jako echo chrztu, na tym polega współumieranie z Chrystusem. Jest przecież czymś bardzo trudnym wyrzeczenie się takiego dysponowania majątkiem, jakie jest praktykowane w świecie; wyrzekanie się swojej rodziny; zrzeczenie się swobody codziennych decyzji. Wszystko to są rzeczy wymagające i trudne, dlatego też zasługują na miano współumierania.
A jednak, "jeżeliśmy z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy". Okazuje się zatem, że wejście w życie zakonne jest też wejściem w przestrzeń życia. To wejście w przestrzeń błogosławieństw Królestwa: "Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy". To jest biblijna obietnica złączona z zapowiedzią współumierania. Dlatego tak ważne jest trwanie w cierpliwości. Jednorazowe decyzje jak chrzest czy śluby zakonne wymagają potem całożyciowej cierpliwości i wytrwałości, rozciągają się na dni, tygodnie, miesiące, lata... jednym słowem – na zawsze. Formuje się w ten sposób osoba życia konsekrowanego, która może królować:
"Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu" (Mt 20,25-28).
Jeśli władców tego świata nie chcą słuchać ich poddani, wtedy wysyła się wojsko i policję dla wymuszenia posłuchu. Władcy zmuszają i uciskają, ale wśród uczniów Jezusa tak nie będzie, gdyż królowanie jest służbą. Jezus jest Królem jako Mesjasz ubiczowany (J 18,37). O tym mówi Jezus do Apostołów podczas Ostatniej Wieczerzy:
"Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja przekazuję wam Królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w Królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela" (Łk 22,28-30).
Narasta już spisek przeciw Mnie – mówi Pan Jezus, władze świątynne są przeciwko Mnie, a wyście wytrwali. I dodaje – właśnie dlatego przekazuję wam Królestwo. Wiele razy wcześniej mówił w przypowieściach, do czego jest podobne Królestwo Boże, a oto teraz przekazuje Królestwo, jak Jemu przekazał je Ojciec. To bardzo ważne słowa. Najpierw Apostołowie, a potem cały Kościół, wszyscy jesteśmy dziedzicem Królestwa. Tylko co to może znaczyć?
Jezus mówi: "Ja przekazuję wam Królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w Królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela". To obraz wzięty z dworu królewskiego – król miewał uczty królewskie, posiadał tron, na którym zasiadał sądząc poddanych… A jak spełniło się to słowo Pana Jezusa w życiu Apostołów?
4.2. Uczta Królewska
Co znaczy "jeść i pić w Królestwie"? To Wieczerza Pańska. Jezus zapowiada – Wieczerza, która dopiero co się zakończyła, na której została ustanowiona Eucharystia, będzie trwać na zawsze. Od tej pory, aż do zakończenia świata uczniowie będą jeść i pić przy stole Pana. To jest Uczta królewska, na którą Pan Jezus zaprasza wszystkich, którzy mają udział w Królestwie. Wszystkie wystawne przyjęcia tego świata są niczym w porównaniu z tą Ucztą przygotowaną przez Pana Jezusa.
Wcześniej, w Ewangelii św. Łukasza Pan Jezus powiedział: "Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej spożywać nie będę, aż się spełni w Królestwie Bożym" (Łk 22,15-16). I niedługo potem ogłasza z Krzyża – "Wypełniło się!" (J 19,30). Pascha wypełniła się na krzyżu, dosięgła zaś swego ostatecznego celu, gdy Chrystus zmartwychwstał. Od tego czasu można już "jeść i pić przy stole Pańskim". Mamy Ofiarę Pana, Eucharystię, Wieczerzę Pańską, z której można spożywać zbawcze dary ofiarne. To dla nas wielki zaszczyt i – na tym świecie – szczyt królowania, ponieważ można być zaproszonym do królewskiego stołu Ofiary samego Syna Bożego[46].
Drugi obraz to zasiadanie na tronach i sądzenie: "żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela". W Księdze Wyjścia czytamy – "Odbędą sąd nad wszystkimi bogami Egiptu – Ja, Pan" (Wj 12,12b). Idole tego świata zostaną osądzone i odrzucone. W jaki sposób? Przede wszystkim przez odpuszczanie grzechów. To jest sąd nad wszystkimi bożkami, idolami, demonami. Grzechy, zwiedzenia, demoralizacje, najróżniejsze niegodziwe pomysły tego świata zostaną osądzone przez Miłosierdzie Boże. Nie chodzi o sądzenie mające na celu potępienie osób, ale osądzenie grzechów w celu wyzwolenia ludzi. To właśnie znaczy, że uczniowie będą zasiadać na tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela.
W sensie dosłownym odnosi się to do sakramentu pokuty, kiedy kapłan, jako duchowy dziedzic namaszczenia apostolskiego może osądzić bogów Egiptu udzielając ludziom rozgrzeszenia. Jednak w sensie szerszym odnosi się to do wszystkich świadków Chrystusa, a zwłaszcza świadków życia konsekrowanego, ponieważ oni też osądzają ten świat. Jest to sąd nad światem przez styl życia, odrzucający bożki tego świata i idole, którymi są pieniądz, złoty cielec, władza:
"Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne" (Flp 3,19).
Bałwochwalstwo pieniądza i władzy, bałwochwalstwo wyuzdania seksualnego to – bogowie Egiptu: "Aaron nakazał przetopić [złoto] i uczynił z tego posąg cielca ulany z metalu. I powiedzieli: «Izraelu, oto bóg twój»" (Wj 32,4). Osoby życia konsekrowanego osądzają ten świat panując nad tymi dziedzinami egzystencji. To jest królowanie w zupełnie innym stylu niż władców tego świata, podobnie jak Jezus ubiczowany i ukoronowany cierniem stał się Królem.
Wieczerza Pańska, uczta królewska i zasiadanie na tronie – oto dary Jezusa zmartwychwstałego, zasiadającego na tronie Ojca i po Jego prawicy, dającego obietnicę, że zwycięzca też z Nim tam zasiądzie:
"Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie" (Ap 3,20-21).
W starych bazylikach rzymskich widzimy tę biblijną prawdę uwiecznioną w mozaikach. Na tronie zasiada Pan Jezus i Najświętsza Maryja Panna jako reprezentantka Kościoła, bo Ona zwyciężyła jako pierwsza z powołanych przez Chrystusa.
Powołanie do życia konsekrowanego to wezwanie do wejścia w świat błogosławieństw rad ewangelicznych, aby prowadził życie dla Królestwa. Nie przez przypadek przy pierwszym i ostatnim z ośmiu błogosławieństw Jezus dodaje: "albowiem do nich należy Królestwo Boże" (Mt 5,3b. 10b). W ten sposób powstały jakby klamry pokazujące, że zakonny styl życia i konsekrowana droga przez świat znajduje swój sens w Królestwie Bożym. Z jednej strony w Królestwie eschatologicznym, ale z drugiej strony w doczesnej „ambasadzie” Królestwa Bożego, którą tworzymy tu i teraz, której doświadczamy w Kościele.
4.3 Królestwo Ducha Świętego
Osiem błogosławieństw to przepis na życie w Królestwie Bożym, które posiada bardzo specjalne „duchowe terytorium”. Królestwa tego świata mają swój zakreślony obszar, a Królestwo Boże nie ma granic „w terenie”. Jego granice są wyznaczone nie przez słupy graniczne, lecz przez obecność zwiastunów Królestwa. Pan Jezus powiedział przecież:
"Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: «Oto tu jest» albo: «Tam». Oto bowiem Królestwo Boże pośród was jest" (Łk 17,20-21).
Do każdego miejsca, gdzie są obecni ludzie Królestwa, rozciąga się jego terytorium. Jeżeli zwiastuni Królestwa skądś się wycofają, to Królestwo też się wycofa, gdyż "Królestwo Boże w nas jest". Nie jest to państwo terytorialne, lecz personalne. W tym duchowym obszarze konstytucją są błogosławieństwa, a szczególnie rady ewangeliczne jako kwintesencja ośmiu błogosławieństw. Są trudne w praktyce? Owszem, gdyż ewangeliczne błogosławieństwo nie oznacza tego, co ja bym sobie zażyczył jako wizję mojego szczęścia, lecz to, co sam Jezus podsuwa nam jako błogosławione szczęście – pokarmem jest pełnienie woli Ojca. Błogosławieństwa przyjmuje się w posłuszeństwie Słowu przez przyjmowanie tego, co przynosi życie rządzone Bożą Opatrznością. Bóg jest przecież Królem czasu i świata.
Dlaczego jest to takie ważne? Gdyż słowo „Królestwo” jest nieco zapomniane w naszej pobożności i w przeżywaniu wiary. A przecież jest o nim nieustannie mowa w Ewangelii, w Dziejach Apostolskich i w listach Apostołów[47].
(a) Od sprawy Królestwa zaczyna się Nowy Testament. Kiedy w Ewangelii Mateusza czytamy relację z pierwszego wystąpienia Pana Jezusa, znajdujemy tam słowa: "Odtąd począł Jezus nauczać i mówił: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest Królestwo niebieskie»" (4,17). "Nawracajcie się", gdyż teraz Królestwo staje się dotykalne, będzie można do niego wchodzić i brać w nim udział, będzie można dostąpić tego błogosławieństwa. Tak zapamiętano streszczenie tego, co Pan Jezus mówił na samym początku swej działalności. Zaraz potem czytamy, że "obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o Królestwie" (Mt 4,23).
Jakże to ważne, skoro tak zapadło w pamięci słuchaczy. Ewangelia to Dobra Nowina, a ona musi być „o czymś”, nie ma przecież nowiny „nie wiadomo o czym”. Ewangelia to Dobra Nowina o tym, że Bóg na tyle się przejął losami grzesznych ludzi, że zesłał swojego Syna, aby każdy przez wiarę miał dostęp do Królestwa. To nam zapisał św. Jan:
"Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony" (J 3,16-17).
Życie wieczne zaczynamy mieć już dzisiaj, w doczesności. Doświadczane przez nas, zaczyna generować wspólnotę uczniów i tak powstaje Królestwo Boże. Wspólnota ludzi Pana Jezusa nazwana potem Kościołem, to właśnie zaczątkowe Boże Królestwo. Dobra Nowina jest nie tylko o indywidualnym spotkaniu z Jezusem, chociaż oczywiście o tym też. Jest też o tworzeniu tej wspólnoty uczniów Jezusa, która staje się „ambasadą” Królestwa. Ewangelia to Dobra Nowina o Królestwie.
(b) Zaraz po rozpoczęciu Kazania na Górze Jezus podaje porywający tekst do modlitwy:
"Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie Królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!" (Mt 6,9-13).
Jedną z próśb tej Modlitwy Pańskiej jest prośba o przyjście Bożego Królestwa. Bóg na pewno odpowiada ludziom odmawiających modlitwę Ojcze nasz. Z całą pewnością możemy uznać, że w odpowiedzi na nasze słowa Jego Królestwo do nas przychodzi. Ta prośba ma sens nie tylko eschatologiczny, gdyż modlimy się nie tylko o domknięcie historii świata, gdy przyjdzie pełnia Królestwa. Kryje się tu także znaczenie doczesne dotyczące naszego życia tu i teraz; w każdej chwili kiedy Boże Królestwo do nas przychodzi.
(c) Jezus złożył też Piotrowi obietnicę:
"Ty jesteś Piotr, czyli Skała i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze Królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 16,18-19).
Piotr miał otrzymać klucze Królestwa. Także tu odkrywamy dwa znaczenia. Jedno z nich, to obiecane klucze do nieba, gdzie wędrujemy po śmierci doczesnej. Drugie zaś znaczenie to klucze do Kościoła, do wnętrza tej „ambasady” Królestwa, do której mamy dostęp jako chrześcijanie.
(d) Jezus powiedział też: "Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do Królestwa niebieskiego" (Mt 21,31b). Grzesznicy „już” wchodzą; już się znajdują w przestrzeni Bożego działania w gronie tych, o których można powiedzieć – "Królestwo Boże w was jest".
(e) Na samym końcu Ewangelii wg św. Mateusza Pan Jezus powiedział: "Ta Ewangelia o Królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec" (21,14). Także przy zakończeniu Ewangelii czytelnik uświadamia sobie, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną o Królestwie. To absolutnie centralne i istotne, ponieważ ewangelizacja to, owszem, doprowadzenie do spotkania z Jezusem jako osobistym Panem i Zbawicielem, ale jest też wprowadzeniem w przestrzeń królowania Jezusa Chrystusa. Tą przestrzenią jest Kościół Boży – żywa wspólnota Kościoła. To też należy do ewangelizacji, gdyż Dobra Nowina jest "o Królestwie" i sam Jezus powiedział – "ta Ewangelia o Królestwie będzie głoszona po całej ziemi".
(f) Możemy też przeczytać w Ewangelii: "Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w Królestwie swoim" (Mt 16,28). Dla części ze stojących wtedy wobec Zbawiciela miało to znaczenie całkiem dosłowne. Zapowiedź spełniła się przy zesłaniu Ducha Świętego. Wtedy to Zmartwychwstały Jezus zaczął przychodzić w Królestwie-Kościele w mocy zesłanego Ducha Świętego. A skoro wtedy właśnie rozpoczęła się ewangelizacja i chrzczenie nawróconych, Jezus zaczął "przychodzić w swoim Królestwie". Oczywiście, ma to też drugie znaczenie – eschatologiczne. Przy końcu dziejów będzie można zobaczyć powtórne przyjście Chrystusa. Jak przy tylu innych prawdach chrześcijańskich – „już i jeszcze nie”.
(g) Na temat Królestwa Pan Jezus mówił też podczas Ostatniej Wieczerzy:
"A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pił go będę z wami nowy, w Królestwie Ojca mojego" (Mt 26,26-29).
Msza święta jest spożywaniem Ciała Pańskiego i piciem z Jego Kielicha w Królestwie. To Królestwo jeszcze nie przeniknęło całkowicie naszego życia. Na razie tylko przejawia się jakby przez drzwi uchylone na jego przyjście. „Królestwo” jest tak ważnym pojęciem, że bez niego trudno zrozumieć Ewangelię i dlatego jest potrzebne także do zrozumienia w pełni tajemnicy Eucharystii. Królestwo oznacza, że Jezus najpierw spotyka pojedynczych ludzi: Piotra, Jakuba, Samarytankę, niewiastę kananejską, Nikodema i prowadzi do spotkania ze sobą. Powstaje wspólnota braci i sióstr związanych z Nim, a potem, po zmartwychwstaniu, wniebowstąpieniu i zesłaniu Ducha Świętego – przemienia się we wspólnotę Kościoła. O tym wszystkim mówi słowo „Królestwo”.
Także księga Dziejów Apostolskich jest w dużej mierze właśnie o Królestwie. Zaczyna się jako ciąg dalszy Ewangelii – "Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o Królestwie Bożym" (1,3). Zmartwychwstały Pan, który powrócił do uczniów i objawiał się im przez czterdzieści dni, mówi im o Królestwie[48]. Oznacza to, że od tej pory Bóg, mocą Ducha Świętego i poprzez Kościół, będzie obecny w poszczególnych miejscach na świecie. Nie zastąpi ziemskich królów, ale będzie przyciągał do siebie ludzi, którzy zechcą być w obrębie Jego władzy duchowej.
Temat Królestwa powraca w Dziejach bardzo szybko. Kiedy Pan Jezus zapowiada chrzest Duchem Świętym, zebrani pytają Go o Królestwo: "Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym». Zapytywali Go zebrani: «Panie, czy w tym czasie przywrócisz Królestwo Izraela?»" (1,5). Uczniowie są dopiero na drodze do pełnego zrozumienia Bożego planu, gdyż zapytali o "Królestwo Izraela". Jezus mógłby, owszem, odpowiedzieć, że w jakimś sensie uczniowie są duchowym Izraelem, ale to mogłoby skierować ich ku planowaniu obsady stanowisk i urzędów państwowych. Jezus odpowiedział więc:
"Nie wasza to rzecz" znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzę, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi" (Dz 1,7-8).
"Nie wasza to rzecz – nie chodzi więc o konkrety państwowo-urzędowe, choć z drugiej strony pytanie o Królestwo było trafne. Nie przyjdzie ono przez dominację człowieka nad człowiekiem. Zjawi się przez moc Ducha Świętego. Moc reprezentowania i szerzenia Królestwa otrzymuje się nie przez stanowiska państwowe, tylko przez moc Ducha.
Powróćmy do przykładu św. siostry Faustyny, bo w niej rozpoznajemy jedną z osób, które przyczyniły się do szerzenia Królestwa. Jej książki rozeszły się w dziesiątkach milionów egzemplarzy na świecie. Zostały nie tylko przeczytane, ale dogłębnie przeżyte, rozszerzając Boże Królestwo. A przecież s. Faustynie nie przydzielono żadnego formalnego tytułu i nie piastowała żadnego stanowiska kościelnego. Stało się to wszystko mocą Ducha, który dał jej siłę świadectwa "aż po krańce ziemi".
Na przykładzie Dziejów Apostolskich widzimy, że po zmartwychwstaniu Jezusa temat Królestwa powrócił jako centralny dla ludzi Kościoła. Połączmy to z naszym uprzednim tematem ośmiu błogosławieństw, a zobaczymy „przepis” Pana Jezusa na życie w obszarze Królestwa Bożego. Kościół staje się rodziną Pana Jezusa, kiedy przyjmuje Słowo i jest mu posłuszny – "Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je" (?k 8,21). Całe życie Kościoła wynika z przyjmowania Słowa. Takie jest przecież najpierw źródło sakramentów:
"Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28,19);
"Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20,22-23);
"To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!" (?k 22,19).
Takie samo źródło ma przyjmowanie rad ewangelicznych dla Królestwa. O tym, że życie zakonne jest w szczególny sposób dla Królestwa Bożego mówił św. Jan Paweł II w adhortacji Vita Consecrata (1996):
"Życie konsekrowane, głęboko zakorzenione w przykładzie życia i w nauczaniu Chrystusa Pana, jest darem Boga Ojca udzielonym jego Kościołowi za sprawą Ducha Świętego. Dzięki profesji rad ewangelicznych charakterystyczne przymioty Jezusa – dziewictwo, ubóstwo i posłuszeństwo – stają się w pewien swoisty i trwały sposób ‘widzialne’ w świecie, a spojrzenie wiernych zwraca się ku tajemnicy Królestwa Bożego, które już jest obecne w historii, ale w pełni urzeczywistni się w niebie"[49].
Rady ewangeliczne to przymioty Pana Jezusa, cechy Jego postępowania. To przede wszystkim styl życia Chrystusa. Udzielanie tych rad to zaproszenie, by żyć jak On i by Go naśladować przez dziewictwo, ubóstwo i posłuszeństwo. Te trzy cechy stylu życia Jezusa stają się w pewien trwały sposób widzialne w świecie. Każdy może zobaczyć, że wciąż pojawiają się ludzie kontynuujący te właśnie cechy ewangelicznego stylu życia.
Cały Kościół jest oczywiście Ciałem Chrystusa i wszyscy jesteśmy jego poszczególnymi członkami[50], ale na różne sposoby. Funkcji niektórych części ciała łatwo się domyślić – ręce, nogi, uszy. Na przykład Orygenes pisał, że niektórzy są jakby rękami w Kościele, bo będą wykonywać rozmaite posługi. Inni są jak gdyby ustami, bo głoszą; są uszami, gdyż wysłuchują tych, którzy nie mają komu się zwierzyć[51]. Pamiętamy też piękny tekst św. Teresy z Lisieux, która napisała, że w Ciele Jezusa pragnie być sercem: "W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością"[52]. Serce w ciele jest niewidzialne. Można łatwo zauważyć pracę nóg i rąk, ale nie widać działania serca; jest ono ukryte. Gdyby jednak ustało serce, to wszystkie widzialne części ciała przestałyby funkcjonować. Cóż z tego, że ręce są stworzone do pomagania bliźniemu, gdy przestanie bić serce, ręce też przestaną działać. Co z tego, że usta są przeznaczone do głoszenia Ewangelii…. Bez serca organizm będzie martwy.
Obserwujemy to w Kościele. Są kraje, gdzie przez dziesięciolecia wydrukowano mnóstwo podręczników teologii pastoralnej, pomocy liturgicznych i katechetycznych, ale jeśli zabrakło gorącego serca wiary i modlitwy, które by to poruszało, to nie ma autentycznego głoszenia wiary.
To właśnie przekazał nam św. Jan Paweł II: dzięki profesji rad ewangelicznych, pewne cechy życia Pana Jezusa stają się widzialne w świecie, gdyż do Ciała Chrystusa należą nie tylko rozmaite praktyczne funkcje, ale też ewangeliczny styl życia. Profesja rad ewangelicznych czyni widzialnymi w świecie w trwały sposób trzy przymioty Pana Jezusa – ubóstwo, posłuszeństwo, czystość – a "spojrzenie wiernych zwraca się ku tajemnicy Królestwa Bożego", jak czytamy w dokumencie Vita Consecrata. Na widok osoby życia konsekrowanego spojrzenie wiernych będzie się instynktownie zwracało ku Królestwu. Nie dopiero wtedy, gdy zacznie się „mówić” o Królestwie, ale już z tego powodu, że się po prostu „jest”. Królestwo "już jest obecne w historii, ale w pełni urzeczywistni się w niebie". Ujęliśmy to nieco wcześniej w naszym porównaniu do ambasady.
W adhortacji Vita Consecrata św. Jana Pawła II jest też cały akapit zatytułowany: Konsekrowani jak Chrystus dla Królestwa Bożego. Dlaczego "konsekrowani jak Chrystus"? Gdyż konsekracja zakonna przez profesję rad ewangelicznych jest upodobnieniem się do Pana Jezusa, przez przyjęcie jako swoje trzech Jego cech – dziewictwa, ubóstwa i posłuszeństwa:
"Za sprawą Ducha Świętego życie konsekrowane "naśladuje wierniej i ustawicznie uprzytamnia w Kościele tą formę życia", jaką Jezus – najdoskonalszy konsekrowany i misjonarz Ojca w Jego Królestwie – obrał dla siebie i wskazał uczniom, którzy szli za Nim (por. Mt 4,18-22; Mk 1,16-20; Łk 5,10-11; J 15,16). W świetle konsekracji Jezusa można odkryć, że inicjatywa Ojca jest źródłem wszelkiej świętości, pierwszą przyczyną życia konsekrowanego. Sam Jezus jest bowiem Tym, którego „Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą” (Dz 10,38), „którego Ojciec poświęcił i posłał na świat” (J 10,36). Przyjmując od Ojca konsekrację, Syn ze swej strony konsekruje się Jemu dla ludzkości (por. J 17,19): Jego życie w dziewictwie, posłuszeństwie i ubóstwie wyraża Jego synowską i całkowitą wierność wobec zamysłu Ojca (por. J 10,30; 14,11). Jego doskonała ofiara nadaje wymiar konsekracji wszystkim wydarzeniom Jego ziemskiego życia.
Jezus jest doskonale posłuszny – zstąpił z nieba nie po to, by pełnić własną wolę, ale wolę Tego, który Go posłał (por. J 6,38; Hbr 10,5.7). Składa cały swój sposób bycia i działania w ręce Ojca (por. Łk 2,49). Z synowskim posłuszeństwem przyjmuje postać sługi: „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, (...) stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,7-8). W takiej właśnie postawie uległości wobec Ojca, Chrystus – choć potwierdza godność i świętość życia małżeńskiego i występuje w ich obronie – to jednak sam przyjmuje formę życia dziewiczego, a przez to objawia wzniosłą wartość i przedziwną duchową płodność dziewictwa. Wyrazem Jego całkowitej wierności zamysłowi Ojca jest także oderwanie od dóbr ziemskich: „będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2Kor 8,9). Głębia Jego ubóstwa objawia się przez doskonałe ofiarowanie Ojcu tego wszystkiego, co posiada. Doprawdy, życie konsekrowane jest żywą pamiątką życia i działania Jezusa jako Wcielonego Słowa w Jego odniesieniu do Ojca i do braci. Jest żywą tradycją życia i orędzia Zbawiciela"[53].
Gdyby nikt w Kościele nie prowadził życia konsekrowanego, to Kościół słabiej by pokazywał, że jest Ciałem Chrystusa. Jan Paweł II kończy ten fragment mówiąc, że życie konsekrowane jest żywą pamiątką Pana Jezusa.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tym zdumiewającym stwierdzeniu. Przecież „żywa pamiątka” kojarzy nam się ze słowami z Ewangelii: "To czyńcie na Moją pamiątkę" (Łk 22,19). Trzeba to rozumieć w kontekście całego Ciała Chrystusa. Wszyscy ochrzczeni i wierzący tworzą Ciało Chrystusa, a w tej wspólnocie wiary ci, którzy żyją na sposób Jezusa, na sposób rad ewangelicznych, są "żywą pamiątką życia i działania Jezusa jako Wcielonego Słowa w Jego odniesieniu do Ojca i do braci"[54].
W akapicie tym św. Jan Paweł II napisał też, że życie konsekrowane "jest żywą tradycją życia i orędzia Zbawiciela". Wiemy, że chrześcijańska Tradycja może być spisana, przede wszystkim jako cztery Ewangelie. Ale gdyby nikt nie starał się naśladować trzech cech życia Jezusa, gdyby nie było osób konsekrowanych, to spisana Tradycja życia i orędzia Chrystusa mogłaby wydawać się odległa i teoretyczna. Mówiono by – „Może kiedyś tak było, kiedy żył Pan Jezus, ale dziś to minęło...”. Tymczasem Ciało Chrystusa powinno odzwierciedlać wszystko, co Jezus czynił – zarówno głoszenie i cuda, jak i rady ewangeliczne. Stąd te zdumiewające słowa, że "życie zakonne jest żywą tradycją i żywą pamiątką życia i działalności Pana Jezusa".
Jeszcze kilka słów wyjaśnienia słowa „pamiątka”. Dzisiaj nabrało ono nieco trywialnego znaczenia (przywozimy przecież pamiątki z wakacji! na przykład magnes na lodówkę…), dlatego zdarza się kłopot ze zrozumieniem tego słowa w Ewangelii. Biblijne słowo „pamiątka” jest zaczerpnięte ze Starego Testamentu z Księgi Liczb (Lb 10,10) i z Księgi Kapłańskiej (Kpł 24,7) i oznacza zupełnie coś innego, niż wakacyjne pamiątki. We wspomnianych fragmentach Biblii „pamiątka” ma „przypomnieć coś” Panu Bogu. Co to znaczy? Ofiary składane Bogu „przypominają” Mu o Jego przymierzu, o Jego łaskach, w tym sensie są przypomnieniem trwałości przymierza. Dlatego już ofiary Starego Testamentu były pamiątką, która „przypominała” Bogu o Jego przymierzu, zgodnie ze słowem Biblii: "Wspomniał Bóg" na "swoje przymierze" z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem. I wejrzał Bóg na Izraelitów: Bóg ujął się za nimi (Wj 2,23-25).
To samo słowo „pamiątka” (gr. anamnesis) w Nowym Testamencie oznacza, że Msza święta „przypomina” Panu Bogu, że Jezus Chrystus swoją ofiarą przypieczętował nowe i wieczne Przymierze. Podczas Eucharystii to Przymierze staje się obecne i pełne mocy. Krzyż staje się obecny, a Zmartwychwstanie promieniuje swoją zbawczą mocą. Przynosi nowe wylanie Ducha Świętego. W chwili sprawowania Eucharystii Bóg „uruchamia” te wszystkie dary, które Chrystus wysłużył przez swoją śmierć, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i zesłanie Ducha Świętego. „Pamiątka” Eucharystii sprawia, że "wspomina Bóg" na "swoje przymierze".
4.4 W szkole Jana Pawła Wielkiego
Gdy Jan Paweł II nazywa życie konsekrowane "żywą pamiątką", to używa tego słowa w znaczeniu biblijnym. Kościół cieszący się ludźmi takiego stanu życia „przypomina” Bogu, że jest Ciałem Chrystusa. Bóg „wspomina” na swoje obietnice i „uruchamia” strumień łaski dla Kościoła. Stan życia konsekrowanego jest świadectwem, że Zmartwychwstały jest nie tylko w niebie, ale że Ciało Chrystusa (czyli Jego Kościół) jest pełne Jego obecności tutaj, na ziemi. Dlatego należy mówić, że "życie konsekrowane jest żywą pamiątką życia i działania Jezusa jako Wcielonego Słowa". Dalej w adhortacji Vita Consecrata możemy przeczytać:
"‘Przyjdź, Panie Jezu!’ (Ap 22,20). To oczekiwanie nie oznacza bynajmniej bezczynności: choć skierowane jest ku przyszłemu Królestwu, wyraża się przez pracę i misję, aby Królestwo to stawało się obecne już teraz, dzięki odnowie ducha Błogosławieństw, który także w doczesnym ludzkim społeczeństwie jest w stanie wzbudzić skuteczne dążenie do sprawiedliwości, pokoju, solidarności i przebaczenia"[55].
Królestwo już się staje obecne, ale może stawać się bardziej obecne w przyszłości. Jest to możliwe dzięki odnowie ducha błogosławieństw. Bóg napełnił nas wszelkim błogosławieństwem, przede wszystkim tym ośmiorakim błogosławieństwem z Ewangelii św. Mateusza (zob. Mt 5,3-10), w którym błogosławione życie znajduje swoją kulminację:
"Życie konsekrowane spełnia szczególne zadanie: podtrzymuje w ochrzczonych świadomość podstawowych wartości Ewangelii, dając wspaniałe i zaszczytne świadectwo temu, iż świat nie może się przemienić i ofiarować się Bogu bez ducha ewangelicznych Błogosławieństw. W ten sposób życie konsekrowane nieustannie przypomina Ludowi Bożemu o potrzebie odpowiadania świętością życia na miłość Bożą, rozlaną w sercach przez Ducha Świętego (por. Rz 5,5) i wyrażania swoim postępowaniem sakramentalnej konsekracji, dokonanej przez Boga w chrzcie, bierzmowaniu lub w sakramencie święceń. Trzeba bowiem, aby świętość udzielona w sakramentach prowadziła do świętości życia codziennego. Życie konsekrowane przez samo swoje istnienie w Kościele służy konsekracji życia każdego wiernego – świeckiego i duchownego"[56].
Bez ducha ewangelicznych błogosławieństw świat nie przemieni się równie skutecznie. To prawda, że duch błogosławieństw dzisiaj nie jest zbyt popularny, a tekstami o błogosławieństwach niewiele osób się dziś fascynuje. To właśnie z tego powodu osoby życia konsekrowanego powinny się fascynować nimi jeszcze bardziej, zgodnie z Eliaszowym duchem Biblii: "Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem" (1Krl 19,10). Jest to gorliwość o Słowo, o to, co Syn Boży na ziemi miał do powiedzenia ludziom i co Duch Święty utrwalił na kartach Ewangelii.
Życie konsekrowane przypomina też o świętości – "Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana" (Hbr 12,14). Czytaliśmy przecież wcześniej w Pierwszym Liście do Koryntian, że osoba "niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem"; troszczy się o to, "by się przypodobać Panu" odpowiadając świętością życia na miłość Bożą (por. 1Kor 7,32-3).
"Życie konsekrowane przez samo swoje istnienie w Kościele służy konsekracji życia każdego wiernego – świeckiego i duchownego". Oczywiście, w życiu konsekrowanym wykonuje się różne posługi, również takie, których nikt inny nie chce robić. Tymi słowami św. Jan Paweł II podkreślił i przypomniał jednak, że „dzieła” to nie jedyny walor zakonnych zgromadzeń. Życie konsekrowane "przez samo swoje istnienie" służy innym (a dzieła oczywiście dołączą się do tego z wielkim pożytkiem dla wszystkich).
Istnienie życia zakonnego jest potrzebne w Ciele Chrystusa w tym znaczeniu, jak pokazała to nam św. Teresa z Lisieux. Ciało Chrystusa to nie tylko „zewnętrzne funkcje”, które się wykonuje, ale to też Serce, które ożywia od wnętrza. Napisała:
"Zrozumiałam, że jeśli Kościół ma ciało zbudowane z różnych członków, to nie brakuje w nim z pewnością tego najbardziej koniecznego i szlachetnego... zrozumiałam, że Kościół ma Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałam, że tylko Miłość wprawia w ruch członki Kościoła, że gdyby Miłość wygasła, to Apostołowie nie głosiliby już więcej Ewangelii, Męczennicy odmawialiby przelania krwi... Zrozumiałam, że Miłość zawiera wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim, że ogarnia wszystkie czasy i wszystkie miejsca... Słowem, że jest Wieczna!"[57].
Osobę konsekrowaną ma więc ożywiać miłość do Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła. Pisze to też Jan Paweł II w zakończeniu adhortacji Vita Consecrata:
"Cóż stałoby się ze światem, gdyby nie było w nim zakonników? Życie konsekrowane – wbrew wszelkim powierzchownym opiniom o jego przydatności – ma wielkie znaczenie właśnie dlatego, że wyraża nieograniczoną bezinteresowność i miłość, co jest szczególnie doniosłe zwłaszcza w świecie zagrożonym przez zalew spraw nieważnych i przemijających. Gdyby zabrakło tego konkretnego znaku, należałoby się obawiać, że miłość ożywiająca cały Kościół ostygnie, że zbawczy paradoks Ewangelii straci swą ostrość, że «sól» wiary zwietrzeje w świecie ulegającym sekularyzacji. W życiu Kościoła i samego społeczeństwa potrzebni są ludzie zdolni do całkowitego poświęcenia się Bogu i bliźnim dla miłości Boga.
Kościół pod żadnym pozorem nie może wyrzec się życia konsekrowanego, ponieważ ukazuje ono wyraziście jego szczególną naturę „oblubieńczą”. To z niego rodzi się nowy zapał i moc dla głoszenia Ewangelii całemu światu. Potrzebni są bowiem ludzie, którzy będą ukazywać ojcowskie oblicze Boga i macierzyńskie oblicze Kościoła, którzy będą umieli zaryzykować własnym życiem, aby inni mieli życie i nadzieję. Kościół potrzebuje osób konsekrowanych, które zanim jeszcze podejmą służbę w takiej czy innej szlachetnej sprawie, pozwalają się przemienić Bożej łasce i stosują się całkowicie do nakazów Ewangelii"[58].
W dzisiejszym kryzysie życia zakonnego obserwujemy niekiedy, jak osoby konsekrowane, chcąc być za wszelką cenę „przydatne”, zaczynają podpinać się pod cudze cele – polityczne, ekologiczne, społeczne. Wiele z tych tendencji może być skądinąd pożytecznych, ale jeśli do nich wszystko się sprowadzi, to… zagubi się paradoks Ewangelii: "Sól ziemi traci swój smak".
"Kościół pod żadnym pozorem nie może wyrzec się życia konsekrowanego, ponieważ ukazuje ono wyraziście jego szczególną naturę ‘oblubieńczą’". Św. Jan Paweł II sięgnął tu po obraz z Księgi Apokalipsy, gdzie jest mowa o uczcie godów Baranka, czyli zaślubin Jezusa ze swoją Oblubienicą, Kościołem[59]. Życie konsekrowane ukazuje szczególnie wyraźnie ten aspekt oblubieńczy. Kościół istnieje nie tylko po to, by „coś wykonywać”, ale po to, by „być” Oblubienicą. Życie konsekrowane ma swoje rozmaite misje i zadania, ale przede wszystkim jest po to, by „istniejąc”, ukazywać oblubieńczą naturę Kościoła. Podjęcie zakonnego daru to zaryzykowanie własnego życia. Zaryzykować to postawić wszystko na szali, aby – jak pisze Jan Paweł II – "inni mieli życie i nadzieję; Kościół potrzebuje osób konsekrowanych, które zanim jeszcze podejmą służbę w takiej czy innej szlachetnej sprawie, pozwalają się przemienić Bożej łasce i stosują się całkowicie do nakazów Ewangelii". Życie zakonne ma sens tylko wtedy, gdy brzmią w uszach te słowa:
"Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5,13-16).
Przypisy